Trzeci zeszyt serii „Fight Club 2” zakończyła próba dostania się do starego domu, w którym najprawdopodobniej zlokalizowana została główna baza Tylera. Podejrzewając, że właśnie tam może być przetrzymywany jego syn, Sebastian wtopił się w tłum mężczyzn koczujących na ganku w oczekiwaniu na swoją szansę. Wejście do budynku okazało się jednak znacznie trudniejsze, niż można byłoby się spodziewać.
Witaj w klubie…
[Chuck Palahniuk, Cameron Stewart „Fight Club 2: #4” - recenzja]
Trzeci zeszyt serii „Fight Club 2” zakończyła próba dostania się do starego domu, w którym najprawdopodobniej zlokalizowana została główna baza Tylera. Podejrzewając, że właśnie tam może być przetrzymywany jego syn, Sebastian wtopił się w tłum mężczyzn koczujących na ganku w oczekiwaniu na swoją szansę. Wejście do budynku okazało się jednak znacznie trudniejsze, niż można byłoby się spodziewać.
Chuck Palahniuk, Cameron Stewart
‹Fight Club 2: #4›
W czwartym zeszycie akcja toczy się dwutorowo. Z jednej strony obserwujemy dalsze poczynania Sebastiana, z drugiej zaś widzimy Marlę, która również zaczęła szukać syna. Trzeba przyznać, że kobieta - w towarzystwie dziewczyny z grupy wsparcia dla osób z progerią - odwiedza bardzo oryginalne miejsca: rozmaite kluby, które zaczerpnęły swoje nazwy z „Fight Clubu”. W każdym razie taką informację w komentarzu umieszcza sam autor, zacierając w ten sposób granicę pomiędzy fikcją a rzeczywistością. Wygląda zatem na to, że do uniwersum „Fight Club 2” Palahniuk wprowadził nazwy prawdziwych stowarzyszeń, które – choć nie zmuszają swoich członków do okładania się pięściami – stanowią wariację na temat zdarzeń opisanych w „Fight Club”. Okazuje się, że Operacja Masakra znacznie rozszerzyła swoją działalność i przestała być domeną mężczyzn. Mamy tu zatem, m.in. Klub Smakosza, Klub Piwosza, Klub Filmowców, Klub Patchworkowy a nawet… Klub Jebaków.
Ten metakomentarz na temat akcji rozgrywającej się w komiksie, który jednocześnie pokazuje jej związki z pozakomiksową rzeczywistością, nie jest jedyną grą, jaką scenarzysta podejmuje z czytelnikiem. W jednej ze scen widzimy bowiem Marlę w Klubie Pisacza, któremu przewodniczy… Chuck Palahniuk. Kobieta pojawia się w kadrze akurat wtedy, gdy autor (albo raczej jego komiksowy avatar) odczytuje fragment scenariusza, w którym „widzimy wchodzącą Marlę”. Warto odnotować, że w tym momencie nawet jedna z komiksowych postaci zadaje pytanie, czy to nie jest już za mocno pokręcone. Kiedy ostatecznie prowadzone przez Marlę poszukiwania w mniej lub bardziej dziwnych klubach okazują się bezskuteczne, pojawia się inny, absolutnie surrealistyczny, plan działania (najwyraźniej autor uznał, że jednak to wszystko jest pokręcone jeszcze za mało).
Drugi wątek opowieści dotyczy natomiast działań podejmowanych przez Sebastiana. Jak pamiętamy, zostawiliśmy go na ganku starego budynku, gdzie cierpliwie czekał na szansę dostania się do środka, raz po raz tracąc przytomność (co nie jest dziwne, jeśli przypomnimy sobie, w jaki sposób Marla zadbała o jego charakteryzację). Po kilku dniach koczowania został wreszcie wpuszczony do środka. Teraz musi przekonać wszystkich, że naprawdę chce stać się jedną z Kosmicznych Małp, czyli wiernym żołnierzem Tylera. Wiąże się to oczywiście - pewne rzeczy się nie zmieniają - z pracą nad produkcją mydła oraz udziałem w walkach na pięści. Czy jednak Sebastian nadal to potrafi?
W komiksie jest coraz dziwniej i łatwo pogubić się we wszystkich zawiłościach scenariusza. Widzimy np. Sebastiana, który dostaje się do bazy Kosmicznych Małp, jako Sebastian, ale wcześniej udało już mu się tam wejść w swoim drugim wcieleniu. Jako Tyler musiał przecież już tam być wielokrotnie, żeby wszystko zorganizować. Także w poprzednim zeszycie (gdy już był ucharakteryzowany przez Marlę) został wpuszczony do środka. Jeżeli przyjmiemy, że zmiany dokonują się tylko w psychice naszego bohatera, to nie sposób zadać pytania, jakim sposobem „obsługa” bazy raz widzi w nim zmaltretowanego Sebastiana, a raz charyzmatycznego Tylera. Dlaczego, gdy w końcu dostąpił zaszczytu wejścia do budynku, nikt nie dostrzega już w nim przywódcy i organizatora całego tego przedsięwzięcia?
Odpowiadający za graficzną stronę komiksu Cameron Stewart konsekwentnie wykonuje świetną pracę, która pozwala cieszyć się lekturą nawet wówczas, gdy scenariusz coraz bardziej utrudnia zrozumienie kolejnych zdarzeń. Tradycyjnie też dodano wariantową okładkę – tym razem mamy realistyczną grafikę Anthony’ego Palumbo nawiązującą, do coraz częściej pojawiającej się w komiksie korporacji, w której pracuje Sebastian. Militarna organizacja „Powstań albo Giń” odegra niewątpliwie jeszcze istotną rolę w tej opowieści.
Podsumowując należy stwierdzić, że akcja nadal się komplikuje. Podejmowane niezależnie od siebie działania Marli oraz Sebastiana mają w sobie coraz więcej surrealizmu, który sprawia, że nie do końca wiadomo, jak traktować kolejne zdarzenia. Czy to wszystko dzieje się naprawdę? Czy Marla z dziećmi chorymi na progerię rzeczywiście udaje się w najniebezpieczniejsze regiony świata? Czy Sebastian faktycznie wraca do Klubu Walki? Czy Tyler systematycznie przejmuje władzę nad światem? A może to wszystko znów okaże się wytworem chorej wyobraźni bohaterów? Podczas pierwszej lektury można odnieść wrażenie, że w opowieści zaczyna panować totalny chaos, jednak kolejne podejścia do komiksu pozwalają dostrzec wyłaniające się stopniowo zalążki porządku. Niektóre zdarzenia stają się powoli nieco bardziej zrozumiałe, ale plan, jaki realizuje Tyler, nadal pozostaje wielką niewiadomą. Pozostaje mieć nadzieję, że Palahniuk wie co robi. Niewątpliwie trzeba jeszcze uzbroić się w cierpliwość i dalej uważnie śledzić rozwój wypadków. W końcu dopiero zbliżamy się do półmetka tej zaplanowanej na dziesięć odcinków serii.