Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Krzysztof Bartnicki
‹Morbus Sacer›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorKrzysztof Bartnicki
TytułMorbus Sacer
OpisKrzysztof Bartnicki, rocznik ’71. Humanoid, anglista. Aerobiont, czekoladożerca, whiskyfil. Pracuje w Katowicach, ale sterem (marzeń) orientuje się na Wrocław. Rodzinnie zdyscyplinowany: jednokroć żonaty, dwakroć dzieciaty, po trzykroć szczęśliwy. Z utęsknieniem czeka krzyżówki Joyce’a z Dukajem. Póki co, sam goni własny ogon w zwodliwych kazamatach Logorei.
GatunekSF

Morbus Sacer, cz. 1

« 1 8 9 10

Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 1

Herod stoi przy trupkach składanych przed pałacem, wypatruje wśród nich nieznanej twarzy nieznanego rywala. Nawet starzy frontowi oficerowie przebierają palcami na widok poderżniętych gardeł.
– Nie lękajcie się. Ta krew na mnie - uspokaja ich król. - A cokolwiek uczyniliście jednemu z tych dzieci najmniejszych, za mnie uczyniliście.
(Szymek sprawdza pulpit sterowniczy w nastawni i notuje wskazania.
– Czy dałoby się mnie tam przemycić? - pyta Grzegorz. - Chciałbym ważyć te dzieci. Może rozmiar duszy jest zależny od wieku? A może… - zapala się do pomysłu - … może w ogóle nie miały jeszcze duszy? Jako zbyt młode? Bez chrztu?
Szymek wyszczerza się wrogo. Wielce nie lubi, kiedy mu się przeszkadza. Ma najmniejsze szanse na MBA. Choć zadanie ambitne: na bazie kopii Całunu Turyńskiego i różnorakich innych relikwii pozostałych (rzekomo czy faktycznie) po bogu chrześcijan stworzyć jego komputerową reprodukcję i sprawdzić odwzorowania neuronalne: o czym myślał gdy wisiał na krzyżu, czy był bliski załamania w czasie kuszenia na pustkowiu. Jak tam z nim było naprawdę.
– No dobrze - kręci głową Promotor, - ale jaką ma pan pewność, że reprodukcja zadziała tak samo jak pierwowzór?
– To zależy od ilości kopii i dokładności odwzorowania warunków historycznych w programie.
– Czy znana jest panu teodycea Crowleya? Lub chociaż jej oparcie w pracach Maksa Tegmarka?
Szymek waha się, przymyka powieki, marszczy czoło. Wertuje paginy pamięci. Blisko - blisko - coraz bliżej - nic.
– Istnieją wszechświaty rządzące się zestawem równań teologicznych całkiem innym od naszego. Istnieją wszelkie światy, które są do pomyślenia, a więc i te, w których wszechmoc boga jest do pogodzenia ze złem, które stworzył, z cierpieniem, którym doświadcza wiernych, z aprioryczną wiedzą o predestynowanych do zbawienia; istnieją nawet te światy, w których nie ma boga, ich twórcy. I co pan na takie dictum?
– Chce pan zwrócić mi uwagę, profesorze, że mogą istnieć równoległości, w których Chrystus zachował się na krzyżu na różne sposoby, w związku z czym nie możemy być pewni wzorca jego zachowania? Wybaczy pan, ale skoro tak, to przecie nic nie będzie pewne. Wyrzucimy ewangelie do kosza!
– Pańskie badania muszą być siłą aksjomatu, primo, ograniczone tylko do naszego świata, secundo, zawężająco: tylko do naszej wiedzy o świecie i jego dziejach, et tertio, zawężająco: tylko do prawdopodobieństwa wiarygodności weryfikacji tej wiedzy. Słowem, może zyska pan dziewięćdziesiąt dziewięć procent pewności ale nie sto.
