„Lubię widzieć dymek siwy,
Jak się wznosi z twego łona
Ludzkich losów obraz żywy
Buja, wije się i kona”.
Miejsca, które warto odwiedzić: Jaka jest różnica między dzwonem a fajką?Fajką można komuś przydzwonić, ale dzwonu nie da się sfajczyć. A co ma wspólnego dzwon z fajką? Muzeum! Tak, serio. W Przemyślu można zwiedzić Muzeum Dzwonów i Fajek, jako dwóch najsłynniejszych produktów pochodzących z tego miasta. Niektórym udaje się też zajrzeć po godzinach do ludwisarni.
Agnieszka ‘Achika’ SzadyMiejsca, które warto odwiedzić: Jaka jest różnica między dzwonem a fajką?Fajką można komuś przydzwonić, ale dzwonu nie da się sfajczyć. A co ma wspólnego dzwon z fajką? Muzeum! Tak, serio. W Przemyślu można zwiedzić Muzeum Dzwonów i Fajek, jako dwóch najsłynniejszych produktów pochodzących z tego miasta. Niektórym udaje się też zajrzeć po godzinach do ludwisarni. Muzeum mieści się w stojącej w narożniku placu samotnej wieży zegarowej: miała ona być dzwonnicą kościoła, jednak na skutek śmierci cesarzowej Marii Teresy, która obiecała zasponsorować inwestycję, nie wybudowano go. W czasach austriackich budowla pełniła funkcję obserwacyjną, której pośrednią kontynuacją jest istniejący na szczycie punkt widokowy, zaopatrzony w zdjęcia widocznej zeń panoramy z podpisanymi najważniejszymi budynkami. Ja miałam to szczęście, że wraz z koleżankami zwiedzałyśmy Przemyśl z przewodnikiem (pozdrowienia dla wspaniałej Stanisławy!), więc usłyszałyśmy obszerne wyjaśnienia dotyczące historii każdego zabytku. „Lubię widzieć dymek siwy, Fragment wiersza Franciszka Kowalskiego o fajce, wypisanego skomplikowanym zawijasem na ścianie jednego z pięter muzeum. Fajki produkowano w Przemyślu już w latach 70. XIX wieku, natomiast na szerszą skalę manufakturę rozwinął przybysz z Czech – Wincenty Swoboda, ożeniony z tutejszą panną. Jako tokarz z wykształcenia, wyrabiał wszystko z drewna, i tak też do dziś powstają przemyskie fajki. W muzeum można kupić niedrogie, proste modele, za jedyne 400 złotych; te bardziej luksusowe potrafią kosztować i trzy razy tyle. Rzemieślnicy nazywani są fajkarzami, w odróżnieniu od fajczarzy, którzy z ich dzieł korzystają. W wielu miastach, m.in. w Poznaniu, organizowane są zawody w pykaniu fajki: w przeciwieństwie do tego, z czym się na ogół kojarzą zawody, polegają na tym, żeby zrobić coś nie najszybciej, ale najwolniej. Zwycięzcą zostaje bowiem ten, kto najdłużej spala określoną porcję tytoniu. Podobno najsmaczniejsze fajki produkuje się z korzenia wrzośca – legenda mówi, że na ten pomysł wpadł adiutant Napoleona, kiedy cesarz w czasie działań wojennych zgubił fajkę i trzeba mu było szybko skombinować następną. Główki fajek mogą być zrobione z bardzo rozmaitych materiałów: drewna, gliny, porcelany, metalu albo łatwego w obróbce minerału zwanego morską pianką. W muzeum można podziwiać wszystkie typy. Z metalu były robione (lub przynajmniej nim okuwane) ozdobne fajki „zbójnickie” z charakterystyczną przykryweczką, zwaną kapturkiem. Drewniane z kolei mają najbardziej fantazyjne kształty: od smoczej łapy poprzez popiersia Piłsudskiego i innych słynnych osób, aż po piecyk typu koza. Nie wątpię, że gdzieś w świecie istnieją też fajki z motywami gwiezdnowojennymi. Ceramiczne główki ozdobione jakimś sielskim obrazkiem obyczajowym lub myśliwskim były popularne w fajkach żołnierskich – obejrzałyśmy całą ich kolekcję wydobytą przy pracach archeologicznych w Twierdzy Przemyśl. W niemieckim i austriackim wojsku istniało nawet coś takiego, jak fajka rezerwisty, kupowana ze składek lub specjalnego funduszu, i ofiarowywana wiarusowi na pożegnanie. Były to istne giganty, nawet metrowej długości! Czy raczej wysokości, ze względu na pionowy układ. Cybuch zdobiono włóczkową kitką oraz figurkami koni i innych motywów związanych z tradycją danego regimentu lub ogólnie z wojskiem, zaś malunki na główce były – dzięki jej rozmiarowi – wyjątkowo bogate. W kolekcji muzeum znajdują się też bardzo oryginalne fajki wodne oraz indiańskie kalumety, sprezentowane przez rozmaitych podróżników. Zresztą większość kolekcji pochodzi z darowizn. Na ścianach wiszą reprodukcje XIX-wiecznych reklam fajek i tytoniu oraz obrazów przedstawiających palaczy. „Już płyn w ziemi, towarzysze! „Pieśń o dzwonie” Fryderyka Schillera jest w całości zacytowana na jednej z wiszących na ścianach tablic. Inne przedstawiają poszczególne etapy produkcji dzwonu, a także zdjęcia dzwonów okrętowych i informacje o ich historii