Kill Bill Witam Panstwa wieczorowa pora :) Pozwolcie, ze napisze mala epistole w nawiazaniu do najnowszego filmu Quentina Tarantino ja, wierna czytelniczka "Esensji", wydawca mangi, zona Japonczyka, ktory mnie na ten film zaciagnal i wielbicielka "Wscieklych Psow", ja baba, ktorej nieobce sa powazne dywagacje na temat "jak odplacic komus pieknym za nadobne". Kochanie - powiedziala po seansie moja piekniejsza polowa. - Ja pewnie za slabo znam kino japonskie i amerykanskie, a jezyk angielski wciaz chyba jest dla mnie zagadka... Pewnie tam byla jakas gra slow i mnostwo nawiazan. Moze to jednak mialo czemus sluzyc? Doprawdy, nie rozumiem, dla kogo to...? I dlaczego? Boze... - zawylo moje niewierne serce. A potem przypomnial mi sie pewien aforyzm Marka Twaina: "Gdyby chec zamordowania blizniego szla zawsze w parze z okazja, ktoz z nas uniknalby szubienicy?". Rozmawialam o tym filmie z kilkoma mlodszymi, gniewniejszymi przyjaciolmi, ktorzy podzielaja zdanie Pani Anny Draniewicz. Hm... moze i dobrze, gdy "nagie instynkty" opanowuja mozgi zjadaczy ryzu, chleba, czy kukurydzy jedynie w ekranowych, purpurowych snach. Z drugiej strony zastanawiam sie, czy rezyser nie daje nam tu aby do zrozumienia, ze tak naprawde jestesmy tylko bydlakami, o emocjach przytepionych przez hektolitry nieprawdziwej krwi i tony falszywych flakow, wypruwanych dla naszej rozrywki tudziez komfortu psychicznego, bo wiekszosci z nas nigdy i tak nie uda sie dokopac tym, ktorym tak bardzo sie nalezy. Niechze wiec przynajmniej zrobi to za nas glowny bohater (tu bohaterka). A jesli jeszcze postac dokona zemsty po mistrzowsku i w pastiszowym stylu... Jesli obraz bedzie zreczna kompilacja filmu aktorskiego i animacji... Coz... sadze, ze nawet wtedy nie powinno sie balansowac na cienkich krawedziach, z ktorych jakze latwo moga spasc i rezyser, i widz. PS. Majac niejasne przeczucie, ze moja opinia wyda sie Panstu zbyt mdla i ulizana, pozwalam sobie podpisac sie pod wiekszoscia epitetow, zastosowanych przez Pania Marte Bartnicka. :) pozdrawiam M.Taniguchi |
|