Od kilku lat w polskim środowisku teatralnym nie cichną wołania o nową rodzimą dramaturgię. Organizowane są konkursy, Ministerstwo Kultury i Sztuki przyznaje specjalne dotacje na realizacje sztuk młodych twórców. O ile do niedawna wraz z tą akcją rozbrzmiewały narzekania na niski poziom, banalną aktualność, brak głębszych treści nowych tekstów, o tyle ostatnio nasi młodzi piszący dla teatru zbierają więcej pochwał niż przygan.
Katarzyna Michalak
Bardzo młoda dramaturgia
[Michał Walczak „Piaskownica” - recenzja]
Od kilku lat w polskim środowisku teatralnym nie cichną wołania o nową rodzimą dramaturgię. Organizowane są konkursy, Ministerstwo Kultury i Sztuki przyznaje specjalne dotacje na realizacje sztuk młodych twórców. O ile do niedawna wraz z tą akcją rozbrzmiewały narzekania na niski poziom, banalną aktualność, brak głębszych treści nowych tekstów, o tyle ostatnio nasi młodzi piszący dla teatru zbierają więcej pochwał niż przygan.
Michał Walczak
‹Piaskownica›
Od kilku lat w polskim środowisku teatralnym nie cichną wołania o nową rodzimą dramaturgię. Organizowane są konkursy, Ministerstwo Kultury i Sztuki przyznaje specjalne dotacje na realizacje sztuk młodych twórców. O ile do niedawna wraz z tą akcją rozbrzmiewały narzekania na niski poziom, banalną aktualność, brak głębszych treści nowych tekstów, o tyle ostatnio nasi młodzi piszący dla teatru zbierają więcej pochwał niż przygan.
Słynny Ingmar Villquist (aka Waldemar Świerszcz), choć pisze od niedawna, młodym wiekiem twórcą raczej nie jest. Jego zmanierowane, wydumane (podobnie jak pseudonim) teksty zresztą nigdy nie cieszyły się moją aprobatą. Ostatnio jednak pojawiło się kilku naprawdę ciekawych młodych autorów. Warto tu wspomnieć o Krzysztofie Bizio, którego Porozmawiajmy o życiu i śmierci świetnie zrealizowała w Teatrze TV Krystyna Janda. Bizio jest studentem architektury, mieszka w Szczecinie, a jego teksty to potoczyste monologo-dialogi, zdradzające znakomity słuch wyczulony na współczesną mowę potoczną i niezwykła wrażliwość na powierzchowność rzeczywistości oraz kryjące się pod tą banalną powłoką bolesne, przemilczane problemy. Bizio nie epatuje modną ostatnio przemocą, jego sztuki opowiadają o zwyczajnym życiu szarego Polaka, a robią to prosto, zwięźle i bez sentymentów. Przejmująca jest właśnie pustka, brak perspektyw, brak poczucia sensu, który w tych banalnych scenach z życia codziennego daje się wyczuć.
Fotos z próby przedstawienia
Drugi obdarzony sporym talentem student-dramaturg to Michał Walczak, autor uroczej i inteligentnej sztuki
Piaskownica, którą miałam okazję obejrzeć w maju w Teatrze Małym w Warszawie. Spektakl ten zrealizował młody (choć nie aż tak jak autor) reżyser Piotr Kruszczyński w teatrze w Wałbrzychu. Po co pisać recenzję z przedstawienia, które grane jest na tak dalekiej prowincji jak Wałbrzych, a w Warszawie pokazano je raz na gościnnych występach? – mógłby ktoś zapytać. A ja odpowiem, że warto, bo sztuka naprawdę ciekawa, a poza tym i w Warszawie będziemy wkrótce mogli oglądać ją regularnie, bo w Teatrze Narodowym pracuje nad nią właśnie Tadeusz Bradecki.
Wróćmy jednak do wałbrzyskiej inscenizacji Piaskownicy. Skoro już temat młodości stał się przewodnim motywem mojego artykułu, zacznijmy od tego, że bohaterowie sztuki są niezwykle wprost młodzi – to przedszkolaki bawiące się w tytułowej piaskownicy. Dzieci jest dwoje: chłopiec i dziewczynka (jak nietrudno się domyślić). Prym wiedzie chłopiec, który bawi się samochodem i ludzikiem, za pomocą tych dwóch rekwizytów odgrywając bohaterskie epizody z życia Batmana (którego rolę w zabawie odgrywa sam chłopiec). Już pierwszych parę słów jego zabawy-opowieści sprawiło, że pomyślałam o znajomych RPG-owcach. „Oj, RPG-owiec z niego wyrośnie na pewno!” – przemknęło mi przez głowę. Opowieści chłopca są naprawdę urocze, Walczak idealnie wyłapuje dziecinną składnię, zapożyczenia z reklam i filmowe cytaty, którymi już przedszkolaki są nafaszerowane i które dość bezmyślnie wplatają w zabawę. (A wierzcie mi, wiem o tym, bo na co dzień pracuję z małymi dziećmi – one naprawdę mówię tak, jak w dialogach z tej sztuki). Monologi chłopca są także prześmieszne, a powracająca kwestia „I wtedy Batman zaśmiał się swym słynnym szyderczym śmiechem: HAHAHAHA” do tej pory bawi mnie i wzrusza (przez konotacje ze znajomymi RPG-owcami oczywiście).
Fotos z próby przedstawienia
Nasz bohater bawi się tak beztrosko w Batmana do chwili, gdy w jego piaskownicy pojawia się dziewczynka ze swoją lalką. I wtedy zaczyna się główna akcja sztuki: poznawanie dwóch całkiem odmiennych światów, ich konflikt i wzajemne oddziaływanie. Bo pod pozorem zabawy lalkami dość trafnie autor pokazuje płciowe gry, w jakie wszyscy gramy. „Kobiecość” i „męskość” są tu obecne w przedszkolnej postaci, skarykaturyzowane, z wdziękiem ośmieszone. Wszelkie męsko-damskie stereotypy znajdują odbicie w zabawach i rozmowach. A że dzieci w rozmowie bardzo są bezpośrednie autor wie doskonale, wyczucie językowe ma świetne, więc słucha się tych dziecinno-poważnych dialogów z wielką przyjemnością.
Konflikt, wzajemne próby kontaktu, skrywane niezrozumiane uczucie… te wszystkie banały odegrane w piaskownicy z dziecinną żarliwością w tajemniczy sposób nabierają znów sensu. I mimo że ten dramat jest w gruncie rzeczy żartobliwą miniaturką, udaje mu się wzruszyć widzów. Zostaje nostalgia, może tęsknota za intensywnością dziecięcych pierwszych przeżyć.
Fotos z próby przedstawienia
Wałbrzyscy aktorzy: Marta Zięba i Piotr Tokarz z wdziękiem wybrnęli z arcytrudnego zadania, jakim jest granie dzieci. Nie byli infantylni, lecz poważni tą charakterystyczną dziecinną powagą. Ani przez chwilę nie miałam wrażenia sztuczności, prostota i oszczędność ich aktorstwa zasługują na szczerą pochwałę.
Mam nadzieję, że i aktorzy Narodowego poradzą sobie z tym wyzwaniem. Ja już wiem, że na pewno wybiorę się na warszawską wersję Piaskownicy po wakacjach. A wy?