Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 7 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXVI

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

José-Louis Bocquet, Catel
‹Kiki z Montparnasse’u›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKiki z Montparnasse’u
Scenariusz
Data wydanialipiec 2012
RysunkiCatel
Wydawca Kultura Gniewu
Gatunekobyczajowy
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk

Ostrzeżenie dla (marnych) celebrytek
[José-Louis Bocquet, Catel „Kiki z Montparnasse’u” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Alice Prin miała świat u swoich stóp. W tej francuskiej modelce, aktorce, piosenkarce kabaretowej, ba! nawet malarce kochali się najwybitniejsi przedstawiciele paryskiej bohemy. Dzięki niezaprzeczalnej urodzie i urokowi osobistemu wspięła się na szczyt, z którego niestety, gdy młodość przeminęła, spadła na samo dno. O tragicznym życiu największej celebrytki pierwszej połowy XX wieku opowiada „Kiki z Montparnasse’u” – obszerna powieść graficzna Catel Muller i José-Louisa Bocqueta.

Sebastian Chosiński

Ostrzeżenie dla (marnych) celebrytek
[José-Louis Bocquet, Catel „Kiki z Montparnasse’u” - recenzja]

Alice Prin miała świat u swoich stóp. W tej francuskiej modelce, aktorce, piosenkarce kabaretowej, ba! nawet malarce kochali się najwybitniejsi przedstawiciele paryskiej bohemy. Dzięki niezaprzeczalnej urodzie i urokowi osobistemu wspięła się na szczyt, z którego niestety, gdy młodość przeminęła, spadła na samo dno. O tragicznym życiu największej celebrytki pierwszej połowy XX wieku opowiada „Kiki z Montparnasse’u” – obszerna powieść graficzna Catel Muller i José-Louisa Bocqueta.

