nr 04 (XXVI)
maj-czerwiec 2003




powrót do indeksunastępna strona

Esensja
  Korespondencja

Finanse Esensji

Witam,
Chętnie wpłacałbym za każdy numer po 5 zł na konto "Esensji", ale nigdzie owego konta nie podajecie. W jaki sposób zadowoleni czytelnicy (robicie świetne pismo) mogą pomóc w finansowaniu "Esensji"?
Pozdrowienia

Rafał Charłampowicz

Od redakcji: Na wstępie zarzekamy się, że to jest prawdziwy list od czytelnika, a nie wymyślony przez redakcję.:-) Przyznamy, że pomysł takiego apelu pojawiał się już u nas, ale nie realizowaliśmy go ze względu na małą nadziej, na praktyczne efekty. Jeśli jednak byliby chętni, aby nas w taki sposób wspomóc, to oczywiście zachęcamy. Nie da się ukryć, że prowadzenie "Esensji" wiąże się z kosztami, a zyski obecnie są bardzo nieznaczne i nie pokrywające koniecznych wydatków.. A oczywiście chcielibyśmy też "Esensję" rozwijać, pozyskiwać ciekawe teksty, interesujących autorów.
Pamiętajcie również, że możecie wspomóc "Esensję" kupując produkty z oferty księgarni Merlin zamieszczonej na naszych stronach.
Nazwa i numer konta wydawcy "Esensji":
Konrad Rafał Wągrowski
Inteligo (konto prowadzone przez PKO BP)
Nr konta: 50102055581111113810600095



Druk Esensji

Witam serdecznie,
Długo wahałem się czy wysłać ten list, niemniej jednak doszedłem do wniosku, że byłoby niegrzecznie z mojej strony przemilczeć pewną sprawę, nie dając Redakcji szans na zajęcie stanowiska.
Otóż "Esensję" czytywałem swego czasu dość regularnie, jednak od kilku miesięcy coraz trudniej mi zmobilizować się do przejrzenia zawartości nowego numeru. Powód jest prozaiczny-nienawidzę czytać z ekranu.
Potrafię się delektować literaturą, siedząc wygodnie na kanapie, ze szklaneczką soku/herbaty w zasiegu ręki, jednak śledzenie perypetii bohaterów na monitorze nijak mnie nie pociąga. Wolę poświęcić parę kartek na wydrukowanie nawet najbardziej kiepskiego (co stwierdzę oczywiście po fakcie:) opowiadania, byle tylko móc je przeczytać w komfortowych warunkach. Obecny zaś układ "Esensji", tj. podzielenie każdego dłuższego tekstu na podstrony, choć wygodny dla przeglądania on-line, w przygotowaniu tekstu do wydruku stanowi poważne utrudnienie (wydrukować bezpośrednio-nie dzieli się na A4-wiem, bo próbowałem; a może coś się zmieniło?, skopiować do etytora-zabawa z formatowaniami (choć ostatnio OpenOffice całkiem nieźle sobie poradził)).
Jak widać, wydrukowanie tekstu pochodzącego z Waszego magazynu jest wykonalne, niemniej jednak wykonywanie tych karkołomnych machinacji dla każdego opowiadania czy artykułu z osobna staje się lekko...męczące. I stąd płynie moja prośba: czy nie dało by się zamieścić gdzieś pod opowiadaniem linku "Drukuj" (widziałem takie bajery, choć proszę mnie nie pytać jak to działa:)), albo linku do wersji drukowalnej (ostatecznie może być nawet plik postscriptowy-jakoś sobie poradzę:)? Nie wiem, czy byłoby to wielkim utrudnieniem dla zespołu redakcyjnego; z pewnością byłoby natomiast mile widzianym ułatwieniem dla mnie i, myślę, wielu czytelników.
Z wyrazami szacunku,

Grzegorz Ożański

Od redakcji: Myślimy o takich zmianach, wprowadzimy je najprawdopodobniej w następnej wersji "Esensji". Będziemy stopniowo wdrażać kolejne usprawnienia, niestety to wymaga czasu.



"Chciałbym zdawać maturę z historii..."

