Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Obława›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułObława
OpisOpowiadanie z cyklu zapoczątkowanego „Drugą stroną Mocy” Achiki i Cranberry, ale w wersji alternatywnej, w której Cran przechodzi na Ciemną Stronę i staje się Darth Beyre. Akcja rozgrywa się po upadku Imperium.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Obława

« 1 2 3 »
Rebelianci zwyciężali, a „The Shadow” już się prawie rozsypywał. Piett, od kilku tygodni admirał, radził, żeby Beyre przeniosła się na „Dark Side” i próbowała dowodzić ze sprawnego niszczyciela. Zgodziła się, oficer miał rację.
W tym samym czasie dowiedziała się, że Thrawn poddał drugą, równie ważną bitwę rozgrywającą się na przeciwnym końcu galaktyki – nad Devaronem. Dużo później usłyszała, że w rebelianckim więzieniu Thrawn podciął sobie żyły kawałkiem ostrego plastiku z połamanego kubka.
Ale wtedy biegła z Piettem i kilkoma szturmowcami na lądowisko, żeby wsiąść do promu i polecieć na „Dark Side”, póki to jeszcze było możliwe.
Tyle pamiętała. Resztę znała tylko z relacji pilotów promu.
„The Shadow” już od dłuższej chwili nie miał osłon, więc można go było ostrzeliwać bez najmniejszych przeszkód. Jedno z dział trafiło w burtę na tej właśnie wysokości, gdzie była Beyre z żołnierzami. Wybuch, wstrząs, pożar na ogromnej przestrzeni.
Piett wyciągnął nieprzytomną Beyre spod wspornika zwalonej ściany, którym dostała w głowę. Zaniósł ją na plecach do hangaru i wszedł jeszcze na trap, ale w tym momencie tuż obok wylądował mały abordażowy stateczek rebeliantów i otwarł do nich ogień. Piett i prawie wszyscy jego podwładni zginęli. Jakimś cudem udało się uratować obu pilotom, którzy zdążyli wciągnąć Beyre do promu i wystartować.
Odzyskała przytomność w sterowni. To był jeden z tych momentów, kiedy Moc pokazywała swoją potęgę. Zwykły człowiek, oczywiście gdyby przeżył, raczej by się jeszcze nawet nie obudził. Beyre z trudem przebiła się przez szum w uszach i ciemność przed oczami, uporządkowała myśli, spojrzała na walkę toczącą się za oknem promu i w ułamku sekundy podjęła decyzję, która uratowała jej życie, chociaż być może pozbawiła honoru.
Ale przecież to było jedyne mądre rozwiązanie – teraz już widziała, że bitwa jest nie do wygrania. Zginie w eksplodującej „Dark Side” (o tym zresztą byli później przekonani rebelianci) albo zgnije z więzieniu.
– Zmienić kurs. Jak najszybciej wejdźcie w nadprzestrzeń.
– Który układ jako cel? – pilot zdawał się niemile zaskoczony.
– Tanaab. Na przykład. Nie mogą nas namierzyć.
I nie namierzyli. Beyre wolałby sterować sama, ale nie była w stanie. Za bardzo musiała być skoncentrowana na tym, żeby nie zwymiotować. Na szczęście pilot, w końcu jeden z najlepszych we flocie, wykonał zadanie bezbłędnie i chociaż był to bardzo karkołomny manewr, już po chwili skoczyli w nadświetlną.
Kiedy tylko obraz za oknem zniknął i zasunęły się metalowe osłony (prom miał widać złą synchronizację, kolejność powinna być odwrotna), Beyre wstała i trzymając się ściany, powlokła do kabiny medycznej.

