Sprawozdanie z życiaDwutomowa edycja „Wierszy zebranych” Jacka Podsiadły, której pierwsze wydanie ukazało się przed pięcioma laty, była w tamtym czasie prawdziwym ewenementem na polskim rynku wydawniczym.
Sebastian ChosińskiSprawozdanie z życiaDwutomowa edycja „Wierszy zebranych” Jacka Podsiadły, której pierwsze wydanie ukazało się przed pięcioma laty, była w tamtym czasie prawdziwym ewenementem na polskim rynku wydawniczym.
Wyszukaj / Kup
Wyszukaj / Kup Pomysł wydania wszystkich dotychczas opublikowanych wierszy (tzn. do roku 1998), czy to w wydawnictwach zwartych, czy też w formie rozproszonej (w czasopismach, zinach itp.) Jacka Podsiadły wyszedł od samego autora. „(…) wziął się przede wszystkim z niezdrowego pragnienia, by móc wypowiedzieć kwestię służącą za tytuł tego krótkiego wstępu„ – napisał Podsiadło w przedsłowiu zatytułowanym adekwatnie do zawartości obu zbiorów „Oto cały ja”. Uczynił to – o czym przekonują dalsze słowa – w pełni świadomie, chcąc zostawić potomnym po sobie dwa wiersze: ten „najlepszy” i ten „najgorszy”. „W końcu poezja ma być dostarczycielką wzruszeń, a niektóre z moich młodzieńczych tekstów są doprawdy wzruszająco nieudane„ – przyznał bez ogródek. W innym miejscu określił je znacznie dosadniej jako „dorodne okazy grafomanii„. A jednak nie wyparł się ich, nie zatarł śladów, nie zmylił tropów, jak robi to wielu jego dużo bardziej znanych i cenionych kolegów po piórze. Ułatwił tym samym znacznie zadanie krytykom i potencjalnym – w przyszłości, niezbyt chyba nawet dalekiej – badaczom swojej twórczości. Do tego stopnia, że w przypadku „wierszy rozproszonych” podał nawet (w spisie treści) źródło pierwodruku. Biorąc pod uwagę to, iż zdecydowana ich większość ukazała się w pismach niezależnych (jeszcze w latach Polski Ludowej), dziś już dostępnych chyba jedynie w nielicznych bibliotekach uniwersyteckich, trzeba przyznać, że wykonał Podsiadło tytaniczną pracę. Co godne podkreślenia – często wcale nie „ku swojej chwale”, bo przecież to właśnie wśród tych liryków – powstałych nierzadko w pierwszych latach poetyckiej kariery autora (dajmy na to, w roku 1984) – natrafić można na wzmiankowane powyżej „okazy grafomanii”. Przystępując do analizy poezji Podsiadły należałoby na początek zadać pytanie: czy on „pisze” poezję, czy ją jedynie „spisuje"? I wcale nie ma ono na celu zdeprecjonowanie poety! Jakże często bowiem, czytając jego wiersze umieszczone w kolejnych tomikach, można odnieść wrażenie, że – ułożone chronologicznie (każdy tekst opatrzony jest dokładną dzienną datą, więc problemów większych z tym nie ma) – stanowią one swoisty poetycki dziennik, relację z życia. Są zatem nie tylko bardzo realistycznym, bo „malowanym” niemal codziennie obrazem kształtowania się artysty, ale i – a może nade wszystko – człowieka. Jednak wcale nie wybranej jednostki – Jacka Podsiadły – lecz całego pokolenia. To pokolenie w bardzo jeszcze niedojrzałą dorosłość wkraczało w latach szarej codzienności końca stanu wojennego. Odziedziczyło po przodkach pewien moralny kodeks (pasujący do realiów Polski Ludowej – i chyba również, chociaż wtedy jeszcze nikt o tym wiedzieć nie mógł, III Rzeczypospolitej – jak przysłowiowa pięść do nosa), nawołujący wręcz do kontestowania zastanej rzeczywistości. Choć niektórych pewnie zaskakiwały formy owej kontestacji; znacznie bliżej jest bowiem – czy też może raczej: było – Podsiadle do anarchistyczno-pacyfistycznego buntu uosabianego przez środowisko punkowe z okolic ruchu „Wolność i Pokój”, a później np. „brulionu”, aniżeli do patriotycznych idei propagowanych wówczas chociażby przez „Solidarność”. Podsiadło-poeta i wtedy (lat temu piętnaście, dziesięć), i dziś jeszcze generalnie jest pacyfistą i generalnie kontestuje. Bunt artysty objawia się w jego poezji poprzez kreowanie (czy też odzwierciedlanie – w zależności od tego, jaką odpowiedź udzielimy sobie sami na pytanie zadane na wstępie poprzedniego akapitu) własnego, bardzo intymnego świata. To świat, o dziwo, rodzinny – jest w nim miejsce dla kobiety (przyjaciółki, kochanki, żony), jak i ulubionego psa. Ale ową „rodzinną” atmosferę Podsiadło nosi w sobie i przenosi ze sobą; nie zamyka jej, nie zostawia w czterech ścianach mieszkania. Dla niego domem jest cały świat, dlatego – włócząc się po Polsce, będąc w Trzciance, Krośnie, Mielcu, Dukli, czy też przemierzając bieszczadzkie połoniny – wszędzie może czuć się jak w domu. Dzięki temu zachowuje wolność, ale i bezpieczeństwo. Bezpieczeństwo, którego zabrakło np. Edwardowi Stachurze, będącemu, jak sądzę, jednym z – tak się to teraz modnie nazywa – idoli Podsiadły. Mimo to poetycko reprezentują oni dość odległe światy. Podsiadło woli nazywać rzeczy po imieniu, relacjonować zdarzenia; unika mistyki, rzadko i niechętnie zapuszcza się w sferę fantazji. Tak zapewne pisałby Hłasko, gdyby był poetą. I choć, jak zauważył Janusz Drzewucki w „Rzeczpospolitej”, „jeden tekst [Podsiadły] podobny [jest] do drugiego„, w tym – paradoksalnie – dostrzec można (i należy) ich siłę. Czyta się je bowiem jak dziennik, pamiętnik poety, od którego nie sposób się oderwać, do którego chętnie się wraca i – co najważniejsze – cały czas czeka się na ciąg dalszy. Bo to przecież w znacznej części sprawozdanie także z naszego życia. 10 sierpnia 2003 |
Światowy Dzień Poezji w roku 2024 powitajmy razem z przemyśleniami o Niej pióra Teresy Paryny (Przemyśl), Waldemara Jaglińskiego (Kraków), Katarzyny Hop-Drzewieckiej (Legionowo), D’Arii Galickiej (Przemyśl).
więcej »Dygotając w przestrzeni
W polu serca człowieka
Sam człowiek się zastanawia
Co go jeszcze tu czeka?
...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak
Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński
Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński
„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński
Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński
W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński
Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński
Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński
Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński
Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński
Czekając na…
— Sebastian Chosiński