Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Krzysztof Bartnicki
‹Morbus Sacer›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorKrzysztof Bartnicki
TytułMorbus Sacer
OpisKrzysztof Bartnicki, rocznik ’71. Humanoid, anglista. Aerobiont, czekoladożerca, whiskyfil. Pracuje w Katowicach, ale sterem (marzeń) orientuje się na Wrocław. Rodzinnie zdyscyplinowany: jednokroć żonaty, dwakroć dzieciaty, po trzykroć szczęśliwy. Z utęsknieniem czeka krzyżówki Joyce’a z Dukajem. Póki co, sam goni własny ogon w zwodliwych kazamatach Logorei.
GatunekSF

Morbus Sacer, cz. 5

« 1 8 9 10

Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 5

– Kim jesteś? Nazywasz się Somma? – Tylko sen. Jego podsen. Boli hamgłowa, pytanie zapierwszym razem było zaledwo spekulacją przyszłości, transakcją terminową na określone zwężenia głośni i, ham, rozprężenia fałd mózgowych.
Somma. Znalazła mnie w podśnie. Ham krzyczy że rozszczepiła jądro atomowe swej jaźni, ham, więc przeważa nade mną liczebnie. Że jeśli się poddam, wtedy zabije mnie szybko, w kilka kilkanaście miesięcy terapii, ham. Jej imię jego Legion. Uciekam ham. Zmuzyką przeciskającą się przez mysie zęby chwieję się do podpodsnu, do wyimaginowanego pokoiku. Na starym, sprężynowym łóżku leży status epilepticus, pięćset sześćset ataków na dobę, nie zdąży wrócić w rzeczywistości (o ile nie wiadomo co nimi jest). To On. I gdzie twa formuła, starcze, czy Bóg ci pomógł? Leżysz, opuszczony. Ha, marny, to Bóg, marna Firma, a co może widzisz mnie w swych wizjach, może inny Bóg też jak mnie, obiecywał, więc widzisz mnie, ham, hej Starcze, wiem, że mi nie odpowiesz, ham chciałbym nauczyć się anielskich symfonii, że co, jak odpowiadasz?
– Wiesz, okruchu, kto jest trzecią emanacją mojej rozkawałkowanej jaźni?
Somma. Odszukała mnie we śnie o aurze o śnie o aurze o epileptycznej wizji o półśnie w podśnie! Hammmniemożliwe!
– Chyba, że jestem tobą, co, braciszku?
Jego chichot, ham. Mój, ham. Więc to tak. Trzeci wariant schizofreniczny Sommy to ja sam ham, odkreślił mnie w sobie. Śledziła mnie ham, przestudiowała mych rodziców (nazywa ich: mamo, tato; śmieje się do nich Somma), sprawdziła moje pliki, zanalizowała moje sposoby wygrywania na salach sądowych, dowiedziała ham się o taktykach walki, złamała kody i sprawdziła wszystkie moje pojedynki ze SwedenBogiem stała się mną! Muszę więc, ham, uciekać przed samym sobą – ale do kogo, nie, nie uda się, on, ona, hamham! Uciekać do Sommy!
– Biernat, gdzie leziesz?! Stój!
Uciekłem, jestem w kolejnej podwizji. Zgiełk, kolory rewersują. Stukam w hełm ham. Już dobrze ham. Kartkuję sieć czas mi do strony siostrzyczki. Nikogo przy niej nie ma, opłacany przeze mnie personel śpi. Somma leży w łóżku, tak jak przed laty, moja kochana siostra o zmienionym losie ham z otwartymi oczami, jak ostawiła ją zabita umarła matka: we śnie, jak zostawił ją ojciec: bezbronną śliczną spowitą ham w komunikaty wycinki z surfu w żałobne odpowiedzi staruszków, ham, ham. Księżniczko siostrzyczko wracam, nie, nie wracam, nie mogę wrócić, muszę uciekać, dopóki jedno z nas żyje muszę ham uciekać! Bo tylko ja jeden nigdy cię nie puściłem, tylko ja wiedziałem ham że jest jeszcze ów twój świat, tam władza NCM nie sięga, aniham głupcy goniącyza wszechwiedzą, wszechmocą, a jeśli byłbym wszechwiedzący: czy zabiłbym ojca zanim zdążyłby uciec? A jeżeli byłbym wszechmocny: czy uzdrowiłbym siostrę, skoro nie jest chora? Bo wszakniejesteś c-ham-ora siostrzyczko, bo wszak ham, to ja jestem chory, przybywam, żeby odzyskać swój los, zaraz przekonam się o tym, ham uwolnię melodię z zacisku zazębów, nagranie zaraz odsłoni tajemnicę, wielką, usłyszę ham co śpiewają twe otwarte, hamoczy, ham, zaraz, ham, zaraz, kochana Sommo, co mówią aniołowie…
