Korzenie: Drzewo genealogiczne, cz.1: W górę, w dół i na bokiZaczyna się niewinnie. Po krótkim opisaniu siebie dodajesz rodziców, rodzeństwo, może dzieci. Dziadków. Szwagrów, ciocie, wujków, kuzynostwo. Ani się spostrzeżesz, twoje drzewo genealogiczne jest tak duże, że nie mieści się na pojedynczej kartce.
Wojciech GołąbowskiKorzenie: Drzewo genealogiczne, cz.1: W górę, w dół i na bokiZaczyna się niewinnie. Po krótkim opisaniu siebie dodajesz rodziców, rodzeństwo, może dzieci. Dziadków. Szwagrów, ciocie, wujków, kuzynostwo. Ani się spostrzeżesz, twoje drzewo genealogiczne jest tak duże, że nie mieści się na pojedynczej kartce. Niegdyś drzewa genealogiczne rysowano na sporych arkuszach i pięknie przyozdabiano. Często miały one faktycznie wygląd drzewa, bujnie rozgałęzionego. Pniem byli na ogół zacni przodkowie, najczęściej szlachcice. Kolejne „piętra” to młodsze pokolenia, ewentualnie ich rodzeństwo – ale główny nacisk kładło się raczej na główną, męską linię. Dopiero dwa, trzy ostatnie pokolenia to pełne drobiazgów rozgałęzienia: tu znajdywało się miejsce na linie poboczne z ich dziećmi, stanowiące kuzynostwo (jeszcze kilkadziesiąt lat temu na kuzyna mówiło się „brat cioteczny”) pokolenia, dla którego takie graficzne drzewo powstawało. Ale drzewo można też postawić na głowie, zaczynając od pokolenia najmłodszego. Niech kolejnymi piętrami będą przodkowie nie tylko w męskiej, ale w każdej linii. O ile w rodzinie nie dochodziło do dziwnych sytuacji, każde piętro będzie się pięknie rozgałęziało. Ale jeśli będziemy chcieli do takieg drzewa – no, właściwie krzewu – dodawać również rodzeństwo rodziców, dziadków, pradziadków… Gdzie to pomieścić? Wpisy szybko stają się miniaturowe, niemal nieczytelne. A teraz pójdźmy dalej. Rodzeństwo rodziców często ma własne dzieci (naszych kuzynów i kuzynki). Czemu by ich nie dodać? Również dziadkowie miało rodzeństwo – jeśli znamy, dodajemy i ich linie. Ale wujek ma ciocię, a ciocia wujka. Może znamy także ich rodziców (choć nie są de facto naszymi krewnymi)? Kuzyni mają swoje żony, kuzynki mężów, którzy mają także swoje rodziny… Tworzy się nie drzewo, nie krzew, ale gęsto zarośnięte chaszcze. Kartka tego nie ogarnie. Potrzebne jest rozwiązanie na miarę współczesności. Elementem pośrednim, używanym przez poprzednie pokolenie, są na przykład… arkusze kalkulacyjne. Drzewo kładzie się na boku i niezależnie od której strony zaczniemy (czy to od przodków, czy to od potomków), zawsze można nowe kolumny dodawać, potrzebne rzędy wstawiać, kratki z danymi ładnie wyróżniać i łączyć kreskami czy choćby obramowaniami sąsiednich, pustych kratek. Ale żeby się takim drzewem pochwalić, całość trzeba wydrukować. Ewentualnie wysłać mejlem, ale raz wysłany plik zaczyna przecież żyć własnym życiem – nie jest nijak zsynchronizowany z pierwowzorem, nie pojawiają się na nim nowości, za to mogą, i owszem, dopiski, których nie będzie z kolei u źródła… W tej sytuacji na scenę wkraczają portale, dedykowane serwisy, umożliwiające budowanie drzewa w prosty, intuicyjny sposób. Jeszcze 20-30 lat temu dość prymitywne graficznie, obecnie nie tylko funkcjonalne, ale i po prostu ładne. Umożliwiające łatwą rozbudowę drzewa w każdą stronę. Co ważne, nie próbujące przedstawiać wszystkiego na jednej stronie (jednym ekranie). Bo i po co, skoro w takiej skali (czyli przy odpowiednim pomniejszeniu) wszystko staje się nieczytelne? Wyświetlana jest więc jedna gałąź. Ustawiamy, ilu chcemy widzieć potomków, ilu przodków osoby wybranej na chwilowe „centrum” drzewa. Kilkamy