Vader sięgnął po górną część zbroi. Przedramię ze sztuczną dłonią ostrzegawczo zapulsowało bólem.
– Czy nic nie można na to poradzić? – zapytał cicho.
– Nie.
Alexa
Vader sięgnął po górną część zbroi. Przedramię ze sztuczną dłonią ostrzegawczo zapulsowało bólem.
– Czy nic nie można na to poradzić? – zapytał cicho.
– Nie.
Alexa
‹Prawo robotyki›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
Autor | Alexa |
Tytuł | Prawo robotyki |
Opis | Autorka pisze o sobie: Jestem z wykształcenia automatykiem, z zawodu konsultantem, a z zamiłowania i drugiej profesji tłumaczem. Stan posiadania: jeden mąż (fan GW i fantastyki), jedno dziecko (j.w.), jeden kot (a właściwie kota, Mara Jade Skywalker, chyba nie-fanka, bo reaguje na Kotę, a nie Marę). Tłumaczę głównie teksty techniczne, ale tez i książki z serii Garretta dla MAG-a, tłumaczyłam trochę Tolkiena, Heinleina, Nivena i Van Vogta, a obecnie powieści z serii GW dla Amberu. Kocham muzykę Williamsa, jestem gorącą fanką Shreka, a właściwie Osła, trochę pisze, trochę rysuje, dużo czytam (uwielbiam, obok wszystkich innych, Agathe Christie), a jeśli mam naprawdę dużo wolnego czasu, łażę po górach. |
Gatunek | space opera |
Kiedy Darth Vader po raz pierwszy potknął się i ukląkł na jedno kolano na schodach wiodących do sali tronowej Imperatora, był na szczęście sam. Nikt nie widział jego niezręczności, nikt nie słyszał jęku, gdy potężny, promieniujący ból przeszył jego czaszkę.
Vader nie był przyzwyczajony do słabości – na pół mechaniczne ciało funkcjonowało prawidłowo, drobne usterki usuwał sam lub z pomocą technika, któremu następnie usuwał wszystkie wspomnienia dotyczące naprawy.
Ostatnio jednak najdokładniejsza nawet regulacja nie była w stanie skompensować dziwnej lekkości głowy i bólu, jaki zaczęły mu sprawiać zwyczajne ruchy. Początkowo próbował czerpać z Mocy, aby uśmierzyć ból, potem, po raz pierwszy od dwudziestu lat, wsunął do specjalnego korytka na ramieniu zbroi ampułkę ze środkiem przeciwbólowym. Używał go tylko na początku, kiedy blizny i zrosty były jeszcze świeże, a on uczył się chodzić w nowym ciele. Potem blizny stwardniały, a on przyzwyczaił się do niewielkiej niewygody na styku ciała z maszyną.
Tym razem również pomogło, choć po skończeniu jednej ampułki musiał założyć drugą. Potem trzecią.
Rana zadana mu przez Luke’a Skywalkera nie zagoiła się szybko, jak zwykle, lecz jątrzyła się przez kilka tygodni, sprawiając mu ból, na który nie pomagała nawet bacta.
Potem przyszły kłopoty ze wzrokiem.
Nie przejął się nimi, składając je na karb rozregulowanej optyki hełmu. Skorygował ją bez trudu, ale kiedy zdejmował hełm, problem powracał.
Nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Druga Gwiazda Śmierci czekała na ukończenie, plan gonił. Być może konieczny był remont generalny wszystkich mechanizmów, ale na to Vader w tej chwili nie miał czasu.
Dlatego teraz postanowił raz na zawsze załatwić sprawę i, zamiast do sali tronowej, gdzie Imperator Palpatine przekomarzał się z księciem Xizorem i wcale go nie potrzebował, skręcił w stronę prywatnego skrzydła medycznego.
Wszedł do jasnego niebieskiego korytarza i podał kod dostępu robotowi dyżurnemu. Skrzydło to przeznaczone było wyłącznie do jego dyspozycji, ale w wolnych chwilach przyjmowano tu również wyższych oficerów.
