Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Spowiedź wielbłąda

Esensja.pl
Esensja.pl
Janusz A. Urbanowicz
Odpowiedź na polemikę Tomasza Pacyńskiego

Janusz A. Urbanowicz

Spowiedź wielbłąda

Odpowiedź na polemikę Tomasza Pacyńskiego
1. Plwacz
Anim się spodziewał, że mój skromny felieton (którego nie mam odwagi nazwać esejem) ściągnie mi na głowę gromy iście rewolucyjnej retoryki.
Zaszczyt ten spotkał mnie dlatego, że napisałem kilka słów o fantasy. Mój rozmówca wywnioskował, że nie lubię tego rodzaju fantastyki. Nie jest to prawdą. To pierwsza pomyłka mojego polemisty. Druga zaś, to założenie, że pisałem o rynku polskim. Zachowajmy pewne proporcje, Polska jest małym krajem, a o sukcesie Sapkowskiego na skalę światową będzie można mówić, jak Hollywood wyłoży konkretne pieniądze na ekranizację jego prozy. Chociażby tyle, ile wyłożyło na film na podstawie Dungeons and Dragons.
2. Sukces
Moim celem nie było i nie jest dyskutowanie o gustach konkretnych ludzi. Natomiast było moim celem przeanalizowaniu gustu statystycznego, masowego. Bo to masowy odbiorca głosuje na przeboje – nogami i portfelem.
Zarzuca mi subtelnie Tomasz Pacyński, że nie czytam fantasy i nie wiem o czym piszę. Istotnie, nie nazwałbym się wybornym znawcą tego podgatunku fantastyki, ale przeczytałem conieco poza Tolkienem i Sapkowskim. Czytałem fantasy dobrą i złą. Oryginalną i pisaną na podstawie światów RPG. I tej ostatniej nie potępiam w czambuł, są tu teksty które lubię – kilka opowiadań ze świata Warhammera, dwa z przeraźliwie poza nimi niedobrego tomiku „Krainy Chwały” (AD&D – Zapomniane Królestwa). Z RPG-owego pogranicza fantasy i horroru (AD&D – Ravenloft) polubiłem „Wampira z mgieł” (ale następna książka z serii – „Rycerz czarnej róży” była słaba). Dorzuciłbym jeszcze „Ulice krwi”, ale przynależność Shadowrun RPG do fantasy jest dyskusyjna.
I jedną z najlepszych książek, nie tylko fantastycznych, jakie czytałem jest „Pieśń karczmarza”. W Polsce miała nawet dwa wydania. A kto z fanów fantasy o niej pamięta? W rozmowach jest Tolkien, Sapkowski, Brzezińska czy Kres, później długo długo nic, a później pojawia się ten czy inny, pożerający własny ogon cykl. Których imię jest legion.
Mój rozmówca zarzuca mi, że wywlekam tylko złe książki fantasy, nie pamiętając o dobrych – a dlaczego sami miłośnicy o nich nie pamiętają? Dlaczego to nie arcydzieła fantasy (których istnienia nie neguję) szturmują szyczty rankingów bestsellerów? Zasłanianie się Prawem Sturgeona to nie odpowiedź, to unik.
3. Kosmos
Nie do końca zrozumiałem, dlaczego mój rozmówca tyle miejsca poświęca podbojowi kosmosu. Mam – być może mylne – wrażenie, że wpadł w częstą pułapkę utożsamiania konkretnej tematyki z gatunkiem literackim. Istotnie, kosmos był dyżurną tematyką SF złotego wieku, jako ówczesna „nowa technologia”, ale to uległo zmianie już jakiś czas temu. Dzisiejsi twórcy znaleźli sobie inne pole do spekulacji. Baxter buduje alternatywne fizyki. Egan rozważa konsekwencje społeczne rozwoju biotyki (inżynierii biologicznej) i jej wpływ na ludzką świadomość. Najciekawiej chyba w swojej ostatniej powieści postąpił Stephenson – w fabule technothrillera, którego bohaterowie realizują swoją obsesję, zapobieganie ludobójstwom, zawarł jednocześnie część tego, co tworzą (książkowego Holocaust Education and Avoidance Pod). „Cryptonomicon” jest całkiem przyzwoitym, fabularnie ilustrowanym wykładem podstawowych technik bezpieczeństwa informacyjnego. Podobnego tricku na mniejszą skalę użył też w „Diamentowym wieku” ucząc czytelnika i bohaterkę informatyki i myślenia systemowego.
