Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXVI

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Steve Dillon, Garth Ennis
‹Kaznodzieja #13: Kaznodzieja #13: Alamo›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKaznodzieja #13: Alamo
Tytuł oryginalnyAlamo
Scenariusz
Data wydania30 listopada 2007
RysunkiSteve Dillon
PrzekładMaciej Drewnowski
Wydawca Egmont
CyklKaznodzieja
ISBN978-83-237-2933-4
Format232s. 170×260 mm
Cena59,00
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Druga bitwa o Alamo
[Steve Dillon, Garth Ennis „Kaznodzieja #13: Kaznodzieja #13: Alamo” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Alamo” – ostatni tom „Kaznodziei”, kultowej serii komiksowej Gartha Ennisa – wprawdzie specjalnie jakoś nie rozczarowuje, ale na pewno nie jest najlepszą odsłoną cyklu. Na szczęście czyta się go szybko. I równie szybko o nim zapomina. Co, wbrew pozorom, ma swoje plusy – po dwóch, trzech tygodniach można wrócić do lektury i od nowa uprzyjemnić sobie nią czas.

Sebastian Chosiński

Druga bitwa o Alamo
[Steve Dillon, Garth Ennis „Kaznodzieja #13: Kaznodzieja #13: Alamo” - recenzja]

„Alamo” – ostatni tom „Kaznodziei”, kultowej serii komiksowej Gartha Ennisa – wprawdzie specjalnie jakoś nie rozczarowuje, ale na pewno nie jest najlepszą odsłoną cyklu. Na szczęście czyta się go szybko. I równie szybko o nim zapomina. Co, wbrew pozorom, ma swoje plusy – po dwóch, trzech tygodniach można wrócić do lektury i od nowa uprzyjemnić sobie nią czas.

Steve Dillon, Garth Ennis
‹Kaznodzieja #13: Kaznodzieja #13: Alamo›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKaznodzieja #13: Alamo
Tytuł oryginalnyAlamo
Scenariusz
Data wydania30 listopada 2007
RysunkiSteve Dillon
PrzekładMaciej Drewnowski
Wydawca Egmont
CyklKaznodzieja
ISBN978-83-237-2933-4
Format232s. 170×260 mm
Cena59,00
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Polscy fani „Kaznodziei” zdążyli nie tylko polubić, ale i zżyć się z bohaterami serii. Opętany przez wszechmocną istotę Genesis pastor Jesse Custer, piękna i niebezpieczna (zwłaszcza gdy uzbrojona) Tulip O’Hara oraz tyleż fascynujący, co odrażający wampir Proinsias Cassidy towarzyszyli nam przecież przez kilka dobrych lat. Do dziś pamiętam wielkie wrażenie, jakie zrobił na mnie tom otwierający cały cykl. Aż trudno było uwierzyć, że w kraju takim jak Polska, mogło ukazać się dzieło tak bezbożne i demoralizujące. I, chociaż z poziomem kolejnych tomów bywało różnie, opowieść o obdarzonym ponadnaturalnymi mocami pastorze, który postanowił szukać Boga, aby oznajmić Mu, co o Nim myśli, nigdy nie schodziła poniżej przyzwoitego poziomu. Tym większe wątpliwości towarzyszyły mi podczas lektury ostatniej odsłony tej historii. Czy Ennisowi uda się w miarę składnie pozamykać najważniejsze wątki? – to pytanie zadawałem sobie chyba najczęściej.
Scenarzysta postanowił zakończyć historię z wykopem. Stąd zapewne wybór miejsca, gdzie rozegrały się finałowe sceny, dokąd, radząc sobie z wieloma przeciwnościami losu, uparcie zdążali bohaterowie serii. Tym miejscem są amerykańskie Termopile, czyli legendarny fort Alamo, w którym w 1836 roku około dwustu Teksańczyków przez prawie dwa tygodnie powstrzymywało ataki trzech tysięcy Meksykanów. Ostatecznie – podobnie jak król Leonidas i jego trzystu Spartan – musieli ulec i zapłacić życiem za swój opór. Garth Ennis potraktował oczywiście Alamo jako symbol, choć konia z rzędem ofiaruję temu, kto w przekonywający sposób wyjaśni mi, czego symbolem miał być fort w tym komiksie. Od chwili zakończenia lektury towarzyszy mi bowiem denerwujące wrażenie, że to jedynie zabieg marketingowy, próba gry na sentymentach patriotycznie nastawionych Amerykanów.
Czego można spodziewać się po tym tomie? Przede wszystkim swoistego résumé. Na kartach „Alamo” pojawiają się bowiem, poza głównymi bohaterami, postacie, które mieliśmy okazję poznać już wcześniej: zmęczony karierą estradową i poszukujący miłości Gębodupa, wykorzystujący dla własnych celów wszechmocną organizację Graal Herr Starr, w końcu – Święty od Morderców (który, wnioskując z fizycznego podobieństwa, zainspirował Ennisa do stworzenia innej postaci komiksowej – Pielgrzyma). O ile bez pierwszego z nich ten tom mógłby się spokojnie obejść, o tyle dwaj pozostali odgrywają niezwykle istotną rolę, pomagając nie tylko odpowiednio skomplikować fabułę, ale i intrygująco ją spuentować. Zakończenie może jednak rozczarować. Przyczyna tego leży nie tyle w braku talentu scenarzysty, ile w sposobie prowadzenia akcji w poprzednich tomach, narzuceniu wyboru między dwoma wariantami zakończenia: zwycięstwem Boga bądź też jego porażką (ze wszystkimi tego konsekwencjami dla bohaterów). Efekt tego jest taki, że na ostatniej prostej Ennis nie pozostawił już sobie szansy wykonania atrakcyjniejszego manewru. Stąd zaledwie krok do stwierdzenia, że finał jest przewidywalny. Ale i z tej pułapki autor wyszedł w zasadzie obronną ręką, poprzedzając zakończenie kilkoma mocnymi scenami, w których naprzeciw siebie stanęli nie tylko odwieczni wrogowie, ale i przyjaciele.
„Alamo” czyta się jednym tchem. To – podobnie jak i cała seria – świetny komiks akcji z elementami horroru i fantastyki. Ale niewiele więcej. Nie ma się co oszukiwać: „Kaznodzieja” nie przedstawia – choć wielu zapewne chciałoby, aby było inaczej – obrazu współczesnej Ameryki. Nie zawiera też analizy religijnych dylematów Amerykanów. To nie jest ani komiks o Bogu, ani o duchowości (a przynajmniej przestał nim być po trzecim, czwartym tomie). To dzieło wykorzystujące wizerunek Boga, aby zyskać na kontrowersyjności i podbić sprzedaż. Jeśli jest w nim trochę prawdy, to raczej o istocie miłości i przyjaźni, nie zaś o istocie wiary. Proszę jednak, nie zrozumcie mnie źle – nie czynię z tego powodu Ennisowi wyrzutów. Wręcz przeciwnie, podejrzewam, że i jego samego mogły nieco dziwić głębokie quasi-teologiczne interpretacje, skoro on sam nie wyszedł poza rozważania na poziomie „Kodu Leonarda da Vinci”. Co nie zmienia faktu, że „Kaznodzieja” już stał się komiksem kultowym i trochę wstyd go nie znać.
koniec
28 lutego 2008

