Magazyn ESENSJA nr 2 (XIV)
luty 2002




poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

Artur Długosz, Konrad R. Wągrowski
  Przejrzeć Harry'ego (Pottera)

Konrad Wągrowski: Zanim zwrócę się do Ciebie, redaktorze i współrozmówco, pozwolę sobie zwrócić się do naszego Czytelnika i wyjaśnić, co my tutaj właściwie robimy i mamy robić dalej. Otóż, wstępniak bywa zwykle najmniej interesującą pozycją w piśmie dla Czytelnika. Z reguły naczelny ma tam miejsce, aby powiedzieć, że mu się własne pismo bardzo podoba i ma nadzieję, ze Czytelnikowi spodoba się takoż, a najbardziej chciałby polecić... Czasem doda kilka swoich błyskotliwych spostrzeżeń na temat otaczającej nas tej szarej i tej bardziej kolorowej rzeczywistości. Dziwię się, że MS Word nie ma jeszcze szablonów do pisania wstępniaków redakcyjnych... Oto więc pierwszy powód zmiany formuły wstępniaka - chcemy być bardziej interesujący. Jeśli się nie uda - może zastosujemy wynaleziony przez Papcia Chmiela dośmieszacz tekstów do następnych numerów. Odbieramy także maile (na pewno były 3) z pytaniem, jaki jest profil pisma i co, my jako redakcja, sądzimy o różnych sprawach. Nowy wstępniak, w formie rozmowy miedzy naczelnym i zastępcą naczelnego, o tym co ciekawego zdarzyło się ostatnio w kulturze popularnej, powinien na to odpowiedzieć. I to jest powód drugi. Na koniec naszej rozmowy, oczywiście, dodamy też, że nasze pismo się nam bardzo podoba, i że szczególnie chcemy polecić... - tak aby zadowolić również zwolenników tradycyjnej formy wstępniaka.

Artur Długosz: Myślę też, że będzie to dobra okazja na ostateczne dopowiedzenie paru komentarzy pod adresem tego, co nas zajmuje, a na co zabrakło miejsce na dalszych stronach magazynu. W sumie, jak wielokrotnie podkreślaliśmy, cała Esensja tworzona jest przez grupę zapaleńców i nie na wszystko starcza nam czasu, co chcielibyśmy skomentować. Łapiemy się za wiele rzeczy, poruszamy się po dość zróżnicowanych obszarach współczesnej kultury popularnej (i nie tylko), ale to zdecydowanie tylko część tego, czego właściwie chcielibyśmy dotknąć.

KW: Cała redakcja w pocie czoła pracowała przez styczeń, aby podsumować rok miniony w filmie, komiksie, literaturze i grach, tak wiec my na szczęście mamy dużo krótszy okres do omówienia - co takiego zdarzyło się po 01.01.02...

AD: Efekty tych opłaconych nieprzespanymi nocami dyskusji możecie znaleźć w bieżących numerze magazynu, gdzie znajdują się teksty podsumowujący ubiegły rok w sensie filmowymkomiksowym. W przyszłym numerze - książki i gry.

Fragment ulotki
Fragment ulotki
KW: Ale przejdźmy do dyskusji. W styczniu na pierwszy plan wysuwa się niewątpliwie "Harry Potter" - w kinach pojawił się film, a z tego powodu książki, kalendarze, pamiętniki, książeczki do kolorowania i inne eksponaty związane z młodym czarodziejem, atakują nas ze wszystkich stron - a z ulotek możemy natomiast się dowiedzieć, że Harry do spółki z Pokemonami (oryginalny skład, przyznasz) zagraża dzieciom...

