Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7

« 1 2 3 4 5 11 »
Kiedy tylko drzwi kajuty zasunęły się za nią, Beyre skoczyła do umocowanej pod oknem koi, uklękła i spojrzała w dół. Przez mgnienie oka, w czasie, gdy statek był przechylony na tę burtę, zobaczyła port i trwające w nim regularne oblężenie wieżyczki strażniczej.
Mnóstwo wojska, policyjne pulsujące światła, czerwone smugi strzałów. Gdzieś tam znajdowali się również Jedi, tego Beyre była absolutnie pewna.
Zdążyła jeszcze zobaczyć, jak kolejny wojskowy śmigacz eksploduje w płomieniach od rzuconego ze strażnicy granatu, i port zniknął jej z oczu. Lecieli nad morzem, szybko nabierając wysokości.
Beyre nie zmieniła pozycji, tylko oparła czoło i dłonie w rękawicach o chłodną pancerną szybę.
Wtedy to przyszło.

Strach. Jednak się boisz. Padnij! Poszło bokiem. Zmienić magazynek, kurwa, granat dymny. Dziwka bez honoru. Skąd ta krew, jestem ranny?
Magazynek, nie mam już… Jeszcze tylko jeden granat…
Zielone, lekko skośne oczy, zamglone od szczęścia.
Ściana ognia… I ból.