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Normanie, powtarzasz się
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

2 VI 2024

„Zielony Goblin powraca” to oryginalnie 850 numer „Amazing Spider-Man”. U nas wszedł w skład dziesiątego tomu serii ukazującej się w ramach linii Marvel Fresh.

więcej »

Galaktyczny syndrom sztokholmski
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

1 VI 2024

Marvel to mistrz rozmieniania się na drobne. Jeśli jakiś pomysł zaskoczył, możemy być pewni, że za chwilę powstanie milion kopiujących go komiksów. Tak właśnie stało się z Mroczną Phoenix, której potęga przez kolejne pokolenia scenarzystów jest uszczuplana. Na przykład w takich historiach jak „Avengers: Wejście Feniksa”.

więcej »

Góra, czyli punkt kulminacyjny
Marcin Osuch

31 V 2024

Makoto Fukamachi, japoński fotograf uczestniczący w wyprawach wysokogórskich, podąża śladami Habu Jojiego, jednego z najwybitniejszych himalaistów z Kraju Kwitnącej Wiśni. Spotykając się z kolejnymi osobami, które miały do czynienia z Jojim, Fukamachi odkrywa przed czytelnikami historię tego tajemniczego człowieka. Tom pierwszy „Szczytu bogów” kończy się, gdy wspinacz wchodzi na arenę międzynarodową.

więcej »

Polecamy

Ambasadorka pokoju

Niekoniecznie jasno pisane:

Ambasadorka pokoju
— Marcin Knyszyński

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Twoje zdrowie, John!
— Andrzej Goryl

Niech się stanie rzeź
— Andrzej Goryl

Okultysta z sąsiedztwa
— Andrzej Goryl

Inwazja prosto z piekła
— Marcin Knyszyński

Powrót z martwych
— Marcin Knyszyński

„John Smith”. Aha.
— Marcin Knyszyński

Po bandzie
— Marcin Knyszyński

„MAX” ale na wesoło
— Marcin Knyszyński

Powrót do domu
— Marcin Knyszyński

Demon na tronie z czaszek
— Marcin Knyszyński

Tegoż autora

Nad piękną i modrą Odrą
— Sebastian Chosiński

Braterski hołd
— Sebastian Chosiński

Jazzowe oblicze noise’u i post-rocka
— Sebastian Chosiński

Kto nie ryzykuje, ten… w spokoju nie żyje
— Sebastian Chosiński

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.