nr 04 (XXVI)
maj-czerwiec 2003




powrót do indeksunastępna strona

Autor Konrad Wągrowski
  Co wiadomo o Internecie

'Film' 4'03
'Film' 4'03
Na ekranach kin szaleje Neo, Trinity i dziesiątki agentów w nowym "Matriksie", ale my postanowiliśmy spojrzeć na film z dystansu i dopiero w następnym numerze zamieścić poważną redakcyjną dyskusję na jego temat, w tym numerze prezentując jedynie krótką recenzję. A będzie o czym dyskutować... Tym razem jednak, zamiast wstępniaka, zamieszczamy coś w rodzaju listu otwartego do miesięcznika "Kino", które to w przedostatnim numerze zamieściło artykuł Michała Oleszczyka "Porozmawiajmy o filmach", podejmujący temat filmu w Internecie. Nie możemy pozostawić tego tekstu bez komentarza.

Gdy na okładce kwietniowego "Kina" znalazłem zapowiedź artykułu na temat filmu w Internecie, sięgnąłem po ten numer bez wahania. Miesięcznik to bowiem znany i poważny, temat z oczywistych względów mnie interesujący. Rozpocząłem więc lekturę artykułu Michała Oleszczyka "Porozmawiajmy o filmach" i w jej trakcie zainteresowanie ustępowało zaskoczeniu, a następnie silnemu rozczarowaniu. Niestety, po raz kolejny okazało się, że Internet jest dla wielu osób zagadką, a uznane media są w stanie prezentować o nim jedynie banalne półprawdy. Podstawowymi błędami autora tekstu jest wyraźna nieznajomość tematu, o którym chce pisać, a także chęć wyciągania wniosków ogólnych na podstawie absolutnie niereprezentatywnej próbki danych.

O nieznajomości zagadnień internetowych autora świadczą cytaty pojawiające się w tekście. Autor pisze "Jak wiadomo, w języku internetowym na zbiór komentarzy mówi się: 'lista dyskusyjna'". Komu wiadomo? Czym są listy dyskusyjne, wszyscy wiemy. Wiemy też, czym się różnią od forum internetowego, o jakim pisze Michał Oleszczuk. Fora z klasycznymi listami dyskusyjnymi nie mają wiele wspólnego - zarówno pod względem przekroju uczestników, jak i form prowadzonej dyskusji. Oczywiście zdarza się, że niektórzy takie forum nazwą listą dyskusyjną, tak jak zdarza się, że niektórzy płytę CD nazwą płytą DVD - nie zmienia to faktu, że jest to bzdura.

Pan Oleszczyk pisze, że nie ma tu dyskusji, są jedynie opinie. Oczywiście, na listach dyskusyjnych dyskusje ciągnące się nierzadko tygodniami, w ciągu których cały czas odpowiada się na listy rozmówców, są na porządku dziennym. Forum internetowe jest więc odpowiednikiem ściany, na której zainteresowani piszą sprayem, bądź też ławki szkolnej z komentarzami dopisywanymi ołówkiem, a dopiero lista dyskusyjna bywa miejscem dojrzałej często (choć oczywiście nie zawsze) wymiany poglądów. Autor niestety już do końca artykułu używa błędnej terminologii, co gorsza jest ona wymieniona w podtytule artykułu.

Niestety nawet specyfika forum internetowego jest potraktowana lekko, do czego autor sam się przyznaje, mówiąc, że inne fora (czy też, jak pisze, strony) zna pobieżnie. Pół biedy, gdyby po prostu ograniczył temat swojego artykułu do analizy forum portalu FilmWeb (choć nie wiem, czy sam temat jest wart artykułu), niestety pan Oleszczuk próbuje wyciągać wnioski dotyczące całości internetowych dyskusji filmowych. Powszechnie wiadomo jak istotne w statystyce, czy badaniach społecznych jest wielkość badanej grupy, a wybranie do badania kilkunastu autorów piszących o pięciu filmach na jednym forum jest raczej żartem. To tak, jakby analizować całościowy obraz polskiej kinematografii na podstawie 3 komedii Olafa Lubaszenki.

Wielka szkoda, że autor nie zadał sobie trudu dokładniejszej penetracji tematu filmowego w Internecie, bowiem można tam znaleźć wiele niezwykle interesujących spostrzeżeń, poglądów i właśnie dyskusji, trzeba tylko trochę poszukać. Pan Oleszczyk pisze, że "wszelkie próby podnoszenia poziomu dyskusji są nie tylko nie na miejscu, ale po prostu niewykonalne". A czemuż to? Znam wiele przykładów, w których poziom dyskusji udało się podnieść - po prostu ludzie, którzy chcieli zmienić formę, tworzyli osobny ośrodek. Autor zapewne nie myli się w swej ocenie forum FilmWebu, ale nie może rozciągać tego na cały Internet. Naturalnym zjawiskiem jest to, że ludzie chcą dyskutować z ludźmi o wspólnych zainteresowaniach, formie ekspresji, wiedzy etc. Poważniejszy krytyk, czy wymagający miłośnik kina nie będzie więc brał udział w forum, tylko poszuka innego miejsca, tak jak nie będzie o ostatnio obejrzanym filmie dyskutował na swoim podwórku, pisząc sprayem na murze. A pan Oleszczyk opisał właśnie takie podwórko.

Zachęcam więc do odwiedzenia odmiennych form internetowych debat. Na listach dyskusyjnych można znaleźć uznanych krytyków, pisarzy, innych twórców. Część z nich trafiła do Internetu z prasy, a część właśnie z sieci do prasy, bo to często spotykana wymiana. Nie da się lekceważyć Internetu, jest on tak zróżnicowany, że można znaleźć w nim tekst na prawie każdym poziomie. Oczywiście, wiele materiałów tam dostępnych nie jest wartych wiele. Ale i większość publikowanych książek, kręconych filmów, prezentuje słaby poziom, co nie oznacza, że nie ma wśród nich rzeczy dobrych. I nie ma podstaw, aby Internet traktować inaczej.

Szkoda, że ten temat pojawił się w "Kinie" w takiej formie, wydaje się bowiem interesujący i wart dokładnego opisania w poważnych mediach. Przecież Internet to także serwisy filmowe, magazyny kulturalne, strony fanowskie częstokroć bardziej interesujące od oficjalnych stron produkcji filmowych etc. etc. Internet stale ewoluuje, warto by spojrzeć na historyczny zarys podejścia do tematów filmowych w Sieci. Na poważne potraktowanie tematu chyba jednak będzie trzeba trochę poczekać...

powrót do indeksunastępna strona

3
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.