Podbój kosmosu już dawno nie jest tematem fantastyki naukowej. Nigdy też nie był, „bezinteresowną rywalizacją”. W wyścigu w kosmos zawsze chodziło o konkretne korzyści polityczne, a cywilny rozwój techniki rakietowej przekładał się bezpośrednio na osiągi strategicznych pocisków balistycznych. Wysłanie „Sputnika” wstrząsnęło Amerykanami nie z powodu idealistycznej rywalizacji, lecz dlatego, że było olbrzymią przewagą propagandową oraz dowodem na zdolność Rosjan do wysłania ładunku (w domyśle – jądrowego) w dowolny punkt planety. Ze strategicznego punktu widzenia, Ameryka przestała być odległą, bezpieczną wyspą. To był wstrząs. I zawoalowana groźba. Nie radiowe „bip bip”.
4. Nauka
Tomasz Pacyński poddaje w wątpliwość ’naukowość’ fantastyki naukowej. Być może ma rację pisząc, że nauka prezentowana w SF jest na poziomie szkoły średniej. Tylko że ja nie znam szkoły średniej, gdzie uczy się kryptografii czy biochemii na poziomie takim jak wykorzystywany w książkach Neala Stephensona, a fizyki na poziomie takim jak u Baxtera czy Egana. Może są takie. Niektóre pojęcia z prozy Egana znałem tylko dlatego, że występowały w publikacjach wykorzystywanych przeze mnie przy pisaniu pracy magisterskiej.
Zresztą, jeśli nawet prezentowana w SF nauka jest na poziomie szkoły średniej, i tak jest to rzecz ważna z punktu widzenia popularyzacji. Znajomość nauk ścisłych jest w społeczeństwie tak przeraźliwie niska, że każda droga poprawy tego stanu jest warta wsparcia.
A konkret zawarty w książkach fantasy? Jestem ciekaw, ilu autorów książek tego gatunku zanim usiadło do pisania, wzięło do ręki chociaż współczesny miecz, spróbowało strzelić z łuku. Chyba niewielu. U Sapkowskiego, na którego się mój przeciwnik powołuje, są głupoty i na temat strzelania z łuku i na temat metalurgii przy produkcji mieczy. Średniowiecza z fantasy można uczyć się równie efektywnie, co zasad pracy wywiadu i używania broni palnej z filmów o Jamesie Bondzie.
5. Eskapizm
Fantasy i twarda fantastyka zawsze miały innych odbiorców. Widać to tak po literaturze, jak i po systemach RPG. Systemów fantasy jest mrowie, i co ciekawe, właściwie fantasy to jedyny gatunek RPG w którym widać działalność narodową: Polacy mają „Kryształy Czasu”, „Oko Yrrhedesa” i „Aphalon”, Czesi „Draci Doupe”, Niemcy „Das Schwarze Auge”. A systemy hard SF? Policzyć je można na palcach jednej ręki – „Traveller” (w kilku odmianach), „Blue Planet”, niektóre szczepy GURPSa, CORPS, i… to tyle. Ostatnio modne „Gasnące słońca” to, mimo kosmicznego sztafażu, fantasy. Doliczając systemy cyberpunkowe (CP2020 i pochodne, Cyberspace, GURPS Cyberpunk) z trudem tę liczbę podwajamy. A to dopiero jest liczba światów fantasy do jednego tylko AD&D. Dlaczego? Twórcami i odbiorcami hard SF zwykle są ludzie z wykształceniem ścisłym lub technicznym – ci, których w poprzednim ustroju nazywano inteligencją techniczną a dziś „młodymi profesjonalistami”. A znaczące jest, że jeśli mainstreamowy pisarz robi wyprawę na teren fantastyki, to pisze fantasy. Dokładniej omówił to Jacek Dukaj w swoim eseju „O rodzajach wrażliwości literackiej”. Podobnie jest z czytelnikami. Fantasy jest przystępniejsza chociażby dlatego, że ma tam niezrozumiałych futurystycznych wynalazków. Konia z rzędem człowiekowi co nie czytał nigdy fantastyki, a zrozumie pierwszą sekwencję fabularną z „Diamentowego Wieku”.