Rozejrzał się dyskretnie. Tylko tego brakowało, żeby się rozniosły jakieś plotki.
W tej chwili – na szczęście – nie było tu nikogo.
Dawno tu nie był… Po raz ostatni chyba jakieś dziesięć lat temu, kiedy Imperator w ataku wściekłości… o co wtedy poszło? Nie pamiętał… Ukarał go snopem błyskawic Ciemnej strony tak silnym, że przebił zbroję i zranił go w pierś.
Dawno… a jednak powitał go ten sam, lekko skrzywiony uśmiech Yaro lekarza i pełne lęku, ale przyjazne spojrzenie pielęgniarki. Tylko ona się zmieniła – Yaro zawsze otaczał się pięknymi dziewczętami, które nie obawiały się niebezpiecznych pacjentów.
Ta była wyjątkowo piękna. Przypominała mu… kogoś. Nie wiedział, kogo. Długie, miękkie włosy barwy pośredniej między ciemnym blondem a dojrzałym miodem, twarz w kształcie serca, bursztynowe oczy…
– Coś nie w porządku, Milordzie? – zapytał Yaro, dając jej znak. Dziewczyna wyszła z pomieszczenia, zerkając na niego przez ramię.
– Nie wiem… być może – odparł Vader. – Zakręciło mi się w głowie. Pewnie jakaś drobnostka.
Yaro uśmiechnął się blado.
– To się zdarza, Milordzie… Jeśli pan tak starannie omija to miejsce – westchnął i włączył komputer diagnostyczny. Robot medyczny, który tutaj służył wyłącznie jako pomocnik, podtoczył się natychmiast i wsunął końcówkę do terminala. Yaro odegnał go niecierpliwym gestem.
– Megan to załatwi – rzekł.
Dziewczyna wróciła, niosąc całą tacę różnych końcówek diagnostycznych. Miała bardzo kompetentną minę. Odstawiła tacę na stolik i wskazała Vaderowi miejsce na leżance. Jedną ręką przyciągnęła do siebie czujnik, drugą włączyła układ monitorujący.
– Na co pan czeka? – zapytała łagodnie. – Proszę się rozebrać i położyć.
– Milordzie – podpowiedział jej Yaro.
– …Milordzie – zgodziła się uprzejmie.
Lord Sith zadowolił się odpięciem peleryny. Rzucił ją na krzesło.
Megan odłożyła wszystko i z łagodnym uśmiechem przechyliła głowę.
– Chyba muszę panu pomóc – westchnęła.
– …Milordzie – wtrącił znowu Yaro.
– …Milordzie
Vader pozwolił, aby jej delikatne palce wyłuskały go z hełmu i zbroi. Ani mrugnęła na widok jego straszliwych blizn. Lekko przesunęła dłonią po nabrzmiałym, zaczerwienionym i dziwnie bolesnym miejscu, gdzie żywe ciało łączyło się z mechanizmem.
Podniósł na nią wzrok i ujrzał w jej oczach smutek. Zamrugał oczami. Bez hełmu widział bardzo źle, ale jej cudowne, miodowe włosy i bursztynowe oczy…
– Proszę się położyć, Milordzie. I proszę się tak nie rozglądać, nikt tu nie wejdzie. Zamknęłam całe skrzydło.
Posłusznie ułożył się na leżance, a ona delikatnie pomogła mu przybrać wygodną pozycję. Ustawiła czujnik i zaczęła ostrożnie wodzić nim po całym jego ciele. Yaro ściągał odczyty i przetwarzał je w komputerze.
Vader skrzywił się, kiedy pobrała mu kilka próbek tkanki, ale… Był zdumiony, jak wielkie wrażenie na nim wywarła.
Zdjęła mu maskę, odłączyła respirator, podłączając inny, przenośny. Starannie, miejsce po miejscu, dotykała czujnikiem jego czaszki, szyi i gardła.
