Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alan Akab
‹Więzień układu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAlan Akab
TytułWięzień układu
OpisAutor pisze:
O autorze może tyle – absolwent technikum chemicznego, ukończył biologię, lecz na równi ze ścisłym umysłem ceni humanizm. Czymże bowiem byłaby ludzka technika, cywilizacja, czy choćby najbardziej udane społeczeństwo bez wiedzy o człowieku, o tym jaki jest naprawdę, jakim chciałby być widziany, czego pragnie i jakie są jego słabości?
GatunekSF

Więzień układu – część 2

« 1 22 23 24

Alan Akab

Więzień układu – część 2

Jak to zrobić? Owinięcie folią ramienia Arto nie wystarczy. Sygnał i tak przejdzie. Musiałby go owinąć całego, a to…. A gdyby tak skonstruować mały generator pola zagłuszającego…? To jest to! Lecz kto mógłby go zrobić, nie zadając zbędnych pytań?
– Czy ja cię nie nudzę? – Ene nagle złapała go za rękę. – Czy wychowanie naszego dziecka tak niewiele cię obchodzi?
– To przez pracę… – spróbował wytłumaczyć swoją nieuwagę, gorączkowo próbując przypomnieć sobie jej ostatnie słowa, niczym uczniak przyłapany w klasie na spaniu.
– Ach, więc to ona jest ważniejsza! Mógłbyś chociaż raz coś odpowiedzieć…
– Ty coś wymyśl – rzucił pierwszą myśl. – Znasz Arto lepiej, dasz mu lepszą nauczkę.
– Zatem koniec z impulsami – uznała szybko. – Jak nie dostanie…
– Nie pamiętam, byś czuła się szczęśliwa, gdy twoja matka zabierała ci impulsy po każdej randce ze mną. Nie pamiętam, by coś to zmieniło…
– Pięknie! Teraz go bronisz!
– Kochanie, to ma być kara, a nie… – machnął ręką – nasza fantazja. To ma go czegoś nauczyć. Czegoś więcej niż złości. Wymyśl coś naprawdę pouczającego.
– Więc zasuwa. Jak posiedzi w domu to…
– Zamknąć w klatce, odciąć od znajomych? – westchnął.
– Chcesz go karać przyjemnymi rzeczami?
– Nie wiem, czy w ogóle powinniśmy go ukarać – odpowiedział szczerze. – Komu tak naprawdę to się należy, jemu czy nam? To my trzęsiemy się ze strachu. Arto wie, co robi. Ile razy wracał tak późno? Zawsze na siebie uważa. Nigdy się nawet nie skaleczył…
Ene opadły ramiona.
– Rozpuszczasz go! Mam nic nie robić? Czy tak powinien mówić ojciec?
– Zrób coś na miarę wykroczenia – doradził. – Jeśli za spóźnienie obdarzysz go zasuwą, co nam zostanie na poważniejsze rzeczy?
Widział jak przechodzi jej złość. Chwilę bębniła palcami o blat stołu. Wstała.
– Więc dobrze, wybiorę.
– Poczekaj! – również wstał. – Pozwól najpierw mi z nim porozmawiać.
Ene w milczeniu założyła ręce. Wilan ruszył w stronę schodów.

