Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXVI

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Joe Kubert
‹Mistrzowie Komiksu: Josel, 19 kwietnia 1943›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułJosel, 19 kwietnia 1943
Tytuł oryginalnyYossel. April 19, 1943
Scenariusz
Data wydania17 stycznia 2006
RysunkiJoe Kubert
PrzekładMaciej Drewnowski
Wydawca Egmont
CyklMistrzowie Komiksu
ISBN-1083-237-3151-9
Format128s. 170×260mm; oprawa twarda
Cena79,—
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk

Żonglerka ikonami Zagłady
[Joe Kubert „Mistrzowie Komiksu: Josel, 19 kwietnia 1943” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Ważny temat arcydzieła nie czyni. Ważny temat – a takim zawsze będzie Holocaust – stawia przed podejmującym go autorem duże wyzwanie i oznacza ogromną odpowiedzialność. Przykro mi to stwierdzić, ale Joe Kubert, autor komiksu „Josel”, temu wyzwaniu nie podołał.

Konrad Wągrowski

Żonglerka ikonami Zagłady
[Joe Kubert „Mistrzowie Komiksu: Josel, 19 kwietnia 1943” - recenzja]

Ważny temat arcydzieła nie czyni. Ważny temat – a takim zawsze będzie Holocaust – stawia przed podejmującym go autorem duże wyzwanie i oznacza ogromną odpowiedzialność. Przykro mi to stwierdzić, ale Joe Kubert, autor komiksu „Josel”, temu wyzwaniu nie podołał.

Joe Kubert
‹Mistrzowie Komiksu: Josel, 19 kwietnia 1943›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułJosel, 19 kwietnia 1943
Tytuł oryginalnyYossel. April 19, 1943
Scenariusz
Data wydania17 stycznia 2006
RysunkiJoe Kubert
PrzekładMaciej Drewnowski
Wydawca Egmont
CyklMistrzowie Komiksu
ISBN-1083-237-3151-9
Format128s. 170×260mm; oprawa twarda
Cena79,—
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Mój tekst jest polemiką z recenzją komiksu „Josel” napisaną przez Sebastiana Chosińskiego, opublikowaną niedawno na naszych łamach. Sebastian wyrażał się o dziele Joe Kuberta w samych superlatywach – z czym, niestety, zgodzić się nie mogę.
Mam do „Josela” dwa zasadnicze zarzuty. Tylko dwa, ale w moim mniemaniu świadczące o niskiej wartości dzieła, udowadniające, że nie wystarczy w komiksie podjąć temat Zagłady, aby dorównać „Mausowi”.
Po pierwsze, wątpliwa dla mnie pozostaje cała koncepcja albumu. Przypomnijmy – w latach 30. rodzina Kubertów wyemigrowała z Polski do USA, dzięki czemu zdołali uniknąć losu, jaki Niemcy zgotowali Żydom w czasie II wojny światowej. „Josel” to historia alternatywna – opowiada, co by się stało, gdyby do owej emigracji nie doszło. Nie potrafię zrozumieć, czemu właśnie taki koncept na ten album miał Kubert, co nim kierowało, gdy uśmiercał na kartach komiksu siebie wraz z całą rodziną. Wyrzuty sumienia? Czy może chęć nadania sobie większych praw do opowiedzenia tej historii, poprzez stwierdzenie: „A widzicie, mnie samego mogło to spotkać"? Tymczasem opowiadanie historii fikcyjnej jest nie w porządku wobec tych, których dotknęła historia prawdziwa. Przecież jest gdzieś sześć milionów (to najczęściej przyjmowana liczba żydowskich ofiar II wojny światowej) historii, które aż proszą się o opowiedzenie. Przecież to właśnie oparcie się na faktach mogłoby nadać większą siłę oddziaływania opowieści. Tymczasem przy takiej konwencji Kubert mówi: „To mogło się wydarzyć”, a czytelnik w domyśle stwierdza: „Tak, ale akurat TO na pewno się nie wydarzyło”. Dla mnie, niestety, przyjęta konwencja jest raczej nieco niesmaczną próbą autopromocji autora.
Gdyby jednak historia owa miała bardzo silne oparcie w faktach, gdyby była skonstruowana na zasadzie „fikcyjna postać rzucona w prawdziwe losy prawdziwych bohaterów”, całość byłaby do przełknięcia. Niestety, Kubert nie zadbał, aby tak się stało.
Po drugie bowiem, cała opowieść, poza kilkoma rozpoznawalnymi ikonami, jest po prostu historią nieprawdziwą. Już laik historyczny jest zaskoczony, jak mało Polski w Polsce, w której toczy się akcja „Josela”. Polaków praktycznie tu nie ma – pół biedy, że nie wspomina się o nich podczas scen w getcie, gorzej, że nie ma ich również w Auschwitz. A wystarczy przecież jedna wizyta w muzeum, aby stwierdzić, że było ich tam najwięcej – nie jako późniejszych ofiar, ale po prostu jako więźniów obozu. Historia powstania w getcie bez wspomnienia roli Polaków też jest nieprawdziwa – nic nie wiadomo o wsparciu, które próbowała nieść Armia Krajowa, choćby poprzez dostarczenie broni (w komiksie broń do walki Żydzi zdobywają jedynie rozbrajając Niemców).
Ktoś mógłby powiedzieć, że przemawia przeze mnie polonocentryzm i doszukiwanie się wypaczania historii naszego kraju w światowych publikacjach, podczas gdy komiks ma przecież prawo do własnych uproszczeń. Może i tak, ale w „Joselu” jest ich stanowczo za dużo. Laik ponownie ma duże wątpliwości, czytając relację rabina z pobytu w Auschwitz – coś tu się historycznie i czasowo ewidentnie nie zgadza. Laik szuka więc potwierdzenia swych podejrzeń – i znajduje artykuł rozprawiający się bezwzględnie z licznymi błędami Joe Kuberta. A imię ich Milijon.
Paweł Sawicki w tekście „Piękne rysunki, merytoryczny bełkot” punktuje nieścisłości, błędy i przekłamania Kuberta. Zachęcam do uważnej lektury owego tekstu, tu jedynie zaznaczę, że błędy dotyczą zarówno getta, jak i obozu w Auschwitz. Kubert myli miejsca, czasy, scenerie, fakty – wraz z najważniejszym: Żydzi z warszawskiego getta wywożeni byli do Treblinki, nie do Auschwitz.
I tu jest chyba pies pogrzebany. Tworząc komiks, w którym mamy i powstanie w getcie warszawskim, i obóz w Auschwitz (w długiej retrospekcji rozrywającej tok narracji komiksu, z mnóstwem mniejszych i większych błędów), i Mordechaja Anielewicza, Kubert po prostu wrzuca w treść wszelkie rozpoznawalne dla zachodniego czytelnika ikony związane z Zagładą. To, niestety, każe podejrzewać, że świadomie wykorzystuje ten temat, aby zdobyć rozgłos i zwrócić uwagę krytyki. Więcej w tym wyrachowania niż prawdziwej potrzeby serca.
Nie mogę odmowić „Joselowi” pewnych zalet. Rzeczywiście, pomysł, aby całą historię opowiedzieć szkicami, jest znakomity (choć polemizowałbym ze stwierdzeniem Wydawcy, że to „mistrzowsko narysowany komiks” – szkic to jednak tylko szkic). Opowieść momentami porusza – tak jak powinna poruszać każda historia o Holokauście. Ale porównania do „Mausa” są nieuzasadnione. „Maus” to prawdziwa historia o osobie, która rzeczywiście przeżyła to, co ukazano w komiksie. „Maus” powstał z realnej potrzeby serca. „Maus” to komiks artystycznie dojrzały, oparty na świetnym pomyśle graficznym. „Josel” to, niestety, tylko jego słaby cień o nie do końca jasnych przesłankach powstania. Nie zasługuje na umieszczenie w serii „Mistrzowie komiksu”.
koniec
1 sierpnia 2007