Droga Redakcjo,
Chciałam poprawić pewną nieścisłość w recenzji Aleksandry Rudzinskiej.
Tekst:
"Kay, zafascynowany kulturą śródziemnomorską, stworzył "Tiganę", której nadzwyczaj ciekawa akcja rozgrywa się w świecie posiadającym pewne rysy średniowiecznych państw włoskich, a następnie przesunął się nieco na wschód (i nieco wstecz w czasie) - posłużył się cesarstwem bizantyjskim, by stworzyć Sarancjum: krainę lezącą pod dwoma księżycami."
sugeruje, że te dwie ksiązki są kolejno napisane przez Kaya i że świat Sarancjum jest w tej ksiązce dopiero tworzony. Sugestia ta jest nieprawdziwa, acz uprawniona w przypadku znajomości jedynie tłumaczeń Kaya na polski - w rzeczywistości pomiędzy tymi dwoma znajdują się jeszcze "Lions of Al-Rassan" (Hiszpania) i "Song for Arbonne" (Prowansja), z których "Lions of Al-Rassan" dzieją się w tym samym świecie co Sarancjum (acz punktów wspólnych jest niewiele, z racji 800 lat różnicy czasowej). Z tego co dowiedziałam się od wydawnict ksiązki te mają w Polsce wyjść, ale później - Sarancjum zostało uznane za "dobre przejście dla czytelników" od Tigany do tamtych dwóch :)
Pozdrawiam serdecznie

EwaP HF FH

Od Autorki: Hm, nie czytałam co prawda książek Kaya nie wydanych w Polsce, ale o nich wiedziałam (Brigth Weavings jest naprawdę kopalnią wiedzy pod tym względem). Rozmawiałam tez na temat mojego tekstu z Agnieszką Sylwanowicz, czyli tłumaczką Kaya i ona nie miała żadnych zastrzeżeń. Uznałam po prostu, że skoro nie znam tych tekstów (jak zapewne większość polskich czytelników), mogę je spokojnie pominąć, ponieważ wspominanie o nich nie wniosłoby ważnego do tekstu. Cieszę się natomiast, że ktoś ten tekst przeczytał (przynajmniej dwie osoby ^_^).

Aleksandra "Alex" Rudzinska



Literatura sensacyjna: Wprowadzenie do cyklu - uwaga tłumacza

Dzień dobry -
Z prawdziwą przyjemnością dojrzałem swój list w Esensji. Pierwszy opublikowany list do redakcji, to też ważna data w życiu (poprzednie szły do pp. Oramusa i Parowskiego - i zapewne do kosza...).
Mam jednak uwagę - miałem rację, pisząc o zarzutach pod adresem tłumaczenia i redakcji "Zodiaca" w Esensji - proszę bardzo, oto link: http://www.esensja.pl/magazyn/2002/05/iso/15_03.html.
To tekst Janusza Urbanowicza "Zabić powieść" - jak już pisałem, z WIĘKSZOŚCIĄ zarzutów się zgadzam, ale co najmniej jeden zabolał (plątanie freonów z polichlorobifenylami) - tu, niestety, winę ponosi raczej albo sam Neal, albo wydawnictwo Bantam, z którego wydania korzystałem. Ja naprawdę nie używałem tych terminów zamiennie, tylko jak szkapa w końskich okularach szedłem za oryginałem...
Jeszcze raz dzięki -

Tomasz Gałązka

Od redakcji: Faktycznie. Cóż, przepraszamy - wyszedł na jaw brak wyszukiwarki w zasobach Esensji... Na szczęście już wkrótce ma się ona pojawić.



"Lektury młodości"

Ktoś odpowiedział na apel, ja też mogę ;-)
Bezapelacyjnie moja przygoda z książkami zaczęła się od pana Alfreda Szklarskiego i jego serii "Tomków", trochę później przyszedł czas na J. Verne'a (jako taki mały szkrab przeczytałem, zdaje się, wszystkie jego powieści). Oczywiście w międzyczasie jago kandydat na prawdziwego mola książkowego czytałem co tylko udało mi się "upolować" aż w końcu, przypadkiem, trafiłem na "Cyberiadę", później przyszła kolej na "Pirxa" (zresztą opowiadania o Pirxie do dziś są moimi ulubionymi), potem kolejne dzieła Lema. Oczywiście nie można pominąć Sienkiewicza.
Kolejnym ważniejszym autorem był... Łysiak, a potem tak wielu że już trudno by wymieniać. Ale warto chociaż spróbować: naturalnie Tolkien, Sapkowski, Pratchett, Dick, Card, A.C. Doyle, Bradbury, King, Orwell, Strugaccy, Asimov i tyyylu jeszcze... :-)

Patryk "Dreamer_" Obara
PS. Czasem trudno jest uwierzyć sondażom, które wskazują, że zaledwie tak niewielki procent młodzieży "czytuje". Ale książki podobno zawsze było przeznaczone dla elity ;-P
PS2. Czy nie warto byłoby zamieszczać w Esensji, na wzór świeżo rozpoczętego cyklu o NF, recenzji starszych, w pełni zasłużonych klasycznych pozycji literatury fantastycznej? Jako przykład "451 Fahrenheita" Bradbury'ego czy "Nowy wspaniały świat" Huxley'a?
PS3. Mam 10011 lat. W układzie dwójkowym.

