Korzenie: W pieczy BożogrobcówKościół, w którym straszy. Kapliczka, pod którą śpi wojsko świętej Jadwigi. Ukryte skarby rozbójników, których dotąd nie odnaleziono.
Wojciech GołąbowskiKorzenie: W pieczy BożogrobcówKościół, w którym straszy. Kapliczka, pod którą śpi wojsko świętej Jadwigi. Ukryte skarby rozbójników, których dotąd nie odnaleziono. Ilu z nas było w dzieciństwie karmionych takimi historiami na dobranoc? Odpowiedź nie jest taka oczywista… bo pokolenie, które łykało je dużymi haustami, odchodzi na naszych oczach. A my? Co przekazujemy następnym pokoleniom? Hollywoodzkie bajeczki wyprane polityczną poprawnością z wszelkiej głębi…? Ale nie o tym chciałem napisać. Każdy szanujący się zamek ma swoje duchy. I w każdej kopalni bywa Skarbek. Ale czy ów zamek i owa kopalnia znajdują się o krok od naszego bezpiecznego, przytulnego mieszkanka? Zazwyczaj są gdzieś tam, daleko… A im dalej, tym więcej o nich wiemy. Zaiste niezwykłe uczucie ogarnia człowieka, gdy nagle okazuje się, że straszy – nie gdzieś tam – a rzut beretem od domu; że zapomniane skarby są gdzieś w ziemi pod naszymi własnymi stopami. Antoni Halor wykonał bardzo pożyteczną pracę; parę lat temu chodził od domu do domu, spisując relacje najstarszych mieszkańców dzielnicy – a efekty zebrał i opublikował. Słusznie na spotkaniu autorskim stwierdził: „jest teraz ostatni moment, by to zrobić”. Pokolenie, które – jak już wspomniałem – znało takie ludowe (ale miejskie) podania, odchodzi… Dziś już nie ma wśród nas kilku osób cytowanych w „Bożogrobcach i pudlyrzach”. Wkrótce nie będzie także pozostałych… Kim wtedy się staniemy? Rzadko którą roślinę można z powodzeniem przesadzić, odrywając jej korzenie. Korzeniami Stary Chorzów sięga wczesnego średniowiecza. Wymieniany jest w dokumencie datowanym na 1257 rok, w którym jako jedna z dwóch wiosek (drugą jest niezidentyfikowane do końca Białobrzezie) przekazywana jest zakonowi Bożogrobców z Miechowa. Zakonnicy założyli tu szpital, postawili pierwszy kościółek… Obecny, murowany, neogotycki, obchodzi w bieżącym roku studziesięciolecie. Czas już na duchy? A jakże, bywają. Podania wspominają o nocnych mszach widm, nawet sami księża czasem co nieco wspomną, a od ich słów – relacji typu „na własne oczy…” skóra cierpnie i ciarki przechodzą… „[…] Gdy nadszedł czas na ofiarę, siedzący zaczęli się podnosić w ławkach. Kobieta również wstała, by przepuścić najbliższą jej sąsiadkę. Tamtej chusta, w którą również była otulona, zsunęła się z głowy i wtedy stara kobieta zmartwiała. Zobaczyła, że siedząca obok niej postać ma bladą, pokrytą szronem twarz i jest to twarz jej sąsiadki z sieni, którą pochowano ledwo tydzień temu, a którą sama, zgodnie z chrześcijańskim obowiązkiem, myła i przygotowywała wraz z innymi pobożnymi kobietami do ostatniej drogi. Przez chwilę nie mogła się ruszyć z miejsc. Stała jak sparaliżowana i tylko oczy jej zauważały inne jeszcze przerażające szczegóły. Wychodzący z ławek ludzie, wszyscy o twarzach pozbawionych ciepła życia, to mniej lub więcej znani sąsiedzi i sąsiadki, mieszkańcy wsi, którzy już dawno temu zmarli. Na dodatek wszystkiego kapłan odprawiający mszę, odwrócił się, i wtedy kobieta już nie wytrzymała napięcia. Był to bowiem wieloletni proboszcz parafii, który zmarł, gdy była małą dziewczynką. Ze zduszonym okrzykiem przerażenia wyskoczyła z kościoła. Wydawało się, że obecni w kościele wyciągają za nią swe chude, blade palce. Uciekając zgubiła chustę. Biegła tak szybko, jak mogła do domu. Tu padła zemdlona przed progiem, gdzie rano znaleźli ją sąsiedzi. Zaś grabarz, który przechodził przez leżący niedaleko kościoła cmentarz, zdziwił się, zobaczywszy leżącą na miejscu, przeznaczonym do wykopania w przyszłości grobu, chustę kobiecą.” A Stary Chorzów to nie tylko kościół, w którym po dziś dzień można znaleźć herb Bożogrobców (przestali oni być właścicielami Chorzowa po kasacji zakonu przez władze pruskie w 1810 roku). Pod kolumną maryjną śpi wojsko świętej Jadwigi. Kiedyś na własne oczy zobaczyło je dziecko szukające zaginionej kozy… „[…] No i koza wyleciała s placu. Leci pod Paniynka i naroz sie stracioła. Dziołcha sie wystraszoła, ale idzie bliży i patrzi, a tu wielko dziura naroz pod figurom, kaj tyn potek żelazny. I widać jakeś schody nadoł. To jeszcze barzi sie