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Normanie, powtarzasz się
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

2 VI 2024

„Zielony Goblin powraca” to oryginalnie 850 numer „Amazing Spider-Man”. U nas wszedł w skład dziesiątego tomu serii ukazującej się w ramach linii Marvel Fresh.

więcej »

Galaktyczny syndrom sztokholmski
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

1 VI 2024

Marvel to mistrz rozmieniania się na drobne. Jeśli jakiś pomysł zaskoczył, możemy być pewni, że za chwilę powstanie milion kopiujących go komiksów. Tak właśnie stało się z Mroczną Phoenix, której potęga przez kolejne pokolenia scenarzystów jest uszczuplana. Na przykład w takich historiach jak „Avengers: Wejście Feniksa”.

więcej »

Góra, czyli punkt kulminacyjny
Marcin Osuch

31 V 2024

Makoto Fukamachi, japoński fotograf uczestniczący w wyprawach wysokogórskich, podąża śladami Habu Jojiego, jednego z najwybitniejszych himalaistów z Kraju Kwitnącej Wiśni. Spotykając się z kolejnymi osobami, które miały do czynienia z Jojim, Fukamachi odkrywa przed czytelnikami historię tego tajemniczego człowieka. Tom pierwszy „Szczytu bogów” kończy się, gdy wspinacz wchodzi na arenę międzynarodową.

więcej »

Polecamy

Ambasadorka pokoju

Niekoniecznie jasno pisane:

Ambasadorka pokoju
— Marcin Knyszyński

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Inne recenzje

Historia w obrazkach: Holokaust widziany oczyma dziecka
— Sebastian Chosiński

Tegoż twórcy

Conan wymiatacz
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Migające światła
— Konrad Wągrowski

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski

Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski

Kac Vegas w Zakopanem
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.