Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Agnieszka ‘Achika’ Szady
‹Próby i błędy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAgnieszka ‘Achika’ Szady
TytułPróby i błędy
OpisCzytelnicy Esensji zdążyli już poznać liczne opowiadania Achiki osadzone w świecie Gwiezdnych Wojen. W bieżącym i dwóch kolejnych numerach magazynu prezentujemy mikropowieść Autorki – kolejne wariacje na temat Nessie i jej mistrza, Qui-Gon Jilla.
„Próby i błędy” to początek cyklu opowiadań osadzonych w alternatywnej wersji świata „Gwiezdnych wojen”. Akcja rozgrywa się w czasach Starej Republiki, tuż przed wydarzeniami z Epizodu I, które oczywiście w tej wersji również musiałyby wyglądać inaczej.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Próby i błędy – część 1

« 1 4 5 6

Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiezdne wojny: Próby i błędy – część 1

Z Britte Linn zagrała w trójwymiarową grę „Zaczarowany labirynt”. Ponieważ tu nie liczyła się szybkość i refleks, ale raczej doświadczenie i znajomość realiów gry, Britte poszło znacznie lepiej, zwłaszcza w poszukiwaniu ukrytych skarbów i rozwiązywaniu zagadek zadawanych przez magiczne stworzenia. Ruvve tymczasem zabawiał się jakąś bardzo krwawą zręcznościową strzelanką. Kiedy skończyły ze swoją grą, zaczęły mu kibicować, jednocześnie rozmawiając. Tak naprawdę, to mówiła tylko Britte Linn, przez cały czas trajkocząc o szkole, strojach i jakichś zespołach muzycznych. Nessie nie znała się na tym, ograniczała się więc do wtrącania „No, no!” lub „Naprawdę?” w odpowiednich miejscach. Britte najwyraźniej to wystarczało.
– Zagramy w coś jeszcze? – zaproponowała, przerywając wywód o najczęściej stosowanych przez piosenkarki dietach odchudzających.
– Nie wiem… – Nessie zaczynała czuć się nieswojo: jeszcze nigdy nie poświęciła tyle czasu na rozrywkę. Powinna trochę potrenować, ale miała wątpliwości, czy na statku poza siłowniami, które mijali po drodze, jest jakaś sala gimnastyczna.
– Polatajmy na symulatorze! – wrzasnął Ruvve, odwracając się od swojej gry, która właśnie się skończyła.
– Ruvik, szkoda pieniędzy, przecież i tak zawsze się rozwalamy na pierwszej asteroidzie…
– To nic, Nessie popilotuje. Popilotujesz, Nessie? Tak ci świetnie szło z „Postrachem miasta”.
Nes spojrzała na stojący w kącie symulator „Kosmiczna przygoda” – nowoczesny model, prawie tak dobry, jak te, które mieli w Świątyni. To zupełnie coś innego, niż jakieś tam gry. Od biedy można by to nawet uznać za odrabianie lekcji…
– Popilotuję.
Złożyli się po kilka kredytów, bo symulator był droższy, niż zwykłe gry, i poszli kupić żetony u Toydarianina. Zaśmiał się ochryple, kiedy powiedzieli, o co im chodzi.
– Nie dacie rady, dzieciaki. Rozwalicie się po pięciu sekundach, a tam nie ma dodatkowych żyć, jak w grze… Ale co tam, wasza strata to mój zysk.
Z żetonami w garści podeszli do symulatora. Wyglądem naśladował przednią część niedużego, zgrabnego stateczku bliskiego zasięgu. Wszystko było wiernie odtworzone, włącznie ze światłami pozycyjnymi, chociaż oczywiście okna były fałszywe – dla pełni wrażeń gracz musiał był całkowicie odcięty od świata zewnętrznego.
Wrzucili żetony w miejsce, w które w prawdziwych statkach wkłada się otwierającą drzwi kartę magnetyczną. Właz bezszelestnie odsunął się do góry, ukazując wnętrze kokpitu jak prawdziwe. Były w nim cztery fotele, tak, że oprócz pierwszego i ewentualnie drugiego pilota w zabawie mogło brać udział jeszcze dwóch pasażerów.