– Czy sto jest konieczne? - pyta retorycznie Szymek. Właśnie wtedy zrozumiał, że ma najmniejsze szanse na stypendium. Rozróżnia podświadomie subtelne odrębności między „mieć najmniejsze szanse” a "nie mieć najmniejszych szans”. - Pan mnie nie lubi, prawda, panie profesorze?
– Prawda nie jest tu tak istotna - mówi Promotor. - W pana przypadku ciekawa może być sama metodologia pracy Radzę jednak poszerzyć bazę teoretyczną.
– Kim, u licha, jest ten cały Crowley? - mruczy Szymek pod nosem. Jezus z Nazaretu właśnie znalazł się bezpiecznie w Egipcie a Herod odzyskał wewnętrzny spokój, gdy ostatni oficer wrócił z rzezi.)
– Czy twoja siostra niedługo umrze? - ponownie pyta mnie Grześ.
– Dlaczego nie chcesz odbudować matki? - kontr-pytam.
Grześ zwiesza głowę i z wysiłkiem mówi coś tylko do siebie. Albo do kogoś, kogo mnie nie dane mi jest zobaczyć.
• • •
Beata chce spisać Ostatnią Opowieść, aby osiągnąć szczyt, aby nikt nie mógł niczego dodać. Sądzę, że kieruje nią zwykła próżność, chęć ujrzenia swego nazwiska przed śmiercią. Strach przed zapomnieniem, może chce nie wszystek umrzeć? Tak czy inaczej, jeżeli jej się uda, słowo zatriumfuje nad tworzeniem, co jest kompatybilne z Biblią EQ ale nie naturą. Musimy tworzyć! Grafopulsję, kwietofobię mamy w genach. Płodzimy domy, budujemy drzewa, sadzimy synów, piszemy ogrody, rodzimy skrzypce, księgi, równania - i nie możemy przestać. Nie potrafimy. To jest silniejsze od nas. Beata chce budować tamę - ja chcę poznać podstawy języka, dojść do pierwotnych semów. Jeśli to mnie się uda - zatryumfujemy nad słowem a akt tworzenia będzie można zacząć od nowa.
(- Lepsze tworzenie dla lepszych bogów? - zastanawia się Szary Fraktal i kładzie mi duszę na ramieniu.)
(- Beata, powiada pan, że niby chce tamę? A bobry, pańskim zdaniem, są konstruktywne czy destruktywne?)
– Pan jest osobą wierzącą? - wtrąca Promotor ale ignoruję to. Promotor nie naciska. Wie, że nie muszę.
– Słowo ma się do znaczenia jak czasoprzestrzeń do rzeczywistości superstrunowej. Nie, cofam, to zła paralela - mówię zbyt szybko, łapczywie.
… Chwila na spieniony oddech.
– Profesorze - Szary Fraktal ratuje mnie i przemawia moim głosem, widząc moje zacukanie. - Słyszał pan o EMI?
– Emmy? Któż to taki? Chyba nie.
– EMI. Eksperyment Muzycznej Inteligencji. Niejaki Dawid Cope stworzył Czterdziestą Drugą Symfonię Mozarta. Jak to zrobił? Zbudował komputerowy system, EMI, tnący dzieła klasyków na kawałeczki, analizujący je i wnioskujący typowe początki oraz możliwe kontynuacje. Owszem, okazało się, że muzyka jest krewniaczką szachów: też ma skończoną liczbę gambitów. Wytrawni muzykolodzy nie byli w stanie zaprzeczyć oryginalności „znaleziska": symfonia z EMI brzmiała jak Mozart. No pewnie, człowiek był potrzebny: musiał zbudować EMI (to po pierwsze), wybrać dane do analizy (po drugie) i zdecydować czy końcowy efekt jest naprawdę Mozartem czy kiczem (po trzecie). I to jest do pokonania. EMI potrafi uczyć się od siebie samej. Poszerzać bazę danych. Definiować estetykę. Wszystko jest kwestią bazy danych, panie profesorze.
– Słucham, słucham.
