Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Piotr Jedliński
‹Lethargica XXI, albo kronika obserwabli mesjanistycznych›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorPiotr Jedliński
TytułLethargica XXI, albo kronika obserwabli mesjanistycznych
OpisRocznik 1991. Mieszkam w okolicach Szczecina, skończyłem filologię angielską, w pracy „klikam w Excela” w skandynawskim korpo. Z fantastyką jestem za pan brat od wielu lat, ale nie ograniczam się do niej i czytam również sporo pozycji spoza beletrystyki. Pisałem od zawsze i mam na koncie kilka publikacji – są to opowiadania z antologii konkursowych wydanych przez Craiis („Małe problemy wielkich bohaterów”, „Dawno temu w kosmosie”) czy też przez Insignis (Uniwersum Metro 2033 – „Echo zgasłego świata”, „W ruinie”, „Szepty zgładzonych”), oraz teksty opublikowane w Nowej Fantastyce: „Opowieść cyberszwankowa” w FWS 04/16, „Kres cudów” w NF 12/16 (zwycięzca w konkursie wiedźmińskim), „ETer” w FWS 04/18 albo „Delfi” w NF 02/22. Dla Storytel Original napisałem „Biel”, opublikowaną w 2018 historię kryminalną osadzoną w zasypanych śniegiem Tatrach. W 2022 ukazał się mój zbiór opowiadań pt. „Wiedźmy z Dechowic” (Initium), a na 2023 zaplanowana jest publikacja powieściowego sequelu.
Gatunekobyczajowa, SF

Lethargica XXI, albo kronika obserwabli mesjanistycznych

Piotr Jedliński
1 2 3 6 »
Kiedy nie śpimy, jest niemalże takimi, jakimi byliśmy dawniej. Ale nie znasz dnia ani godziny – znieruchomiejesz sięgając po owoc albo zesztywniejesz w pół kroku – i Świadomość.exe znienacka przestaje działać. Wirus śpiączki dba, żebyśmy nie zaznali ciągłości egzystencji.

Piotr Jedliński

Lethargica XXI, albo kronika obserwabli mesjanistycznych

Kiedy nie śpimy, jest niemalże takimi, jakimi byliśmy dawniej. Ale nie znasz dnia ani godziny – znieruchomiejesz sięgając po owoc albo zesztywniejesz w pół kroku – i Świadomość.exe znienacka przestaje działać. Wirus śpiączki dba, żebyśmy nie zaznali ciągłości egzystencji.