Witam
Z pewnym opóźnieniem odpowiadam na Wasz apel o opisanie swoich lektur młodości. Napiszę o książkach, które czytałem raczej w dzieciństwie - wyprzedzałem o kilka lat typowe gusta czytelnicze i Nizurskiego czy Bahdaja czytałem będąc znacznie młodszy od bohaterów ich powieści, a mając wczesne -naście lat zaczytywałem się w MacLeanie czy Clancym. Pominę tu opisy tych tytułów, które będą zapewne często powtarzać się w mailach - "Panów Samochodzików" czy serii o Tomku Wilmowskim. Niech wystarczy informacja, że czytałem je wszystkie po kilka razy. Podobnie z książkami Nizurskiego i niektórymi Verne'a czy Bahdaja (choć niektóre powieści tych dwóch ostatnich znudziły mnie tak, że nie dałem rady ich skończyć). Nie lubiłem natomiast starych książek przygodowych w rodzaju Maya czy Curwooda. Mam nadzieję, że Wam się te informacje przydadzą, choć lepiej nie traktujcie mnie jako próbki statystycznej - o ile wiem, mój gust czytelniczy znacznie odbiegał od przeciętnego.
Trochę szerzej chciałbym opisać 2 powieści, do których bardzo często wracałem i mam je do dzisiaj, potwornie zaczytane. Jedna to mało znana powieść Niziurskiego "Nieziemskie przypadki Bubla i spółki". Gdy się nią zaczytywłem, czyli mając jakieś 8-12 lat, generalnie nie trawiłem science fiction. To był wyjątek. Mam do tej książki zbyt duży sentyment, żeby ocenić ją teraz z pozycji miłośnika SF, natomiast chętnie przeczytałbym recenzję napisaną przez kogoś innego (tak, to jest aluzja :) ). Druga powieść jest chyba w ogóle nieznana. Napisali ją Bolesław i Witold Maciej Orłowscy i nosi skomplikowany tytuł "Tajna misja Hipoteusza Grippy i gadatliwego psa Artakserksesa". Jest to błyskotliwa (tak przynajmniej oceniłem to po latach) parodia literatury sensacyjnej, głównym bohaterem jest wybitnie niezaradny urzędnik bankowy, który zostaje wplątany w międzynarodową aferę związaną z kradzieżą uranu. Ponadto występują: gadatliwy pies, detektyw przebrany za kosmitę przebranego za wojownika z wczesnego średniowiecza, urzędnicy ONZ, agenci, rybacy, policjanci, złodzieje i jeden paskudny kocur. Co mi się w niej podoba? Kiedyś pewnie szybka akcja i humor sytuacyjny, później - żonglowanie schematami powieści szpiegowskiej. Polecam również czytelnikom dorosłym.
Pozdrowienia