zlynkła, ale trz słuchać ojcowego przykazania, pra?, to przeżegnała sie trzi razy i zaczyno złazić nadoł. I patrzi i jest w murowynyj taki sali jak kościoł, z takimi kolomnami i take zielone światło i wszyndzie stojom konie, a kole nich śpiom stojoncy rycerze. Dziołcha sie łozglondo za swojom kozom i patrzi, a ta spokojnie zere siano co wszyndzie leży kole nóg końskich.” Rósł tu niegdyś gęsty las, w którym ukrywała się banda znanych śląskich rozbójników – Wincentego Eliasza i Karola Pistulki. „[…] przypomniałam sobie jak dziadek opowiadał nam o tych rozbójnikach. Mieszkaliśmy z rodziną na Węzłowcu – Chorzów. Tam był duży las, w którym pracowali drwale. Przez południe kobiety chodzili do swoich mężów z obiadem. […] Inna kobieta którą poprosił o jedzenie dała mu połowę, resztę zaniosła mężowi, torbę kazał jej zostawić. Kiedy wróciła, jego jusz nie było – wzięła torbę i poszła. W domu kiedy wyjmowała naczynie, zobaczyła dużo pieniędzy nawet złocioki i karteczkę (z napisem Eliasz) i podziękowanie. Zato jej wynagrodził…” Okolice Chorzowa Starego to także tereny podmokłe, na których występowały utopce; to także czarna dorożka przejeżdżająca w upiornej ciszy, to liczne widmowe postacie, znikające nagle, gdy się do nich zbliżyć, to duchy zmarłych w tragicznych okolicznościach pracowników hut i kopalń, to strachy w szpitalu (wspomniana jest naoczna relacja widoku wybiegających w nocnych koszulach przerażonych sióstr) i wiele, wiele innych spraw dziwnych i niewytłumaczalnych… Skąd o nich wiedzieć? Gdzie ich szukać? Z pomocą przychodzą niezawodni pasjonaci. W każdej porządnej księgarni można znaleźć kącik poświęcony danemu miejscu, danemu rejonowi. W takim właśnie kąciku w jednej z chorzowskich księgarń nabyłem „Chorzów A.D. 2000. Nietypowy przewodnik po mieście dla młodzieży i dorosłych”. Warto było. Oto z książką w ręku rozpocząłem kolejny spacer po najbliższej mi okolicy, z każdym krokiem dowiadując się czegoś więcej. A to o najstarszych wykopaliskach – grobach datowanych na X – XIII wiek, a to o powstańcach śląskich, których arsenał schowany był w szkole, noszącej obecnie ich miano, a to o początkach Zakładów Azotowych, które zakładał profesor Igancy Mościcki – późniejszy prezydent RP, a to o kapliczce, w której modlił się Jan III Sobieski, a to wreszcie o pięknym, restaurowanym obecnie zabytkowym szybie „Elżbieta": „Szyb ’Elżbiety’ należy do unikatowych w skali kraju obiektów architektury przemysłowej: posiada elementy neogotyckie oraz romantyczne, reminiscencje architektury obronnej.” „Tym, co stanowi o wysokiej wartości zabytkowej tego zespołu budynków jest fakt zastosowania form architektonicznych o stylizacji neogotyckiej i romantycznej do funkcji przemysłowych. […] Takie wieże (nadszybowe, murowane, nawiązujące do baszt obronnych – przyp. RL) były charakterystyczne dla lat 50., 60. i 70. XIX wieku.” Brakło czasu na wycieczki po pozostałych dzielnicach Chorzowa. Ale kiedyś go znajdę. Bo trzeba mieć co dzieciom opowiadać. Bo bez korzeni się szybko usycha. 1 października 2002 W cytatach zachowano pisownię oryginalną. |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Drzewo genealogiczne, cz.3: Indeksacja
— Wojciech Gołąbowski
Drzewo genealogiczne, cz.2: Akta dziewiętnastowieczne
— Wojciech Gołąbowski
Drzewo genealogiczne, cz.1: W górę, w dół i na boki
— Wojciech Gołąbowski
Złe, złe czasy…
— Winicjusz Kasprzyk
Z wizytą u rabusia
— Winicjusz Kasprzyk
Perła w koronie
— Winicjusz Kasprzyk
Ze wsi rodem
— Wojciech Gołąbowski
Dumna dzielnica
— Wojciech Gołąbowski
Na wyciągnięcie ręki
— Wojciech Gołąbowski
Zbierając okruchy przeszłości
— Wojciech Gołąbowski
Mała Esensja: Nadmorskie zagadki sprzed pół wieku
— Wojciech Gołąbowski
Gdy szukasz własnej drogi
— Wojciech Gołąbowski
Tylko praca dyplomowa, niestety
— Wojciech Gołąbowski
O pożytkach ze zdrowych zębów oraz powrót do Liszkowa
— Wojciech Gołąbowski
Krótko o komiksach: NieZjawiskowy spadek formy
— Wojciech Gołąbowski
Miejsca, które warto odwiedzić: Kiedy para - buch!
— Wojciech Gołąbowski
Miejsca, które warto odwiedzić: Ochorowiczówka ma młodsze rodzeństwo!
— Wojciech Gołąbowski
Ten okrutny XX wiek: Jak Stany Zjednoczone usiłowały zachować neutralność
— Wojciech Gołąbowski
Kadr, który…: Głowa astronauty czy ufoludka?
— Wojciech Gołąbowski