– Tunel – poleciła.
Robot medyczny podtoczył się i zamigotał lampkami. Z sufitu spłynął podłużny kształt, który przykrył Vadera i leżankę jak wieko sarkofagu.
To badanie trwało znacznie dłużej, niż poprzednie i Vader zaczął się już irytować. W chwili, kiedy miał zamiar Mocą zrzucić z siebie aparaturę, wieko uniosło się.
Jego miejsce zajął ciepły koc, którym Megan przykryła go aż po szyję. Yaro wstał od komputera i ruchem głowy pokazał jej, że ma wyjść.
Vader obserwował, jak dziewczyna odchodzi. „Ma ładny chód…” pomyślał. Do licha, odkąd to zaczął myśleć o dziewczynach? Chyba rzeczywiście jest chory.
– Milordzie… – zaczął Yaro dziwnym tonem.
– Tak? Czy mogę już się ubrać, czy jeszcze będziesz mnie męczył?
– Odpowiedź brzmi „Nie” na oba pytania, sir – odparł lekarz. – Zostaje pan tutaj.
Spojrzał na niego gniewnie.
– Mam nadzieję, że to żart. Niesmaczny żart, Yaro.
– Nie, Milordzie.
– Nonsens – usiadł na leżance i powoli opuścił nogi na podłogę.
– Milordzie, pan umiera. Nieodwołalnie.
Znieruchomiał. Powoli zwrócił ku lekarzowi obwieszoną czujnikami głowę.
– Co?
– Zostało panu może dwa miesiące życia. Życia w straszliwych cierpieniach, Milordzie. I tylko tutaj możemy panu ulżyć.
Vader powoli odpiął respirator i zaczął zakładać własny. Naturalnie, nie mógł przez ten czas mówić, ale skoro tylko odetchnął ponownie, zapytał:
– Co mi jest?
Yaro pokręcił głową.
– Jest tak: w głowie ma pan guz, który przeżarł już panu pół mózgu. Tylko mechaniczna regulacja sprawia, że jeszcze pan tego nie odczuwa zbyt dotkliwie. Przerzuty są już wszędzie, naturalna odporność pańskiego organizmu spadła, połączenia z wszczepami zaczęły się zaogniać i ropieć. Jeszcze kilka tygodni i… proszę mi wybaczyć to określenie, rozleci się pan w szwach.
Vader sięgnął po górną część zbroi. Przedramię ze sztuczną dłonią ostrzegawczo zapulsowało bólem.
– Czy nic nie można na to poradzić? – zapytał cicho.
– Nie.
Dwa miesiące. Nie bał się śmierci, nie wierzył w nią. Nie po tamtej kąpieli w wulkanie. Imperator mu pomoże… Tak, jak wtedy.
Zerwał się z miejsca i opadł z powrotem, przeszyty potwornym bólem. Powoli, korzystając z Mocy, oczyścił umysł z cierpienia i zablokował nerwy. Drgnął nagle. Dawno nie korzystał z Mocy w ten sposób, a teraz przyszło mu to zupełnie odruchowo.
– Nigdzie pan nie pójdzie, Milordzie – rzekł cicho Yaro.
– Imperator…
– Imperator panu nie pomoże. Sam potrzebuje pomocy. Zżera go ta sama choroba, co pana. Ciemna Strona Mocy. Ale on przynajmniej ma własne ciało.
Vader lekko poruszył dłońmi. Więc to nie złudzenie, nie awaria mechanizmu, że czasami precyzyjny gest chybiał o milimetr, o dwa… o centymetr. To nie przypadek, że ciało wokół wszczepów boli i puchnie, że stare blizny, tak twarde i mocne, nagle zrobiły się wrażliwe na dotyk i miękkie.
– Skąd wiesz, że chciałem do niego iść?
– Wyczułem to.
– Jesteś Jedi? – zaśmiał się ironicznie Sith.
naprawdę niezłe!
ciąg dalszy?