Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Grzegorz Wiśniewski
‹Tolkienowska opowieść wigilijna›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorGrzegorz Wiśniewski
TytułTolkienowska opowieść wigilijna
OpisZgodnie z długą (już czteroletnią) tradycją, Greg Wiśniewski obdarza nas opowieścią wigilijną (wcześniejsze – Imperialną, Matriksową i Obcą znajdziecie w poprzednich numerach „Framzety” i „Esensji”). Miała sie ona pojawić w grudniu, który to termin wydawał się właściwszy, ale dystrybutor wyciął nam numer i wprowadził do polskich kin „Władcę Pierścieni” z dwumiesięcznym opóźnieniem. Dlatego też, drodzy Czytelnicy, otrzymujecie Tolkienowską Opowieść Wigilijną na …Wielkanoc.
Gatunekfanfiction, fantasy

Tolkienowska opowieść wigilijna

Grzegorz Wiśniewski
« 1 2 3

Grzegorz Wiśniewski

Tolkienowska opowieść wigilijna

– Powiedziałem: Laponia, szczeniaki – sprecyzował warknięciem Annatar – To takie miejsce na północy, gdzie jest pełno najrozmaitszych różnych prezentów…kosztowności… elfich mieczy… zbroi z mithrilu… – uniósł wzrok pod powałę. – Złota… balrogów…klejnotów… bogactw…
Fiona, najmniejsza córka Pippina otworzyła szeroko oczy.
– Ballogów? – wysepleniła.
– Bogactw – poprawił ją Annatar, zdenerwowany jak zwykle.
– A ballogowie?
– Nie ma żadnych balrogów. Przejęzyczyłem się.
Fiona wygięła usta w podkówkę, a oczy zaszły jej łzami.
– Nie ma ballogów? Łeee… Ballogowie byli kuuul.
Annatar był wstrząśnięty. Jak one się wyrażały? Co to znaczy kuuul? I dlaczego balrogowie byli kuuul? Gdyby jego ktoś pytał, to byli raczej skur… Zresztą, nieważne.
Chciał uniknąć niezręcznej sytuacji i sięgnął szybko do worka, podsuniętego żwawo przez eee… elfy.
– Zobacz, no zobacz – powiedział do Fiony podstawiając jej pod nos zabawkę, wielkiego pająka z naklejką „Made in Umbar”. – Zobacz, jakie ładne, włochate zwierzątko. Możesz sobie zrobić z niego przytulankę…
Fiona obdarzyła podarek ponurym spojrzeniem.
– Ale chała – podsumowała. Chwyciła pająka za nogę i poszła sobie, popłakując z cicha i napełniając Annatara kiepskimi przeczuciami.
Przeczucie to okazało się słuszne. Żaden dzieciak nie był zadowolony. Annatar miał w worku najlepsze rzeczy, jakie zdołał zgarnąć w Umbarze, Mrocznej Puszczy, na bagnach Dagorladu i w Morii. Niektóre z nich były co prawda nieco nadgryzione zębem czasu (i nie tylko czasu), ale wciąż wydawały mu się interesujące. Minęło sporo czasu, od kiedy ostatni raz zetknął się z jakimiś dziećmi i teraz się to zemściło.
Gdy ostatni dzieciak opuścił salon, atmosfera – dotąd nieziemską grobowa – pogorszyła się o kilka rzędów wielkości. Była pewnie taka jak w najgłębszych lochach Barad Dur, jednak Annatar nie wiedział na pewno, bo nigdy nie opuszczał sali tronowej. Barad Dur był po prostu zbyt straszny i zbyt ponury.
Hobbici, gromada sztywniaków ciągle siedząca za stołem i pykająca z licznych fajek, częstowała go spojrzeniami, które były niczym ostrza pik.
– No cóż… – Sam odchrząknął, wreszcie budząc się z pełnego zdumienia letargu. – Dobry hobbicie, bardzo dziękujemy ci za twój trud. Nie nawykliśmy tutaj do podobnych zaskoczeń, ale w ten miły wieczór jesteśmy w stanie cieszyć się każdymi odwiedzinami.
– Nie podobało wam się, prawda? – Annatar słyszał w myślach trzeszczenie fundamentów własnego planu. – Nie ujęło was tak samo, jak nie ujęło waszych dzieci?
Sam wyraźnie był w kropce.
– Nooo… wiesz…
– Może nie było tak źle… – Pippin przyszedł mu w sukurs zza stołu.
– Nie było – przytaknął Merry. Wstał i stanął u boku Sama. Wskazał worek. – A te ołowiane Nazgule to bardzo sprytny pomysł… Dzieciak dostaje tylko króla Nazguli i jak chce dozbierać pozostałych osiem, musi być co roku grzeczny.
– Trochę praktyki… odrobina charyzmy… – Sam uśmiechnął się niemal promiennie. – I któregoś dnia można na tej kanwie można na większej liczbie dzieciaków zrobić naprawdę solidny szmal…