Ruvve podskakiwał w miejscu z emocji.
– Mogę siedzieć z przodu? Mogę? Briii, pozwól mi usiąść z przodu!
– Siadaj, siadaj – widać było, że Brittelin jest przyzwyczajona do ustępowania młodszemu bratu.
Wprawdzie lekkie poncho nie krępowało ruchów Nessie, uznała jednak, że w trakcie pilotażu woli mieć stuprocentową wygodę. Niewiele myśląc zdjęła je i rzuciła na oparcie fotela.
Ruvik aż się zachłysnął, jego zaskoczenie uderzyło w nią jak fala. Odwróciła się. Rodzeństwo Jole wpatrywało się w nią z jednakowym wyrazem osłupienia na twarzach. A właściwie nie na nią, tylko na…
– Czy… to jest… miecz świetlny? – wykrztusił w końcu chłopiec.
Skinęła głową. Nie była pewna, czy powinna być na siebie zła za dekonspirację. A, co tam, w końcu i tak by się zorientowali. Zresztą przecież wcale nie mam powodu się ukrywać.
– Prawdziwy?
– A co myślisz, głupku?! – rzuciła się jego siostra, zanim Nessie w ogóle zdążyła się odezwać.
– Prawdziwy.
– Mogę dotknąć?
– To nie zabawka. No dobrze, możesz, tylko trzymaj się z daleka od przycisków.
Ruvve ostrożnie wyciągnął rękę i z szacunkiem dotknął srebrnej rękojeści. Tymczasem jego siostra najwyraźniej ciągle jeszcze dochodziła do siebie.
– To ty jesteś… ty jesteś…
– Ona jest Jedi, ślepa komendo! – Ruvik pokazał siostrze język, biorąc odwet za nazwanie go głupkiem.
– No, niezupełnie. Dopiero uczę się, jak być Jedi – Nessie przesunęła dłonią po warkoczyku. – Jestem padawanem.
– To dlatego jesteś taka… – Brittelin szukała właściwego słowa – taka… inna. Od razu zauważyłam, że jesteś strasznie poważna. I nic nie mówiłaś o swojej szkole, i w ogóle. No jasne, bo ty pewnie w ogóle nie chodzisz do szkoły! Ale ci fajnie!
– Dlaczego? – zdziwiła się Nessie. Nagle dotarło do niej, jak mało w istocie wie o życiu tak zwanych zwykłych ludzi.
– No jak to… – Britte wydawała się być zbita z tropu. – Nie musisz odrabiać lekcji, nie masz klasówek… i w ogóle…
Nes uśmiechnęła się.
– No, coś ty? Oczywiście, że odrabiam lekcje. Uczę się co najmniej pięć godzin dziennie, nie licząc treningów. A co to są klasówki?
– A kto ci zadaje lekcje? I czego się uczysz?
– Mój mistrz… a jak go nie ma, to komputer. A uczę się tego co wszyscy: historii, polityki, ksenobiologii, astronomii…
– Ojeju, przestańcie gadać o szkole! – Ruvve wdrapał się do kabiny i zajął miejsce obok pilota. – Chodźcie, polatamy sobie. O rany, będę lecieć symulatorem z prawdziwą Jedi! Ale super! Ale super!

Pół godziny później pili oranżadę w barku. Ruvve ciągle jeszcze przeżywał zabawę w symulatorze.
– Ale było super, jak lecieliśmy przez to pole asteroidów! Ale niesamowicie rzucało! A jak nas zaczął gonić ten kosmiczny potwór, to myślałem, że już po nas! Ale najlepsze to było, jak wpadliśmy w sam środek tej strzelaniny z piratami…
– Tak, słyszałam jak piszczałeś – wtrąciła jego siostra.
– Wcale nie piszczałem!… Za to ty się darłaś jak najęta jak straciliśmy sterowność i spadaliśmy w ten lodowy labirynt.
– Głupi jesteś!
– Sama jesteś głupia!