i zastosowaniu. Prawdziwe dzwony w muzeum występują w postaci modeli ukazujących procedurę odlewania, a także kilkunastu zabytkowych, niekiedy uszkodzonych w wyniku wojny. Ponieważ mniej więcej 90% zwiedzających koniecznie usiłuje jakimś dzwonem zadzwonić, w ekspozycji umieszczono specjalnie dla nich nowy, którego wolno dotykać i kołysać nim. Jest nieduży i ścianki ma cienkie, aby nie wydawał przesadnie głośnego dźwięku, co w zamkniętym pomieszczeniu byłoby mordercze. To, co napisano na tablicach, dwa dni później miałyśmy okazję zobaczyć, a nawet dotknąć. Ludwisarnia rodziny Felczyńskich z zewnątrz wygląda bardzo niepozornie: mieści się w przybudówkach starej kamienicy niemal w centrum w Przemyśla. Oprowadzała nas przemiła pani Urszula, prawnuczka mistrza Jana, który w 1948 roku rozpoczął działalność w tym właśnie miejscu, kontynuując dziedzictwo rodziny sięgające początków XIX wieku. Obejrzałyśmy kolejne etapy produkcji, najpierw niewielki warsztat, gdzie powstają zdobienia. Formy do najczęściej powtarzanych napisów i wzorów (godła, krzyże, kiście winogron, anioły i tak dalej) zajmują cały regał, a dla wzorów nietypowych firma ma drukarkę 3D. Zdobienia wykonywane są metodą wosku traconego: najpierw formuje się wybrany element, przykleja do glinianej kopuły za pomocą… masła, a następnie delikatnie nanosi kolejne warstwy gliny, w której po wypaleniu odciśnie się negatyw wzoru. Glina na formy dzwonów, jak od wieków, utwardzana jest końskim nawozem. To połączenie tradycji z najnowszą technologią uważam za wyjątkowo urokliwe. Dzwon wysokości około półtora metra waży mniej więcej 600 kilogramów. Grubość ścianek ma wpływ na dźwięk, więc zdobienia mogą być umieszczane tylko w pasie odpowiednio odległym od szczytu i dolnego rozszerzenia. Im grubsze ściany, tym bogaciej mogą być dekorowane. Firma ma zamówienia z całego świata, od Meksyku po Japonię; kilka miesięcy temu odlali dzwon dla buddyjskiej świątyni w Birmie, po którym na półce pozostała figurka stylizowanego lwa, który posłużył jako wzór do wykonania korony, czyli „ucha”, za które dzwon jest zawieszony. Korona składała się z czterech takich stworów. Potem przeszłyśmy do odlewni, gdzie stały i wisiały dzwony oraz formy we wszystkich stadiach, od toczonego na kole garncarskim trzonu, aż po dzwon parę dni wcześniej wydobyty z dołu. Produkcja wygląda bowiem tak samo, jak setki lat temu: glinianą formę umieszcza się w wykopanym dole, przysypuje ziemią, którą trzeba porządnie ubić, i przez otwór w formie wlewa się stop z dużego pieca. Wydobywanie ostygniętego dzwonu odbywa się w soboty i nie mogą w nim uczestniczyć kobiety (w każdym razie taka jest tradycja). Przed wejściem, na rampie ładowniczej, stał duży dzwon przygotowany do oczyszczenia i wypolerowania, oraz trzy mniejsze, zapakowane już w folię do transportu, z wypisaną markerem wagą i miejscem przeznaczenia. Dzwon na oko czterdziestocentymetrowej wysokości waży 150 kg. Te wypolerowane nie bardzo mi się podobały, takie błyszczące, że aż kiczowate. Nieoczyszczony wyglądał dostojniej i jakoś bardziej prawdziwie. Do kompletu powinnam jeszcze zwiedzić i opisać którąś z lokalnych manufaktur fajczanych, jednak nie starczyło na to czasu, bo w planach był jeszcze Sanok i Rzeszów z fascynującymi muzeami. A więc, jak mawiają anglojęzyczni prezenterzy, stay tuned! 27 września 2020 |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Kiedy para - buch!
— Wojciech Gołąbowski
Ochorowiczówka ma młodsze rodzeństwo!
— Wojciech Gołąbowski
Budować 33 lata i… wyjechać
— Wojciech Gołąbowski
Sentymenty, zadziwienie, oszołomienie
— Wojciech Gołąbowski
Szopka inna niż zwykle
— Wojciech Gołąbowski
Domek mały, Górki Wielke, serce ogromne
— Wojciech Gołąbowski
Roosevelt jest królem, a czołg skoczkiem
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Wieś, która odpływa w przeszłość
— Beatrycze Nowicka
Bliskie spotkania krowiego stopnia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
A z jakiego to filmu?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Po komiks marsz: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady
Po komiks marsz: Luty 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady
Krótko o filmach: Walka Thora z podwodnym Sauronem
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Weekendowa Bezsensja: Wszystko, czego nigdy nie chcielibyście wiedzieć o… Esensji (31)
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
TAM JEST ŚWIETNIE!