Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6

« 1 2 3 4 14 »
Teraz, według jej skromnej wiedzy, właściciel sklepu zrzędził, że „przecież widać, że zamknięte”. Mimo to drzwi rozsunęły się z zgrzytem dawno nieoliwionych prowadnic.
Weszła do środka, zdejmując kaptur. Wnętrze sprawiało przytulne wrażenie, co wynikało głównie z oświetlenia i ogólnego klimatu staroświeckości. Na pnących się aż pod wysoki sufit, ciemnych regałach piętrzył się towar. Na pierwszy rzut oka był to typowy sklep z elektroniką. Dopiero, gdy przyjrzała się uważniej, zarejestrowała, że nie ma tu choćby jednego nowego robota. Same używane, podniszczone, choć zapewne naprawione i działające. Do tego gabloty z przeróżnymi drobiazgami. Interes musiał przynosić raczej symboliczne zyski.
Z zaplecza wyszedł powoli starszy Rodianin. Beyre usłyszała zza swojego ramienia głos Fetta:
– Chut chut, Avaro.
Większość Rodian mówiła płynnie po huttyjsku i teraz Beyre z dużą ulgą stwierdziła, że rozmowa najwyraźniej będzie toczyć się w tym języku.
Jednak jej uwagę momentalnie zaprzątnęła reakcja gospodarza. Stary, ignorując zupełnie jej obecność, na widok Fetta sprężył się cały, Beyre poczuła, jak przyśpieszył mu puls. Mimo to prawie natychmiast zapanował nad sobą i, przyjmując pełen radosnego zaskoczenia wyraz twarzy, wyciągnął ku wchodzącemu ramiona:
– Boba Fett! Co cię, synu, do nas sprowadza? Wejdź, proszę, chodźmy na górę, do mieszkania.
– Dziękuję – powiedział łowca, uprzejmie wymigując się od uścisku, co było o tyle łatwe, że po prostu pozostał po swojej stronie lady. – Przyszliśmy na zakupy.
Rodianin dopiero teraz spojrzał na Beyre i ukłonił się. Skinęła lekko głową. Fett najwyraźniej nie uznał za stosowne przedstawiać jej staremu w jakikolwiek sposób, za to przeglądał rozłożone na ladzie sztylety.
– Co u ciebie, Avaro? Jak żona?
– W porządku – westchnął sklepikarz tonem przeczącym treści słów.
Odwrócił się do nich plecami i zaczął przestawiać holoprojektory na półce. Beyre nieco to zdziwiło, ale Boba zdawał się kompletnie nie zauważać zachowania Rodianina, pochłonięty przekopywaniem się przez stos drobnej broni.
– To znaczy oczywiście zupełnie nie w porządku – odezwał się stary, machinalnie ustawiając kolejny holoprojektor pod tym samym kątem co pozostałe. – Co ja będę przed tobą udawał. Wiesz, jak jest. Pewnie masz w tym niejakie doświadczenie…
Beyre rzadko zadawała sobie trud wyczuwania subtelnych emocjonalnych niuansów, więc nie miała w tym wprawy. Normalnie zakwalifikowałaby to jako złośliwość, ale być może chodziło o smutną rezygnację.
– Od tego dnia, to już ponad trzy lata, kiedy przywiozłeś naszego chłopca, jest ciągle tak samo. Bez zmian. Niby wszystko normalnie, życie przecież się toczy. Choć nie wiem, po co właściwie… A ona, niby nic, ale codziennie słyszę „A pamiętasz, jak Greedo…” Czy ona myśli, że ja nie mam uczuć?!
Avaro odwrócił się gwałtownie i wbił wzrok w Beyre. Kompletnie zaskoczona nie wiedziała, jak zareagować.
Nie gap się na mnie! Czego ode mnie chcesz?! Ja nawet nie wiem, kto to był ten twój cały Greedo.
Rodianin odwrócił spojrzenie w stronę Fetta, zrażony jej obojętnością.
– Powinna pomyśleć wcześniej – najwyraźniej teraz musiał się już komuś wreszcie wygadać. – Jak ten jej wyczekany, wypieszczony syneczek pierwszy raz przyszedł do domu zakrwawiony. Jak kupił sobie pierwszy miotacz. Jak się zaczął zadawać z takimi jak…
Sklepikarz urwał nagle, a Beyre teraz już pewnie i bez najmniejszych wątpliwości rozpoznała zimny strach, który go ogarnął. Na moment, bo wtedy Fett podniósł wzrok znad gabloty i z zaskakująco jak na niego przyjaznym uśmiechem powiedział:
– Ja to kupię, jedną sztukę. – Wskazał na wnętrze przegródki, na tyle głębokiej, że Beyre nie widziała, co zawiera.
– Kupię! Co za pomysły, Boba! – zawołał Avaro, a zabrzmiało to jeszcze dość sztucznie. – Wiesz przecież, że mamy wobec ciebie wielki, honorowy dług. Nie będziemy go nigdy w stanie spłacić, ale przynajmniej pamiętaj, że możesz się tu czuć jak u siebie. Jesteś jak… – zawahał się – jak nasz drugi syn. Nie każdemu chciałoby się zadać sobie tyle trudu…
Fett machnął ręką, uciekając wzrokiem.
– …choćby po to, żeby się dowiedzieć…
– Avaro, dowiadywanie się to moja praca.
– Żeby tu przylecieć.
– Miałem po drodze.
