Generalnie wszystko zależy… Egri Bikaver Ensemble Egri Bikaver Ensemble – grupa owocowa – aromatyzowana,
Pochodzenie: południowy stok Górki Gdańskiej Rocznik: 2003 Kolor: czarno-biały Smak: wytrawnodęty, zawiera najszlachetniejsze brzmienia. Pojemność: babeczka z rodzynkami (8 chłopa) i buteleczki (42 szt.) Temperatura podawania: pokojowa Egri Bikaver EnsembleGeneralnie wszystko zależy…Egri Bikaver Ensemble – grupa owocowa – aromatyzowana, Pochodzenie: południowy stok Górki Gdańskiej Rocznik: 2003 Kolor: czarno-biały Smak: wytrawnodęty, zawiera najszlachetniejsze brzmienia. Pojemność: babeczka z rodzynkami (8 chłopa) i buteleczki (42 szt.) Temperatura podawania: pokojowa Sala Zielona Duszpasterstwa Akademickiego „Górka” w Gdańsku Głównym, środa 13.04, godzina 20.07. Czterech panów i jedna dziewczyna siedzi przy stole, dwóch zasiada na kanapce, a jeden przytula się do stojącego przy niej wieszaka… Agnieszka Kawula: Jak doszło do tego, że zaczęliście grać na butelkach? Bogna Czerwińska: To było w długi majowy weekend w 2003 roku, podczas wyjazdu wypoczynkowego z duszpasterstwa do Krosinka pod Poznaniem. Jeden wieczór spędziliśmy z winem… Dużo nas wtedy było, zostało sporo butelek, a najwięcej po Egri Bikaver właśnie… i tak spontanicznie zaczęliśmy na nich grać. Chłopcy dmuchali w puste butelki, potem dołączyłam się ja i pokazywałam im kto i kiedy ma dmuchać. Powstała fajna improwizacja, a ponieważ mieliśmy z tego świetną zabawę, postanowiliśmy pokazać co potrafimy naszym znajomym. To był pierwszy koncert, butelki w ogóle nie były nastrojone, a my graliśmy nieartykułowane dźwięki. AK: A jak się stroi butelki? Paweł Zawada: Stroimy je wodą, pomaga nam w tym syntezator. Wysokość dźwięku zależy od tego ile jest wody w butelce. Im więcej wody, tym wyższy dźwięk. Marcin Szczygieł: Oczywiście trochę się przy tym kłócimy, bo to nie jest takie proste. Wiele zależy od temperatury wody i otoczenia, a kilka kropel robi znaczną różnicę w wysokości dźwięku. Bogna: Ale też wiele zależy od samej butelki. Najlepsza jest taka ze smukłą szyjką. Każdą się inaczej stroi. (Tu podnoszą się protesty męskiej części, że są przecież różne szkoły… i generalnie wszystko zależy…). Wszystkie instrumenty mają nalepki z nazwami dźwięków, które pokazują wysokość wody, jaka powinna być w butelce, żeby osiągnąć dany ton. Marcin: Ale to też zależy… AK: Jak często w takim razie stroicie? Bogna: Dopóki nie zakwitnie (wybuch śmiechu). Nie, nie… Generalnie zawsze stroimy przed każdym koncertem. Marcin: Czasem też prowadzimy różne badania biologiczne. Mamy jedną butelkę z korkiem w środku, on ma futerko i przechodzi kolejne stadia ewolucji, nie wiemy, co z tego będzie, ale na razie czekamy i może dlatego zespół jeszcze istnieje. To taka nasza maskotka. AK: Ile macie butelek? Bogna: Trzy pełne oktawy, czyli 42 butelki. Niektóre dźwięki są podwójne, więc generalnie instrumentów mamy więcej – około 60. AK: Jesteście podzieleni na sekcje dźwiękowe. Bogna: Tak. Jest sekcja basistów, którzy siedzą przy stoliku, mają własne nuty i właściwie grają sobie sami i jest sekcja sopranów, którymi dyryguję. Wystarczy, że panowie patrzą na mnie, wtedy wiedzą w którą butelkę dmuchnąć. Są przecież utwory, gdzie jedna osoba musi panować nawet nad pięcioma butelkami sopranowymi, a w basach to już w ogóle jest siedem, osiem i do tego jest potrzebny