– Somma! – ryczę, pełny niagar łez, wściekłych tajfunów żalu, cyklad zawodu ham orkad hybryd, dziwadeł iham. Ham bo odrzeka mi cicho, sza, ci, sza.
– Somma! Mów do mnie! Śpiewaj, hammów do mnie! Mów, mów, muuuuf!!!
(„Wygląda na bardzo wyczerpanego, nasz biedny, chory synek…”
„Mamo, a może mu zimno? Przykryjmy go kocem, co?”)
[Koc. Tyle wykrztusiła. KOC?!] Somma Ścigająca, ham, odnalazła mnie. Znalazłem się, siostrzyczko. Płacze nad łóżkiem mojej (swojej) siostry, ham. Udało jej się. Sto procent wstrzyków, jest zdrowa ham. Nareszcie, Nareszcie, Na Reszcie! O, grajcie mi harfy i trąby Pana! Zayczcie dziś, lwy niebieskie!
– Dlaczego ryczysz, gnoju?! – Szarpię Sommę (siebie).
– Płaczę, bo ona umiera – mówi Hyragt do mnie (siebie).
Somma umiera? Niech umiera! Zdrajczyni! Zdradziła mnie jak oni wszyscy! Ham jak matka, jak ojciec, stwórca, czas, jak los, jak każdy! No chodź Sommo, chodź, ty pierdoleńcu, teraz się pobawimy, w kotka i mysz, dotarłeś do mnie, siostrzycu, ham, lecz to nie koniec, to ham niekoniec konusie, lilipucie, braciszku, myślisz, że jesteś wielki? Ha! Nie ma aniołów! To ja jestem wielki, ja, Ja, Jaaaaaa! Jeden cios z mojego mózgu i co: i pada pierwsza emanacja Sommy. Więc jak to, duszku, taki byłeś pyszny, ham, taki byłeś Homo Maximus, taka z ciebie Swedenbogini, i cóż, co teraz masz ham do powiedzenia, gdzie się skryła twoja pycha, ham, twój śpiew, ty mysi kapciu, ty słabeuszu który nigdy nie poznałaś bólu! Ham drugicios patrz i podziwiaj, pyle! Nie ma drugiego Sommy!
– Nie rób tego… – stęka siostrzyc moimi myślami. – Trzecim ciosem zabijesz siebie!
Dyszę ciężko, przerywam. Shomma dostaje ataku. Pada na podłogę aury, wygina, teleportuje nogi ręce ham wykrzywiony, zęby obnażone, dogonię cię, ja: myszołów! Hamnie uciekniesz mi-w-atak!
(„Wiesz, córuś, co twierdził twój brat? Właśnie dostałem kopię nagrań z jego izolatki, kiedy przestawiono go ze stakka bo na toksopozycjanty…Oto w swym świecie, tam daleko, uważał, że ratuje cię przed nieuleczalną chorobą, autyzmem, zdaje się. Że całe swoje życie poświęca zakupom genowstrzyków…Były tam i inne, całkiem niezrozumiałe kwestie, ale…”
„I co z tego, tato? Przecież to tylko ułudy rozpaczliwie chorego biedaka o przeklętej przez wszystkich jaźni.”
„No tak, ale pomyśl, córuś…Biernat miał okazję cię widzieć…Może rozpoznał cię, może gdzie w głębi owej schorowanej jaźni cieszy się, że mu się udało? Oto jesteś zdrowa i piękna – Biernat osiągnął swój cel. Jesteś zdrowa, hm, co sądzisz?”
„Sądzę, że powinieneś odpocząć, tato. Nie znam mego brata, nie pamiętam…i nie mam najmniejszego zamiaru wyobrażać sobie żadnych bzdur alternatywnych! Ja – i – autyzm?! Oj, tato…To były trudne chwile dla nas wszystkich. Stan Biernata ustabilizował się nie po to, aby roztrząsać jego porażki, ale po to, aby wreszcie odsapnąć. W końcu zajmujemy się nim od ósmego roku życia! Ktoś ma ochotę na sushi? Widziałam, że za infoparkiem mają kafejkę z niezłą szybkością przesyłu?”
„No tak…ale z drugiej strony…mógłbym wyobrazić sobie historię, w której ty cierpiałabyś na autyzm, zaś on by szalał na neurogiełdzie. Tak, hm, no tak…Zapomnijmy o tym.”
„Mamo, nie sądzisz, że ojciec powinieneś zostać lekarzem? Albo księdzem.”)
Jestem, ham, w aurze Sommy. Rozmawia z Sobą. Ham.
– Obiecałaś nauczyć mnie wypowiadania melodii śmierć – mówi(ę). – Ściga mnie wariat ham, śmierć by mi się przydała.
(„A, witam pana, doktorze Jasnorzewicz! Cóż tam? Jakieś nowe okazy w pańskiej kolekcji?”
„Cha cha, droga pani Samska! Przypominam, że jest mi pani winna swoją ozdobną jutę głowaczową.”
„Ależ z pana niepoprawny egzekutor karcianych należności, doktorze! Gramy w niedzielę, jak zwykle?”)