Dlatego też pozwolę sobie na postawienie pewnej tezy. Jeśli uznać całą literaturę za przejaw eskapizmu, to fantastyka jako całość jest eskapistyczna w dwójnasób, zaś fantasy – w czwórnasób. Popularne światy fantasy są zbudowane bez dwuznaczności, wiadomo kto jest dobry i kto jest zły. Tak było od początku – od Tolkiena i Howarda. I mam dowody na to, że czytelnikom fantasy chodzi właśnie o takie fabuły jakie Tomasz Pacyński wyparodiowuje z mojego opisu. Gdyby tak nie było, nie odsądzano by od czci i wiary Kiryła Jeśkowa, który odważył się popatrzeć okiem Realpolitik na historię Śródziemia. A jeśli stawia się Jeśkowowi zarzut bezczeszczenia mitu, to ten sam zarzut należy postawić Sapkowskiemu, który przyznaje się otwarcie do analogicznej do Jeśkowa odbrązowiawczej działalności wobec znanych baśni. A te nieliczne książki fantasy wychodzące poza schemat, nie byłyby ignorowane przez miłośników gatunku – przykładem jest tu cykl metropolitalny W. J. Williamsa będący najpopularniejszym wśród znających Williamsa jako cyberpunkowca. Niektórzy oczywiście powiedzą, że cykl metropolitalny fantasy nie jest, ja jednak uparcie będę go tak zaliczał – bo taką przynależność gatunkową, popartą logicznym wywodem podał mi sam autor. Podobnie jest z twórczością Sapkowskiego, który jak sam zawsze podkreślał – nie buduje świata. On pokazuje interakcje międzyludzkie.
To jest właśnie fantasy która jak Tomasz Pacyński pisze „skierowała się ku człowiekowi”. Tylko że nie tego chcą czytelnicy. Oni chcą fikcyjnych światów, których ekologie i historie rekonstruują w pocie czoła w setkach fanowskich stron i publikacji.
6. „Babilon 5”
Ale jeśli już używamy twórczości Sapkowskiego jako argumentu, to jest to używanie jej w charakterze listka figowego. Podobna sytuacja jest w czasie dyskusji o mizerocie seriali fantastycznych. Na argument że w serialach nie ma tego, czy tamtego kanoniczna odpowiedź brzmi „a w Babilonie 5 to było” i właściwie żadnym innym serialu. To znaczy trochę jest z tym lepiej – z jednej strony „Space: Above and Beyond” zrobił klapę, jednak ciągle kręci się „Earth: Final Conflict”. Ale to Babilon najmocniej naginał konwencję serialową i – co znaczące – jak wszystkie niestandardowe seriale wielkim sukcesem nie był.
Podobnie jak niesztampowa fantasy.
koniec
1 maja 2001

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »

Polecamy

Zobacz też

Tegoż autora

Ramota
— Janusz A. Urbanowicz

Loser fiction
— Janusz A. Urbanowicz

Kryminał czarny jak węgiel
— Eryk Remiezowicz, Janusz A. Urbanowicz

Postludzkość w świętym gaju
— Janusz A. Urbanowicz

Nie ma wody na pustyni
— Janusz A. Urbanowicz

O jedną planetę za daleko
— Janusz A. Urbanowicz

Inna wojna
— Janusz A. Urbanowicz

Si vi pacem, para bellum
— Janusz A. Urbanowicz

Dwie połowy Dukaja
— Wojciech Gołąbowski, Eryk Remiezowicz, Janusz A. Urbanowicz

Zabić powieść
— Janusz A. Urbanowicz

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.