WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić |
Nie u siebie i inne wierszejeden mój Pan Bóg od wiatru i dotyku drzew
i tajemnicy nad wietrzną nocą – co tłumaczy cud następnego poranka jeden mój Pan Bóg z kluczem zawczasu Paulina GąsiorNie u siebie i inne wierszejeden mój Pan Bóg od wiatru i dotyku drzew i tajemnicy nad wietrzną nocą – co tłumaczy cud następnego poranka jeden mój Pan Bóg z kluczem zawczasu
Nie u siebie Na powietrzu niczyim mam pęknięte ciało Sączy się ze mnie żywe stworzenie tak nieforemne Że nie na to życie Kończy się marzec kończy się dzień i między bloki Podwórka Ociera się o mnie brudne powietrze i zaciskam Plecy na ciężką torbę i książki, i wczorajszą bluzkę Przypominam sobie, że tyle nie wierszy nie odważnych Mam i papieru cukierkowego za szafą Karteczek z makiem liter – żeby choć mały przystanek słowom –a wszystko to bo nie mamy swojego domu pustka się po nas rozpada, nie mamy swojego czasu na krew spomiędzy nas dlatego budzę się pijana od niepokoju zmęczona zagiętym początkiem myśli której nie mam siły rozpocząć sama Między bloki kurze pieszczę się wierszem o Tobie Pozwalam zatracać się moim nogom Niech zatańczą wiosnę –bo domu nie mamy ani pewności muszę mieć krótkie paznokcie i siły na walkę o czystość na niczyim wietrze wstaję o zdrętwiałych palcach i gram pieśń życia o świcie na twardym pianinie zasypiam, zasypiam z bólem mimo to nie wiem czy bez wątpienia -kocham czwartek, 22 marca 2001 jeden jeden jest mój Pan Bóg od powrotów białego różańca z młodości jeszcze mojej mamy – Bóg wie jakiej co go znajduję roztargnionego we wczesnej kołdrze jeden jest mój Pan Bóg od tych martwych prosiąt co je za Bóg wie co – psy rozniosły po polach to one zaglądają do mnie z tamtejszych kamieni jeden mój Pan Bóg od wiatru i dotyku drzew i tajemnicy nad wietrzną nocą – co tłumaczy cud następnego poranka jeden mój Pan Bóg z kluczem zawczasu 00-12-07 Święta Przy stole siedzą kobiety matki córki wnuczki Codzienne Z sumiennych nieobecnych już trochę ramion Zmęczenie i piersi układają się na spokojnych miejscach I kobiety nie muszą martwić się o życie ciał Albowiem jest taka siła bezpiecznego czasu Co się urabia pod okiem najczęstszego Boga Kiedy podnoszą do ust zwykłe szklanki Bez nadruku Pachnie kawa mielona starym młynkiem babci Szeleści skóra dłoni dotykających szklanki Delikatnie sypie się mąka z koniuszków palców I słowa nie zapisze żadna z kobiet O tej chwili Przy moim stole po świętach Przypada mi czytać Gombrowicza Czas mi się topi w mętnej wodzie Stół mój pojęty niepokojem I taka przepaść między moim A najczęstszym świętym Bogiem 30 grudnia 2000 Przed jesienny salon gotowości albo samotny obowiązek nauczyć włosy wolności nie zdążyłam a już jesień przecież nie znają miejsca ani czasu a miejsca tyle do nabrania powietrza a czasu tyle wpadło w brąz nauczyć plecy wydechu nie zdążyłam i tak zapominają na przemian o sobie drętwienie z udręką i sama nie wiem już który to ból może być tylko codziennych pleców nauczyć nogi szczerości nie zdążyłam rozlewa się w nogawkach niepokój o drodze i nieznanych kamieniach a mogły być huśtawką opadającym liściom tak dawno nie brałam ziemi w dłonie a tu jesień ziemia się zamyka sama nie wiem nie nauczyłam się ziemi na pamięć albo dotknęłam o jeden zapach za dużo przed podróżą 11 października 2000 *** ciocia Jadzia mówiła wystarczy ci jedna kropla wody z nieba do pełni spojrzenia i wilgoci by zamknąć w sobie życie wody ochronić je wujek Staszek jak wiara w biedronkę i chrabąszcza kiedy pytam o kawę herbatę co uważasz mówi wujek a ja mam szary kubrak za grosze dwa serca dziennika nawet perfumy mam całkiem takie jak tamte pociągowe spotkania chciałam ci się przynieść na kropli wody być tą chwilą przed dotykiem ciocia Jadzia mówi że wystarczy letni deszcz pół ciepły kiedy ratuję bluzkę ze sznurka za domem pół słodka woda układa się na oddechu twarzy szeptana orkiestra pół bogiń już jesień a ja pachnę tak samo jak pachnie się przed przepraszam 00-10-15 Spomiędzy boże mój od ucieczek na ludziach przez przedmioty na czasie przez powietrze oszukane pod długim płaszczem co z moimi listami? martwe koperty zapychają się kurzem zasłonięte obrusem drętwieją boże mój od pokrwawionych szuflad moje wiersze nie mają stóp nie mają dłoni i klei się w nadgarstkach zamknięte powietrze boże mojej pracy w kołduny siwe ubitej niejasnej niepewnej wyssanej z suchego nawet chleba na piekło na niebo i na ten po środku kawałek ziemi –proszę tylko o to samo o tyle siły by się zawsze doczołgać do kolejnego bezpieczeństwa obrazu spomiędzy 01-03-11 1 lipca 2001 |
Światowy Dzień Poezji w roku 2024 powitajmy razem z przemyśleniami o Niej pióra Teresy Paryny (Przemyśl), Waldemara Jaglińskiego (Kraków), Katarzyny Hop-Drzewieckiej (Legionowo), D’Arii Galickiej (Przemyśl).
więcej »Dygotając w przestrzeni
W polu serca człowieka
Sam człowiek się zastanawia
Co go jeszcze tu czeka?
...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak