Miejsca, które warto odwiedzić: Mieszkać na swoimZwykle gdy ktoś oznajmia, że „mieszka na swoim”, oznacza to, że wyprowadził się od rodziców – czasem do wynajmowanej (czyli mimo wszystko nie „swojej”) kawalerki, czasem do własnościowego mieszkania, czasem wreszcie – że wybudował dom i tam się przeprowadził. W przypadku pewnej rodziny z Koniecpola oznacza to ni mniej, ni więcej, a opiekę nad parterową kamienicą, której są właścicielami od… siedemnastego wieku.
Wojciech GołąbowskiMiejsca, które warto odwiedzić: Mieszkać na swoimZwykle gdy ktoś oznajmia, że „mieszka na swoim”, oznacza to, że wyprowadził się od rodziców – czasem do wynajmowanej (czyli mimo wszystko nie „swojej”) kawalerki, czasem do własnościowego mieszkania, czasem wreszcie – że wybudował dom i tam się przeprowadził. W przypadku pewnej rodziny z Koniecpola oznacza to ni mniej, ni więcej, a opiekę nad parterową kamienicą, której są właścicielami od… siedemnastego wieku. Kamienica mieszczańska Rynek 14. Widoczne kamienne zdobienia okien i wejścia do sieni. Fot. Wojciech Gołąbowski Magnacki ród Koniecpolskich datowany jest w Wikipedii na stulecia od XIV do XVIII, gdy to zgodnie z tradycją nad grobem ostatniego przedstawiciela złamano szablę i strzaskano tarczę herbową. Siedziba rodu jest jednak w opłakanym stanie, dostępu do pałacyku z oknami zabitymi deskami broni tabliczka z napisem „teren prywatny, wstęp wzbroniony” i gęste chaszcze. Stojący obok niewielki zabytkowy kościółek jest również zamknięty na głucho – na sąsiedniej działce wybudowano nowoczesny, zapewne wygodniejszy dla mieszkańców tej części Koniecpola. Na szczęście kwadratowy rynek miasta (prawa miejskie staraniem Mikołaja Przedbora Koniecpol uzyskał w 1443 roku) wygląda lepiej. To tutaj stoi siedemnastowieczny kościół pod wezwaniem św. Trójcy (obecnie remontowany wewnątrz). W miejscu, gdzie przez wieki odbywał się targ, obecnie rosną drzewa, dając ochłodę w upalne dni, rozstawione są ławeczki, stoi niewielka drewniana estrada, nowoczesna kurtyna wodna oraz… bardzo znajoma dla piszącego te słowa rzeźba „Chłopiec z łabędziem” autorstwa pochodzącego z Chorzowa (Królewskiej Huty) Theodora Kalidego. Kamienica mieszczańska, położona przy rynku pod numerem 14, najprawdopodobniej wiąże się właśnie z budową kościoła św. Trójcy (fundacji Koniecpolskich). Wedle zapisków w kościelnych archiwach, był to pierwszy murowany dom w okolicy. Otrzymał go na własność przodek obecnych właścicieli – cieśla, zasłużony przy budowie kościoła, a miał służyć jako „hotel” dla budowniczych. Mający kształt prostokąta budynek szerszą stroną przylega do ulicy – tu na parterze zaplanowano tzw. świetlicę, tj. dużą izbę z przeznaczeniem na handel lub usługi oraz mniejsze pomieszczenia, kantor, magazyn. Wejście do nieosiowej i niesymetrycznie umieszczonej sieni oraz wychodzące na ulicę okna ozdobione są rzeźbionymi kamiennymi portalami – podobnież drzwi wewnątrz sieni. Typowa zabudowa tego typu (budownictwo miejskie epoki Odrodzenia na terenach Polski południowej) miała część mieszkalną zlokalizowaną na piętrze budynku. Po pożarze w roku 1874 (spłonęła wtedy większość zabudowy rynku) kalenicę domu obniżono, dostosowując wysokość dachu do sąsiedniej zabudowy – obecnie nad parterem jest tylko strych, przerabiany na gabinet. Warto nadmienić, że spośród innych tego typu budynków jedynie ten jest zdobiony bogatą obróbką kamieniarską (co dodatkowo wiąże budynek w czasie z powstawaniem murowanego kościoła). Sień i świetlica posiadają sklepienia krzyżowe, pozostałe zaś pomieszczenia – stropy drewniane. Ponadto w sieni zachowały się fragmenty dekoracji o ornamencie roślinnym (wianuszki i