– Ja może jestem stary, ale na pamięć nie narzekam. Śpieszyłeś się wtedy z powrotem, nie było ci po drodze – Rodianin użył decydującego argumentu, ale już nie naciskał dalej, widząc wykręty łowcy. – Jesteś u siebie, chłopcze. Niezależnie od tego, co myślisz ty i co pomyślą nasi sąsiedzi – skrzywił się lekko, Beyre wprost nie mogła uwierzyć w to, co słyszy, a Fett milczał jak zaklęty, z miłym uśmiechem na ustach. – Wybierzcie sobie tutaj, co tylko chcecie, a potem chodźmy na górę. Żona zrobi dla was coś smacznego, pewnie ciągle jecie tylko jakieś syntetyczne świństwa na statku.
Fett zaśmiał się, rozluźniony.
– Płacę – wcisnął staremu kilka monet – bo to jest na prezent. Ale zaproszenie przyjmujemy z największą rozkoszą. Nigdzie nie jadłem tak świetnie przyrządzonych ryb, jak w tym domu. Moment – zawahał się i zerknął na Beyre. – Czy wy robicie czasem jakieś potrawy… no, potrawy z roślin?
– Z roślin? – Avaro wzdrygnął się lekko. – Przecież to obrzydliwe. Wiem, że ludzie je trawią, ale kto normalny je rośliny, jeżeli ma wybór?!
Fett, przygryzając wargę, ewidentnie po to, żeby nie ryknąć śmiechem, wskazał dyskretnie głową na Beyre.
– Dzieckoo – zatroskał się sklepikarz. – Daj spokój, pochorujesz się, rośliny są ciężkostrawne, dla was też. Nie lepiej zjeść coś pożywnego?
To ja proponuję może jakiegoś Rodianina. Skoczę na dwór i przyniosę, a potem upieczemy go na ognisku i będziemy śpiewać piosenki.
– Dziękuję za dobre chęci – wycedziła, wbijając starego wzrokiem w podłogę.
Fett rzucił jej spojrzenie, w którym wyczytała prośbę. Grzeczną, ale stanowczą.
Kto to jest ten cały Avaro, do jasnej cholery?
– To my w takim razie już pójdziemy. Koniecznie pozdrów żonę. Nie wiesz może, gdzie tu jest jakaś dobra knajpa? Ale rozumiesz, nie taka typowo rodiańska.
– Mrlssti jadają czasem rośliny. Z powrotem przez kładkę, w lewo, tuż za klubem bokserskim, w którym trenował… Tuż za klubem bokserskim.
Fett ukłonił się gospodarzowi z szacunkiem, Beyre skinęła głową. Odprowadzając ich do drzwi, stary nagle spojrzał na nią uważniej:
– Dzieckoo, a ty nie jesteś przypadkiem tą koleżanką, z którą kiedyś przyleciał Greedo? Wtedy miałaś – machnął dłonią w okolicach swojego szpiczastego ucha – krótsze włosy…
Avaro, ja też nie rozróżniałabym Rodian po samych rysach twarzy, ale wam tego nie mówię prosto w oczy! Przynajmniej, kiedy chcę być grzeczna.
– …i wtedy było lato, byłaś inaczej ubrana. Ciekawy tatuaż – zaśmiał się, mrugając i wskazując w miejsce, w którym miałby pępek, gdyby był ssakiem.
– Nie mam tatuaży – wysyczała Beyre, czując, jak ze złości rumieniec występuje na jej policzki, na szczęście w sklepie było dość ciemno. – A nawet gdyby, to na pewno nie miałbyś okazji ich oglądać.
– Do widzenia, Avaro – powiedział szybko Fett.
Otoczył ją ramieniem i właściwie wypchnął na zewnątrz, ale co najciekawsze, nie dotknął jej przy tym nawet palcem. W zasadzie to sama się wypchnęła – odsuwając się odruchowo od Boby. Chyba taki był jego cel.
– No dobrze – powiedziała, gdyby byli już na moście. – Teraz mi powiedz, kto to był.
– Avaro. To był… Avaro. – Rozłożył ręce, jakby to zamykało temat.
Nie dała się tak łatwo zbyć.
– Trochę bezczelny.
– Jest stary. Już mu wolno – odpowiedział Boba z logiką, która wydała jej się zaskakująco bliska jej własnej.
– Ten Greedo to, jak rozumiem, jakiś wasz kumpel? Twój i Zantary – dodała jadowicie, a Fett zaklął pod nosem.
– Taki tam kumpel. Gówniarz. Dla niej może i towarzystwo, dla mnie na pewno nie.
– To o co chodziło? Skąd ty w tym wszystkim?
– Czysty przypadek. Byłem w pobliżu. Szczerze mówiąc, chciał mi sprzątnąć cel sprzed nosa. Na swoje nieszczęście.
– Ktoś cię wyprzedził, no proszę.
Rzucił jej mordercze spojrzenie, potem sięgnął do kieszeni, wyciągnął skręta i zapalił. Zignorowała tę dziecinną demonstrację.
« 1 2 3 4 14 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 4
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

7 VII 2012

Jedi włączyła urządzenie i pozostali uczestnicy narady zobaczyli najpierw ogólne ujęcie trybuny honorowej. Potem operator zrobił zbliżenie na przemawiającego gubernatora Tarkina i dalej na osoby stojące za nim, w pierwszej kolejności na Beyre, która w tym momencie spojrzała wprost w kamerę. Oczy uczennicy Imperatora zwęziły się nagle, ale po ułamku sekundy opanowała się i jej twarz znów przypominała lodowatą maskę.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.