Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

W ten listopadowy wieczór… czyli 10 najlepszych utworów Andrzeja Nowaka

Esensja.pl
Esensja.pl
Dla polskiej muzyki rozrywkowej rok 2022 bardzo źle się zaczął. 4 stycznia zmarł gigant gitary Andrzej Nowak. Zaduszki to dobry czas, by przypomnieć jego największe dokonania, z których lwia część pochodzi z okresu współpracy z formacją TSA.

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W ten listopadowy wieczór… czyli 10 najlepszych utworów Andrzeja Nowaka

Dla polskiej muzyki rozrywkowej rok 2022 bardzo źle się zaczął. 4 stycznia zmarł gigant gitary Andrzej Nowak. Zaduszki to dobry czas, by przypomnieć jego największe dokonania, z których lwia część pochodzi z okresu współpracy z formacją TSA.
„51” („Live”, 1982 r.)
Zaczniemy największym hitem w dorobku TSA i samego Nowaka. „51” to podniosła ballada, upamiętniająca zmarłego z przedawkowania narkotyków, przyjaciela gitarzysty. Tekst napisał Jacek Rzehak, zaś autorami muzyki są Nowak i Marek Piekarczyk. Choć na singlu ukazała się w wersji studyjnej, zdecydowanie bardziej polecam tę z koncertu, którą można znaleźć na debiucie TSA „Live” z 1982 roku. Dzięki rozbudowanym solówkom, trwa niemal dwa razy dłużej.
„Wpadka” („Live”, 1982 r.)
Jeszcze jeden reprezentant „Live” i ponownie kompozytorskie dzieło duetu Nowak/Piekarczyk, do którego tekst napisał Rzehak. Tym razem jednak jest to świetny riffowiec w stylu AC/DC. Wtedy w Polsce nikt tak nie grał.
„TSA Rock” („Live”, 1982 r.)
I ostatnie spotkanie z albumem „Live”. Chodzi o kompozycję Andrzeja Nowaka i Stefana Machela, którą można uznać za credo artystyczne TSA. Zresztą wystarczy spojrzeć na fragment refrenu: „Taka w życiu nasza rola / Rock and rolla dobrze grać!”. A najbardziej rozbrajające jest wplecenie w utwór motywu z serialu animowanego o Koziołku Matołku.
„Trzy zapałki” („TSA”, 1983 r.)
Czas na kolejny song-gigant. Jeden z najbardziej poruszających w historii polskiej muzyki rozrywkowej. „Trzy zapałki” to swoisty heavymetalowy blues autorstwa znanej nam spółki Nowak/Piekarczyk. Z tą różnicą, że tym razem tekstu nie napisał Jacek Rzehak. Jest to wiersz francuskiego poety Jacques Préverta w tłumaczeniu Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.
„Bez podtekstów” („TSA”, 1983 r.)
„Bez podtekstów” to pierwszy numer w naszym zestawieniu, którego muzyka całkowicie wyszła spod palców Andrzeja Nowaka. Nie jest to ani ballada, ani szybkostrzelny rocker. To bardziej hymn. Tak też na koncertach zapowiadał ten numer Marek Piekarczyk. Zazwyczaj mówił, że to „hymn wolnych ludzi”. Przy okazji stanowił także drwinę z cenzury okresu PRL. Bo jak tu się przyczepić do tekstu, który już w samym tytule wskazuje, że nie zawiera żadnych kontekstów wywrotowych.
„Alien” („Heavy Metal World”, 1984 r.)
A teraz zmiana. Muzykę do „Aliena” skomponował Marek Piekarczyk, natomiast tekst napisali Andrzej Nowak i Jacek Rzehak. Osobiście jestem wielkim zwolennikiem tego utworu, który w mojej ocenie wciąż niesłusznie pozostaje w cieniu „51” i „Trzech zapałek”, choć w niczym im nie ustępuje.
„Kocica” („Heavy Metal World”, 1984 r.)
W przeciwieństwie do „Aliena”, „Kocica” należy do tych kawałków TSA, do których mam wyjątkowo mało sentymentu. Chodzi o wyjątkowo infantylny tekst, bo od strony muzycznej nie ma się do czego przyczepić. Wspominam jednak o tym numerze, ponieważ jest to jedyny reprezentant „Heavy Metal World” skomponowany przez bohatera niniejszego artykułu (i to na spółkę z Piekarczykiem). Konflikt wisiał w powietrzu, co zaowocowało odejściem ze składu Nowaka i Marka Kapłona jeszcze przed ukazaniem się płyty.
„Maratończyk” („Live ’98”, 1998 r.)
Relacje Andrzeja Nowaka z Markiem Piekarczykiem to temat na długą epopeję. Panowie rozchodzili się i schodzili kilka razy, reaktywując TSA w różnych układach personalnych. Jedno z takich chwilowych zejść obejmowało lata 1998 – 1999, kiedy to grupa, w której, poza wspomnianymi muzykami, znaleźli się Paweł Mąciwoda, Antoni Degutis i Duane Cleveland, dała kilka okazyjnych koncertów, a także nagrała płytę z akustycznymi wersjami przebojów formacji. Wtedy też ukazała się regularna koncertówka „Live ’98”. Dziś wspominamy ją ze względu na fajną, rozimprowizowaną i rozciągniętą do dwunastu minut wersję „Maratończyka”. Piosenka ta oryginalnie ukazała się na „Heavy Metal World” i została podpisana, jako dzieło zespołowe.
„Proceder” („Proceder”, 2004 r.)
W 2001 roku TSA znów się reaktywował i to w najsłynniejszym składzie Piekarczyk – Nowak- Niekrasz – Machel – Kapłon. Rozpoczął się najdłuższy okres nieprzerwanej działalności formacji. Szkoda, że przyniósł tylko jedną płytę studyjną. Ale za to jaką! Andrzej Nowak napisał na nią dwie piosenki, z których tytułowa to chyba najbardziej nośny utwór w historii grupy. Tak rajcownego riffu nie powstydziłby się nawet Angus Young!
„Urodziłem się w Polsce” („Polska (urodziłem się w Polsce)”, 2012 r.)
Na koniec, aby nie było, że gitarzysta działał tylko w TSA, proponuję kompozycję zespołu Złe Psy, któremu liderował Nowak. A przecież możemy go także usłyszeć na albumach Martyny Jakubowicz (m.in. na kultowym „Maquillage”), Tadeusza Nalepy, 4szmery, Leszka Windera, w projekcie „I Ching” Zbigniewa Hołdysa, a nawet na ostatnim wydawnictwie formacji Piersi. W momencie ukazania się singla „Urodziłem się w Polsce” grupa nadgorliwych dziennikarzy uznała, że promuje nacjonalizm, co jest absolutną bzdurą.
PS. Na koniec chciałbym jeszcze przypomnieć, że w marcu bieżącego roku zmarł Jacek Rzehak. Poza tym, że pisał teksty dla TSA, był także menadżerem młodego Marka Piekarczyka, a po jego dołączeniu do grupy, przez kilka lat opiekował się jej sprawami finansowymi.
koniec
2 listopada 2022