José-Louis Bocquet, Catel
‹Kiki z Montparnasse’u›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKiki z Montparnasse’u
Scenariusz
Data wydanialipiec 2012
RysunkiCatel
Wydawca Kultura Gniewu
Gatunekobyczajowy
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Lata dwudzieste… lata trzydzieste… Czyż swym nieokiełznaniem nie przebijały powszechnie uznawanych za „szalone” lat sześćdziesiątych? Czyż właśnie wtedy wszystkie drogi wiodły nie do Rzymu, ani tym bardziej do Nowego Jorku, lecz Berlina i Paryża, które były – to pierwsze miasto przynajmniej do momentu dojścia nazistów do władzy – w miarę spokojną przystanią dla wielu artystów-emigrantów? Czyż nie tam rodziły się wielkie talenty malarskie, literackie, aktorskie, które zmieniały oblicze współczesnej sztuki? Uznajmy powyższe pytania za retoryczne… Niejako na marginesie wielkich karier artystycznych – wśród których są osoby hołubione po dziś dzień, obecne w encyklopediach i podręcznikach – sławę zdobywali też inni. Może nie tak uzdolnieni, ale potrafiący doskonale wykorzystać swoje „pięć minut” i rzucić, choć na krótką chwilę, świat do swych stóp. Jedną z takich postaci była na pewno Alice Ernestine Prin, znana przede wszystkim jako Kiki, „Królowa Montparnasse’u”, do której to dzielnicy na początku lat 30. XX wieku przeniosła się – po opuszczeniu Montmartre’u – bohema paryska. Jej historię postanowili opowiedzieć 50-letni już dzisiaj scenarzysta José-Louis Bocquet (specjalizujący się w biografiach ludzi kultury, na koncie ma między innymi książki poświęcone reżyserom filmowym Henri-Georges’owi Clouzotowi i Georges’owi Lautnerowi oraz pisarzowi i scenarzyście komiksowemu René Goscinny’emu) i młodsza od niego o dwa lata rysowniczka Catel Muller (specjalizująca się w tematyce kobiecej, vide albumy poświęcone chociażby piosenkarce Édith Piaf i aktorce Mireille Balin).
„Kiki z Montparnasse’u” – bo taki właśnie tytuł otrzymała graficzna opowieść o życiu Alice Prin – ukazała się nakładem prestiżowego belgijskiego wydawnictwa Casterman w 2007 roku. Nie można mieć wątpliwości, że praca nad biografią słynnej modelki musiała zająć Bocquetowi i Muller ładnych parę lat; tom, który trafił na księgarskie półki, liczył sobie bowiem ponad 400 stron. A mógłby być – może nawet powinien – znacznie obszerniejszy. Niektóre okresy życia Kiki – zwłaszcza bardzo dramatyczne lata 40. (związane z hitlerowską okupacją i kolaboracją wielu artystów francuskich z nazistami) – potraktowane zostały po macoszemu, jakby Bocquet obawiał się wejść na grunt zbyt grząski. Kim była bohaterka komiksu? Nieślubną córką zaledwie 19-letniej, zajmującej się typografią, Marie Prin i – prawdopodobnie – dużo od niej starszego handlarza drewnem i węglem Maxime’a Legrosa. Przyszła na świat w 1901 roku w prowincjonalnej burgundzkiej mieścinie Châtillon-sur-Seine. Od najmłodszych lat zajmowała się nią babka – matka bowiem wyjechała do Paryża. Dziewczynka sprawiała wiele problemów wychowawczych, dawała się we znaki nauczycielom i sąsiadom, w czym wydatne były zasługi babki Genevieve i ojca chrzestnego Alice – śmieciarza i przemytnika alkoholu. Gdy panna Prin skończyła 12 lat, matka zabrała ją do stolicy. Z planów wykształcenia i nauczenia córki wielkomiejskiej ogłady niewiele jednak wyszło. Marie myślała bowiem przede wszystkim o zaspokojeniu własnych potrzeb – kiedy udało się jej sprowadzić do domu młodszego o 11 lat kochanka, dziewczynkę oddała na posadę służącej i pomocnicy w piekarni. Krnąbrny charakter nastolatki szybko dał o sobie znać, w efekcie czego szybko straciła pracę, dach nad głową, wikt i opierunek. Na szczęście – a może i nieszczęście, kwestia smaku – miała jeszcze urodę.
I właśnie w tym momencie zaczyna się prawdziwa historia Kiki z Montparnasse’u – mimo że w komiksie dość szczegółowo przedstawiono także dzieciństwo bohaterki, a pseudonim, pod którym poznał ją cały świat, otrzymała dopiero później. Moment wyrzucenia z posady służącej jest jednak przełomowym w życiu Alice. Pierwszym artystą, który poznaje się na jej urodzie, jest rzeźbiarz Ronchin (był taki naprawdę?), widujący ją wcześniej i nagabujący codziennie w sklepie. Przed nim, choć jeszcze bardzo zawstydzona, obnaża się po raz pierwszy. Potem są kolejni – jeszcze zdolniejsi, jeszcze słynniejsi. Malują jej portrety, akty, studiują ciało. Kiki jest młoda i piękna (choć wciąż narzeka na swój wielki nos), zachwycona i upojona okazywanym jej zainteresowaniem, wierząca głęboko w to, że ta chwila będzie trwać wiecznie. Na jej drodze stają najwięksi, choć niekiedy zapomniani już dzisiaj, artyści tamtej epoki: pochodzący z dawnych kresów I Rzeczypospolitej Chaim Soutine, Amedeo