Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Nie ma Kata bez Romana, czyli 10 pamiętnych utworów Romana Kostrzewskiego

Esensja.pl
Esensja.pl
O tym, że Roman Kostrzewski poważnie choruje, wiedzieliśmy od dawna. Nikt jednak nie dopuszczał do siebie myśli o najgorszym. Zwłaszcza, że wokalista był wciąż bardzo aktywny. Ponieważ październik jest dobrym miesiącem na wspominki, przypomnijmy dziesięć najsłynniejszych utworów zmarłego w lutym artysty.

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Nie ma Kata bez Romana, czyli 10 pamiętnych utworów Romana Kostrzewskiego

O tym, że Roman Kostrzewski poważnie choruje, wiedzieliśmy od dawna. Nikt jednak nie dopuszczał do siebie myśli o najgorszym. Zwłaszcza, że wokalista był wciąż bardzo aktywny. Ponieważ październik jest dobrym miesiącem na wspominki, przypomnijmy dziesięć najsłynniejszych utworów zmarłego w lutym artysty.
„Czarne zastępy” („666”, 1986 r.)
Zacznijmy od trudnych początków, kiedy to Kat nie bawił się w subtelności i grzał przed siebie w opętańczych tempach. Uprzedzam jednak, że to mała zmyłka względem całego artykułu, ponieważ będzie w nim dominowała bardziej nastrojowa i majestatyczna strona twórczości Romana Kostrzewskiego. Warto jednak zatrzymać się nad „Czarnymi zastępami” z dwóch powodów. Po pierwsze, dlatego, że doskonale oddają młodzieńczą ekspresję wokalisty, która później uległa znacznym modyfikacjom (ja akurat uważam, że na szczęście). Po drugie, jest to jeden z najchętniej coverowanych utworów w dorobku Kata, o czym świadczy chociażby tytuł oficjalnego albumu z gatunku tribute „Czarne zastępy – W hołdzie Kat” z 1998 roku.
„Głos z ciemności” („38 Minutes of Life”, 1987 r.)
„Głos z ciemności” ma kilka wersji. Ta podstawowa pochodzi z albumu „Oddech wymarłych światów”, ale utwór pojawia się również na „Balladach” i w formie akustycznej na albumach „Buk – akustycznie” Kat & Roman Kostrzewski oraz „Acoustic – 8 Filmów” Kata, już bez Kostrzewskiego. Nie zapominajmy jednak, że pierwszym oficjalnym wydawnictwem, na którym usłyszeliśmy ten numer jest koncertówka „38 Minutes of Life”.
„Śpisz jak kamień” („Oddech wymarłych światów”, 1988 r.)
„Oddech wymarłych światów” to nasza odpowiedź na rozkwit thrash metalu, która w niczym nie ustępowała zachodnim wydawnictwom. Pochodzący z niego „Śpisz jak kamień” to dowód na to, że ciężki riffowy utwór może być całkiem przebojowy. A przede wszystkim, świetnie sprawdzał się na koncertach, będąc jednym z tych numerów, na które publika czekała najbardziej.
„Łza dla cieniów minionych” („Bastard”, 1992 r.)
Zaryzykuję stwierdzenie, że to najpopularniejszy utwór Kata. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę urok tej mrocznej ballady i jej melodyjność. Aczkolwiek uderzenie w momencie, kiedy wokalista złowieszczo śpiewa „okręt mój płynie dalej”, powoduje, że po plecach przechodzą ciarki. Ciekawostką jest, że to jedyny reprezentant zespołu, jaki otarł się o Listę Przebojów Trójki. Nie trafił jednak do regularnego notowania, a w 2017 roku wylądował na 64 miejscu Polskiego Topu Wszech Czasów.
„Delirium tremens” („Ballady”, 1993 r.)
Oto najdłuższy utwór w dorobku Kata. Trwa ponad jedenaście minut i bez wątpienia stanowi jedno z najambitniejszych przedsięwzięć zespołu. Nie tylko ze względu na formułę, która łączy metalowy ciężar z podniosłością muzyki sakralnej. Przede wszystkim chodzi o wstrząsający tekst, który w części jest wykrzyczany, a w części wyszeptany. Kostrzewskiemu, jako autorowi niejednokrotnie zdarzało się przeszarżować, ale tutaj udowodnił, że potrafił pisać także poezję przed duże „P”.
„Legenda wyśniona” („Ballady”, 1993 r.)