liście – obecnie zamalowane, gdyż na skutek dotykania przez turystów fragmenty tynku zaczęły odpryskiwać). Mury budynku wzniesione są z wapienia łupanego, natomiast sklepienia wykonano z czerwonej cegły – zarówno na parterze, jak i w piwnicach, których układ nie jest zbieżny z rzutem parteru: ściana korytarza znajduje się ponad osią sklepienia pomieszczenia piwnicznego. Największe zainteresowanie budzi świetlica – obecnie gabinet optyka i okulisty – ze sklepieniem kolebkowym z trzema parami lunet oraz charakterystyczną kolumienką międzyokienną wykonaną z kamienia. Nie bójmy się doń zajrzeć – tam właśnie rezydują obecni właściciele kamienicy, chętnie oprowadzający i opowiadający o budynku. Można się tam także wpisać do księgi pamiątkowej odnawianego zabytku. Ciekawostką jest, że ów pochodzący z XVII wieku budynek został „odkryty” dopiero w 1958 roku – wcześniej nie figurował w ewidencji Urzędu Konserwatorskiego, pominięty był także przez katalog zabytków powiatu radomszczańskiego. Dopiero w ostatnich latach – dzięki kilku dotacjom otrzymanym z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego – dom został poddany pracom konserwatorskim (począwszy od opracowania dokumentacji); nieco podniesiono dach, stosując m.in. stropy ogniotrwałe, pozostawiając istniejące drewniane tylko w charakterze dekoracji, odnowiono tynki, oczyszczono prace kamieniarskie. Udało się także podczas remontu dachu odtworzyć okno typu „wole oko” – według opinii architektów i historyków architektury tego typu budynki posiadały nawet trzy tego typu świetliki. Właściciele budynku zapraszają i zachęcają do zwiedzania tego niewielkiego, ale zarazem nietypowego zabytku (oraz wpisu do Kroniki, celem udokumentowania Ministerstwu, że wydane pieniądze istotnie służą mieszkańcom miasta – przyciągają turystów!). Wstęp jest darmowy, drzwi otwarte są od poniedziałku do piątku w godzinach 10-15. I koniecznie wstąpcie do gabinetu optyka/okulisty! Wejście do niego mieści się w tzw. miecuchu, tj. zabudowanej przestrzeni pomiędzy sąsiadującymi kamienicami, w przeszłości wynajmowanej np. na niewielki handel. Najstarsze zdjęcie budynku - na lewo od zaznaczonego strzałką - pochodzi sprzed wojny. Rynek wyglądał mniej przyjaźnie… Fot. Wojciech Gołąbowski 26 lipca 2020 |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Kiedy para - buch!
— Wojciech Gołąbowski
Ochorowiczówka ma młodsze rodzeństwo!
— Wojciech Gołąbowski
Budować 33 lata i… wyjechać
— Wojciech Gołąbowski
Sentymenty, zadziwienie, oszołomienie
— Wojciech Gołąbowski
Szopka inna niż zwykle
— Wojciech Gołąbowski
Domek mały, Górki Wielke, serce ogromne
— Wojciech Gołąbowski
Roosevelt jest królem, a czołg skoczkiem
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Jaka jest różnica między dzwonem a fajką?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Wieś, która odpływa w przeszłość
— Beatrycze Nowicka
Bliskie spotkania krowiego stopnia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Zbierając okruchy przeszłości
— Wojciech Gołąbowski
Mała Esensja: Nadmorskie zagadki sprzed pół wieku
— Wojciech Gołąbowski
Gdy szukasz własnej drogi
— Wojciech Gołąbowski
Tylko praca dyplomowa, niestety
— Wojciech Gołąbowski
O pożytkach ze zdrowych zębów oraz powrót do Liszkowa
— Wojciech Gołąbowski
Krótko o komiksach: NieZjawiskowy spadek formy
— Wojciech Gołąbowski
Ten okrutny XX wiek: Jak Stany Zjednoczone usiłowały zachować neutralność
— Wojciech Gołąbowski
Kadr, który…: Głowa astronauty czy ufoludka?
— Wojciech Gołąbowski
Krótko o komiksach: Dlaczego dziupla
— Wojciech Gołąbowski
Przeczytaj to jeszcze raz: Pozornie bez związku, niemal bez trupa
— Wojciech Gołąbowski