Hitalia: Historia interaktywnej opowieściJarosław Grzędowicz W poprzednim numerze Magazynu Esensja opublikowaliśmy blok hitaliański: opowiadania Wojciecha Gołąbowskiego, Michała Studniarka, Andrzeja Filipczaka i Marcina Jankowskiego oraz tegoż galerię pejzaży Hitalii. Nie zdążyliśmy natomiast opublikować tekstu wprowadzającego w temat, co niniejszym naprawiamy…
Jarosław GrzędowiczHitalia: Historia interaktywnej opowieściW poprzednim numerze Magazynu Esensja opublikowaliśmy blok hitaliański: opowiadania Wojciecha Gołąbowskiego, Michała Studniarka, Andrzeja Filipczaka i Marcina Jankowskiego oraz tegoż galerię pejzaży Hitalii. Nie zdążyliśmy natomiast opublikować tekstu wprowadzającego w temat, co niniejszym naprawiamy… Pomysł przyszedł z Internetu. W dzisiejszych czasach, a nawet i parę lat temu nie było pisma, w którym nie zadawano by sobie bez przerwy pytań: „co by tu zrobić nowego”? Eksperyment. Hitalia była właśnie eksperymentem. Pierwotnie była zabawą towarzyską, role playing games toczonym na liście dyskusyjnej o nazwie HIT. Ktoś z nas, bodajże Krzysztof Sokołowski który bywał na tej liście wysunął pomysł, by założenia fabularne przenieść do Fenixa. Uzyskał zresztą zgodę uczestników tamtej listy. Pomysł jak to pomysł. Został rzucony i skisł. Głównie dlatego, że nikt nie miał pojęcia jak zastosować go w praktyce. No i nikt też nie wiedział, o co tam naprawdę chodziło. Była tylko relacja Krzysia z tego, co się dzieje na jakiejś brytyjskiej czy amerykańskiej liście netowej, poświęconej fantastyce. Po jakimś czasie jednak pomysł, który wisiał nad redakcją jak miecz Damoklesa powrócił. Potrzeba szukania nowych dróg, to w dzisiejszych czasach obsesja, konieczność która nie daje spać po nocach. Ktoś musiał się tym zająć i padło na skromną osobę niżej podpisanego. Były ogólne założenia. Niech będzie planeta, na której rozbija się nielegalny statek z kolonistami. Uczestnicy gry (?) niech będą takimi rozbitkami, na globie, który jest całkowicie tabula rasa. Wrak trzeba będzie opuścić, jest radioaktywny. Ładownie zamknięte. Co zrobią, jak będą się ratować? Trzeba jednak było jakoś zacząć. W Internecie można grać w RPG, jak przy stole. Ludzie reagują na siebie nawzajem niemal natychmiast. A w piśmie? Jedyny kontakt zwrotny to listy do redakcji. Co gorsza wplecione w cykl produkcyjny. Żeby coś ukazało się w miesięczniku musi do niego trafić przynajmniej miesiąc wcześniej. Jeżeli ktoś coś powie do twojej postaci w maju, zobaczysz to w druku w czerwcu. Jeżeli zareagujesz natychmiast, twoja replika ukaże się w sierpniu. To znaczy, że twoja postać na „Jak się miewasz” rzucone wiosną, odpowie „Dziękuję nieźle” - pod koniec lata. To tyle, jeżeli idzie o "interakcje”. Wtedy wymyśliłem żeby zrobić z tego zabawę o charakterze literackim. Niech poszczególne wypowiedzi uczestników przypominają opowiadania albo miniatury literackie. Mają ten sam świat, wspólnych bohaterów i nawet jakieś szczątkowe kontakty międzyludzkie. Rodzaj powieści rzeki pisanej przez czytelników. Trzeba było stworzyć rodzaj NPC, postaci prowadzonej przez redakcję, żeby to wszystko spajać i podsuwać uczestnikom wspólne założenia fabularne. Wymyśliliśmy