Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

W sieci: Zmęczenie Userów

Esensja.pl
Esensja.pl
…czyli krótka historia komputera C=1.

Qualis

W sieci: Zmęczenie Userów

…czyli krótka historia komputera C=1.
Wnętrze C=1; fot. ze strony www.geocities.com<wbr/>/profdredd<wbr/>/commodoreone<wbr/>/cmdrone.html
Wnętrze C=1; fot. ze strony www.geocities.com/profdredd/commodoreone/cmdrone.html
„Genesis: I stworzył Pan Usera, wyjął z niego żebro, a z żebra stworzył Komputer. I widział Pan, że było to dobre. Userzy jednak rozmnożyli się wraz ze swoimi Komputerami. I zaiste zawołał Pan zrozpaczony: jakże mam rozpoznać Usera, kiedy liczba ich wielka, a ich Komputery takie same…”
Widziałem na sieci projekt komputera C=1. Istnieje już prototyp, niedługo zaś będzie można kupić wersję finalną za cenę około 200$. C=1 jest taką odnowioną wersją Commodore C64. Z 16-kanałowym Sidem, Vicem rozbudowanym o nowe tryby graficzne, 16-bitowym prockiem. Maszyna wygląda jak marzenie scenowców, jest spełnieniem tęsknoty za dawnymi, wspaniałymi czasami 8-bitwców. Ale jest w tym coś więcej - tytułowe zmęczenie userów…
Pecety, mimo całej swojej glorii technologicznej, nie są… może inaczej: nie dają takiej specyficznej radości posiadania „starego, dobrego sprzętu”. Trudno zdefiniować to odczucie. Jeżeli ktoś ma płytkę główną, od powiedzmy 4 lat nie zmienia jej, ładuje do niej nowe biosy, nowe procki, nowe pamięci, to czuje „coś” do niej. Przywiązuje się do tego starego, wiernego, zakurzonego kawałka laminatu. A to przecież tylko część komputera. Uczucia Amigowców, którzy od prawie 10 lat używają tego samego komputera, są silniejsze. Podobnie jest z Atari ST, Falconem i resztą komputerowej historii.
Uczucie to nie jest zatem związane z marką komputera - lecz z czasem. Godzinami spędzonymi z sprzętem, charakterystycznym zapachem starej, pokrytej kurzem, rozgrzanej elektroniki. Uczucie to jest miłe, daje przyjemną pewność używania czegoś, co szalenie się lubi. Nowy sprzęt inaczej pachnie, wywołuje inne emocje. Owszem, wszystko jest szybkie, lecz zauważmy, że tylko przez chwilę. Odczucie szybkość komputera maleje wraz z upływem czasu. Procek 2Ghz+ szybko staję się codziennością. I przychodzi paradoks - nowy komputer nie zadowala już usera swą szybkością, za wcześnie jest na uczucie przywiązania, więc przychodzi zniecierpliwienie. Każdy, kto ma stary, ulubiony sprzęt, praktycznie nie gniewa się na jego powolność. Mam rozbudowaną Amigę 500, która przy odtwarzaniu Sidów potrafi niebezpiecznie zwolnić. Ale nie denerwuje mnie to, co więcej, jest coś w tym z dumy, iż cała moc mojej Amigi zostaje w tej chwili uruchomiana - sprzęt po prostu szaleje. Rozkosznie się grzeje. Pracuje. Ten sam efekt na nowym PC jest przykry, przeszkadza. Przychodzą myśli o wymianie czegoś w kompie na nowe - może nowy proc, więcej pamięci, szybszy twardy. A to znaczy, że nie myśli się dobrze o swoim sprzęcie, jest on li tylko narzędziem, czymś chwilowym, przelotnym… Ale czyż komputery nie są narzędziami? Oczywiście są. Tyle że nie dla wszystkich. Spędzam przy komputerze średnio 10 godzin dziennie. Czasem więcej, czasem mniej. Gdybym musiał traktować swój sprzęt wyłącznie jako narzędzie, to ów czas byłby istną torturą. Na szczęście tak nie jest. Komputer wbudował się w mój świat. Tak reaguje wielu codziennych userów, co czyni ich zresztą userami w pełnym tego słowa znaczeniu.