Czekając na decyzję, chcąc nie chcąc Arto słyszał sprzeczkę rodziców. Słyszał matkę pytającą, co teraz zrobi, jej stwierdzenia, że nic dziwnego, iż ma kłopoty, skoro cały dzień nie ma ojca w domu, że nie ma skąd brać dobrego wzorca oraz niewyraźne odpowiedzi ojca.
Zawsze to samo.
Zaczął zastanawiać się, jak zdąży jutro wrócić po zbroję i przyrząd i zdążyć na spotkanie z Żimmym, nie dając mu powodów do zastanawiania się, czym zajmuje się jego kapitan, gdy ktoś cicho otworzył drzwi. To był ojciec. Arto niemal podskoczył na odgłos otwieranych drzwi. Nagłe wejście przyprawiło jego serce o mordercze tempo, lecz ojciec był zbyt zamyślony, by cokolwiek zauważyć. Wszedł bez słowa, zamknął drzwi i usiadł na łóżku. Chwilę milczał. Aż do tej chwili Arto nie zdawał sobie sprawy z ogarniającego go napięcia.
Zmusił się, by się uspokoić. Siedział przy domowej konsoli, czekając, co powie.
– Gdzie byłeś tyle czasu?
Spodziewał się takiego pytania, lecz odpowiedź przyszła dopiero, gdy padło.
– Bawiliśmy się – wzruszył ramionami. – Wiesz, na piętnastym, przy sekcji zasilania. Schowałem się pod komorą reaktora, pewnie dlatego Protektorzy się przyczepili. Może myśleli, że podkładam bombę – uśmiechnął się lekko, choć nie było mu do śmiechu.
Wymówka nie była dobra, lecz zrozumiał to dopiero, gdy ją wypowiedział. Wiedział dokładnie gdzie się schował i wiedział, że jego kłamstwo brzmiało straszliwie naiwnie, że nawet dorosły nie uwierzyłby, że chował się przed kolegami aż tak długi czas, by automat zaczął go szukać, lecz ojciec nawet się nie zdziwił.
– I… ile tam siedziałeś?
– Nie wiem. Chyba zasnąłem… Trzy, cztery godziny? Nie patrzyłem na zegarek. Pewnie i tak nie działał. Przepraszam.
Ojciec pokiwał głową. Zrobił ruch jakby miał coś powiedzieć, lecz zamiast tego wstał.
– Nie powinieneś kręcić się w takich miejscach – powiedział, stojąc już w drzwiach. – To niebezpieczne.
Zdumiony takim zachowaniem, Arto zdobył się jedynie na kiwnięcie głową. Ojciec powinien go zbesztać, a nie… Czuł, że miał powody by pytać o to, o co spytał, lecz, o co naprawdę mu chodziło? Był zbyt mądry, by uwierzyć w jego historię, a nawet nie spytał się po co tam wlazł.
Ojciec minął się w drzwiach z matką. Rodzice spojrzeli na siebie. Jego nie oczekiwał, lecz był przekonany, że ona przyjdzie na pewno. Ojciec odszedł, matka została.
– Wiem, że tego nie chciałeś – powiedziała, wciąż zdenerwowana – ale… przestraszyłeś nas! Na nieskończoną przestrzeń, zapomniałeś, gdzie żyjemy? To stacja kosmiczna, a nie Ziemia!
– Nigdy nie byłem na Ziemi! – rozzłościł się na chwilę, ale zaraz opuścił głowę – Przepraszam. Proszę, nie mogę zostać w domu. Cokolwiek…
To zawsze działało, lecz ceną za odsunięcie od siebie widma domowego aresztu były godziny spędzone na bolesnym rozmyślaniu na ile jego zmartwienie było szczere, a na ile była to gra i oszustwo.
Matka oparła się o framugę.
– Co, według ciebie, powinniśmy z tobą zrobić? – spytała.
– Przebaczyć i zapomnieć? Znaczy, ja nie zapomnę…
Spojrzał na matkę. Niemal słyszał jej myśli. Teraz zastanawiała się, czy nie ocenia sytuacji zbyt emocjonalnie. Nie robił tego często, poza tym, nic się nie stało. Zwykły przypadek…
– Może powinnam – powiedziała po chwili. – Zawsze popełniamy błędy.
– Kiedyś powiedziałaś, że to czyni nas ludźmi – przypomniał. – Starożytni uważali, że to odróżnia nas od maszyn. Czyni nas lepszymi.
– Tak myśleli, gdy skończyła się wojna wtyczek. Usprawiedliwiali się tym, gdy montowali wyłączniki w każdej rozumnej maszynie, jaką odtąd stworzyli, by się zabezpieczyć przed ich doskonałością. My nie możemy montować w sobie wtyczek. Musimy żyć z błędami i wierzyć, że pokonywanie niedoskonałości nas rozwija. Możesz nienawidzić swojego lokalizatora, lecz on jest w tobie by ci o tym przypominać, nawet jeśli zawodzi.
Odetchnął głęboko. Milczał chwilę. Usłyszał jak na dole ojciec włącza projektor.