stół. Paweł to nasz mistrz butelek basowych. Marcin: A przy okazji to taki dobry wujek. Zawsze godzi wszystkie spory. Przypomina mi się sytuacja z wyjazdu do Frankfurtu… Mieliśmy ze sobą mnóstwo mleka w proszku i płatki kukurydziane. Dzień w dzień były płatki na śniadanie, a trzeba zaznaczyć, ze były to najohydniejsze płatki! Każdego wieczoru jeden z nas był wydelegowany do rozpuszczania tego mleka w wodzie, a rano musiał wstać pół godziny wcześniej i to zagrzać dla wszystkich. Winę za te okropności ponosi Andrzej, bo to on robił zakupy i wyszedł z założenia, że płatki z mlekiem są zdrowe i pożywne… W każdym razie przy jednym śniadaniu padło pytanie: Kto produkuje to gówno?! Paweł zaś w tym samym momencie powiedział: Mmmm, bardzo smaczne, najadłem się, dziękuję. Bogna: To było okropne, naprawdę. Paweł jest też aranżerem i to on rozpisuje wszystkie utwory. Mamy jeszcze samozwańczą sekcję gimnastyczną. Chłopcy mają czasem jazdę i chodzą na rękach. Oni się wygłupiają, a ja nie mogę ich przywołać do porządku. Maciej Sawicki: Bo sama nie próbowałaś, więc nie wiesz jakie to fajne… Bogna: No tak, ty jesteś mistrzem sekcji sportowej. Andrzej: Maciek jest naszym buntownikiem, jest jak James Dean… AK: Jak dalej przebiegała wasza kariera? Marcin: Najpierw graliśmy dla znajomych i zaczynaliśmy od Panie Janie czy Małej żabki. Potem wyszliśmy na ulicę, pojawiły się pierwsze tantiemy, zaproszenia, pracowaliśmy, pojawiły się kolejne zaproszenia. Bogna: Teraz gramy w zasadzie wszystko, od Eine Kleine Nachtsmusik, Cztery pory roku, Greka Zorbę, Skrzypka na dachu czy Różową Panterę aż po Smoke on the Water i Always Look on the Bright Side of Life. Andrzej Pawłowicz: Nawet Reksia gramy! Facetów w czerni, muzykę z westernów czy Mission Impossible. AK: Nic dziwnego, że dostaliście się do ścisłego finału PaKI. Andrzej: Ale to był przypadek, w zasadzie zmuszono nas do tego! Występowaliśmy jako goście w Teatrze Miniatura na Przeglądzie Teatrów i Kabaretów „Wyjście z cienia” i tam jury powiedziało, że jesteśmy kabaretem i mamy uczestniczyć w przeglądach. Takie było życzenie jury w werdykcie, żeby Egri Bikaver zaczął występować jako kabaret. Przychyliliśmy się do tego, stwierdziliśmy, że nie będziemy się rozdrabniać i od razu jedziemy na PaKĘ. 22 maja będzie finał. Bogna: W ogóle to jesteśmy kontrowersyjnym zespołem. Niektórzy uważają, że nie jesteśmy kabaretem, sami też nie jesteśmy o tym przekonani. Ale jak już jury chce… Różnie nas nazywają, nawet orkiestrą symfoniczną. W Wiedniu ktoś właśnie tak nas zapowiedział… Raz podszedł do mnie na „Wyjściu z cienia” jakiś pan i powiedział, że jesteśmy dobrzy. No podszedł to podszedł, często tak mam, więc milczałam i grzecznie słuchałam. Chyba się zreflektował, że tak trochę go zbywam, aż w końcu przedstawił się: Rafał Kmita, jestem jurorem wielu przeglądów. Czasami tak mamy, przedstawiają się nam ludzie ze środowiska kabaretowego i teoretycznie powinniśmy ich znać… Andrzej: Raz po przeglądzie w Krakowie zaczepili nas tamtejsi dziennikarze z radia, zagraliśmy totalnych laików. Mateusz powiedział, że on w zasadzie kojarzy Grzegorza Halamę i trochę Ani Mru-Mru. Oczywiście w środowisku wszyscy tak naprawdę znają się i interesują innymi zespołami. AK: A jak sobie radzicie z konkurencją? Staracie się za wszelką cenę wypaść jak najlepiej? Andrzej: Nam naprawdę nie zależy na