Igor Wawrzyniak


Kto się boi Agaty Bieniek?
"Powrót z gwiazd?" - odpowiedź na polemikę

Muszę przyznać, że w ogóle nie spodziewałam się odpowiedzi na mój poprzedni list do redakcji, a tym bardziej nie spodziewałam się tak żywiołowej, kompleksowej i obszernej odpowiedzi, którą raczył sporządzić pan Adam. :-) Magia znanego nazwiska, jakie posiada Dorota M. niewątpliwie i tym razem podziałała, gdyż skłoniła pana Adama do napisania pełnego pasji eseju, w którym raczył umieścić także i moje skromne imię. Za co oczywiście wypada mi panu Adamowi gorąco podziękować - bo to nie lada zaszczyt móc odnaleźć w jednej linijce tekstu swoje nazwisko tuż obok nazwiska Doroty M. :-) Zatem w pewien sposób ucieszył i rozbawił mnie Pan tym zestawieniem. Również w innym miejscu swojego listu bezpośrednio mi pan pochlebił i dlatego zdecydowałam się odpowiedzieć na pana list, pomimo faktu, że sprawę pierwszej książki Doroty M. uważam za zamkniętą.
Po pierwsze - muszę pana rozczarować - wbrew temu, co pan sobie założył, czytałam Dukaja, i to nie tylko Katedrę.? Proszę mi wierzyć, z zasady naprawdę nie wypowiadam się o książkach, których nie czytałam, tym bardziej jeśli chcę uchodzić za osobę zajmującą się literaturą. Niestety, jak już się macza palce w tym zakichanym interesie, dobrze jest, przynajmniej w publicznych dyskusjach, podeprzeć swe subiektywne odczucia jakimiś logicznymi argumentami. Wtedy jest po prostu ciekawiej i bardziej profesjonalnie. Tylko że czytelnicze pieniactwo, czego dowodem i nasza dyskusja, łatwo przyciąga zainteresowanie.
Poza tym, największa krzywda jaką można zrobić autorowi, oprócz tego, że się jego książkę oleje w księgarni i jej po prostu nie zakupi, to to, że się jej nie przeczyta, albo przeczyta we fragmentach, a potem głosi swoimi ustami czyjeś niepochlebne sądy na jej temat. Pan Adam gotów przysiąc, że ze mnie stara, nawiedzona jędza. Tu nie będę się z Panem Adamem spierać...? Pokój zatem...
A co do Pana stosunku do Internetu, to niestety zupełnie się z Panem nie zgadzam. I raczej nie jestem w swojej krytyce ani odkrywcza, ani jedyna. Po prostu nie mogę zaakceptować twierdzenia, jakoby dobrze się działo, że w Internecie można opublikować wszystko i że brak ograniczeń pism drukowanych wychodzi Internetowi na dobre. Oczywiście nie zamierzam nikomu niczego nic nakazywać, za nikogo decydować, ale jeśli chodzi o publikacje literatury w necie, to nie dzieje się najlepiej. Pojawiają się na przykład prywatne strony z prywatną twórczością prywatnych (tj. nie publikujących nigdzie indziej) poetów, w które taka stara jędza jak ja najzwyczajniej w świecie nie jest w stanie uwierzyć. I zaczynam się po cichu podśmiewać z tych Panów/Pań Twórców, co to lepiej tworzą strony internetowe niż teksty, które na nich zamieszczają, a następnie mają o sobie jako o literatach nieco zbyt wysokie mniemanie.... Jak tak dalej pójdzie, Internet długo jeszcze pozostanie miejscem niepewnym i wiązanym raczej z zabawą niż konkretną, poważną, działalnością. Uznani autorzy rzadko zechcą zainwestować swoją uwagę w przedsięwzięcie z natury swej tak amatorskie i niedochodowe. A to wszystko ma przecież swoje przykre skutki w sferze merkantylnej - robi się błędne koło fortuny bez nadziei na pieniądze. Z punktu widzenia ekonomii jasne jest, że nikt teraz nie zapłaci swoich ciężko zarobionych pieniędzy za towar, który nie powstał wskutek eliminacji na konkurencyjnym rynku. I nie ma co w tym względzie bronić wyższości literatury nad towarem. :-) Eliminacja bywa konieczna i dobroczynna.
Starczy już tego ględzenia starej jędzy, która czasem faktycznie miewa radykalne poglądy. (Chociaż akurat nie tym razem.) Na koniec jeszcze podkreślę, że Esensję uważam za miejsce na poziomie, a mój powyższy list w żadnym wypadku nie miał nikogo urazić. Panu Adamowi zaś jeszcze raz dziękuję za uwagę oraz szczegółowe "zeznania" w sprawie Doroty M. :-) Z uszanowaniem.

Agata Bieniek



Neil Gaiman - sylwetka pisarza

Z waszej informacji o autorze:
"Pierwszy zbiór SF autorstwa Gaimana Miracleman.The Golden Age pojawil sie w 1992 r. Angels and Visitations (1993) - zbiór opowiadan, prozy i artykulów prasowych wydany dla uczczenia 10 lat pisarstwa Gaimana sprzedal sie natychmiast w 10 000 egz. i byl 5-krotnie wznawiany. Jedno z opowiadan z tego zbioru pt. Troll Bridge bylo nominowane do nagrody World Fantasy za 1994 rok. Ksiazka zostala nagrodzona w 1994 r. przez Miedzynarodowe Stowarzyszenie Krytyków Horroru w kategorii najlepszy zbiór opowiadan."

komentarz:
"Miracleman: the Golden Age" nie byl pierwszym zbiorem SF autora, a jedynie wydaniem zbiorczym komiksu, jaki autor przejal od Alana Moore'a.
"Miracleman: the Golden Age" to nic wiecej jak zebrane w jednym tomie Miracleman #17-22. Komiks o superbohaterze. Nie zbiór SF.

PPPNMSP

Don Pedro

Od redakcji: Dziękujemy za tę uwagę. Cóż, przepraszamy za dezinformację - choć prawdę mówiąc, to nie jest *nasza* informacja o autorze - a tylko sylwetka pisarza dostarczona Esensji przez Wydawcę :)
Naszą sylwetkę pisarza prezentowaliśmy w jednym z poprzednich numerów Magazynu Esensja.

powrót do indeksunastępna strona

4
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.