W trzecim tomie serii „Buddy Longway”, zatytułowanym „Ludzkie szaleństwo”, dostajemy już próbkę znacznie bardziej brutalnej niż do tej pory rzeczywistości. Krwawe wojny Indian z białymi bezceremonialnie wdzierają się w życie głównego bohatera i jego rodziny. Buddy będzie musiał opowiedzieć się po którejś ze stron i oczywiste jest, że każdy wybór będzie… równie zły.
Obrzęd przejścia
[Derib „Buddy Longway #3: Ludzkie szaleństwo” - recenzja]
W trzecim tomie serii „Buddy Longway”, zatytułowanym „Ludzkie szaleństwo”, dostajemy już próbkę znacznie bardziej brutalnej niż do tej pory rzeczywistości. Krwawe wojny Indian z białymi bezceremonialnie wdzierają się w życie głównego bohatera i jego rodziny. Buddy będzie musiał opowiedzieć się po którejś ze stron i oczywiste jest, że każdy wybór będzie… równie zły.
Derib
‹Buddy Longway #3: Ludzkie szaleństwo›
Lekturę rozpoczynamy od albumu specyficznego, stanowiącego bowiem kompilację trzech krótkich historii publikowanych wcześniej w magazynie „Tintin”. Oto w roku 1980 Derib zdecydował się opublikować, jako dziewiąty odcinek serii, komiks zatytułowany „Pierwsze łowy”. Umiejętnie pozszywał w nim w jedną całość trzy odrębne historie drukowane w latach 1979 oraz 1972. Ta najwcześniejsza jest zresztą, jak pisze sam autor, w ogóle pierwszą, próbną historią z Buddym w roli głównej! Łatwo się zorientować, że jest tak faktycznie, bo utrzymana jest ona w cartoonowej stylistyce, a bohaterowie zamiast oczu mają czarne kropki (pamiętamy ten sposób rysowania z pierwszego tomu serii). Ramą fabularną jest konieczność snucia opowieści dla Kathleen, która swoją niecierpliwość przypłaciła wypadkiem, po którym długo dochodziła do siebie. W „Białym demonie” z kolei to Jeremy odgrywa główną rolę. Chłopak przez przypadek staje się świadkiem obrzędu inicjacyjnego młodego Indianina i postanawia również przejść taki rytuał. W tej opowieści Derib nie tylko wprowadza wątek brutalnych konfliktów Indian z białymi, ale także umieszcza interesującą symbolikę. Co więcej, komplikuje życie synowi Buddy′ego, który uświadamia sobie, że już do końca życia będzie rozdarty pomiędzy światem przodków swej matki i rzeczywistością białego człowieka, z której wywodzi się jego ojciec. W tej historii poznajemy również kapitana Ryana, który później jeszcze raz pojawi się na drodze głównego bohatera.
„Zemsta” to dramatyczna opowieść, w której dzielny traper musi, tuż przed nadchodzącą zimą, zostawić rodzinę, by ruszyć na pomoc przyjacielowi. Poszukiwacz złota Michael Cooper przepadł bez śladu, zostawiając swoją żonę i córkę. Dziadek Katii, żony Coopera, zwrócił się o pomoc do Buddy’ego. Misja ratunkowa zaprowadziła bohatera i jego syna do miasteczka Bear Town, w którym mają zamiar przetrwać zimę okoliczni poszukiwacze złota. Buddy spotyka tu starego znajomego Curly’ego, który jednak jest już zupełnie innym człowiekiem niż ten, którego poznaliśmy w albumie „Trzech przejezdnych” („Tom 1. Chinook na całe życie”). Bohater natyka się również na Jima McClure’a – tak, tak, tego z serii „Blueberry” Jeana Girauda. Tom zamyka album „Kapitan Ryan”. W tej opowieści dochodzi do ostatecznej konfrontacji Buddy’ego z bezwzględnym żołnierzem. Kapitan, który nienawidzi Indian, nie może darować traperowi upokorzenia, jakiego doznał od niego wcześniej (w albumie „Pierwsze łowy”). Jego irracjonalną nienawiść podsyca fakt, że żoną Buddy’ego jest Indianka.
W albumie znajdziemy również solidną porcję publicystyki. Znajdujemy bogato ilustrowany tekst o kulisach powstawania serii oraz krótkie komentarze na temat poszczególnych albumów. Pośród rysunków, szkiców i grafik kryje się wiele perełek. Można do nich zaliczyć narysowaną przez Jeana Girauda planszę, na której Buddy spotyka się z Blueberrym oraz Redem Dustem, bohaterem serii „Comanche” rysowanej przez Hermanna. Zresztą takich zabaw w tej serii jest znacznie więcej. Z lektury poprzednich tomów wiemy już, że Derib lubi wzorować swoich bohaterów na przyjaciołach po piórze – Curry to przecież Cosey, a w forcie mieszka sam Jean Giraud we własnej osobie (z tą różnicą, że nie zajmuje się rysowaniem tylko hodowlą). Dla polskiego czytelnika szczególnie ciekawy jest fragment, który w wersji oryginalnej pewnie się nie pojawił. Mamy tu mianowicie planszę z „Świata Młodych” oraz zapowiedź komiksu wydrukowaną na pierwszej stronie gazety. Periodyk opublikował bowiem w roku 1983 obszerne fragmenty albumu „Kapitan Ryan” w wersji czarno-białej (czy też czarno-żółtej).
„Buddy Longway” niezmiennie zapewnia ogromną frajdę podczas lektury. Choć Derib tworzy familijny komiks utrzymany w nieco sielankowej atmosferze, to powoli wprowadza do swej opowieści przemoc i brutalność, bez których nie ma przecież możliwości pokazania prawdziwego życia na Dzikim Zachodzie. Dzięki temu komiks staje się bardziej realistyczny, choć i tak daleko mu do pełnych przemocy westernów tworzonych współcześnie. Autor dba również o ciągłość opowieści, powracając do postaci, które pojawiły się we wcześniejszych albumach. Dzięki temu podczas lektury raz po raz spotykamy starych znajomych i mamy poczucie przebywania pośród osadników oraz Indian żyjących obok siebie. Klasyczna, elegancka kreska również cieszy oko. Artysta tworzy duże, pełne detali kadry i nie stroni od całostronicowych plansz oraz rozkładówek, które pozwalają w pełni docenić jego kunszt. Zbiorcza edycja tej westernowej serii to bez wątpienia jeden z bardziej interesujących projektów wydawniczych dostępnych na naszym rynku. Już można zacierać ręce na dwa kolejne tomy, które przed nami.