Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Agnieszka ‘Achika’ Szady
‹Na krętym szlaku›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAgnieszka ‘Achika’ Szady
TytułNa krętym szlaku
OpisAkcja opowiadania rozgrywa się w kilka miesięcy po wydarzeniach opisanych w „Drugiej stronie Mocy”. Rosnące w siłę Imperium ściga pozostałych jeszcze przy życiu rycerzy Jedi i bezlitośnie tępi wszelkie próby oporu przeciwko nowemu porządkowi…
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Na krętym szlaku – część 2

1 2 3 6 »
W kłębach dymu poza smugami laserowego ognia niewiele było widać. Biegli prawie na oślep, krztusząc się i osłaniając twarze przed gorącem bijącym z płonącego wraku śmigacza. Na ziemi leżały ciała zarówno w czarno-granatowych mundurach, jak i w cywilnych strojach. Tych drugich było więcej. Gdzieś w pobliżu ktoś przeraźliwie jęczał w agonii, ktoś inny klął plugawie. Strzały zagłuszały większość odgłosów, choć główne pole bitwy zostało już z tyłu.

Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiezdne wojny: Na krętym szlaku – część 2

W kłębach dymu poza smugami laserowego ognia niewiele było widać. Biegli prawie na oślep, krztusząc się i osłaniając twarze przed gorącem bijącym z płonącego wraku śmigacza. Na ziemi leżały ciała zarówno w czarno-granatowych mundurach, jak i w cywilnych strojach. Tych drugich było więcej. Gdzieś w pobliżu ktoś przeraźliwie jęczał w agonii, ktoś inny klął plugawie. Strzały zagłuszały większość odgłosów, choć główne pole bitwy zostało już z tyłu.

Agnieszka ‘Achika’ Szady
‹Na krętym szlaku›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAgnieszka ‘Achika’ Szady
TytułNa krętym szlaku
OpisAkcja opowiadania rozgrywa się w kilka miesięcy po wydarzeniach opisanych w „Drugiej stronie Mocy”. Rosnące w siłę Imperium ściga pozostałych jeszcze przy życiu rycerzy Jedi i bezlitośnie tępi wszelkie próby oporu przeciwko nowemu porządkowi…
Gatunekspace opera
Wydawało się, że ta podróż trwa wieki. Dni zlewały się w jedno: każdy drzemał jak najczęściej, by zabić nudę, światło przez cały czas było przyćmione jak na statkach w nocy i upływ czasu zdawał się zaburzony. Komputer pokładowy jednak odliczał godziny i kiedy zaczął się szósty dzień podróży, wszyscy zgromadzili się w kokpicie.
– No i co, i co? – dopytywała się Zeloe.
– Nic.
– Jak to nic?!
– Nie mamy na skanerach żadnej planety.
– Ale mówiłyście, że na szósty dzień dolecimy!
– Na szósty albo na siódmy – odparła Cranberry; nagle przebiegł ją zimny dreszcz: a jeżeli wskazania przyrządów są mylne i w ich zasięgu nie ma żadnego zamieszkanego systemu? Odpędziła od siebie te myśli zanim przerodziły się w atak paniki. Dolecą. Oczywiście, że dolecą.
– Jak tylko zbliżymy się do układu Anoat, zaraz wam o tym powiemy – obiecała.

Godziny mijały powoli, choć atmosfera była już inna, wypełniona podnieconym czekaniem i nadzieją na rychły koniec udręki.
Kiedy skaner dalekiego zasięgu zapiszczał cicho, obie niemal podskoczyły. Bez tchu rzuciły się do przyrządów. Nie wyglądały w tym momencie jak pełni godności rycerze Jedi – raczej jak poszukiwacze złota, którym w przepłukiwanym błocie właśnie błysnął samorodek.
– Jest!!! – Cranberry mówiła cicho, ale jej głos zdawał się eksplodować podnieceniem. Przebiegła palcami po klawiszach. – Odległość: dwieście sześćdziesiąt osiem minut lotu.
Nessie włączyła interkom.
– Układ Anoat osiągniemy za cztery godziny – usta drgnęły jej w uśmiechu, którego nie potrafiła powstrzymać. – Proszę sprawdzić bagaże i przygotować się do wysiadania.
Od strony kabiny młodych dobiegły wrzaski radości, których nawet stalowe drzwi nie były w stanie zagłuszyć. Po chwili zresztą oboje wpadli do kokpitu, żeby na własne oczy obejrzeć wskazania urządzeń.
– Gdzie ta planeta, gdzie? – rozgorączkowana Zeloe wpatrywała się w ekran.
– Jeszcze jej nie widać. Skaner wskazuje.
– Aha – dziewczyna wydawała się rozczarowana, ale już po chwili całowała się z Mattisem na tylnym fotelu, zapominając o całym świecie.
– Oooch… cukiereczku…
– Jak chcecie to robić, to idźcie z łaski swojej do kabiny.
Zeloe oderwała się na moment od Mattisa.
– Dobry pomysł.