Dlaczego pojawia się zmęczenie, zniecierpliwienie? Współczesna technologia komputerowa nie daje trwałości. A przecież człowiek lubi oswojone rzeczy. Lubi się przywiązywać. Lubi nadawać otaczającemu światu nazwy. A komputer to znajoma rzecz, egzystująca sobie dzielnie na biurku usera. Trudno jest traktować komputer jako „całość”, nie przejmując się częściami składowymi. Magia hardware’u jest zbyt romantyczna, zbyt silnie wpisana w różne cyberpunkowe klimaty, aby dało się sprowadzić rzecz całą li tylko do warstwy systemów operacyjnych. Nie mówi się: używam DOS-a od 15 lat, ale: ten 386sx pracuje od 15 lat. Nie mówi się: używam Workbencha od 10 lat, mówi się: używam Amigi od 10 lat… Pierwszy na myśl przychodzi sprzęt, dopiero po nim to, co na nim uruchomiono. Nowy PC jest od chwili swego uruchomienia skazany na niepowodzenie uczuciowe. Procek do wymiany za rok, grafika także, obudowa być może, płyta główna za 2 lata. Do czego można się przywiązać? Co tu można sobie wyobrażać w kategoriach romantycznego grzania się zakurzonych układów? Emocjonalne kategorie opisu brzmią może dziwacznie, ale są naturalne - dla każdego, kto przez dłuższy czas używał jakiegoś kawałka elektroniki. Zmęczenie jest wyrazem tęsknoty, chęci posiadania czegoś więcej niż okresowo wymienianych kawałków sprzętu. C=1 spełnia te pragnienia. Będzie na tyle szybki, by poradzić sobie ze współczesnymi zadaniami (inet, www, soho). Będzie można na nim pisać stare, dobre dema. I nikt nie będzie miał ochoty wymienić C=1 na coś nowszego…
Tutaj wkracza C=1 (nota bene stworzony przez Kobietę…). Jest coś zadziwiająco świeżego w tym komputerze. Odcina on się zdecydowanie od panującego powszechnie stylu upgrade. Zdecydowanie bardziej stawia na emocje - przyjemność, wierność, zadowolenie -  niż na czysto technologiczne bajery. Rzeczywiście, jest w tym coś szalenie sentymentalnego. Taka chęć powrotu „do starych, dobrych czasów”, kiedy wszyscy mieli mniej więcej tak samo szybkie maszyny, a ludzie różnili się bardziej tym, co robili na swoich komputerach, niż tym, co robiliby, gdyby tylko ich komputery było na to stać… Kategoria indywidualności - masowość współczesnej technologii maskuje, na szczęście, jej ciągły styl upgrade. Upgrade pozwala userowi na pewną kontrolę nad swoją indywidualnością. Szybkość rozbudowy, ciągłość zmian w sprzęcie nie pozwalają na szarość, zatrzymanie w schemacie - każdy komp jest zupełnie inną mieszanką. Lecz to rozwiązanie maskuje samo siebie, jeżeli bowiem pęd do zmian maskuje brak indywidualności, to sam w sobie jest jednak zjawiskiem masowym. I stawia usera na równi z innymi userami, czyniąc jego zachowanie częścią schematu. A przecież nikt nie lubi być częścią schematu - userzy zwłaszcza. Współczesne PC daje oczywiście wielkie szanse na indywidualność (różne osy, różne konfiguracje), lecz dopiero C=1 stawia sprawę na ostrzu noża - jeżeli wszyscy mają tę samą maszynę, to co czyni usera niepowtarzalnym?…
C=1 proponuje zdecydowanie inny styl „bycia komputerowcem” niż współczesne PC. Styl szybkości, pędu i płynącego z nich zadowolenia z rozbudowywania swojego sprzętu. To styl na dziś. Lecz jak w przypadku każdego wysiłku przychodzi taki moment, że człowiek się męczy. Technologia jest jednak szybsza. Radość z GF4 minie na jesień, kiedy wyjdzie coś w stylu GF5. Współczesna technologia oferuje radość pościgu, dynamikę zmian, płynność szaleństw. I to jest, rzecz jasna, dobre. Lecz czy na dłuższą metę? C=1 jest objawem zmęczenia userów. AmigaOne podobnie. Ludzie zaczynają szukać alternatywy dla ciągłych zmian. Zadziwiający i charakterystyczny zarazem jest fakt, że sięgają w tym celu do przeszłości. Nie buduje się PC=1. Buduje się C=1, odwołując się do sentymentów starych użytkowników komputerów.