Modigliani, Man Ray (a właściwie Emmanuel Rudnitzky, Żyd z Ameryki, choć jego rodzice przyszli na świat w Rosji), urodzony w Krakowie Moïse (Mojżesz) Kisling, łodzianin z pochodzenia Maurycy Mędrzycki (czy też, jak chcą Francuzi, Maurice Mendjizky), Pablo Picasso, Tristan Tzara, Tsuguharu Foujita, André Breton, Marcel Duchamp, Jean Cocteau, nawet Ernest Hemingway. Jednych Alice inspiruje, innych zaspokaja w bardziej wyrafinowany sposób. Sądząc z kart komiksu, nie ma szczególnych zahamowań moralnych – nie gardzi marynarzem z amerykańskiego statku ani, w czasie wojny, hydraulikiem, który ją, co prawda, bije, ale jednocześnie sprawia, że dziewczyna mówi swojej kuzynce: „nigdy nie byłam tak dobrze pieprzona!”.
Okładkę komiksu zdobi rysunek, który powstał na podstawie jednego z najsłynniejszych zdjęć Alice Prin autorstwa Mana Raya (wieloletniego kochanka Kiki). Przedstawia on/ono nagą kobietę siedzącą tyłem do patrzącego; jej zachwycająco kształtnie wygięte ciało i dwa symetryczne zagłębienia pod łopatkami (z dodanymi czarnymi znakami) upodabniają modelkę do wiolonczeli. Nie bez powodu Catel i Bocquet zdecydowali się właśnie tym wizerunkiem swojej bohaterki przyciągnąć wzrok czytelników. I naprawdę najmniej istotna jest tutaj nagość; ten obrazek to po prostu symboliczne odzwierciedlenie jej życia i sławy, zbudowanej na pięknie fizycznym. Czy psychicznym także? Alice na kartach „Kiki z Montparnasse’u” to postać bardzo niejednoznaczna. Rozpustna, to prawda, ale jednocześnie tęskniąca za miłością, której tak bardzo brakowało jej w dzieciństwie i okresie dojrzewania. Lubiąca wydawać pieniądze, ale jednocześnie finansująca pogrzeb niekochanej przez siebie matki. Oddająca – to już w ostatnich latach życia – otrzymane od dawnego kochanka banknoty ślepemu żebrakowi na ulicach Paryża. Mimo że sama potrzebuje ich w nie mniejszym stopniu… Prin to w dużej mierze ofiara sławy która spadła na prostą i niedoświadczoną dziewczynę nagle i niespodziewanie; która zbudowana została na jednym tak naprawdę elemencie – urodzie (nad talentem malarskim, aktorskim czy śpiewaczym Kiki nie ma się co rozwodzić) – i nie została w żaden sposób poparta wiedzą, inteligencją czy chociażby ciężką pracą. Tak dzisiaj funkcjonuje większość celebrytów – znanych jedynie z tego, że brylują na salonach i w programach telewizyjnych o niczym bądź, prowokując kolejne skandale, pojawią się w plotkarskich mediach. Alice była taką właśnie celebrytką – pewnie sympatyczną, może nawet ambitną, ale pozbawioną instynktu samozachowawczego, co prostą drogą przywiodło ją do przedwczesnej śmierci.
Bocquet, pisząc scenariusz, postanowił nie spychać na dalszy plan czy w ogóle usuwać w cień przywar swojej bohaterki; nie zależało mu na stworzeniu pięknego obrazka paryskiej bohemy okresu międzywojennego. Chciał, aby Kiki była postacią z krwi i kości – jednych fascynującą, innych odpychającą. Której życie było ciągłym balansowaniem między jego jasnymi i ciemnymi stronami. Nawet gdy zmienia kochanków jak rękawiczki, gdy nie potrafi powstrzymać narastającej chuci, gdy pije do upadłego i narkotyzuje się – Alice wciąż wzbudza sympatię. Bo jest prostolinijna i niezakłamana. Na swój sposób do ostatnich dni pozostała tą ubogą dziewczynką z prowincji, która pewnego dnia przeprowadziła się do Paryża i, jak wielu jej podobnych, zachłysnęła się stolicą. Tyle że nie wszystkim dane było zdobyć taką sławę. Catel zdecydowała się opowiedzieć historię Prin, posługując się jedynie czernią i bielą. Co nie powinno dziwić. Gdybyśmy oglądali film biograficzny o Kiki, powstały w latach 30. czy 40. ubiegłego wieku, też byłby on pozbawiony kolorów (a trzeba pamiętać, że w kilku niemych obrazach dane było Alice wystąpić w epizodach). Czarno-białe są przecież także zdjęcia Mana Raya i pocztówki Juliana Mandela, dzięki którym modelkę poznał cały świat i które swą zmysłowością zachwycają po dziś dzień. Przywdziewanie bohaterki komiksu w kolory mogłoby zburzyć jej utrwalony w tradycji wizerunek, wywołać niepotrzebne dyskusje i zepchnąć na dalszy plan to, co najistotniejsze – ludzki dramat.
Rysunki Catel nawiązują do francuskiej klasyki, choć są nieco prostsze w formie niż to, do czego przyzwyczaili nas bardziej utytułowani ilustratorzy, jak Jean Giraud (Moebius), Régis Loisel, Joann Sfar czy Albert Uderzo. Autorka nie zawraca sobie głowy szczegółami, wypełnianiem dalszych planów. Może wynikało to z ogromu materiału tekstowego, może z pośpiechu, a może – co chyba najbardziej prawdopodobne – świadomie narzuciła sobie taką ascetyczną kreskę. Jakby w kontraście do charakteryzującego główną bohaterkę rozpasania.
koniec
20 listopada 2012