Zbliżali się do Anoat. Planeta zajmowała już niemal cały ekran. Od razu widać było różnicę między tym miejscem i Taanab: nikt nie pytał o nazwę statku i cel podróży. Cranberry wysłała sygnał do automatycznej wieży kontrolnej i otrzymała kod naprowadzający na wolne miejsce na lądowisku.
Zniżyli lot i weszli w atmosferę. Anoat był słabo zaludnioną, niegościnną planetą, pokrytą w większości oceanem, z którego wyrastały archipelagi czarnych, skalistych wysp. Na większych znajdowały się nieliczne miasta, mniejsze służyły do wydobycia surowców mineralnych, które były jedynym bogactwem planety.
Nessie zgrabnie posadziła „Kryształową gwiazdę” na płycie lądowiska, znajdującego się nad samym brzegiem oceanu, częściowo nawet na sztucznie usypanym przedłużeniu wyspy. Zeloe i Mattis rzucili się do wyjścia; obie Jedi ruszyły za nimi – znacznie spokojniej, ale kiedy wysiadły i w twarz uderzyło im świeże, chłodne powietrze, ogarnęło je uczucie wyzwolenia tak silne, że miały niemal ochotę krzyczeć.
Dął wiatr, niebo pokryte było sunącymi szybko kłębami szarofioletowych chmur, zza których od czasu do czasu przebłyskiwało blade, nisko nad horyzontem wiszące słońce. Betonowe płyty mokre były od deszczu, który niedawno musiał padać; w oddali rysowały się czarne, ostre sylwety gór.
Nessie wciągnęła głęboko w płuca powietrze. Miało słony smak morskiej bryzy wymieszany z dymami, które snuły się nad miastem z położonych na jego obrzeżach fabryk i hut. Ogarnęła wzrokiem otaczającą ich rozległą przestrzeń lądowiska i zmrużyła oczy z zadowoleniem, wystawiając twarz na wiatr i słabe promienie bladożółtego słońca. W tym momencie życie było piękne.
Weszli do niskich, byle jak postawionych zabudowań kapitanatu portu. Wnętrze było nieco obskurne, ale jednocześnie przytulne tą dziwną przytulnością miejsc, w których przewijają się dziesiątki wędrowców próbujące choć na chwilę poczuć się tu u siebie. Ruch panował umiarkowany, za to kręcący się wokół tubylcy i przybysze należeli prawie do wszystkich możliwych ras galaktyki.
Zeloe aż podskakiwała z podniecenia.
– Chodźmy do miasta, chodźmy do miasta!
– Zaraz – osadziła ją Nessie. – Najpierw musimy załatwić naprawę hipernapędu.
– Same załatwcie.
– To twój statek, panno T’bira, a poza tym ty będziesz płacić. Idziesz z nami.
Dyżur przy stanowisku do spraw technicznych pełnił Hutt, którego cielsko wypełniało niemal całą przestrzeń za kontuarem.
– Czegoo? – zwrócił się do nich z rozwlekłym akcentem, łypiąc niechętnie spod przymrużonych powiek.
– Zepsuł nam się hipernapęd – wypaliła Cranberry w płynnym huttyjskim. Oczy stwora rozszerzyły się nieco na dźwięk jego ojczystego języka, zafalował ogonem na znak zadowolenia.
– Ekipaa technicznaa będzie wolnaa za godzinę – powiedział nieco uprzejmiej. – Które stanowiskoo?
– Czterysta piętnaste. Ile będzie kosztować naprawa?
– Powiedzą wam, jak zobaczą uszkodzeniaa.
– Dobrze. Będziemy za godzinę przy statku.
Zeloe i Mattis wyraźnie byli pod wrażeniem.
– Co on powiedział? Rany, znacie huttyjski? Podobno jest strasznie trudny.
– Tylko intonacja – Cranberry wyjaśniła im, co ustaliła z dyżurnym.