A zatem tęskni się, jednak się tęskni. Oto swoista paranoja - kiedy komputer przestaje być narzędziem, zaczyna się chaos. Chciałoby się mieć wierny, dobry, stary sprzęt o kombatanckich korzeniach. Sprzęt, który ma imię, ma swoją historię, ma swoje dobre i złe dni, wspomnienia, jest częścią życia usera. A jednocześnie chciałoby się mieć jak najbardziej zaawansowany, najszybszy, najcośtamcośtam komp - bo taka jest romantyka komputerów - paradoksalna: wielkie, szybkie chipy, pokryte jednak kurzem zużycia. Kusi i modernizacja, i erekcja szybkości, kusi i swojskość, i zastanie, trwałość. C=1 zdaje się godzić te pędy - nowość, kurz i niepowtarzalność - rozbuchane technologicznie stare, doskonale znane układy z C64 (Sid, Vic) wita się jak dobrych przyjaciół po małym, powiedzmy, face liftingu. Jest zdziwienie ich możliwościami (nowy Sid po prostu wgniata w ziemię…), jest romantyka zaawansowania technologii, pionierstwa, niebanalnego sprzętu. C=1 ma w sobie zadziwiająco przekonującą magię.
Technologia nigdy sama siebie nie kształtuje, zawsze widzi się ją przez pryzmat osobistych oczekiwań. Trudno powiedzieć, co by się stało, gdyby nagle większa część rynku konsumenckiego odmówiła uczestnictwa w stylu upgrade. W końcu przecież nie jest on niczym skoordynowany, nikt nad nim nie panuje, jest wynikiem indywidualnych decyzji jednostek, które nagle postanawiają coś zmienić w swoim komputerze. Wymienić na nowsze. Po co? Tysiące odpowiedzi… Technologia oferuje nowe twarze emocji, jakie człowiek może przywdziać. Możliwość wyboru jest zawsze dobra i choćby z tego względu nie sądzę, aby styl upgrade mógł kiedyś zakończyć swój owocny żywot. C=1 proponuje zupełnie odmienny świat, czy może lepiej, smak świata. Zupełnie inne odczucia związane z "używaniem” komputera. Nie są to uczucia ani lepsze, ani gorsze. Po prostu inne. Pozwalają jednak uświadomić sobie, jak głęboko wchodzą w życie człowieka rzeczy, którymi się otacza. Trudno narysować kreskę oddzielącą świat zewnętrzny usera od wewnętrznego - przykład C=1 bardzo ładnie to ilustruje. Wybór stylu „używania” świata determinuje emocje usera, a emocje usera, determinują odbiór jego świata. I nie da się tego węzła rozciąć. Zmęczenie userów zaowocowało powstaniem nowego komputera i tym samym nowej propozycji do wyboru, nowego znaczenia słowa „używać”. Jestem ciekaw, czy coś z tej nowej-starej romantycznej metaforyki przeniknie do topowego, technologicznego świata. Byłoby ciekawie zobaczyć jakieś zamknięte struktury komputerowe, które jasno odcinając się od konsolowatowości (vide Xbox - który chce być li tylko konsolą, nigdy nie klasycznym komputerem, mimo iż praktycznie jest to zwykły PC), śmiało nazywałyby się komputerami, które byłyby dumnie i celowo nierozbudowywalne i które z tych właśnie cech czyniłyby swoje główne zalety. C=1 jest jak na razie pierwszy. Jeżeli odniesie znaczący sukces, to być może rynek komputerowy za kilka lat będzie szalenie podobny do tego znanego z powieści „Neuromancer” Gibsona. Rynek rzemieślników, niepowtarzalnych modeli i dziwacznych modyfikacji sprzętu. Utopia? Być może, bardzo prawdopodobne, C=1 jednak powstał…
koniec
1 listopada 2002

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »

Polecamy

Zobacz też

Z tego cyklu

Sever for ever
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Deszczowcy, mypingi i UFO
— Joanna Słupek

Rodem zza wschodniej granicy
— Paweł Laudański

Piłkarskie święto
— Bartosz Kotarba

Piłkarski koszmar
— Bartosz Kotarba

Krótko o...
— Magda Fabrykowska, Wojciech Gołąbowski

Z Internetem dookoła świata
— Bartosz Kotarba

Niezakładanie grup dyskusyjnych w pl.*: mini-HOWTO
— Jacek Kawa

„Bunt” w szklance wody
— Łukasz Kustrzyński

Uzależnieni od wszechstronności
— Bartosz Kotarba

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.