Komentarze

20 XI 2012   20:33:37

no i świetny Man Ray na okładce!

20 XI 2012   22:40:05

Jeden z najlepszych komiksów wydanych w tym roku!

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Dwóch panów w łódce
Paweł Ciołkiewicz

6 VI 2024

„Wilk morski” Riffa Reb’sa to nie tylko hołd złożony twórczości Jacka Londona, ale przede wszystkim zapierająca dech w piersiach relacja z wyprawy morskiej, podczas której człowiek musi przeciwstawić się żywiołom. Zarówno tym mającym swe źródła w przyrodzie, jak i tym tkwiącym w drugim człowieku. Komiksowa adaptacja powieści sprzed 120 lat robi ogromne wrażenie przede wszystkim wizualnym rozmachem.

więcej »

Na dnie króliczej nory
Marcin Knyszyński

5 VI 2024

Jak załatać dziurę budżetową w świecie „Departamentu Prawdy” Jamesa Tyniona IV i Martina Simmondsa? Wmówić obywatelom, że w Forcie Knox przechowywane są gigantyczne zapasy złota i wzmacniać tę teorię co jakiś czas za pomocą podprogowych przekazów medialnych. Wszak w świecie komiksu każda teoria, w którą uwierzy dostatecznie duża liczba ludzi, staje się rzeczywistością.

więcej »

W stronę światła
Marcin Knyszyński

4 VI 2024

Tak się jakoś złożyło, że w krótkim czasie ukazały się dwa komiksy z akcją osadzoną w starożytnej Szkocji, gdzie Piktowie stawiają opór rzymskim legionom. Różnica między nimi jest jednak diametralna – co możemy poczytywać tylko na plus.

więcej »

Polecamy

Ambasadorka pokoju

Niekoniecznie jasno pisane:

Ambasadorka pokoju
— Marcin Knyszyński

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż autora

Przez ciernie na… Manhattan
— Sebastian Chosiński

Z Izraela – via Maroko i Senegal – do Nowego Jorku
— Sebastian Chosiński

Zabić… cóż może być prostszego?!
— Sebastian Chosiński

Nad piękną i modrą Odrą
— Sebastian Chosiński

Braterski hołd
— Sebastian Chosiński

Jazzowe oblicze noise’u i post-rocka
— Sebastian Chosiński

Kto nie ryzykuje, ten… w spokoju nie żyje
— Sebastian Chosiński

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.