Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹City Sounds: KARI AMIRIAN›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator City Sounds
CyklCity Sounds
MiejsceWrocław
Od21 października 2012
Do21 października 2012
WWW

Magiczne spotkanie z Kari Amirian
[„City Sounds: KARI AMIRIAN” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Młoda, utalentowana, ambitna. W zeszłym roku nagrała bardzo dobry, utrzymany w chłodnym, skandynawskim klimacie „Daddy Says I’m Special”. 21 października wystąpiła w klubie Puzzle w ramach wrocławskiego cyklu „City Sounds”, który promuje polskich artystów muzyki niezależnej.

Przemysław Pietruszewski

Magiczne spotkanie z Kari Amirian
[„City Sounds: KARI AMIRIAN” - recenzja]

Młoda, utalentowana, ambitna. W zeszłym roku nagrała bardzo dobry, utrzymany w chłodnym, skandynawskim klimacie „Daddy Says I’m Special”. 21 października wystąpiła w klubie Puzzle w ramach wrocławskiego cyklu „City Sounds”, który promuje polskich artystów muzyki niezależnej.

‹City Sounds: KARI AMIRIAN›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator City Sounds
CyklCity Sounds
MiejsceWrocław
Od21 października 2012
Do21 października 2012
WWW
Sam klub gościł i gości zarówno polskich wykonawców spod znaku jazzu (Contemporary Noise Sextet), jak i zagranicznych tuzów punk-rocka (NoMeansNo), a nie stroni także od eksperymentalnej muzyki klubowej (choćby Gato Preto). Trzeba przyznać, że „City Sounds” strzeliło w dziesiątkę z pomysłem występu Kari Amirian właśnie w tym miejscu, bo wrocławska publika zgotowała jej niesamowite przyjęcie.
Pierwsze takty otwierającego występ „Paint the Sky” dały do zrozumienia, że nie będzie to zwyczajne odegranie utworów z zeszłorocznej płyty. Swoboda, z jaką muzycy poruszają się w dźwiękowych eksperymentach, zachowując przy okazji tembr oryginału, jest godna uznania. Wspaniale przearanżowany (momentami wręcz zahaczający o neoprog) wspomniany utwór w jakimś stopniu nawiązywał do formacji Roberta Amiriana – Collage. A Kari, nie pozostając dłużna muzykom, z ogromną pewnością w głosie, odśpiewując liryki, zaprosiła do swojego muzycznego świata. Urzekał strój wokalistki, na pozór stonowany, jednak kryjący w sobie coś z elfickiego stylu, przyciągała także jej błyszcząca opaska na głowie, przypominająca trochę tę z teledysku. Kiedy ucichła muzyka, wokalistka zaprosiła na dalszą kontemplację koncertu, sugerując słuchaczom, aby nie spodziewali się przerw pomiędzy utworami. Wszystko po to, by jeszcze bardziej skupić się tylko na dźwiękach. A dźwięki nadal były skąpane w dodatkowych aranżach. Improwizowany, wydłużony wstęp do „Stronghold” wykonany na kontrabasie przez Wojtka Traczyka to pokaz najwyższych umiejętności. Dramatyzm tego utworu dopiero na żywo prezentuje swoje prawdziwe oblicze. Później wszystkie elementy dźwiękowego kalejdoskopu zgrane były niemal z idealną precyzją, wybrzmiewając w tej samej harmonii, a nad nimi znów unosił się delikatny głos.
To, co najbardziej imponuje, to łatwość, z jaką wokalistce przychodzi modulowanie głosu oraz używanie przystawki mikrofonowej, aby uzyskać zamierzony efekt. Często oprócz czystego śpiewu słychać było wykorzystanie, na szczęście z umiarem, echa i pogłosów, które w znaczny sposób urozmaicały występ. Szkoda tylko, że dźwiękowcy kilka razy nie unieśli wysokich tonacji, bo w „The Winter Is Back” oraz „Jump Into My Heart and Stay” artystka kilka razy celowo chyba obniżała głos, aby nie wywołać sprzężenia w mikrofonie. Ale te minimalne zgrzyty nie przeszkodziły w atmosferze, jaka wypełniła klub Puzzle. Wielkie brawa należą się również realizatorom wizualizacji, kolektywowi Wooom, który doskonale oddał subtelną atmosferę koncertu.
Pomimo niezbyt długiej kariery Polka świetnie czuła się na scenie i potrafiła za sobą pociągnąć również publikę, która razem z nią wyklaskała także rytm „Hurry Up”. Odnoszę wrażenie, że dla Kari i zespołu był to jeden z najlepszych występów trasy. Świadczyć może o tym fakt zagrania trzech bisów, z których jeden to improwizowana piosenka, zaśpiewana, jak to określiła wokalistka, w elfickim języku. Muzycy tym razem również pokazali, że wspólne występy nie są wyłącznie odtwarzaniem znanych przez nich motywów z płyty. Prowadzeni przez głos i klawisze Kari bardzo dobrze dopasowali się do dynamiki utworu. Wraz z nimi młoda piosenkarka ma wszelkie niezbędne cechy, aby osiągnąć sukces również na Zachodzie.
koniec
22 października 2012

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Zimowy lament w cieniu Jupitera
Sebastian Chosiński

17 V 2024

Bywają takie formacje – także w świecie jazzu – które działają od wielu lat, ale niekoniecznie przekłada się to na bogactwo ich dyskografii. Takim właśnie przykładem może być prowadzony przez saksofonistę Johana Jutterströma szwedzki sekstet STHLM svaga, który doczekał się właśnie dopiero drugiej w swoim dorobku płyty – „Plays Carter, Plays Mitchell, Plays Shepp”. W jej tytule nieprzypadkowo pojawiają się nazwiska wielkich mistrzów jazzu.

więcej »

Jazzowe oblicze noise’u i post-rocka
Sebastian Chosiński

16 V 2024

Próchno powoli, ale bardzo konsekwentnie buduje swoją pozycję na undergroundowej scenie. Po świetnie przyjętej ubiegłorocznej pełnowymiarowej płycie „P3” teraz wydaje aneks do niej – EP-kę zatytułowaną „3P”. W nagraniach tych trio zostało wsparte przez gości: duet Wczasy, trio Dynasonic oraz – co ucieszyło mnie najbardziej – jazzowego trębacza Wojciecha Jachnę.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Z Beskidów widać Jukatan, Afrykę i Japonię
Sebastian Chosiński

14 V 2024

Na każdą kolejną płytę jazzowo-folkowego projektu Into the Roots, któremu patronuje trębacz Piotr Damasiewicz (nierzadko, a ostatnimi laty coraz chętniej sięgający także po inne instrumenty), czekam z dużą niecierpliwością. Za każdym razem zastanawia mnie bowiem, co jeszcze nowego można odkryć na eksploatowanym od dawna polu artystycznym. Trzeci album zespołu – „Świtanie” – udowadnia, że jednak można. I to całkiem sporo.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

W poszukiwaniu oszczędności
— Przemysław Pietruszewski

Wysoki lot
— Przemysław Pietruszewski

Msza dla ortodoksyjnych wyznawców
— Przemysław Pietruszewski

Wypełnić pustkę
— Przemysław Pietruszewski

Powrót do korzeni
— Przemysław Pietruszewski

Być jak Motörhead
— Przemysław Pietruszewski

Powrót niepokornego
— Przemysław Pietruszewski

Powrót do przyszłości
— Przemysław Pietruszewski

Delikatność z pazurem
— Przemysław Pietruszewski

Łabędzi lot
— Przemysław Pietruszewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.