Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Paweł Wącławski
‹Ono ci wszystko wybaczy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorPaweł Wącławski
TytułOno ci wszystko wybaczy
OpisPaweł Wącławski – rocznik 82. Na papierze można go znaleźć w antologiach fantastycznych. Kinoman i miłośnik szeroko pojętej muzyki rockowej i filmowej. Mieszka i pracuje w Warszawie.
Gatunekrealizm magiczny

Ono ci wszystko wybaczy

Paweł Wącławski
« 1 2 3 4 5 6 »

Paweł Wącławski

Ono ci wszystko wybaczy

Ostatecznie wchodzą do wody. Robią to powoli, klnąc po swojemu od zetknięcia z zimną wodą. Chwilę później znikają pod powierzchnią. Są tam może ze dwie minuty, a gdy wypływają, oddycham z ulgą. Już prawie koniec. Żaden z nich nie płacze, ale idą przed siebie kawałek, zatrzymują się, siadają, jakby właśnie doświadczyli czegoś niezwykłego. Pewnie zresztą tak jest.
Dzwoni telefon. To Justyna, co mnie dziwi, bo raczej nie dzwoni, gdy się pokłócimy. Chcę odebrać, ale wtedy słyszę podniesiony głos.
– Chyba cię popieprzyło! – wrzeszczy Agata. Jarek coś jej tłumaczy, uspokaja, ale kiepsko mu to wychodzi. Pokazuje trójce obcokrajowców, że wszystko jest w porządku, chociaż oni teraz odnaleźli wieczny spokój i niespecjalnie się tym przejmują. No i dobrze. Idę w kierunku kłócącej się pary.
– O co chodzi? – pytam najspokojniej, jak umiem. Jarek wzrusza ramionami, Agata przeklina pod nosem i macha rękami. Wygląda na pijaną, musi mieć bardzo słabą głowę.
– No chodź – mówi Jarek. – Popatrz, chociaż na jezioro. Ono cię wyzwoli. A potem…
– Odpieprz się! – krzyczy Agata. On chwyta ją za dłoń, ciągnie za sobą. Na trawie zostają dwie puste butelki po ćwiartkach wódki.
Dziewczyna znowu wrzeszczy, zaczynają się szamotać. Wygląda na to, że Jarek, z jakichś dziwnych powodów, chce wrzucić dziewczynę do wody. Zamierzam go powstrzymać, ale wtedy znowu dzwoni telefon. To ponownie Justyna, odbieram.
– Musisz przyjechać – mówi. – Musisz natychmiast przyjechać!
– Co się stało?
Nie odpowiada, słyszę płacz w słuchawce.
– Co się dzieje!? – krzyczę do telefonu.
– Proszę cię, przyjedź – łka. – Jak najszybciej.
Dopytuję, gdzie jest i w końcu mi tłumaczy. Przeklinam głośno i dzwonię do Józka, kolegi z nocnej zmiany.
– Hej, to ja – mówię, gdy odbiera. – Mam super pilną sprawę, a mam gości. Zajmiesz się nimi?
– Mogę się zająć. A co się dzieje?
– Coś z Justyną i muszę lecieć. Raczej pilne. Odwdzięczę ci się.
– Dobra, spoko. Gdzie jesteście?
Podaję mu konkretne miejsce i liczbę osób. Mówię, kto tu jest.
– Jarek! – wrzeszczę do nich. – Muszę uciekać. Ktoś tu po was przyjdzie i się wami zajmie.
Odmachuje mi, dalej szarpiąc się z Agatą. Zostawiam ich i idę przyspieszonym krokiem. Telefon znowu dzwoni.
– Gdzie jesteś!? – pyta w słuchawce Justyna.
– Już idę – odpowiadam i zaczynam biec, bo czuję, że stało się coś strasznego.
• • •
Brzmi nieprawdopodobnie, że to wszystko wydarzyło się jednej nocy, ale czasem świat sypie się momentalnie, bez ostrzeżenia i z całym impetem. A może to po prostu ciąg przyczynowo-skutkowy? Zwyczajne konsekwencje moich działań i zaniechań, które skumulowały się wczoraj wieczorem?
Na przykład, gdybym zajął się światłami w samochodzie Justyny, może dałaby radę zahamować na czas. Z kolei, gdyby nie miała wypadku, lub tego, co za wypadek uznała, może bym upilnował Jarka i nie wpadłby do jeziora, rozpętując to całe szaleństwo.
Bo Jarek wpadł do Karmazynowego Jeziora podczas szarpaniny z Agatą i podobno nie wypływał przez kilkanaście minut. Józek mówił, że jak przyszedł na miejsce, to Jarek właśnie wychodził z wody przy akompaniamencie wrzasków pijanej towarzyszki. Mój przyszywany kuzyn nigdy nie chciał wejść do karmazynowej toni, bał się tego jeszcze bardziej niż ja. Gardził frajerami, którzy nastawiają drugi policzek, tymi żałosnymi typami, którzy po wyjściu zachowywali się dokładnie w taki sposób, jak on teraz, jakby wraz z wybaczeniem chcieli przyznać się do wszystkich grzechów świata.
Włączam telewizor, gdzie mówią tylko o tym. Jestem zmęczony informacjami, ale z drugiej strony, nie potrafię się od nich oderwać. Ściszam i przybliżam się do ekranu, by lepiej słyszeć i nie obudzić Justyny, która zasnęła po kolejnej dawce leków uspokajających.