Nessie jednym uchem przysłuchiwała się tym siostrzano-braterskim przepychankom, zastanawiając się usilnie, co zrobić z resztą dnia. Pakując się w pośpiechu nie wzięła swojego podręcznego komputerka, ale gdyby znalazła dostęp do jakiejś bazy danych, mogłaby się pouczyć. Nie powinna robić sobie zaległości, już i tak wystarczy, że uciekła ze Świątyni…
Skrzywiła się w duchu na myśl o tym. W wirze gier i nowych znajomości udało jej się chwilowo zapomnieć, co zrobiła – a może raczej nie zapomnieć, tylko jakby odsunąć na dalszy plan. Może, jeżeli będzie pilnie wypełniać obowiązki naukowe, zmniejszy to trochę jej wyrzuty sumienia…
Przypomniała sobie, że po drodze do sali gier widziała strzałkę wskazującą drogę do kawiarenki holonetowej. Tam będzie dostęp do potrzebnych jej danych. Dopiła swoją oranżadę i odstawiła szklankę.
– Chyba muszę już iść.
Rodzeństwo momentalnie przerwało sprzeczkę.
– No co ty, Nessie! Nie odchodź! Gdzie chcesz iść, przecież tu nic nie ma?
– Powinnam się pouczyć przed obiadem… znaczy, przed kolacją. Albo potrenować, tylko, że tu nie ma za bardzo jak.
– Musisz tak cały czas wkuwać, nawet, jak jesteś sama? – zdziwił się Ruvik. – Wystawiają wam stopnie?
– Stopnie nie, ale… no, po prostu muszę się uczyć, bo… bo muszę – nie wiedziała, jak inaczej wytłumaczyć to, co dla wszystkich Jedi było oczywiste.
Chłopiec pokręcił głową.
– Ja to bym tak nie mógł. No dobra, a jak już się pouczysz, to co będziesz robić?
– Nie wiem. Powinnam trochę poćwiczyć z mieczem, ale na statku nie ma na to miejsca. Może pobiegam po korytarzach albo coś.
– Jeju!!… Będziesz ćwiczyć z mieczem?! A będziemy mogli popatrzeć?
– Pewnie, że moglibyście popatrzeć, ale przecież mówię, że to nie ma miejsca. Potrzebna by była sala gimnastyczna, a chyba nic takiego tu nie mają, same siłownie – Nessie wstała od stolika. – No to cześć, na razie.
– To idź się uczyć, a my ci poszukamy miejsca – nieprzytomny z wrażenia Ruvve szarpał siostrę za rękaw. – Słyszałaś?! Słyszałaś?! Będziemy mogli popatrzeć, jak ona ćwiczy z mieczem!
– Lepiej leć za nią i spytaj, w której kajucie mieszka – przytomnie zauważyła Brittelin.

Nessie szła w stronę swojej kabiny: przed zabraniem się do nauki zamierzała jeszcze pomedytować. Starała się sprecyzować, co właściwie czuje. Bałwochwalczy zachwyt, z jakim traktował ją Ruvve, był przyjemny i w sumie zabawny, ale trochę krępujący. Przez całe życie wpajano jej, że rycerz Jedi powinien być skromny i w żaden sposób nie starać się wyróżniać. Oczywiście, nikt nie mógł jej zarzucić, żeby się starała – samo tak wyszło, ale i tak miała wrażenie, że narusza jakieś zasady.
Podróżując ze swoim mistrzem napotykała rozmaite zachowania ludzi w stosunku do Jedi. Większość traktowała ich z pełnym rezerwy szacunkiem, czasem z nieufnością. Zdarzała się otwarta sympatia, jak i otwarta wrogość – to ostatnie zwykle ze strony osób, które miały coś na sumieniu. Nigdy dotąd nie spotkała się z kimś, kto samo przebywanie w towarzystwie Jedi – gdzie tam Jedi, ledwie padawana – traktuje jako niesłychany zaszczyt i szczęście. Zresztą Britte Linn też była pod wrażeniem, tylko, będąc starszą, nie okazywała tego w tak wyraźny sposób.