Wiem, że teraz się narażę konserwatywnym fanom, ale nic na to nie poradzę, że najbardziej lubię te spokojniejsze numery Kata. Zdecydowanie bardziej przemawia do mnie również natchniony lub pełen rozpaczy wokal Romana, niż wtedy, kiedy skrzekliwie wypluwa z siebie kolejne wersy. Ponadto te dłuższe, spokojniejsze kawałki udowadniają, jak świetnymi muzykami byli lub są muzycy tworzący zespół. A „Legenda wyśniona” otwierająca „Ballady”, to kolejny ich wspaniały popis.
„Słodki krem” („…Róże miłości najchętniej przyjmują się na grobach”, 1996 r.)
Jeszcze jeden kontrowersyjny tekst Kostrzewskiego z kategorii antykościelnych. Niemniej w kontekście ostatnich skandali pedofilskich można go uznać za proroczy. Mnie jednak interesuje bardziej to, jak bardzo ekspresyjnym wokalistą był Roman. Do swoich partii podchodził z aktorskim sznytem. Nie tylko potrafił upiornie ryknąć, ale także złowieszczo zawodzić, a nawet być lirycznym. Czego dowodzi początkowa część „Słodkiego kremu”.
„Płaszcz skrytobójcy” („Somewhere in Poland”, 2004 r.)
Oryginalnie „Płaszcz skrytobójcy” pojawił się na „…Różach miłości…”, ale koncertowe wykonanie z albumu „Somewhere in Poland” jest jeszcze lepsze. Doskonale słychać w nim, jak dobry kontakt z publicznością miał zespół. Kolorytu zaś dodaje końcowa improwizacja, która gładko przechodzi w cover tematu z filmu „Mission: Impossible”. (na dodanym filmie interesujący nas kawałek zaczyna się w 18 minucie i 34 sekundzie)
„Wyrocznia” („XXV”, 2008 r.)
Roman Kostrzewski definitywnie opuścił szeregi Kata w 2004 roku w wyniku konfliktu z gitarzystą Piotrem Luczykiem. Choć prawa do nazwy zespołu zostały u tego drugiego, wokalista nie zaniechał działalności artystycznej i, zgodnie z hasłem wykrzykiwanym przez fanów na koncertach, że „nie ma Kata bez Romana”, założył własną formację Kat & Roman Kostrzewski. Przez kilka lat wspierał go katowy kolega, perkusista Ireneusz Loth. Kostrzewski poczuł się też swobodniej i zaczął pojawiać się jako gość na albumach innych wykonawców. Na przykład na „XXV” Vadera, z którym zaśpiewał swój stary numer „Wyrocznia”.
„Popiór” („Popiór”, 2019 r.)
Płyta „Popiór” to ostatni album formacji Kat & Roman Kostrzewski, a także pożegnalne dzieło bohatera niniejszego tekstu. Przy okazji płyta okazała się najlepszym dokonaniem Kostrzewskiego po rozstaniu z Piotrem Luczykiem. Pomimo upływu lat, wokalista wciąż dysponował potężnym głosem i miał coś do powiedzenia. Natomiast singel z utworem „Popiór” ma tę samą, uwodzicielską moc, co ballady starego Kata.
koniec
28 października 2022

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Non omnis moriar: Gdyby Corea urodził się w Słowacji…
Sebastian Chosiński

1 VI 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj solowy debiut słowackiego pianisty jazzowego Gabriela Jonáša.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Odlicz jeszcze raz: Eins, zwei, drei, vier, fünf…
Sebastian Chosiński

27 V 2024

Przed tygodniem zachwycałem się w tym miejscu koncertowym albumem Can „Live in Brighton 1975”. Dzisiaj chronologicznie przyszła kolej na zarejestrowany mniej więcej pół roku później „Live in Stuttgart 1975”. Niestety, tym razem zachwytów nie będzie. Zwłaszcza nad drugim dyskiem w tym dwupłytowym zestawie.

więcej »

Non omnis moriar: „Praska Wiosna”, praska jesień
Sebastian Chosiński

25 V 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj album z „trzecionurtowymi” kompozycjami Pavela Blatnego w wykonaniu Orkiestra Jazzowa Radia Czechosłowackiego.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

Normanie, powtarzasz się
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Galaktyczny syndrom sztokholmski
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Niech żyje król!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Sześćdziesiąt lat minęło…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Napoleon i jego cień
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Maska kryjąca twarz mroku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Włoski Kurosawa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.