z Jackiem Drewnowskim dwie postaci - jedną rozpoznawalną jako NPC, mutanta-cyborga, rudego mięśniaka o ksywie Kaktus, natomiast postać Jacka była zamaskowana pośród innych postaci graczy. Gra ruszyła, odzew był dużo większy niż się spodziewaliśmy. Najlepsze jednak było to, że bardzo szybko Hitalia zaczęła żyć własnym życiem. Uczestnicy gry czuli niedosyt i zaczęli spotykać się w świecie rzeczywistym. Dzięki energii i staraniom Niny Liedtke odbyło się w Beskidach pierwsze spotkanie - mikrokonwent Hitalijczyków. Przyjechało kilkunastu ludzi którzy nigdy nie widzieli się na oczy i z miejsca zaczęli rozmawiać tak, jakby znali się od lat. Część Hitalian zresztą do tej pory spotyka się na „dużych” konwentach i nadal identyfikują się ze swoją nielegalną kolonią. Eksperyment toczył się przez jakieś trzy lata. Zaowocował kilkoma spotkaniami na konwentach, własną listą dyskusyjną, stroną internetową i co najmniej dwoma małżeństwami. Był interesujący, przede wszystkim z socjologicznego punktu widzenia. Powstały odrębne wątki w ramach samej gry, której uczestnicy podzielili się na kilka frakcji. Powstała miniaturowa i krótkotrwała subkultura. Hitalia jako rodzaj eksperymentu i powieści w odcinkach zarazem miała stałe miejsce na łamach Fenixa i dorobiła się także własnych sympatyków nie rekrutujących się z pomiędzy samych uczestników. Do tego, o ile mi wiadomo, w żadnym innym piśmie nikt niczego podobnego nie zrobił. Po jakimś czasie fabuła gry utknęła. Przyczyną były przede wszystkim owe opóźnienia w transmisji. Ilekroć któryś z graczy usiłował przeprowadzić istotny zwrot akcji, do nas jako redakcji należało doprowadzenie do jakiejś kompatybilności miedzy tym co zamierzał, a tym, co napisali inni autorzy. Często okazywało się to niemożliwe. Nie da się prowadzić akcji obmyślanej przez kilkudziesięciu nie mających bezpośredniego kontaktu ze sobą autorami. Sami uczestnicy próbowali temu zaradzić, tworząc zespoły autorskie produkujące poszczególne odcinki. Po jakimś czasie jednak, pojawiła się obawa, że cały eksperyment który trwał jednak dość długo, nie jest równie zajmujący dla kilku tysięcy pozostałych czytelników. Poza tym, zbyt lubiliśmy Hitalię, by pozwolić jej na zamienienie się w jakąś fantastyczno naukową wersję telenoweli i zdecydowaliśmy się zamknąć projekt w tej postaci, proponując jednocześnie by świat Hitalii pozostał kanwą tradycyjnych opowiadań - coś jak tematyczna antologia. Do końca ukazywania się ówczesnej edycji Fenixa, ukazało się kilka takich, wcale udanych opowiadań. Natomiast Hitalia wróciła tam, gdzie się narodziła: do Internetu. Eksperyment został zakończony, i można powiedzieć, że się udał. Pomimo wszelkich ograniczeń stworzyliśmy coś jedynego w swoim rodzaju. Siłami wszystkich hitalijskich rozbitków. Warto było. 1 maja 2002 Oficjalna strona Hitalii: hitalia.rotfl.eu.org. |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Kamuflaż
— Marcin Jankowski
Projekt „Hitalia”
— Andrzej Filipczak
Gwardia
— Andrzej Filipczak
Cyfrowo
— Marcin Jankowski
Przyjaciel dobrego
— Marcin Jankowski
Eva
— Andrzej Filipczak
Legenda o ukrytym skarbie
— Michał Studniarek
Marnotrawny
— Wojciech Gołąbowski