– Czy dlatego dorośli zapominają i zawodzą? Bo są niedoskonali? Jak wtedy gdy… byłaś z kimś innym zamiast taty? Popełniłaś błąd, prawda?
Matka ściągnęła brwi. Zamknęła drzwi i odsunęła się od nich.
– Wiedziałeś? – spytała, podchodząc bliżej. – Pamiętasz…?
Wzruszył ramionami.
– Widziałem was na promenadzie, ale wiedziałem, że to nie było na poważnie. To był taki… błąd.
Błąd… Już wtedy wiedział, co to znaczy samotność i potrzeba czyjejś bliskości. Ojciec był tak odległy jak rzadko kiedy, nie widział tego, co jego kilkuletni syn. Arto łatwiej było zrozumieć tę zdradę. Ledwie kilka miesięcy wcześniej zabrakło przy nim Daela. Nie mógł znaleźć nikogo, kto by go zastąpił. Nie wiedział po co włóczył się po promenadzie. Czy tylko dlatego, że tam spotkali się po raz pierwszy, czy wierzył, że tam go odnajdzie?
Nie wiedział ile to już trwało, wiedział tylko, że miesiąc później było już po wszystkim. Znalazła zastępstwo, tylko na chwilę, lecz na bardzo ważną chwilę. Zrozumiał, że takie błędy pozwalają wytrwać przy tym, co naprawdę ważne. Człowiek czuje się później winny, ale to czyni go lepszym. Nie inaczej było z jego planem ucieczki.
– Zostawmy to. To było dawno… Jeśli myślisz, że wyciąganie tego w czymś ci pomoże, to… przestrzennie się mylisz. Moje błędy nie usprawiedliwiają twoich.
Milczał. Znów stała się surowa. Przypomniał jej, co zrobiła i teraz odruchowo chciała się zrewanżować. Różnica między nimi była tylko jedna – ojciec nie wiedział o jej błędzie. Miał nadzieję, że nigdy się nie dowie.
– Przestraszyłeś nas – powiedziała, już łagodniej.
– Wiem. Przepraszam – powtórzył. – Zrobię, co zechcecie, zostanę w domu, tylko…
Wyszła, nie odpowiadając. Arto był pewien, że aresztu nie będzie. Czytał w rodzicach jak w projekcji. Czasem aż się dziwił, że dają tak wyraźne sygnały, samemu nic nie dostrzegając, lecz gdy próbował określić, jakie to sygnały, gdy starał się opisać w myśli skąd wie, co czują, czy coś ukrywają, czy kłamią, stwierdzał ze zdziwieniem, że nie potrafi tego wyjaśnić. Po prostu czuł. Kiedyś podsłuchał jak jeden nauczyciel powiedział drugiemu, że małe dzieci myślą emocjami, dlatego tak dobrze je wyczuwają. Potem zaczynają myśleć jak dorośli i tracą ten zmysł. Nie uważał się za dziecko, a już za małe w szczególności, a jednak to miał. Czy to szkoła tak go wyczuliła? Emocje szły przed działaniem; były ostrzeżeniem, informacją o strachu lub pewności siebie przeciwnika…
Westchnął. Osiągnął cel, lecz to było podłe, najpodlejsze, co mógł zrobić. Zaszantażował własną matkę, przypomniał, że jej wszystko uszło bezkarnie. Może nie tak to odczytała, ale od teraz będzie wspominać tę rozmowę, ile razy znów się spóźni. Nie, obiecał sobie, nigdy więcej, nawet o godzinę. Nigdy nie powinienem tak mówić.
Sięgnął po umieszczony w niewielkiej podstawce miniaturowy, pocztówkowy projektor. Ustawił go na blacie i uaktywnił. Pamięć zawierała tylko jedną projekcję – jego oraz rodziców, na promenadzie, sprzed kilku lat, gdy wszystko jeszcze było tak, jak być powinno. Dziś byli tuż obok, lecz tylko tej projekcji mógł opowiedzieć o swoich kłopotach. Ile razy wpadał w kłopoty, ile razy czuł się źle, tak bardzo, że nie pomagała nawet wizyta w stoczni, włączał ten mały projektor i cichutko, tak by nie słyszeli go prawdziwi rodzice, zwierzał się ze wszystkiego ich wirtualnym postaciom. Czasem po prostu patrzył, przypominając sobie jak to było, gdy był taki mały. Coraz mniej pamiętał i to go bolało najbardziej.
Lecz najważniejszego nigdy nie zapomniał. Miał cel, z którego nie zamierzał rezygnować.
koniec
« 1 22 23 24
22 grudnia 2005

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nudna lekcja fantastyki
— Zofia Marduła

Śladami Endera?
— Magdalena Kubasiewicz

Prima Aprilis: Blaszana pułapka
— Wojciech Gołąbowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.