Somma zamyka oczy. Nie wygląda zupełnie jak moja siostra, ham! Wygląda jak anioł, ham, piękny anioł! Nienawidzę jej! Nienawidzę, nienawidzę! Ham, nienawidzę! Nienawidzę! Ikona serca włączyłem ikonę serca, to jakaś nowość w INRI, nie wiem za co odpowiada. Szukam choćby ham naiwnej odpowiedzi dlaczego moja siostra powiedziała koc, czy to ham tylko przypadek czy. Dowiaduję się, ham. Spływa na mnie wiersz bez tytułu wierzby z bibuły ham. Tysiąc ataków, ham parcele snu, ham, Sen Spokoju. Sem Ukojenia. Koc? Nie rozumiem siebie samycham. Astrocyty jak gwiazdy, oligodendrocyty jak drzewa pierwszych rozgrzeszeń, mikroglej, komórki uśpione i ukrwione, ham, szemrzą do mnie zaklęte sonatiny i myszka drżawka przestaje bać się bólu, ham, przestaje go rozumieć, zamierają w niej okrucieństwa życia ham i wygładzają morza kiedyś plugawione wrakami marzeń zatopionych w odmętach. Spokój. Cała Sieć ham zwija się w rozszarzały kłębek a kot nim nie pogardza. I wmyszkę. Swedenborg poddaje się raz zarazem, hamowa aniołów, ham, tajemne glosariusze chyłkiem wysypujące się z ciepło przyjaznej ham ciemności. Moja siostra zrywa odsiebie uschnięte gałęzie kroplówek ze słoneczną lawą. Gmach firmy znurza się ze świstem ham w słodkawy bezbyt. Ciało staje się słowem. Umieram, o jakże ja umieram. Jej mózg kończysię. Mój mózg nieżyje. A ból, ból umiera wraz. Bez bólu. Ham aw tym mózgu ze sto miliardów komórek: aż tyle gwiazd tańczy w Drodze Mlecznej. Pomnóż przez wszystkie mózgi wszystkich ludzi, podludzi, nadludzi, zdrajców i zdradzonych, opuszczających i opuszczonych. Co to za niewyobrażalna Ilość. Wyobrażam ją sobie, tę ilość, i widzę ją, tę Siostrę: w Wielkim Ataku, arkada elektryczna rozpina się ham nie po synapsach lecz po gwiazdach, i dzieje się, myśli się, wichurami konstelacji, przeskakuje koniem szachowym, ham, nie w czaszy człowieka ale w czaszce uniwersum, galaktyki mieszają się sodem potasem helem tlenem węglem wyładowania rozpalają karły kastrują giganty helfajerwerki spod strun niewidzialnych wygrywają sklęte fugi, najczarniejsze dziury zginają się w histeriach po łukach, spięcia skrzą na stycznych czasu, implozje targają nareszcie zamkniętymi oczami Sommy, białymi bogami, czarnymi nogami, moimi oczami buchają takdługo ham aż wrazkrwawiony wszechświat połyka samsiebie, aż jeźdźcy obłoków w skupieniu rozjeżdżają się kuswym wiecznym ham posterunkom aż zwiastuni przestworzy zapominają imionami w supernowe ham aż ostatni seraf przygarnia kosmiczne zgliszcza do piersi, w głosospad i wówczas już naprawdę umieram, umiera, łagodnieję, łagodnieje, uśmiecham się, uśmiecha się, i Somma mówi koc a ja mówię ham, przepełniony i przepełniona choinkową cichoszą.
Koc-ham. Może to tylko aura. Może to przyszłość. Może to cichosza.
KONIEC
koniec
« 1 8 9 10
1 lutego 2003
1) Tłumaczenie wiersza Roberta Frosta Lee [1874-1963] zatytułowanego „Her Age, Her Sun” a opublikowanego pierwszy raz w Freudlos Tribun w 1920 r.: „Some said the moth was killed by her age, / Some said by son. / Since I’ve loved this son’s radiant rage / I held with those who’re blaming age. / But should the moth twice have been gone, / I think I know his darker thought / ’Nough to claim: a dead, sunset plan / He’d too concoct / Of-a-bitch son.”
2) Francis Sudre [1787-1862] wybudował uniwersalny język oparty na gamie 7-nutowej. Podczas kiedy Don Sinibaldo de Mass wyznał ponad dwa i pół tysiąca ham znaków języka, w którym nuty wyrażają pojęcia, zaś ich pozycja na pięciolinii przesądza o gramatycznej kategorii.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Morbus Sacer, cz. 4
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 3
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 2
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 1
— Krzysztof Bartnicki

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.