Piotr Jedliński
‹Lethargica XXI, albo kronika obserwabli mesjanistycznych›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorPiotr Jedliński
TytułLethargica XXI, albo kronika obserwabli mesjanistycznych
OpisRocznik 1991. Mieszkam w okolicach Szczecina, skończyłem filologię angielską, w pracy „klikam w Excela” w skandynawskim korpo. Z fantastyką jestem za pan brat od wielu lat, ale nie ograniczam się do niej i czytam również sporo pozycji spoza beletrystyki. Pisałem od zawsze i mam na koncie kilka publikacji – są to opowiadania z antologii konkursowych wydanych przez Craiis („Małe problemy wielkich bohaterów”, „Dawno temu w kosmosie”) czy też przez Insignis (Uniwersum Metro 2033 – „Echo zgasłego świata”, „W ruinie”, „Szepty zgładzonych”), oraz teksty opublikowane w Nowej Fantastyce: „Opowieść cyberszwankowa” w FWS 04/16, „Kres cudów” w NF 12/16 (zwycięzca w konkursie wiedźmińskim), „ETer” w FWS 04/18 albo „Delfi” w NF 02/22. Dla Storytel Original napisałem „Biel”, opublikowaną w 2018 historię kryminalną osadzoną w zasypanych śniegiem Tatrach. W 2022 ukazał się mój zbiór opowiadań pt. „Wiedźmy z Dechowic” (Initium), a na 2023 zaplanowana jest publikacja powieściowego sequelu.
Gatunekobyczajowa, SF
1.
Jeśli fałszuje się nawet lekarstwa, to co pozostało prawdziwe?
Mo Yan, Kraina wódki
Ciało decyzyjne było niezdecydowane. Tak jak przed stu laty, epidemia encephalitis lethargica przyprawiła największe autorytety o ból głowy. Nikt nie wiedział, na ile sprawa jest poważna. Diagnozy się opóźniały, przygotowywane ad hoc lekarstwa rozczarowywały, okno możliwości zatrzaskiwało się z hukiem, a za nim zostawały nasze dotychczasowe życia. Dziś, z perspektywy czasu, specjalnie się temu nie dziwię. Nikogo nie obwiniam za sytuację, w jakiej się znaleźliśmy. Co prawda, na samym początku, przed totalnym ubezwłasnowolnieniem, było inaczej. W którymś z nawrotów gorączki i zdezorientowania albo podczas pierwszych epizodów hiperkinezji niewiele dzieliło mnie od popadnięcia w morderczy szał. Wtedy, gdy jeszcze miałem pole manewru, zanim choróbsko na dobre zainstalowało się w moim ciele, a Szał przesunął się do trudno dostępnego folderu „Czynów”.
Najgorsze okazały się próby wytłumaczenia Marcie, że taty może niedługo zabraknąć. Gdy przenieśli poszkodowanych do Kurortu, Marta odwiedzała mnie regularnie. Dedykowana „śpiączkowcom” enklawa nie przypominała zimnej i mrocznej Instytucji, to było wręcz przeciwieństwo „Lotu nad kukułczym gniazdem”. Póki mogłem rozmawiać z córką, póty ją pocieszałem. Nie wiedziałem zbyt wiele o naturze choroby – w tym rzecz, że nikt nie wiedział. Stąd wzięła się niepewność pierwszych lekarzy, opieszała reakcja na kolejne przypadki, mało skuteczna terapia, tysiące śmierci w pierwszej fazie, i stąd się wziął odizolowany Kurort, zaludniony przez trzydzieści osiem chochołowych dusz.
Od poprzednich żniw lethargiki, czyli śpiączkowego zapalenia mózgu, minął ponad wiek. Wtedy epidemia przypuszczalnie zaczęła się w Rumunii, skąd rozprzestrzeniła się po zdruzgotanej pierwszą wojną Europie, dotarła też do Ameryki; łącznie dotknęła pięć milionów ludzi. Co ją powodowało, infekcja wirusowa? Nie było do końca wiadomo. Medyczna zagadka. O następującej na początku lethargiki „gwałtownej” fazie nie musiałem Marcie opowiadać; naocznie świadkowała mojemu żeglowaniu na przekór mentalnemu szkwałowi. Wielu nie przeżyło pierwszego etapu. Kto przeżył, ten wcale nie miał przed sobą cudownych widoków na przyszłość. Spodziewanym drugim etapem był bowiem zawarty w nazwie „letarg”: bezświadomość, nieruchomość i niewola. Jak pstryknięcie wyłącznikiem. O tej rozciągającej się przede mną niezmąconej tafli pustego oceanu nie umiałem córce opowiedzieć.
Marta, w uroczej, ale okrutnej naiwności dziesięciolatki, żywiła śmiałe nadzieje. Nie wiem jak to się stało, ale w międzyczasie obejrzała „Przebudzenia”, film sprzed trzydziestu lat, uproszczoną adaptację książki o ofiarach poprzedniego wybuchu epidemii, i wyobraziła sobie, że ja będę Robertem De Niro, tylko że z powracaniem do normalności pójdzie mi znacznie lepiej, no bo przecież minęło tyle czasu, tym razem lekarze na pewno coś wymyślą, przestawią kabelki w głowie, podadzą cud-pigułkę, szast-prast, lethargica załatwiona.
Marta nie potrafiła sobie wyobrazić, że tak naprawdę można zasnąć na miesiące, lata, dekady. I że są rzeczy w mózgu, o których nie śniło się naszym rozkładającym ręce neurologom.
– Ja nadal tu będę – zapewniałem Martę. – Chociaż może się wydawać, jakby mnie nie było.
Tak też się stało.
Z czasem, pomaleńku, w rozmywającej się percepcji świata, nie wiedzieć kiedy:
akinetyczne wnyki zacieśniły pętlę
wolna wola ustąpiła bezwoli
i bez żadnego przestrachu
i bez żadnego bólu
zobojętniały
zasnąłem
zniknąłem
ja dla świata, a świat dla mnie
Nie było mnie przez mniej więcej czternaście lat.
• • •
W Kurorcie wszyscy miewamy czas dobry i czas zły.
