William Vance staje się powoli kolejnym autorem, który coraz wyraźniej zaznacza swoją obecność na polskim rynki komiksowym. Po doskonale przyjętej „XIII”, pojawił się – za sprawą wydawnictwa Ongrys – „Bruce J. Hawker” a po nim na scenę wkracza „Rodryk”. Jest to osadzona w historycznych realiach wypraw krzyżowych opowieść o dzielnym rycerzu, który próbuje zapobiec krwawemu konfliktowi.
Krucjaty w obrazkach
[Lucien Meys, William Vance „Rodryk” - recenzja]
William Vance staje się powoli kolejnym autorem, który coraz wyraźniej zaznacza swoją obecność na polskim rynki komiksowym. Po doskonale przyjętej „XIII”, pojawił się – za sprawą wydawnictwa Ongrys – „Bruce J. Hawker” a po nim na scenę wkracza „Rodryk”. Jest to osadzona w historycznych realiach wypraw krzyżowych opowieść o dzielnym rycerzu, który próbuje zapobiec krwawemu konfliktowi.
Lucien Meys, William Vance
‹Rodryk›
Rzecz dzieje się prawdopodobnie pod koniec XI wieku po odbiciu przez krzyżowców Jerozolimy z rąk Turków i uczynieniu jej stolicą Królestwa Jerozolimy. Akcja komiksu rozpoczyna się, gdy do Jerozolimy przybywa kolejna grupa pielgrzymów eskortowana przez wyraźnie zmęczonych rycerzy. Wśród nich znajduje się niejaki Rodryk – dzielny i prawy (oczywiście) rycerz, weteran wypraw krzyżowych. Po przyjeździe do miasta udaje się on do mistrza Urbana. Tu czeka go niemiła niespodzianka – otóż mistrz popadł w poważne kłopoty finansowe, które zagrażają bezpieczeństwu jego i jego pięknej córki Blanki. Ormiański lichwiarz Nerses pożyczył mu pieniądze, których teraz Urban nie ma jak oddać. W tej sytuacji Nerses „łaskawie” zaproponował, że może umorzyć ten dług jeśli tylko Urban odda mu swoją córkę za żonę. Urban oczywiście nie bierze takiej opcji pod uwagę i zastanawia się nad wysłaniem córki w jakieś bezpieczne miejsce. Po chwili głębokiego namysłu Rodryk deklaruje, że będzie eskortował piękną Blankę do Edessy, gdzie mieszka brat Urbana.
Tak rozpoczynają się przygody Rodryka, Blanki oraz jego poznanego w burzliwych okolicznościach giermka Wilhelma. Trójka bohaterów wyrusza w daleką i pełną niebezpieczeństw drogę, ale nie jest im dane dotrzeć do miejsca przeznaczenia. Plan podróży ulega zmianie, gdy nasi bohaterowie wplątują się w intrygę polityczną, której celem jest wywołanie konfliktu pomiędzy królem Jerozolimy a Hasanem Ibn Sabbahem zwany Starcem z Gór. Za całą intrygą stoją Templariusze, którzy są w sporze z władcą Jerozolimy. Rodryk oczywiście podejmuje próbę zapobieżenie temu konfliktowi, co wiąże się z koniecznością wyruszenia do twierdzy Alamut siedziby Starca z Gór. Po drodze całą trójkę czeka oczywiście masa niebezpiecznych przygód.
Sama opowieść jest dość prosta, choć chwilami scenarzysta – Lucien Meys – nieco ją komplikuje wprowadzając na scenę kolejne postaci uwikłane jakoś w intrygę. Mimo tego, każdemu kto lubi klasyczne opowieści historyczne w stylu np. „Wież Bois-Maury” Hermanna lektura tego komiksu przyniesie wiele radości. Choć opowieść toczy się w innym tempie niż ma to miejsce w komiksach o rycerzu Aymarze to jej historyczne usytuowanie sprawia, że takie porównania są uzasadnione. Jeżeli zaś chodzi o stronę graficzną, to mamy tu wszystko to, do czego Vance już nas przyzwyczaił. Doskonałe krajobrazy i bohaterowie z bardzo charakterystycznymi twarzami stanowią znaki firmowe tego artysty. Zresztą jeżeli o rysowanie twarzy chodzi, to również wiele go łączy z Hermannem. Oczywiście nie dlatego, że rysowane przez nich twarze do siebie podobne (wręcz przeciwnie są skrajnie różne), ale dlatego, że wystarczy jeden rzut oka na plansze narysowane przez obu artystów, by bez cienia wątpliwości stwierdzić, kto jest autorem. Rysowane przez nich oblicza bohaterów są jak linie papilarne obu rysowników.
Na opowieść wydaną w tomie zbiorczym składają się dwa albumy: „Amathea” oraz „Starzec z Gór”, które pierwotnie ukazały się w roku 1979. Zbiorcze wydanie obu albumów – będące podstawą polskiej edycji – ukazało się natomiast w ramach serii „Tout Vance” w roku 2001. Dodajmy, że tom zatytułowany „Rodryk” był wydany jako siódmy z kolei. Wcześniejsze tomy zawierały prace Vance’a publikowane w różnych magazynach od roku 1962. Dla porządku trzeba też dodać, że opowieści o Rodryku również pierwotnie ukazywały się w odcinkach w magazynie „Femme d’Aujourd’hui” w roku 1973. Krótko mówiąc mamy zatem okazję zapoznać się z dziełem, które poprzedza „Bruce’a Hawkera” oraz „XIII”. Jest to niewątpliwie powód do radości, ale jednocześnie trochę szkoda, że pominięte zostały pierwsze tomy tej serii. Niemniej jednak należy cieszyć się z tego co mamy i po cichu liczyć na to, że sprzedaż kolejnych tomów z komiksami Vance’a (w recenzowanym tomie znajduje się zapowiedź kolejnego komiksu zatytułowanego „Ringo”) będzie na tyle dobra, że Ongrys zdecyduje się także na wydanie tomów wcześniejszych.
W tomie znalazły się także interesujące materiały dodatkowe. Mamy tu zatem rysunki samego Vance’a przedstawiające broń, chorągwie, pieczęcie oraz zbroje Templariuszy. Poza tym dołączono tu kilka reprodukcji drzeworytów Gustave’a Dore pochodzących z książki „Krucjaty w obrazach” – dzieła, które stanowiło źródło inspiracji rysownika. Są to materiały niezwykle interesujące, ale czytelnik rozpieszczony chociażby zbiorczymi wydaniami „Bruce’a J. Hawkera” na pewno będzie trochę żałował, że nie znalazło się tu więcej prac samego Vance’a.
Podsumowując należy stwierdzić, że „Rodryk” to nieźle opowiedziany i świetnie narysowany komiks, który dostarczy odpowiedniej porcji rozrywki każdemu, kto ceni sobie klasyczne nieco staroświeckie opowieści rycerskie. Dla sympatyków twórczości Vance’a, który po raz kolejny udowadnia, że w opowieściach historycznych czuje się doskonale, oczywiście jest to pozycja obowiązkowa.