No dobra, nigdy dotąd po prostu nie spotkałam postrzelonego dziesięciolatka. Widocznie w tym wieku się tak ma. Kto niby miałby dostawać fioła na widok „prawdziwego, żywego” Jedi? Dyrektor kopalni na Anoat? Prezydent Korelii?
Jakoś nigdy nie zastanawiała się nad tym, że poza zamkniętym kręgiem Jedi nie zna praktycznie nikogo. W czasie misji spotykała, rzecz jasna, zwykłych ludzi (bo politycy i inni tacy się nie liczyli), ale nigdy nie miała czasu ani okazji do nawiązywania bliższych znajomości.
Przyklękając w pozycji medytacyjnej uśmiechnęła się w duchu. Podróże faktycznie kształcą, nie ma co.
• • •
W Świątyni Jedi zniknięcie jednej padawanki zauważono około południa. To, że nie przyszła na trening, nie wzbudziło jeszcze niczyich podejrzeń. Jedi są wystarczająco obowiązkowi, żeby nie stosować wobec nich jakiegoś specjalnego rygoru. Nie przyszła to nie przyszła, widocznie ma jakieś ważne sprawy. Ale po południu opiekujący się grupą Rede Kaheri, dobroduszny Iktotchianin o skłonnościach do tycia, wreszcie się zaniepokoił. Porozmawiał z Lin Tekku, która przyznała, że zauważyła ostatnio dziwne zachowanie uczennicy Qui-Gona. Używając awaryjnego kodu otwierania drzwi weszli do jej kwatery – była pusta, a komputer wyłączony. Aby do niego zajrzeć, potrzebowali hasła-matki, znanego tylko członkom Rady. Tak się złożyło, że pierwszym członkiem Rady, do którego się zwrócili, był Saesee Tinn.
– Co, ta mała od Jinna gdzieś wsiąkła? Kręciła się ostatnio pod salą Rady, chyba się niepokoi o swojego mistrza. Zapytajcie Gallii, ona z nią rozmawiała.
Adi Gallia powtórzyła to, co powiedziała jej Nessie. Zapis połączeń przez holocom jednoznacznie wskazywał, że poprzedniego dnia została z niego wezwana latająca taksówka. Sprawdzenie kierunku jej kursu, rozkładu lotów i składu pasażerów pierwszego statku lecącego na Yeris było już tylko formalnością.
Rede Kaheri bliski był załamywania rąk.
– Co jej się stało? Takie spokojne, posłuszne dziecko!
– Uciekła – z niedowierzaniem powiedziała Lin Tekku, właściwie do siebie. Takie wydarzenie nie mieściło jej się w głowie.
– Nie uciekła. Poleciała do mistrza – poprawiła w zamyśleniu Adi Gallia.
– Jak to?
Członkini Rady wyjaśniła im sytuację. Wszyscy troje popatrzyli po sobie.
– To co robimy? – spytała Lin. – Możemy połączyć się z kapitanem statku jak wyjdą z nadprzestrzeni, powiedzieć mu, żeby…
– Właściwie, to czy musimy coś robić? – spytała bardzo powoli Adi Gallia. – Nie mamy takiego obowiązku. Nessie jako padawan jest dostatecznie samodzielna, żeby sobie poradzić Niech odnajdzie swojego mistrza i wszystko będzie w porządku. Nie leci przecież na jakąś dziką planetę w Terytoriach Zewnętrznych, tylko do normalnego, cywilizowanego układu.
– Ale uciekła! Nie możemy przecież przymykać oczu na takie zachowanie…
– Tym się będzie można zająć, jak wróci – Adi Gallia rozłożyła ręce: uprzejmy odpowiednik wzruszenia ramionami. W głębi ducha od początku uważała decyzję Rady o rozdzieleniu Qui-Gona i jego uczennicy za głęboko niesprawiedliwą, i miała nadzieję, że do powrotu Nessie cała sprawa przycichnie.
– Mam złe przeczucia co do tego – Rede Kaheri podniósł oczy do nieba.
koniec
« 1 4 5 6
1 czerwca 2003

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Baśń o trzech siostrach
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Żołnierzyki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Prima Aprilis: Odyseja ko(s)miczna
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiazdka Semiramis
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Kraina podwórek
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.