Pierwsze pobudki Kuracjuszy były doraźne i eksperymentalne, efemeryczne i burzliwe. Zawczasu wyraziliśmy zgodę na testowanie leków, które mogły pomóc w walce ze śpiączką. XXI-wieczna odmiana lethargiki wymagała nowego podejścia; stosowana na śpiączkowcach w latach sześćdziesiątych L-DOPA już nie wystarczała. Przez czternaście lat obudzono mnie kilkukrotnie, ale niewiele zapamiętałem z tych krótkich powrotów do czucia i bycia. Tylko przebłyski świadomości, przyćmione długotrwałym białym szumem.
Przełom nastąpił przed tygodniem, chociaż jeszcze nie dla wszystkich. Kiedy jak co rano wędruję po galerii Kurortu, pomalutku, w asyście uczynnego wolontariusza, wymijam grono moich śpiących współpacjentów: puste oczy, ekstremum bezruchu, postarzałe twarze i siwizna we włosach. Po długim śnie najtrudniej będzie im spojrzeć w lustro. Ja mam to już za sobą. Tak samo pozostała ósemka wybudzonych. Doktor Naczelny mówi, że kolejne wybudzenia nastąpią etapami. Zależnie od rozwoju sytuacji.
Następstwami pierwszej lethargiki były objawy parkinsonizmu. Nikt nie wie, jakie atrakcje czekają nas, ofiary lethargiki 2.0. Poza drobnymi trudnościami z koordynacją nóg oraz okazjonalnym załamywaniem się głosu, wydajemy się zadziwiająco zdrowi; zasługa pierwszorzędnej opieki i zaawansowanej techniki stymulacji mięśni. Ale ziarna choroby padają przede wszystkim na mózg. Nowoczesna medycyna po czternastu latach wciąż nie jest omnipotentna. Mimo że znienacka znaleźliśmy się w połowie trzeciej dekady dwudziestego pierwszego wieku, ludzki wetware wciąż nie został w pełni rozpracowany.
Docieram na taras. Rozciąga się stąd widok na Tatry; nie tylko ja zawieszam na nich oko, inni wybudzeni również. Osiem osób, czyli komplet. Ekipa pionierów świadomości. Euforia dotycząca powrotu do świata żywych zdążyła nieco ustąpić i w naszych codziennych rozmowach znowu pojawia się małostkowe marudzenie oraz bezwstydne plotkarstwo. Gadamy o Doktorze, o pielęgniarkach i o wolontariuszach – to w końcu jedyne osoby, z jakimi mamy kontakt. Gadamy o świecie, który widać za granicami Kurortu, a do którego jeszcze nas nie dopuszczono; domy z daleka wciąż wyglądają jak domy, może trochę dziwnie świecą się im okna, może w powietrzu przelatuje więcej dronów niż ptaków, ale to wciąż nie jest obca planeta; gadamy, co może się dziać w polityce (Polska najwyraźniej jeszcze się nie rozpadła), a co w sieci albo telewizji (czy istnieje jeszcze telewizja?), a co słychać u naszych bliskich (wiemy, że wielu z nich żyje, oni wiedzą, że my też odżyliśmy – tylko kiedy ich zobaczymy?).
– Cóż to za drakońskie prawo trzyma nas w zamknięciu? – pyta Jerzy, typ spiskowego mąciwody. – Izolują nas, jak gdyby Letarg wciąż był superzakaźny! Doktorek biadoli o „niestabilności”, a przecież mogą nas monitorować na bieżąco! To się dało zrobić przed laty, a co dopiero teraz!
Pomrukujemy z aprobatą. Siorbiąc herbatę, słuchając playlisty pop-przebojów z naszego czasu, rozmawiamy również o sobie. O wrażeniach z ostatnich siedmiu dni na jawie. Rekonwalescencja w zamierzeniu prowadzi do wyzdrowienia… ale Doktor Naczelny oświadczył na wstępie, że obecne przebudzenie może zakończyć się nagłą zapaścią.
O dziwo, to Krystynka, najmłodsza w gronie, która przed czternastoletnią śpiączką była nastolatką, najzagorzalej poszukuje w sobie symptomów choroby. Każdego ranka czeka nas skrupulatna analiza tego, co Krystynka robiła, jak się czuła, czy palce u nóg zginały się prawidłowo, czy nie miewała duszności, czy po śniadaniu nie brała ją niestrawność… Ekshibicja całego poprzedniego dnia, a szybko dołączają do tego noce, to znaczy interpretacje dziwacznych snów, jakie ją nachodzą.
– Spałam przez czternaście lat! – lamentuje Krystynka. – Pół życia przespałam! A niczego nie wyśniłam! Dopiero teraz, kiedy już nie śpię – to zwalają mi się na głowę wszystkie zaległe sny!! Jezu, ile ich jest!!!
Znalazło się kilka osób wtórujących jej autoanalizatorskim zapędom. Dla wyrównania szal powstała też loża szyderców, której fundatorami jesteśmy ja oraz niejaki Stefek. Ze Stefka jest niezły ancymon: wyznawca skrajnego pesymizmu, który paradoksalnie zawsze jest w pogodnym nastroju, gdyż mnożone przezeń najczarniejsze scenariusze raczej się nie sprawdzają. Raz udało nam się przestraszyć Kuracjuszy – panikarzy sugestywną pantomimą syndromów lethargiki. Trochę to niesmaczne, ale ich miny – bezcenne. Dzisiaj natomiast wychodzimy ze Stefkiem z propozycją zakładu: kto pierwszy zauważy u siebie zgubne tiki zapowiadające katastrofę, temu należy się nagroda od kierownictwa Kurortu, jakaś odrobina szaleństwa, choćby zafundowanie wypadu do miasta: na jeden wieczór, bez żadnych ograniczeń, bez żadnych pytań, bez żadnego nadzoru…
– He, he, he! – podśmiewa się Jerzy. – Już ja wiem, że nijak bym się nie ograniczał!
1 2 3 6 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Kształt duszy
Tomasz Jarząb

16 XII 2023

Upubliczniasz dostęp do swoich myśli i ludzie odnajdują w tobie własne odbicie. Nie możesz kłamać, oszukiwać. Jesteś tylko tym, czym jesteś, obrany z pozorów i kurtuazyjnych zasłon, które jedynie przysłaniają twoją zwyczajność. Rzeka to widzi i podziwia. A ty podziwiasz siebie za to, że odważyłeś się pokazać komuś prawdziwe ja. Że stałeś się przez to kimś niezwykłym.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.