na „fiszkę” osoby gdzieś ze skraju widoku – teraz ona niech rozwinie swoje odnogi i zaprezentuje w całości swoich bliskich. Profilom dodajemy zdjęcia – indywidualne bądź grupowe. W tych drugich oznaczamy, kto jest kto. Skanujemy zdjęcia ślubne dziadków, pradziadków, może mamy też inne, gdzie wokół rodziców czy dziadków skupiona jest cała rodzina? Dodajemy daty urodzin, ślubów, zgonów – system może nam z wyprzedzeniem przypominać, kto z bliskich wkrótce obchodzić będzie urodziny czy rocznicę. Już nie zapomnimy złożyć życzeń… No i numer telefonu czy kontakt z social media – przecież trzeba jakoś te życzenia przekazać. Są portale, które poszły dalej w jeszcze inną stronę. Skoro drzewo jest dostępne online, dlaczego ograniczać się do jednego „właściciela”? Skoro zdefiniowałem fiszkę kuzynki, dlaczego moje drzewo nie miałoby stać się także jej drzewem? Uprzedzamy więc krewną, wpisujemy jej adres mejlowy w zebrane dane, a system wysyła zaproszenie do rejestracji, umożliwiając podpięcie się bezpośrednio do utworzonego profilu. Kuzynka zyskuje pełne prawa i zaczyna dodawać swoich bliskich, swoje zdjęcia, daty, inne dane… Hola, hola. A gdzie ochrona danych osobowych? Oczywiście, w tle. Dobrze przygotowany system nie pozwoli zaindeksować wszystkiego, wyszukiwarka nie pokaże kopii fiszki wypełnionej danymi. Żona brata szwagierki kuzyna małżonki – jeśli nawet zarejestrowała się na (już nie tylko) „naszym” drzewie – nie ujrzy szczegółów, których nie powinna. Może nawet nie przeczyta imienia ani nazwiska (z wyjątkiem np. pierwszej litery). W dodatku niektóre profile możemy od razu oznaczyć jako prywatne (domyślnie prywatnymi, czyli nieindeksowanymi profilami są wszystkie żywe małoletnie osoby). A co jeśli dumni z naszego drzewa powiemy o nim kuzynom, a oni na to, że owszem, już mają i też w sumie chcieli nam je pokazać? Żaden problem; znajdujemy punkt wspólny (jedną lub kilka fiszek) i łączymy je. Jeśli jest to osoba żywa, wystarczy wpisać w nie ten sam adres mejlowy. System „załapie” i umożliwi połączenie (tylko za zgodą obu stron). A jeśli ta osoba już nie żyje? To też nie problem, przecież adres mejlowy nie musi być prawdziwy… Ważne, by prawdziwa była osoba, choć przecież nikt nie zabroni tworzenia w ten sposób drzew, rodowodów bohaterów literackich. Ale to już zupełnie inna historia. 25 listopada 2020 |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Drzewo genealogiczne, cz.3: Indeksacja
— Wojciech Gołąbowski
Drzewo genealogiczne, cz.2: Akta dziewiętnastowieczne
— Wojciech Gołąbowski
Złe, złe czasy…
— Winicjusz Kasprzyk
Z wizytą u rabusia
— Winicjusz Kasprzyk
Perła w koronie
— Winicjusz Kasprzyk
Ze wsi rodem
— Wojciech Gołąbowski
W pieczy Bożogrobców
— Wojciech Gołąbowski
Dumna dzielnica
— Wojciech Gołąbowski
Na wyciągnięcie ręki
— Wojciech Gołąbowski
Zbierając okruchy przeszłości
— Wojciech Gołąbowski
Mała Esensja: Nadmorskie zagadki sprzed pół wieku
— Wojciech Gołąbowski
Gdy szukasz własnej drogi
— Wojciech Gołąbowski
Tylko praca dyplomowa, niestety
— Wojciech Gołąbowski
O pożytkach ze zdrowych zębów oraz powrót do Liszkowa
— Wojciech Gołąbowski
Krótko o komiksach: NieZjawiskowy spadek formy
— Wojciech Gołąbowski
Miejsca, które warto odwiedzić: Kiedy para - buch!
— Wojciech Gołąbowski
Miejsca, które warto odwiedzić: Ochorowiczówka ma młodsze rodzeństwo!
— Wojciech Gołąbowski
Ten okrutny XX wiek: Jak Stany Zjednoczone usiłowały zachować neutralność
— Wojciech Gołąbowski
Kadr, który…: Głowa astronauty czy ufoludka?
— Wojciech Gołąbowski