– Bóg jest Bazą Danych. Gdy je poznamy, wówczas, cóż, sam pan rozumie… Progres nauki jest szybszy niż boża ucieczka w nieodnalezione twierdzenia, nieodkryte zasady, nieopanowane dziedziny. Ale im bliżej ostatnich Danych, tym odkrycia są ważniejsze. Ludzkie DNA nie różni się znacząco od DNA szympansa: liczy się parę procent różnicy. Z trzystu wyrazów można stworzyć dziewięćdziesiąt procent zdań języka, ale by zaprezentować pozostałe dziesięć procent potrzeba wyrazów ze trzydzieści tysięcy.
(- Czyli jest pan osobą wierzącą - Promotor raczej konstatuje niż pyta i uśmiecha się nieznacznie ale dwuznacznie.)
(- Nie uprawiam teraz kabały - próbuję wydyszeć, ale skoro Szary przemawia za mnie, nie mogę wydobyć z siebie Nic.)
(- Ramanujan uważał, że Bóg jest tak wielką trywialnością, że aż niemożliwą do wyobrażenia.)
(- To nie Ramanujan - protestuje Promotor, - ale Crowley. Zasada Niemożności: Wszystko dąży do uproszczenia a zatem najprostszego nie da się wytłumaczyć.)
(Makabryczny wyraz: „Crowley”. Z niczym się nie kojarzy. Z niczym! Próbuję przydać mu na siłę jakąś asocjację. Krowę. Kruka. Owal. Króla. Królika. Kraul. Sowę. Kran. Krym. Kreml. Kroplę. Kronikę. Ronina. Ołowin. Olimp. Kryl. Kromkę. Krynolinę. Nie, nie! To na nic. To na Nic.
– Właśnie! - ekscytuje się ktoś za polem widzenia. - I koncepcje triad! Na przykład: możliwość Û istnienie Û poznanie, bóg Û zjawiska Û teorie, magia Û mózg Û gen. Sens Û znaczenie Û słowo.)
(„Brednie Û bezczelności Û bezmózgowności”, myślę ze złością. Zapewne przyprowadził go Szary Fraktal. Będę musiał rozmówić się z niefrasobliwcem.)
– Podejrzewam, że Szlagworty, pierwotne semy są najprostsze, a zatem nie znajdziemy ich inaczej niż z łaski objawienia. Dlatego chcę badać języki poetów, mistyków, natchnieńców, omyleńców, bo ci są najbliżej (chociaż nie wiem jeszcze czy dość blisko i nie w pełni rozumiem jeszcze blisko czego).
– A których twórców, z literatury na przykład?
– Platon. I Themerson. Mathews. Joyce. Eco. Beckett. Gombrowicz. Pynchon. Sukenick. Nietzsche. Barthelme. Gangemi. Popow. Sollers. Carroll. Borges. Sorrentino. Banks. Vonnegut. Przybyszewski. Cortázar. Federman. Hrabia Lautréamont. Święty Jan. De Vere. Paracelsus. Urthona. Swedenborg. Zelazny. Triana. Blake. Lynch. Foucault. LaVey. Barth. Einstein. Fucci. Da Svern. Pitagoras. Hsiang Czuan. Forchesi. Deimon. Strindberg. Ali’ Azur. Norwid. Laplace. Lovecraft. Roussel. Hitler. Pinget. Whitman. Bashô. Artaud. Ramanujan. Jábes. Mencken. Poe. Grishnack. Burroughs. Sade. Lowry. Cowper. Sheridan. Jung. Rand. Czamescu. Ragnar Czerwonobrody. Manson. Barton. Tokus. Regeńczuk. Neuburg. Choronzon…
– … A potem? Kiedy już pan to wszystko przeczyta - albo nawet zrozumie?
(Cave ab homine unius libri, chichocze bez krępacji gość Szarego Fraktala.)
(Za rzekę w cień grzech, odsapuje Szary Fraktal i pozwala mi mówić. Ham.)
(Próbuję wniknąć w myślotok Promotora ale jestem zmęczony. „Idę na spacer.” - myślę za nich wszystkich i zatrzaskuję z hukiem tchawicę.)
koniec
« 1 8 9 10
1 września 2002

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Morbus Sacer, cz. 5
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 4
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 3
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 2
— Krzysztof Bartnicki

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.