sławie. Nasz zespół powstał na luzie i nie mamy takich scen, że wszystko musi wyjść super, bo inaczej klapa i wielkie nieszczęście. Podchodzimy do tego wszystkiego z bardzo dużym dystansem i na luzie, jak się uda to fajnie, a jak nie, to nie jest źle. AK: Czyli nie wiążecie z tym przyszłości? Bogna: To jest nasze hobby i frajda, a każdy z nas ma swoje studia, pracę i inne obowiązki. Po prostu to przygoda życia. AK: Jak często się w takim razie spotykacie? Marcin: Przed koncertami jest pospolite ruszenie i staramy się spotykać często, ale normalnie raz na tydzień, choć to różnie bywa. Ciężko jest zebrać dziewięć osób. W zasadzie spotykamy się wieczorami, siedzimy tu po nocach. AK: No właśnie, dlaczego akurat w tym miejscu? Marcin: Jesteśmy z duszpasterstwa i korzystamy z dobrodziejstw o. Cypriana Klahsa. Ojciec udziela nam błogosławieństwa przed każdym koncertem. Raz była nawet taka zabawna sytuacja. Przed wejściem do samochodu mówię: Pobłogosław mnie ojcze. Ojciec pobłogosławił, a ludzie zaczęli krzyczeć: Marcin się żeni! Od razu musiałem zdementować te plotki. Nadal szukam żony… To pani już kończy ten wywiad tak? Andrzej: Ale dzięki ojcu mamy właśnie tę wspaniałą bazę. Tu się spotykamy, gramy i przechowujemy sprzęt. W ogóle cały zespół powstał dzięki duszpasterstwu. AK: Jakie zadanie pełni wasza garderobiana. Andrzej: Justyna Kuklo jest filarem zespołu. Dba o to jak wyglądamy, co jest istotną częścią naszego występu. Najpierw były zrobione własnoręcznie cylindry, a teraz to już pełna elegancja. Mamy nawet pudełka na kapelusze, skrzynki na butelki też sami robiliśmy, mamy własne logo no i stronę internetową. AK: To jak wyglądacie? Bogna: Panowie są w garniturach bez marynarek, w kamizelkach, białe koszule i cylindry. A ja, też mam taki strój… Maciej: No i jak na kobietę przystało, zawsze się stroi i najdłużej siedzi w łazience. Z ciekawostek, to miała starego trabanta pomalowanego w krowę, czyli czarne łaty. Teraz ma nowego i też go planuje pomalować w krowę. AK: A macie jakąś choreografię? Marcin: Oczywiście i to nawet rozbudowaną (chóralny, porozumiewawczy śmiech). Ktoś, kiedyś powiedział, że najlepiej wchodzimy i schodzimy ze sceny. Mamy to opanowane do perfekcji! AK: Gdzie was można było dotychczas zobaczyć? Bogna: W wakacje byliśmy samochodem na tournee po ulicach Europy i mieszkaliśmy u znajomych. Byliśmy w Wiedniu, Frankfurcie, Lucernie, Strasburgu, Zaltzburgu. Graliśmy na ulicach i tak zarabialiśmy na wakacje. |
Jacek Sikora – malarz, aktor, podróżnik. Twórca sennych krajobrazów, nostalgicznych portretów, monochromatycznych aktów. Jego twórczość sytuuje się na pograniczu figuratywności i abstrakcji, statyczności i dynamiki, subtelności i ekspresji. Esencją jego prac, w których temat podporządkowuje się kompozycji, jest niezmiennie rozedrgana materia oraz gra świetlnych refleksów. O ewolucji warsztatu malarskiego, wpływu podróży na charakter sztuki oraz plany związane z dalszą działalnością artystyczną (...)
więcej »O swoim malarstwie artystka rozmawia z Różą Jachyra.
więcej »„Po jedenastym września utraciliśmy zdolność do rozpoznawania niewinności. Jesteśmy zbyt podejrzliwi” – mówi australijski dramaturg i scenarzysta, Andrew Bovell, autor scenariusza do filmu „Bardzo poszukiwany człowiek” i dramatu „Językami mówić będą”.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński