Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 września 2023
w Esensji w Esensjopedii

Bez pamięci – fragment I

« 1 6 7 8

Ryszard Dziewulski

Bez pamięci – fragment I

„L’Express”, 28 sierpnia
Dzisiejszego ranka w pobliżu miejskiego wysypiska śmieci odnaleziono zwłoki mężczyzny. Dwudziestoczteroletni Andriej B. był taksówkarzem. Chociaż w dzisiejszych czasach tego rodzaju doniesienia nikogo już nie dziwią, ten przypadek zasługuje jednak na szczególne zainteresowanie. Mężczyzna bowiem został zastrzelony… z łuku. Miał na sobie ciężką kolczugę, w pochwie uczepionej na plecach tkwił ostry obosieczny miecz, a obok zwłok odnaleziono tarczę. Gdyby nie wynik ekspertyzy patomorfologicznej, można by sądzić, że mamy do czynienia z dość dobrze zakonserwowanym śladem którejś ze średniowiecznych bitew. Koroner jednak stwierdził z całą odpowiedzialnością, iż zbrodni dokonano nie dalej jak na tydzień przed odnalezieniem ciała…
„Soft&Style”, 4 września
Panna Agnes C., dwudziestoletnia opiekunka dwójki niesfornych dzieci, zeszły piątek wspominać będzie z niesmakiem. Około godziny dziesiątej trzydzieści panna C. wraz ze swymi podopiecznymi zjawiła się na leżącym w pobliżu Industrial Center placu zabaw. Dzieci wskoczyły do piaskownicy, a Agnes usiadła na ławce i, przeglądając najnowszy numer „Soft&Style”, od czasu do czasu rzucała okiem na pociechy swych pracodawców. Dzieciaki zachowywały się bardzo spokojnie i właśnie to zwróciło uwagę opiekunki. Kiedy podeszła do piaskownicy stwierdziła z przerażeniem, że jej podopieczni bawią się wesoło… ludzką dłonią. Ekspertyza zakładu medycyny sądowej wykazała, że dłoń została odcięta bardzo ostrym narzędziem zaledwie kilka godzin wcześniej. Żaden z miejscowych szpitali nie przyjął w tym czasie nikogo bez ręki. Wszystko wskazuje na to, że właściciel dłoni jak dotąd nie zwrócił uwagi na brak u siebie tego, wydawałoby się, jakże potrzebnego fragmentu ciała. Być może ma on na głowie ważniejsze sprawy, o ile oczywiście w ogóle ma głowę. Niestety, jak dotychczas nie odnaleziono również żadnych wybrakowanych zwłok. Jedno jest pewne: przerażona Agnes C. straciła posadę.
„SuperNews”, 18 września
Między godziną dwudziestą pierwszą a dwudziestą pierwszą trzydzieści wczorajszej nocy, mieszkańcy litewskiej dzielnicy naszego miasta przeżyli koszmarne chwile. Zupełnie nagle na ulicach pojawiło się kilkanaście band „przebierańców”. Półnadzy i długowłosi chuligani, wymachując nad głowami egzemplarzami białej broni, dosłownie tratowali przechodniów. Wszystko zaczęło się więc dosyć niewinnie. Policja została powiadomiona zbyt późno i nie zdołała zapobiec temu, co stało się wkrótce. Jak podają naoczni świadkowie z wielu grup chuliganów w mgnieniu oka uformowały się dwa duże oddziały, które z mrożącym krew w żyłach wrzaskiem rzuciły się na siebie. Zanim policyjne radiowozy dotarły na miejsce na ulicach pozostały tylko plamy krwi i kilkanaście ciał bestialsko pomordowanych ludzi. Jak podał rzecznik prasowy policji spóźniona interwencja nie była wynikiem opieszałości jednostek patrolowych. Wynikła ona z koncentracji większości radiowozów w dzielnicy włoskiej, gdzie kilkanaście minut wcześniej doszło do zajść o podobnym charakterze.
Jean Ziegler
„SuperNews”, 25 września
Niespotykane zjawisko socjopatologiczne znane opinii publicznej pod nazwą „wojny przebierańców” przynosi dalsze ofiary. Dzisiejszego ranka w kilku miejscach na terenie miasta odnaleziono osiem ciał zmasakrowanych bronią sieczną i trzy odcięte głowy. Dowiedziałem się, iż – wbrew temu, co mówi rzecznik prasowy wydziału zabójstw – policja jest po prostu przerażona. Oficjalnie podawane wiadomości mają jedynie uśpić opinię publiczną i zapobiec panice. Czyżby więc były do niej jakieś powody?
Jean Ziegler
„SuperNews”, 7 października
„Wojna przebierańców” zdaje się z każdym dniem przybierać na sile. Wczoraj, około godziny dwudziestej pierwszej piętnaście, dwie kilkudziesięcioosobowe grupy fantazyjnie poubieranych psychopatów zmąciły spokój mieszkańcom hiszpańskiej dzielnicy. Wciągu zaledwie pięciu minut Carrer de les Tres Torres zamieniła się w kałużę krwi. Jakby nie było tego dosyć, piętnaście minut później rzeka krwi płynęła również pięcioma ulicami przedmieścia. Dwadzieścia osiem trupów – oto bilans wczorajszego wieczoru!
Jean Ziegler
„L’Express”, 12 października
Stało się – mamy pierwsze ofiary wśród przypadkowych świadków walk. Frank D. i Partrick G. zostali obrzuceni kamieniami przez grupę półnagich, długowłosych chuliganów, kiedy to przypadkowo znaleźli się w rejonie zamieszek. Obaj mężczyźni utrzymują, iż byli świadkami bitwy stoczonej pomiędzy długowłosymi i łysymi „przebierańcami”. Jak podaje rubryka Humor tygodnika „Echo” jest to dowód, iż „wojna przebierańców” jest jedynie próbą sił zbrojnych ramion producentów lokówek i maszynek do strzyżenia owiec.
„SuperNews”, 17 października
Jak długo jeszcze mieszkańcy naszego miasta będą musieli spoglądać na nieudolność policji? Po ulicach coraz częściej biegają oddziały średniowiecznych rycerzy strzelających do siebie z kusz i tnących się mieczami na oczach naszych dzieci! Jednak wszelkie szczegóły dotyczące tego zjawiska są trzymane w tak ścisłej tajemnicy, jak niegdyś sprawy dotyczące mafii. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że milczenie policji nie jest spowodowane troską o dobro śledztwa. Jeżeli w ogóle jakieś śledztwo w tej sprawie jest prowadzone, to od dawna stoi ono w martwym punkcie. Jeśli policja ma cokolwiek do ukrycia, to wyłącznie własną niekompetencję. Ofiarami tej tajemnicy będziemy wyłącznie my, mieszkańcy. Ludzie, którzy powinni nas bronić, pozostawiają nas na ulicach w towarzystwie uzbrojonych po zęby, dyszących rządzą krwi psychopatów tylko dlatego, iż boją się przyznać do swej bezradności. Jest dla mnie oczywistym, że jeżeli jedynym sposobem uchronienia się przed „przebierańcami” jest zaryglowanie się w domu, to obowiązkiem policji jest nam o tym powiedzieć… Jednak to by znaczyło, że pan Lorenzo de Salvattore powinien ustąpić miejsca komuś zaradniejszemu.
Jean Ziegler
Piątek, 22 października, godz. 23.15
Potężna eksplozja oblała nocne niebo Fruit Hills pomarańczową łuną. Szerokie okna południowej ściany Lubinsky Hospital, stojącego kilkaset metrów dalej, wypełniły się odbitym światłem płomieni. Pogrążony jeszcze niedawno w mroku gmach przypominał teraz ciężką, zastygłą w bezruchu, wielooką bestię, której łzawe, iskrzące ślepia, zwrócone w stronę niedawnego nieszczęścia, wypatrywały przyszłych ofiar. Po chwili bestia wypluła wyjącą i migoczącą mackę, która łakomie, lecz ostrożnie, zbliżyła się do płonących szczątków helikoptera i odnalazłszy w ich pobliżu smaczny kąsek, znikła z powrotem we wnętrznościach potwora.
Nieprzytomny mężczyzna leżący na nasypie autostrady pięćdziesiąt metrów od miejsca zdarzenia przewieziony został na izbę przyjęć. Na jego ciele nie odnaleziono śladów poparzeń i stłuczeń, więc umieszczono go w izolatce. Miał tam pozostać do czasu uzyskania pewności o braku obrażeń wewnętrznych, jakie mogły być wynikiem upadku. Wszystko wskazywało na to, iż mężczyzna ten przypadkowo znalazł się w pobliżu katastrofy lub też zdołał opuścić maszynę jeszcze przed wybuchem, po czym został powalony falą uderzeniową eksplodującego helikoptera.
Sobota, 23 października, godz. 0.50
Na szpitalnym parkingu zatrzymał się czarny ford. Wysiedli z niego dwaj mężczyźni w brązowych, skórzanych kurtkach, które różniły się jedynie pojemnością.
– To chyba naprawdę on – powiedział grubszy. – Znaleziono przy nim dokumenty na nazwisko Jonatan Adams. Wiek też się zgadza. Co u ciebie?
– Nic – chudszy nie zdołał powstrzymać ziewnięcia. – Departament Komunikacji Powietrznej nie otrzymał żadnego zgłoszenia o zaginięciu maszyny. Nadal utrzymują, że ten lot nie był nigdzie odnotowany i nadal nie mają pojęcia do kogo należał helikopter.
– Chłopcy już skończyli?
– Jeszcze nie, ale są pewni, że w chwili wybuchu nie było nikogo wewnątrz.
– Co na to Zenowicz?
– Szaleje. Budził mnie cztery razy.
– Dziwne… Do mnie dzwonił siedmiokrotnie.
– Za czwartym razem słuchawkę podniosła DD.
– I co?
– I przestał dzwonić.
– Co mu powiedziała?
– To co zwykle.
– Cholera… To będzie ciężka noc – grubszy ruszył w kierunku wejścia do budynku, gdzie czekał umundurowany policjant. Pokazali mu karty identyfikacyjne i wszyscy trzej skierowali się do windy.
koniec
« 1 6 7 8
1 października 2000

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

Zobacz też

Inne recenzje

Trzy lata po amnezji
— Wojciech Gołąbowski

Bez pamięci – fragment III
— Ryszard Dziewulski

Bez pamięci – fragment II
— Ryszard Dziewulski

Tegoż twórcy

Echa Achelonu, opowieść pierwsza: Skarb Cyrusa
— Ryszard Dziewulski

Dżin
— Ryszard Dziewulski, anonim

Pod lipą
— Ryszard Dziewulski, Ewa Dziewulska

Tegoż autora

Jak murem w głowę
— Ryszard Dziewulski

Bez pamięci – fragment III
— Ryszard Dziewulski

Bez pamięci – fragment II
— Ryszard Dziewulski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.