Na Tanaab Beyre doleciała już prawie zdrowa. Posadziła prom w zupełnej głuszy, daleko od miast. Zatarła ślady. Było jej przykro, kiedy zabijała pilotów, to dobrzy żołnierze. Ale ona już się zdecydowała. Spaliła statek.
Poszła na piechotę do najbliższego portowego miasta, mając tylko na ramieniu torbę z paroma drobiazgami, głównie lekarstwami i elektroniką, miecz i miotacz przy pasie, a wewnątrz pasa, w skrytce między dwoma warstwami skóry, kartę na nazwisko Windu. Nie sfałszowaną, nową, prosto z drukarni. Załatwiła ją sobie od razu, kiedy tylko Nowa Republika zaczęła wydawać dokumenty, i zawsze nosiła przy sobie.
Dobrze, może zachowałam się jak tchórz. Ale jestem Sithem, drapieżnikiem, chcę przeżyć. To chyba dosyć naturalny odruch.
Splunęła, chociaż normalnie na pewno by się tak nie zachowała, zaklęła i już nigdy nie wracała do tego tematu.
• • •
Teraz, siedząc przy barze i sącząc z lekkim obrzydzeniem wódkę lokalnej produkcji, nie myślała wcale o bitwie, chociaż wzięło ją na wspomnienia. Przypominała sobie „The Shadow”, jaki tam miała wygodny, chociaż wcale nie luksusowy, apartament, jakie dobre jedzenie, jaką ciepłą wodę w nieograniczonych ilościach. Że wszyscy stawali na baczność, kiedy się zjawiała, a widok z mostka, gdy wychodzili z nadprzestrzeni w jakimś układzie, aż zapierał dech. I w ogóle jaki to był piękny statek. Przypominała sobie i trafiał ją szlag.
Snułaby dalej te ponure rozmyślania, ale wyczuła lekkie drgnięcie Mocy, tak delikatne, że na pewno zupełnie nieświadomie wywołane przez kogoś, kto sam nie był na Moc wrażliwy. Rozejrzała się dyskretnie i dość zdziwiona zobaczyła, że dwa stołki od niej siedzi przy barze młodziutki chłopak.
Skąd, bogowie, wziął się tu ten żółtodziób, który jest tak nieobyty, że wpatruje się w nią jak w pierwszą lepszą przemytniczkę. Chyba nikt nie zdążył mu wytłumaczyć, z kim ma do czynienia. Kto go tu wpuścił?
Beyre nie była przyzwyczajona do wyczuwania tak subtelnych emocji, ale teraz miała pewność – podobała mu się. I to bardzo.
Daj spokój, chłopczyku, mogłabym być twoją matką, pomyślała i zaraz się poprawiła – Prawie mogłabym.
Ilustracja: <a href='mailto:blutengel@poczta.onet.pl'>Robert Łada</a>
Ilustracja: Robert Łada
Chociaż właściwie? Jeżeli on jest w takim wieku, jak jej się wydaje, to osiemnaście plus osiemnaście – wyrobiłaby się. Bardzo ją ta myśl ubawiła. Zwłaszcza, że sama wyglądała na dziesięć lat młodszą, niż była w rzeczywistości, i doskonale o tym wiedziała.
Przypomniały jej się czasy, kiedy miała tyle lat co on i spędziła na rodzinnej planecie tych kilka miesięcy, jedynych w życiu, kiedy nie musiała się pilnować i kontrolować na zimno każdego swojego kroku.
Zrobiło się jej gorąco.
Oczywiście mogła się opanować. W każdej chwili. Po prostu przymknęłaby na sekundę oczy i potem byłaby znowu obojętna i lodowata jak kamień. Przecież teraz musi być jeszcze bardziej czujna, niż na niszczycielu, a wtedy nigdy by sobie na coś takiego nie pozwoliła.
Ale ona wcale nie chciała się opanować! I w tym tkwiła istota sprawy. A na samym dnie miłego podniecenia czuła kropelkę Ciemnej Strony i to chyba było najrozkoszniejsze.
Zsunęła się miękko ze stołka i wskazała głową w stronę drzwi.
– Idziemy.
Chłopakowi zaświeciły się oczy i poszedł za nią. Barman podniósł wzrok znad szklanek. Znał Windu z widzenia, ale na tyle dobrze, żeby się zdziwić.