– I te kawałki palantiru niby z Barad Dur – pochwalił na koniec Bilbo. – Naprawdę wyglądają jak prawdziwe kawałki palantiru. Spodobają się dzieciakom. Chociaż – dodał po chwili namysłu, wspominając reakcję obdarowanego syna Meriadoka – może nie od razu…
Annatar był w naprawdę kiepskim humorze.
– Naprawdę tak myślicie?
Sam i Merry popatrzyli po sobie.
– Oczywiście, mój dobry hobbicie. Oczywiście – uśmiechęli się i pyknęli Annatarowi dymem fajkowym prosto w twarz. Zakrztusił się, zakaszlał i kichnął potężnie, aż ogień poszedł.
– Na zdrowie – grzecznie życzył mu Bilbo.
Ale Annatara trafił ostateczny szlag. Żądza plugawienia wzięła w nim górę nad rozsądkiem i chlasnął ich w twarze najplugawszym językiem na jaki było go stać.
– Bagosz! Gorzaleń! Myślicie żeście tacy cwani? Jesteście jak krzatowe kalosze, które zdepczę kiedy tylko będę miał pragnienie!
W salonie znów zrobiło się cicho i ponuro.
– Za przeproszeniem – odezwał się Bilbo zza stołu. – Chcesz w mordę za Bagosza?
– A ten Gorzaleń? – zapytał zdezorientowany Merry. – Mieszkam tu całe życie, a jakoś nie znam hobbita.
Za późno, za późno Annatar się opanował. Teraz stał jak słup, z głupawym uśmiechem błąkającym się wokół ust. Za nim słychać było stękania jego eee… elfów, które nie upuszczając worka próbowały wyciągnąć spod swoich zielonych kaftanów różne ostre przedmioty.
Róża Gamgee wstała, z twarzą różową z gniewu.
– Samie – powiedziała. – Wyproś tego gościa.
I to był koniec.
• • •
Szli gęsiego przez zasypane śniegiem na kilka łokci pola. Annatar na przedzie, za nim szóstka jego eee… elfów. Zaprzęg z saniami na końcu, powoli i nieco zygzakiem. Żadne nieszczęście nie zostało oszczędzone ambitnemu Panu Darów. Pozostawione bez dozoru wierzchowce z zaprzęgu zlekceważyły widmowych jeźdźców i zaczęły tłuc się na poroża. Po kilku rundach popręgi i rzemienie zaprzęgu przemieniły się w prawdziwy mordyjski węzeł, a tak się złożyło, że żadnego miecza Annatar ze sobą nie miał.
Wlekli się więc na piechotę, a Sauron Wielki, obecnie uwięziony w postaci Pana Darów, w złoworogim milczeniu rozpamiętywał swą klęskę.
Po jakimś czasie jeden z eee… elfów zdecydował się (mimo, że kompani ze wszystkich sił starali się do tego nie dopuścić) zadać swemu panu pytanie. Dogonił Annatara i chwilę szedł równo z nim.
– Panie, panie… czy mygę… o cyś zapytać?
Annatar skinął przyzwalająco głową.
– Panie, panie… Co włyściwie pyszło ne tak?
Eee… elf spodziewał się najgorszego. Gniewu. Krzyku. I własnej potwornej śmierci. Jednak żadna z tych rzeczy się nie zdarzyła, co oznaczało, że wygrał zakład i kompani byli mu teraz winni cztery krasnoludzkie czaszki. Zamiast tego Sauron nie zwalniając spojrzał na swojego sługę i pozwolił sobie na paskudny uśmiech.
– To zupełnie nieistotne. Spróbujemy znów.
Przyspieszył kroku.
– Za rok.
KONIEC
koniec
« 1 2 3
1 marca 2002

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Wiedźmińska Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Obca opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Matriksowa Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Imperialna Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Listopad 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Paweł Micnas, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Chwała ogrodów, błoto i morze
— Michał R. Wiśniewski

Kategoria A
— Michał R. Wiśniewski

Niewielka wojna
— Michał Kubalski

Noel Profesjonał
— Grzegorz Wiśniewski

Tygrys! Tygrys! Tygrys!
— Grzegorz Wiśniewski

Pies, czyli kot
— Grzegorz Wiśniewski

Dobrzy, źli ludzie
— Grzegorz Wiśniewski

Płomień Tiergarten
— Grzegorz Wiśniewski

Mój brat, Kain
— Grzegorz Wiśniewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.