– Znacie jeszcze jakieś języki? – dopytywała się Zeloe z miną osoby, dla której szczytem osiągnięć jest powiedzenie „dzień dobry” po rodiańsku.
– Kilka. W naszym zawodzie to konieczne – Nessie uśmiechnęła się pod nosem, nie precyzując, który „zawód” ma na myśli. Cranberry załapała dowcip i uśmiechnęła się także.
– To co robimy? – myśli Zeloe były już przy innym temacie. – Może pójdziemy coś zjeść. O, tam jest bufet! – wskazała odrapany, jaskrawy napis.
Z kantyny wróciła z nosem na kwintę.
– Ależ tu wszystko drogie. Głupi stek z banthy kosztuje dwanaście kredytów. A w ogóle mają głównie syntetyczne żarcie. Co za obrzydliwe miejsce.
– To nieurodzajna planeta – wyjaśniła Nessie. – Importują większość żywności, dlatego ceny są wyższe. A poza tym jesteśmy w porcie, tu zawsze wszystko jest droższe.
Zeloe słuchała jednym uchem, pochłonięta rozglądaniem się po głównej sali.
– Oj, Zeli, jak szaleć to szaleć – włączył się Mattis. – Tyle się tutaj tłukliśmy, że chyba należy nam się jakieś dobre jedzonko na miejsce tych paskudztw z puszki.
– Najpierw zobaczmy, ile będzie kosztować naprawa hipernapędu – powiedziała Nessie ostrzegawczo. – Bo inaczej możemy stąd w ogóle nie odlecieć.
Oboje młodzi rzucili jej pogardliwe spojrzenie osób, dla których kłopoty materialne są czymś z innej bajki i ruszyli w stronę kantyny. Zeloe obejrzała się jeszcze przez ramię.
– No, co tak stoicie? Jesteście naszą obstawą, zapomniałyście?
Z tłumionym westchnieniem ruszyły za nimi.
• • •
Po obiedzie poszli zwiedzać miasto. Mimo sporych rozmiarów nie sprawiało specjalnie imponującego wrażenia. Budynki były niskie i w większości brzydkie, częstokroć dawno nie odnawiane. Niebo przejaśniło się trochę i blade słońce oświetlało mokre dachy. Szli główną ulicą, oglądając wystawy sklepów, bo niewiele więcej było do oglądania. Zeloe i Mattis jednak wydawali się zafascynowani wszystkim.
– Czy wyście w ogóle kiedyś ruszali się poza Chandrillę? – spytała lekko rozbawiona ich zachowaniem Cranberry.
– Oczywiście – prawie obraził się Mattis. – Co ty sobie wyobrażasz? Byłem na Alderaanie z wycieczką szkolną i parę razy na Rodii na wakacjach.
– Ja też byłam na Alderaanie. I na Coruscancie z tatą, ale to było nudne. Same oficjalne spotkania – Zeloe wykrzywiła się, dając jasno do zrozumienia, co sądzi o oficjalnych spotkaniach. – A nie, jedno było fajne. Prawie dwa lata temu, jak byliśmy na ślubie królowej Amidali z tym przystojnym rycerzem Jedi, jak mu tam… Anikin, czy coś…
– On jeszcze wtedy nie był rycerzem – powiedziała Cran odruchowo i zaraz ugryzła się w język, przestraszona, że ktoś zainteresuje się jej podejrzanie szczegółową wiedzą. Ale Zeloe jak zwykle nie słuchała uważnie.
1 2 3 6 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Baśń o trzech siostrach
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Żołnierzyki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Prima Aprilis: Odyseja ko(s)miczna
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiazdka Semiramis
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Kraina podwórek
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.