Z sali prowadził na dwór długi, kręty i źle oświetlony korytarz. Sama knajpa była w piwnicy, przy wyjściu, w przedsionku, gdzie zawsze rezydowała ochrona, stał stary stół. Służył za recepcję hoteliku na godziny mieszczącego się na parterze.
Beyre i chłopak weszli na półpiętro. Kiedy nie patrzył, odpięła miecz i wrzuciła do torby. Miotacz zostawiła w kaburze. Popchnęła chłopca za załomek muru i zaczęła całować. Był szczupły, miał długie, ciemne włosy i brązowe oczy, człowiek na sto procent, bez żadnych domieszek. Trochę podobny do Baila Organy, podsunęła niegrzecznie pamięć.
Zamknęła oczy i skupiła się tylko na tym, o czym on myślał. Same uczucia, gwałtowne i łatwo rozpoznawalne. Rozpuścił jej włosy i aż westchnął. Pozwoliła się dotykać. To było naprawdę przyjemne.
Trochę już odpływała, nie była pewna, czy wyczułaby czyjąś obecność na schodach.
– Nie tutaj – syknęła, zabrzmiało to ostrzej, niż miała zamiar.
To ona zapłaciła za pokój. Chłopak się żachnął, ale wiedział, że dyskusji nie będzie.
Pomieszczenie wyglądało dokładnie tak, jak sobie wyobrażała. Obskurna klitka, w powietrzu zapach czegoś nieokreślonego. Przypomniała sobie gabinet na „The Shadow”, z obitym czarną skórą siedziskiem i wielkim oknem z widokiem na wschodzącą Eriadu. Chciało jej się wyć.
Rzuciła na łóżko swój sithowski płaszcz, nie chciała tego materaca dotykać, nie bez ubrania. Siłą woli zmusiła się do myślenia o chłopaku, a nie o tym gdzie to wszystko ma miejsce.
Nawet nie zauważyła, że trochę go odrzuciły blizny na jej ramionach. Ale to był już ten etap, że je zlekceważył.
Szeptał w jakimś pół dla niej zrozumiałym dialekcie.
– Cicho – zasłoniła mu usta ręką.
Nie miała ochoty na czułości. Ugryzła go w szyję, aż syknął.
Dawno nie była z mężczyzną, bardzo dawno i to co zrobili, nie wywarło na niej takiego wrażenia jak na chłopcu, który teraz, wciąż oszołomiony, usiłował się ubrać.
– Idź już – rozkazała.
Leżała owinięta płaszczem. Powiedziała to takim tonem, że chłopak wyszedł bez słowa, tylko zasuwając za sobą drzwi, rzucił jej pełne wyrzutu spojrzenie.
Sama też zaczęła się zbierać. Do łazienki nawet nie miała zamiaru zaglądać. Już niedługo otworzą port, umyje się na statku.
Wyszła na dwór. Padał deszcz, wielkimi, ciepłymi kroplami. Zdjęła kaptur i pozwoliła wodzie spływać po twarzy. Dopiero w tym momencie zaczęła mieć naprawdę świetny humor. Czuła słodkie rozleniwienie, dochodziła trzecia nad ranem. Po chwili Beyre schowała się przed deszczem w podcienie. Nie chciała zjawić się przed urzędnikami w porcie cała ociekająca wodą.

– Przepraszamy, jeszcze tylko jedna mała formalność. Komendant portu chciałby się z panią na chwilę widzieć.
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Kształt duszy
Tomasz Jarząb

16 XII 2023

Upubliczniasz dostęp do swoich myśli i ludzie odnajdują w tobie własne odbicie. Nie możesz kłamać, oszukiwać. Jesteś tylko tym, czym jesteś, obrany z pozorów i kurtuazyjnych zasłon, które jedynie przysłaniają twoją zwyczajność. Rzeka to widzi i podziwia. A ty podziwiasz siebie za to, że odważyłeś się pokazać komuś prawdziwe ja. Że stałeś się przez to kimś niezwykłym.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.