Ocean. Delikatnie rozhuśtana tafla od horyzontu po horyzont. Srebrna jak rtęć.
• • •
Beyre patrzyła niewidzącymi oczami na ciemny błękit morza i ciąg rozsypanych po nim wysepek.
Prom wyrównał lot, a ona, oślepiona przez Moc, zsunęła się na podłogę. Siadła oparta o koję z podkulonymi kolanami i zagryzła zęby na rękawicy.
Nie krzyczeć, nie krzyczeć, nie możesz tutaj krzyczeć. Musisz być cicho.
Wstawaj! To już za długo trwa.
Wyczuwała obecność kilku osób na korytarzu i to było dla niej bardziej realne niż stukanie w drzwi.
Wstawaj, Beyre! Przecież… Przecież nie po to uciekłaś. Stamtąd.
Podniosła się, wciąż odbierając rzeczywistość jako cienie rzucane przez Moc, a nie obrazy i dźwięki. Poprawiła na ramieniu pas od EE-11 i upewniła się, że karabin jest przynajmniej częściowo zasłonięty połami płaszcza.
Niech Moc… Niech Moc będzie z tobą, Boba.
Zgarnęła włosy za uszy i otworzyła drzwi.
– A kto to…
– Przepraszam, skąd pani…
– …bilet…
– …nasza kajuta, mamo?
– …wszystko w porządku?
– … nieporozumienie…
W pierwszej chwili Beyre zatrzymała się bez ruchu ogłuszona potokiem słów. Jakby funkcjonowała w innym czasie niż mówiący. Nie byłaby w stanie powiedzieć, jak wyglądali, dla niej nadal byli emanacjami Mocy, ale to tylko ułatwiło jej zadanie.
Właścicielka biletu nie stawiała najmniejszego oporu, tak jak poprzednio. Wzięła od Beyre kartę i nie zadając już żadnych pytań, zniknęła w kabinie. Dziecko spojrzało ciekawie, ale lekko popchnięte wolą pobiegło za matką. A steward, początkowo bojowy i służbowo zmobilizowany, steward… był Mrlssti. Nawet nie spojrzał na Beyre, kiedy go mijała. Nie wymagało to od niej choćby minimalnego wysiłku.
Szła niezbyt szybkim, ale zdecydowanym krokiem w kierunku sterowni. Powoli robiła się coraz przytomniejsza, bardzo skoncentrowana.
Korytarze były prawie puste, wszyscy starali się zagospodarować w kajutach przed skokiem. Beyre stanęła przed wejściem do kokpitu. Skupiła się na chwilę i drzwi rozsunęły się posłusznie.
Jacy oni są ufni! Jacy pewni siebie. Ani jednego ochroniarza!
Weszła, witana spojrzeniami zaskoczonej załogi. Kiedy grodzie zamknęły się za nią nienaturalnie szybko, aż iskry poszły, jeden z pilotów sięgnął do pasa po miotacz.
Beyre powoli, nie śpiesząc się, wyjęła zza kurtki miecz.
• • •
– Autopilot! – krzyknęła, spychając z fotela ciało młodej Bothanki, będącej kapitanem liniowca. – Stabilizuj!
Statkiem przestało huśtać, ale zaraz znowu wpadli w turbulencje.
– Wyżej! Wychodź na planowaną orbitę.
Beyre ściągnęła rękawice i zaczęła gorączkowo przeglądać ustawienia. Autopilot na razie radził sobie świetnie, ale przez moment błysnęła jej przerażająca myśl, że nie będzie umiała bez pomocy nawigatora skoczyć tą masą stali w nadprzestrzeń.
Wokół rozdzwoniły się jakieś brzęczyki.
– Zablokuj drzwi do kokpitu, procedura antyterrorystyczna.
– Kokpit odcięty.
– No, z takim sprzętem to ja mogę pracować!
– Dziękuję, jestem „Perła Sullustu”, liniowiec pasażerski, moim zadaniem jest ułatwić pani pilotaż.
Beyre aż zapatrzyła się w głośnik. No tak, jednak latanie statkiem cywilnym i bojowym różniły się nieco od siebie.
– Umiesz skoczyć w nadprzestrzeń?
– Nie. Potrzebuję pilota.
– No, jasne, ale ilu pilotów? Nawigatorów?
– Jeden wystarczy.
Beyre odetchnęła z ulgą.
– Zmieniam parametry skoku, uwaga dyktuję…
Bliżej się nie dało. Siedemnaście minut i dwanaście sekund w nadprzestrzeni, minimalny zasięg hipernapędu liniowca, noszącego szumne imię „Perła Sullustu”. Zwłaszcza że przelatywali w pobliżu sporej stacji orbitalnej i musieli dać nieźle po silnikach, żeby w ogóle oderwać się od planety.
– Skok będzie niestabilny! – ostrzegł komputer pokładowy. – Ogłosić alarm dla pasażerów?
– Nie, ja się tym zajmę – powiedziała Beyre, na wszelki wypadek nie precyzując, że nie ma zamiaru ogłaszać żadnego alarmu.
Przełączyła mikrofon na głośniki na całym statku.
– Uwaga, uwaga, mówi kapitan. Przepraszamy za chwilowe zakłócenia lotu, prosimy przygotować się do skoku w nadprzestrzeń.
Rozejrzała się po sterowni, odciągnęła ciała załogi nieco dalej od fotela, a swój karabin przywiązała pasem do jego poręczy. Wolała nie dostać bronią w głowę w razie twardego wyjścia.
Nagle rozległo się:
– „Orzeł 7” do „Perły Sullustu”. Ustal orbitę i przygotuj się do abordażu. Powtarzam. Przygotuj się do abordażu.
O, jasna cholera.
Mieli towarzystwo. Pół eskadry myśliwców wokół samego promu, za nimi korweta lokalnej floty, a na kolizyjnej… „Mściciel”.
Jak dobrze, że twój ojciec tego nie dożył. Hańba dla nazwiska, hańba dla rodu. Zdrajca.
– „Orzeł 7” do „Perły Sullustu”. Ostatnie ostrzeżenie. Przygotuj się do abordażu albo otwieram ogień.
– Komputer?
– Tak jest?!
– Kontynuuj przygotowanie do skoku. Wyliczysz poprawkę, żeby ominąć niszczyciel, czy mam ci pomóc?
– Wyliczę.
– Świetnie. Daj mi na wejście audio częstotliwość tych myśliwców.
– Gotowe.
– „Perła Sullustu” do „Orła 7” i kontroli lotów Byllurun, Sullust. Wiem, że mnie słyszysz, Nessie. Odwołaj myśliwce. Jeżeli mnie nie przepuścicie, właduję statek w stację. Mam na pokładzie prawie tysiąc osób, następne kilka tysięcy na stacji. Wiesz, że ja się śmierci nie boję.
Zapadła absolutna cisza, tylko natrętny dzwonek alarmowy buczał Beyre nad samą głową. Przerwała nadawanie i rozkazała:
– Wyłącz to wreszcie.
Szli przez dobrych kilka minut skrzydło przy skrzydle – „Perła” i osiem „Orłów”.
Debatujecie tam na dole, co? Przeprowadzacie demokratyczne głosowanie?
Nagle myśliwce wykonały płynny zwrot i zostały w tyle.
Wiedziałam, wiedziałam. Jedi! – skrzywiła się w czymś, co miało być triumfalnym uśmiechem.
– Skok za pięć sekund. Cztery…
Beyre zapięła pasy, złapała się rękami za poręcze i oparła o zagłówek. Wstrząs targnął całym statkiem, na szczęście przezornie zacisnęła zęby, inaczej pewnie odgryzłaby sobie język. Przez krótką, straszną chwilę myślała, że może nie trzeba było ufać automatowi, że może się nie udało. Ale zaraz wszystko się uspokoiło.
I dopiero teraz zawyły alarmy oraz sygnały wewnętrznych linii. Trudno się dziwić! Beyre doskonale zdawała sobie sprawę z braku dyscypliny na cywilnych promach. Teoretycznie powinny być przygotowane do takich nieeleganckich manewrów, ale w praktyce nieumocowane wyposażenie na pewno poszło w drobny mak, a przesadnie pewni siebie, nieprzypięci pasażerowie zbierają się teraz z podłogi i opatrują złamania.
Beyre wcale to nie martwiło. Zamieszanie – dokładnie tego jej było trzeba.
« 1 2 3 4 5 11 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 4
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

7 VII 2012

Jedi włączyła urządzenie i pozostali uczestnicy narady zobaczyli najpierw ogólne ujęcie trybuny honorowej. Potem operator zrobił zbliżenie na przemawiającego gubernatora Tarkina i dalej na osoby stojące za nim, w pierwszej kolejności na Beyre, która w tym momencie spojrzała wprost w kamerę. Oczy uczennicy Imperatora zwęziły się nagle, ale po ułamku sekundy opanowała się i jej twarz znów przypominała lodowatą maskę.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.