– Członek wyższego kierownictwa Jarosław P. ujawnił dzisiaj rano w nagraniu udostępnionym w Internecie szereg malwersacji, których dopuszczano się na terenie Karmazynowego Jeziora – mówiła szatynka w telewizji. Za plecami miała mur i kolejkę ludzi czekających na zbawienie. – Jarosław P. w nagraniu przyznał się do notorycznego łamania zakazu nocnych wejść, o których rzekomo wiedziało kierownictwo i władze regionalne. Zapowiedział też, że to pierwsze z wielu nagrań i wkrótce przekaże więcej informacji. Jak mówią nasze źródła, Jarosław P. sam wpadł do jeziora podczas nielegalnego wejścia dwa dni temu. Kierownictwo na razie odmówiło komentarza w tej sprawie.
Wyłączam odbiornik, bo ta dawka wiadomości chwilowo mi wystarczy. Idę do pokoju gdzie śpi Justyna. Uchylam drzwi i widzę zarys jej ciała pod kołdrą. Oddycha nierówno, cała jest rozedrgana, ale to nic w porównaniu z tym, jak wyglądała dwa dni temu, gdy do niej dotarłem.
Miała rozbiegany wzrok i mówiła tylko jedno.
– Przejechałam kogoś, na pewno kogoś przejechałam – powtarzała, stojąc obok samochodu, który zatrzymał się w rowie. Obejrzałem pojazd, miał zbity reflektor oraz ślady po uderzeniu. I krew. Całkiem sporo krwi z prawej strony zderzaka.
Kazałem wtedy Justynie zostać w samochodzie i pojechałem szukać potrąconej osoby lub zwierzęcia, ale nie znalazłem nikogo. Szukałem przez dwadzieścia minut, jeżdżąc w tę i z powrotem, zatrzymując się i wchodząc w głąb lasu. Nikogo, rannego lub nie, w pobliżu nie było.
Powiedziałem Justynie, że to najpewniej jakieś zwierzę i powtarzałem to tak długo, aż w końcu mi uwierzyła. Jakimś cudem wróciliśmy dwoma samochodami do domu. Zaprowadziłem ją do mieszkania, dałem środki uspokajające, które zostały po jej terapiach, aż w końcu zasnęła.
A ja pojechałem na bezdotykową myjnię całodobową wyczyścić samochód i coś podczas tego czyszczenia znalazłem.
Ale o tym na pewno jej nie powiem.
Teraz muszę zająć się Jarkiem. Zostawiam karteczkę na stoliku, obok łóżka, gdzie śpi moja żona i wychodzę z domu.
• • •
Pod domem Jarka czekają dwa wozy transmisyjne. Będzie ich więcej, ale to później, za chwilę, jeszcze nie teraz. Wchodzę do bloku i po schodach na trzecie piętro. Pukam do drzwi. Przyszywany kuzyn otwiera mi w starej koszulce i zmechaconych spodniach od dresu.
– Dalej zamierzasz to robić? – pytam od progu. Choć raz to ja mogę być tym interesownym. Zaprasza mnie do środka, wchodzę.
– Tak – odpowiada w końcu. – Będę starał się omijać nazwiska…
– Ludzie skojarzą fakty – przerywam, ale on wzrusza ramionami. Jesteśmy w salonie, on usiadł po turecku i wygląda, jakby chłonął jakąś kosmiczną mądrość.
– Przecież ty tam nigdy nie chciałeś wchodzić – przypominam mu.
– Tym bardziej się cieszę, że tam wpadłem – odpowiada, a ja ciężko wzdycham. – Odpuszczenie grzechów to wolność za darmo. Coś mi wybaczyło, więc chcę się jakoś odwdzięczyć, podziękować, zwrócić to światu. Zadośćuczynić. Bo mam wrażenie, że moje życie jest wielkim darem.
– Brzmi jak straszne pieprzenie – konstatuję, on się śmieje i patrzy na mnie jak na idiotę, który musi się jeszcze wiele nauczyć. – Ale teraz przejdźmy do meritum. Nie możesz tego dalej robić. Przestań gadać, bo się robi afera.
– Afera to dopiero będzie. Jeszcze wszystkiego nie powiedziałem.
– Jarek musisz…
– Muszę robić to dalej. Zrozum, nigdy się tak nie czułem. Jakby ktoś wybielił mi duszę i zaświecił wielką żarówkę w głowie. Wiem dokładnie, co mam robić. To naprawdę wspaniałe.
Chcę jeszcze coś powiedzieć, ale się powstrzymuję. Mam ochotę wybić mu wszystkie zęby, aby wytrącić go z tej błogiej równowagi. Potrząsnąć nim, by przypomniał sobie cwaniackie zasady, którymi zawsze się kierował, ale ostatecznie zaciskam tylko zęby i kręcę głową.
Nie żegnam się z nim, po prostu wstaję i wychodzę.
• • •
Gdy wracam, Justyna siedzi na krześle z kubkiem nietkniętej herbaty. Dotykam naczynia i jest zimne, a ona wpatruje się w ścianę naprzeciwko.
– Cześć – mówię, ale nie odpowiada. Kładę jej dłoń na ramieniu, a ona reaguje wzdrygnięciem, jakby mój dotyk raził prądem. Nie pytam, czy wszystko w porządku, bo przecież widzę, że nie jest.
– Wiesz, że nie znoszę jeździć samochodem – mówi nagle.
– Wiem.
– A jednak pozwoliłeś mi jechać, kiedy ty bawiłeś się nad jeziorem.
– Przecież o tym…
« 1 2 3 4 5 6 »

Komentarze

15 II 2023   08:59:15

Fajne opowiadanie,a to jezioro to jak "czyściec", gdzie dusze oczyszczają się z "brudu" ludzkich czynów, myśli i słów nagromadzonych przez wiele lat.
Pozdarawiam!

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.