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Sunshine reggae znad Renu
Sebastian Chosiński

3 VI 2024

Jeśli zaglądacie w to miejsce, znacie już dokonania zespołu Can, czyli niemieckich prekursorów krautrocka, całkiem nieźle. Wiecie, że wiele można było się po nich spodziewać. Że potrafili zaskoczyć. Czy jednak oczekiwalibyście, że nagrają płytę w stylu… reggae? Na dodatek z inklinacjami soulowymi, funkowymi i dyskotekowymi? Na szczęście, jest na „Flow Motion” również kilkanaście minut muzyki, która może przypaść do gustu wielbicielom ich wcześniejszych płyt.

więcej »

Non omnis moriar: Gdyby Corea urodził się w Słowacji…
Sebastian Chosiński

1 VI 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj solowy debiut słowackiego pianisty jazzowego Gabriela Jonáša.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Odlicz jeszcze raz: Eins, zwei, drei, vier, fünf…
Sebastian Chosiński

27 V 2024

Przed tygodniem zachwycałem się w tym miejscu koncertowym albumem Can „Live in Brighton 1975”. Dzisiaj chronologicznie przyszła kolej na zarejestrowany mniej więcej pół roku później „Live in Stuttgart 1975”. Niestety, tym razem zachwytów nie będzie. Zwłaszcza nad drugim dyskiem w tym dwupłytowym zestawie.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

Normanie, powtarzasz się
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Galaktyczny syndrom sztokholmski
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Niech żyje król!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Sześćdziesiąt lat minęło…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Napoleon i jego cień
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Maska kryjąca twarz mroku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Włoski Kurosawa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.