AD: Tak, dosłowna ekranizacja "Harry Potter i kamień filozoficzny" to coś, co zdominowało styczniowe ekrany kin. To rzecz jasna kontynuacja szału, w jaki wpadł świat i Polska na punkcie pierwowzorów literackich. Trudno dopatrzyć się jest mi coś niewłaściwego w tej lekturze, a wszystkie te oskarżenia wysuwane pod adresem "Harry'ego Pottera" czy Pokemonów brzmią jakoś strasznie staroświecko. Świat się zmienia, ewoluuje mentalność, także dzieci. A że stworzono produkt, przy którym równie dobrze bawią się i one, jak i ich opiekunowie, to należy chyba raczej chwalić. Zresztą na dobrą sprawę, każda większa pozycja wyraźnie skierowana do dzieci wywołuje lawinę protestów takich czy innych środowisk, bo zawsze któreś z nich znajdzie coś nieadekwatnego, według ich filozofii, dla dzieci.
Cóż, to taki chyba symptom czasów...

KW: Pomijając absurdalne argumenty w stylu "szerzenie magii wśród dzieci", jednak każda z tych produkcji ma na celu wyciagnięcie z kieszeni rodziców jak największej ilości pieniążków. Ale takie to już mamy czasy... Rzecz w tym aby te negatywy szły w parze z pozytywami - na przykład zachęcaniem młodych do sięgania po książki, co ma niewątpliwie miejsce w przypadku "Harry Pottera". Strasznie to zabrzmiało moralizatorsko, ale sadzę, że takie są fakty - być może dzięki temu, przybędzie z czasem też czytelników "Esensji", co nas bardzo interesuje...
Rozpoczyna się też sezon na "Władcę Pierścieni", na którego czekamy już z utęsknieniem - ciekawe komu on zagraża...?

AD: Ja myślę, że zagraża wszystkiemu co dotąd zrobiono w kinie w odniesieniu do pierwowzorów literackich i/lub co ma wyraźne elementy baśniowości. Przychodzi mi tu do głowy saga "Gwiezdnych Wojen" i legenda, jaką zwłaszcza środkowe części cyklu obrosły. Może nawet dojdzie do pewnego rodzaju detronizacji.
Aby zaś odnieść się jakoś do naszego podwórka, to można będzie jakoś spojrzeć na ekranizację "Wiedźmina" przez pryzmat "Drużyny Pierścienia". Rzecz jasna nie można tytułów porównywać, nie ta skala, finansowa przede wszystkim, ale warto będzie zobaczyć, jak należy zabierać się za ekranizacje tudzież robienie filmu w jawny sposób nawiązujący do literackiego pierwowzoru.

KW: Myślę, że temat "Władcy Pierścieni" musi zdominować naszą rozmowę za miesiąc, więc tu poprzestanę na stwierdzeniu - NIE MOGĘ SIĘ JUŻ DOCZEKAĆ!
:-)

AD: Podobnie jak ja. Będzie z pewnością o czym rozmawiać!
Zwróciłeś uwagę, że jak dotąd na cztery wymienione tytuły, aż trzy to ekranizacje?

KW: Bo na ekranizacje z reguły bardziej się czeka. W jakiś sposób każdy ma swoją wizję tego, co powinno zostać ukazane na ekranie i czeka aby skonfrontować ją z wizją reżysera. Choć może to rzeczywiście oznaczać zanik wyobraźni u twórców, lub tchórzostwo i podążanie sprawdzonymi i pewnymi ścieżkami. Choć nie nazwałbym na przykład tchórzem osoby porywającej się na ekranizację "Władcy pierścieni"...
A może, tak postmodernistycznie zauważę, o wszystko już zostało powiedziane i jedyne co można zrobić, to przetwarzać sprawdzone tematy?

AD: Wiesz, miałem akurat co innego na myśli. Chodziło mi zwrócenie uwagi na fakt, ze duże widowiska kinowe ostatniego okresu są właśnie ekranizacjami. Nie było pośród nich takiego choćby "Matrixa", który dosłownego pochodzenia literackiego nie ma. Czyżby to powrót do łask samej literatury?

KW: Pesymistycznie zauważałbym, że może to brak oryginalnych pomysłów na duże widowiska...
Wydaje się, że w komiksie nie było ostatnio absolutnych rewelacji czy rewolucji - ale może się mylę?

