Trzeci tom klasycznej space opery przynosi pewną zmianę w sposobie narracji. Tym razem mniej znajdziemy tu przygód rozgrywających się w ziemskich krajobrazach wypełnionych niesamowitymi stworzeniami, a znacznie więcej epickich walk prowadzonych w przestrzeni międzygwiezdnej przez ogromne okręty wojenne.
Gwiezdne wojny
[Kelvin Gosnell, Don Lawrence, Dick Matena „Storm #3: Bitwa o Ziemię. Tajemnica fal Nitronu” - recenzja]
Trzeci tom klasycznej space opery przynosi pewną zmianę w sposobie narracji. Tym razem mniej znajdziemy tu przygód rozgrywających się w ziemskich krajobrazach wypełnionych niesamowitymi stworzeniami, a znacznie więcej epickich walk prowadzonych w przestrzeni międzygwiezdnej przez ogromne okręty wojenne.
Kelvin Gosnell, Don Lawrence, Dick Matena
‹Storm #3: Bitwa o Ziemię. Tajemnica fal Nitronu›
Jak pamiętamy nasz bohater ma za sobą naprawdę trudne chwile. Po nieudanej misji na Jowisza, dzielny pilot Storm powrócił na Ziemię, ale jak się okazało świat wyglądał już zupełnie inaczej, niż ten, który opuszczał. Zniknęły wszystkie oceany a ludzkość pogrążyła się w stanie barbarzyństwa. W tych nowych okolicznościach przyrody Storm poznał piękną kobietę – Rudowłosą, która stała się jego nieodłączną towarzyszką. Wspólnie rozwikłali już zagadkę dotyczącą zniknięcia oceanów, brali udział w śmiertelnie niebezpiecznym turnieju czempionów (tom pierwszy), pomogli ofiarom okrutnych eksperymentów genetycznych prowadzonych przez diabolicznego Psora oraz uwikłali się w konflikt pomiędzy ludźmi i małpoludami zamieszkującymi jakąś dzicz (tom drugi). Przy okazji tej ostatniej przygody nasi bohaterowie dokonali przełomowego odkrycia. Dowiedzieli się mianowicie, że za wszystkimi zdarzeniami z historii ludzkości stoi tajemnicza rasa przybyszów z kosmosu, zwanych Azurianami.
To właśnie ten wątek stanowi główną oś fabularną obu albumów opublikowanych w trzecim tomie wydania zbiorczego. W „Bitwie o Ziemię” śledzimy zatem przebieg tytułowego starcia, w którym stawką jest przyszłość planety. Storm i Rudowłosa biorą udział w formowaniu ogromnej armii ludzi, którą prowadzą przeciwko Azurianom. Gwiezdny pilot przekonuje do swoich pomysłów Mordegaja – sędziwego przywódcę ludzi ukrywających się w podziemiach planety i rozpoczyna przygotowywanie do walki. Jednak w szeregach obrońców ludzkości jest zdrajca – niejaki Balder czuje się urażony tym, że przybyły z zewnątrz, obcy człowiek cieszy się większym zaufaniem sędziwego przywódcy niż on sam i w akcie zemsty uwalnia azuriańskich jeńców. Konsekwencje tego czynu mogą zniweczyć wszelkie plany obrony. Kontynuacja tej opowieści znajduje się w albumie zatytułowanym „Tajemnica fal nitronu”. Walka z Aurianami nie jest jeszcze rozstrzygnięta a szala zwycięstwa przechyla się to na jedną, to na drugą stronę. W samym środku walk ziemscy naukowcy dokonują odkrycia, które może okazać się decydujące dla losów tej wojny. W kopalniach nitronu zlokalizowanych na Księżycu obecne jest mianowicie promieniowanie, które może powodować u niektórych osobników pojawienie się wyjątkowych mocy. Ten, kto pierwszy rozwikła zagadkę tego promieniowania znacznie zwiększy swoje szanse na zwycięstwo w coraz bardziej zaciętej wojnie.
Trzeci tom „Storma”, choć stanowi bezpośrednią kontynuację wątku dotyczącego konfliktu pomiędzy ludźmi i Azurianami, utrzymany jest w zupełnie innym tonie niż poprzednia odsłona tej serii. Wprawdzie na fotelu scenarzysty nadal zasiada holenderski scenarzysta i rysownik Dick Matena, ale po pierwsze tworzy on scenariusz, który jest rezultatem raczej nacisków wydawcy niż jego własnych wyobrażeń o tym, jak ta seria powinna się potoczyć dalej, a po drugie ma świadomość, że dwa albumy opowiadające o gwiezdnych wojnach stanowią jego pożegnanie ze „Stormem”. Zresztą okoliczności, w jakich doszło do zakończenia współpracy Mateny z Lawrence’em owiane są aurą tajemnicy. O prawdopodobnych przyczynach tego zdarzenia możemy przeczytać w trzeciej odsłonie „Nieodkrytego Storma”. Ten bardzo interesujący tekst zawierający wiele informacji na temat pracy nad komiksem, znów został zilustrowany świetnymi grafikami Dona Lawrence’a oraz zdjęciami ukazującymi jego pracownię oraz samego mistrza podczas tworzenia kolejnych plansz.
Tym, co pozostaje w tej serii niezmienne od pierwszego tomu, są wspaniałe, hiperrealistyczne rysunki Dona Lawrence’a. Rysownik nie wymyśla już kolejnych gatunków niesamowitych zwierząt i stworów ani też efektownych krajobrazów pustynnego i leśnego świata, lecz koncentruje się na zaprezentowaniu epickich bitew toczących się w międzygwiezdnej przestrzeni. Trzeba przyznać, że jego styl doskonale pasuje do specyfiki takiej opowieści, a niektóre kadry mają taki rozmach, że spokojnie mogłyby posłużyć jako plakaty współczesnych produkcji kinowych. Efektowne starcia wielkich okrętów kosmicznych prezentują się naprawdę wybornie. Widać tu wpływ „Gwiezdnych Wojen” i trudno dziwić się wydawcom serii, że mając do dyspozycji rysownika obdarzonego takim talentem chcieli wykorzystać rodzącą się wówczas popularność międzygalaktycznych opowieści wypełnionych laserowymi strzelaninami.
Trzeci tom „Storma” nie zawodzi. Opowieść o starciu ludzi z wrogą im rasą stanowi doskonałą lekturę dla wszystkich fanów konstruowanych z rozmachem i doskonale ilustrowanych gwiezdnych sag. Wydaje się jednak, że komiks pozostaje serią adresowaną przede wszystkim do miłośników starszych, klasycznych opowieści opartych na prostej, przygodowej fabule i specyficznym sposobie narracji. Młodszym czytelnikom, może nieco przeszkadzać maniera scenarzysty polegająca na szczegółowym opisywaniu wszystkiego, co można zobaczyć na poszczególnych kadrach. Na przykład, gdy widzimy jak Nadzorca trzyma Rudowłosą i przykłada jej pistolet do głowy, napis informujący o tym, że „(…) ten jedną ręką trzema Rudowłosą, a drugą przyciska broń do jej skroni” wydaje się niepotrzebny. Tak czy inaczej, do takiego sposobu narracji można się przyzwyczaić i odkrywać dzięki tym rozbudowanym i szczegółowym opisom te aspekty historii, których na rysunkach nie widać.