AD: Nic wielkiego faktycznie się tu nie wydarzyło, ale myślę, że warto zwrócić uwagę na parę pozycji, jak choćby "Talizman Demonów", czyli czwarty album z cyklu "Armada", na temat, którego w swoim czasie trochę dyskutowaliśmy. Egmont wydał też coś, co powinno zadowolić dość zróżnicowane gusta komiksowe, mianowicie "Usagi Yojimbo", komiks, który powinni równie dobrze przyjąć fani mangi, jak i komiksu europejskiego czy amerykańskiego. Ukazał się też nowy album Asteriksa, "Asteriks i Latraviata", któremu towarzyszyła konferencja prasowa połączona z konsumpcją dzika. I rzecz jasna nowy Tytus.
Ach, i aby nawiązać do nadciągającej ekranizacji "Władcy Pierścieni", to wydano komiks "Hobbit". W sumie nic porażającego, ale wpisuje się na listę spraw aktualnych.
Podobnie jak zalew wydań dzieł Tolkiena.

KW: Właśnie - a wcześniej zalew książek, kalendarzy, karcianek, malowanek związanych z Harrym Potterem, a jeszcze wcześniej książki, komiksy, gry związane z "Tomb Raider"... A teraz każde wydawnictwo sięga do magazynów, aby rzucić na rynek stare wydania książek Tolkiena, i innych - "Bestiariusz tolkienowski", "Światy tolkienowskie" etc. Pojawiają się komiksy, gry (nie zdziwiłbym się wznowieniem planszówki "Wojna o Pierścień"), chyba też na półki rzucono stary film Bakshiego. W ten sposób wszystkie te filary, na których opiera się "Esensja" zazębiają się ze sobą - tutaj książka pociągnęła za sobą film, komiksy i gry, w przypadku Tomb Raidera najpierw była gra, potem reszta, za parę miesięcy ruszy biznes związany z "Gwiezdnymi Wojnami" - a tu był najpierw film, a żeby uzupełnić, przypomnę jeszcze zbliżającego "Tytusa", który najpierw zawitał na łamach komiksu... Co ciekawe, każdy taki szał nasila się po pojawieniu się ekranizacji filmowej.

AD: Cóż, film w dzisiejszych czasach urósł do ważnej pozycji wyznaczającej kierunki kultury popularnej, chyba nic nie jest w stanie go zdetronizować. Ogólnie dostępny, przystępny, pójście do kina to wciąż synonim dobrze spędzonego czasu. Czego nie można powiedzieć z równie wielkim przekonaniem o książce czy komiksie, zwłaszcza w kontekście naszego kraju. Ale film ma jedna wielką nad nimi wszystkimi przewagę - atrybut widowiskowości tak bardzo przyciągający przeróżnej maści widzów.

KW: Chyba przyszedł czas na część tradycyjną - czyli reklamę najnowszego, 14 już numeru "Esensji". Oczywiście, jak zwykle, podoba nam się wszystko (czy jest redakcja, której nie podoba się jej pismo?), ale ja w szczególności zwracam uwagę na dział filmowy - tym razem nie przegapiliśmy żadnego chyba ważniejszego obrazu ostatnich tygodni, a na okrasę długa i, mamy nadzieję, bardzo interesująca dyskusja podsumowująca rok 2001. A stała rubryka Pawła Laudańskiego "Wiatr ze wschodu" tym razem okraszona jest prezentacją twórczości Siergieja Łukianienki.

AD: W dziale komiksowym spróbowaliśmy, poza dawką recenzji ostatnio wydanych pozycji, przyjrzeć się temu, jak rok 2001 zapisze się w historii komiksu w Polsce. Prezentujemy też świetny artykuł poświęcony Bilalowi, autorowi, którego już w marcu rozpocznie wydawanie Egmont. Komiks w numerze to kolejna praca nagrodzona w konkursie, szczególną uwagę zwracam też na Galerię numeru. Jeśli komuś spodobała się okładka Esensji, nie powinien poczuć się rozczarowany zapoznając się z innymi pracami jej autora.

poprzednia stronapowrót do indeksunastępna strona

3
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJAhttp://www.esensja.pl
redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.