| ‹Król Artur› |
Witam :) Ja w sprawie recenzji Marcina Łuczyńskiego z "Króla Artura". Ja też z dziesiątków historii opartych na micie arturiańskim najwyżej cenię te, które odbiegają od klasycznego kanonu, ale o filmie mam zupełnie inną opinię. Owszem, sam pomysł - przedstawienie wersji zdemitologizowanej, osadzonej w realiach epoki - uważam za doskonały; czegoś podobnego próbował w swojej książkowej trylogii Bernard Cornwell, z tym że on jednak posiłkował się religią i mitologią, tyle że nie chrześcijańską, a celtycką. Fabuła w ogólnym zarysie też jest do przyjęcia, ale wykonanie, a zwłaszcza dialogi... mój Boże, te dialogi... i te miny, które robi Clive Owen... Owszem, Bors/Ray Winstone jest cudowny, Stellan Skarsgard też dobry, a i Keira Knightley radzi sobie moim zdaniem zupełnie dobrze; owszem, strzały przepięknie płoną w powietrzu (tyle że za często, chyba lepiej byłoby zostawić ten efekt na finalną bitwę), ale karykaturalnie pompatyczne dialogi i aktorskie braki Clive'a Owena kładą film na łopatki. A teraz z innej beczki: oglądając film miałam nieodparte wrażenie, że osoby nie interesujące się historią Wielkiej Brytanii mogą się czuć zdezorientowane. Na przykład: kim właściwie są ludzie zamieszkujący gród, w którym stacjonuje Artur, skoro nie są ani Rzymianami, ani Piktami? Nie jest to jasne (dla mnie w każdym razie), więc sprawdzam: są to Celtowie (przez Rzymian zwani Brytami), którzy kilka wieków wcześniej wyparli Piktów z ich ziem na północ (na tereny odgrodzone później przez Rzymian murem Hadriana), a następnie w I w. n.e. sami zostali podbici przez Imperium Rzymskie. No dobrze. Kolejne pytanie: przed kim Artur - jako rzymski dowódca - bronił przez 15 lat mieszkańców Brytanii, skoro Saksoni najechali ją później, a Piktowie byli jej rodzimymi mieszkańcami? Nie wiadomo. Sprawdzamy. I oto co się okazuje: jako rzymski legionista Artorius mógł on bronić Brytów przed napadami Szkotów i - a jakże - Piktów (dla których Celtowie byli takimi samymi wrogami jak i Rzymianie!), rzecz jednak w tym, że nie mógł on być rzymskim legionistą! Saksonowie rozpoczęli regularne najazdy na Brytanię prawie pół wieku po wycofaniu się Rzymian, a zostali pokonani przez Artura w bitwie pod Mount Badon w kolejne pół wieku później (czyli na początku VI wieku). Czyli twórcy filmu zapodziali gdzieś cały wiek: jak na hollywoodzkie dzieło to oczywiście detal, ale tu akurat zapowiadano wierność prawdzie historycznej... jakoś to nieładnie. (Za to, ku mojemu zaskoczeniu, koncepcja wywodząca rycerzy Okrągłego Stołu z sarmackiej kawalerii jest wcale sensowna, z "drobnym" zastrzeżeniem natury chronologicznej: Sarmaci stacjonowali - według niektórych historyków - na murze Hadriana jeszcze za czasów rzymskich, czyli ponad 100 lat wcześniej niż rozegrały się pokazane w filmie wypadki). Historia dopisała zaś do dziejów Artura ironiczną (w filmie naturalnie nieobecną) puentę: po jego śmierci Saksonowie podbili ostatecznie Brytanię, i to piórami ich potomków spisany został jego mit. Reasumując, czasu spędzonego w kinie nie uważam za kompletnie stracony (jak widać powyżej, podniósł moją znajomość historii! ;-) ), ale w celach rozrywkowych nikomu bym go nie polecała. A w kwestii forum: to b. dobry pomysł, ale bezwzględnie moderowane (chamstwo, proszę państwa, szerzy się wszędzie, i trzeba mu dawać bezwzględny odpór, tak jak król Artur i jego rycerze dawali odpór Saksonom. Może i w tym wypadku uda się na dłuższą metę ucywilizować barbarzyńców ;-) ). Pozdrawiam, Katarzyna
| ‹Król Bezmiarów› |
Zajrzałem do działu "książki nadesłane" i znalazłem tam ksiązke Feliksa Kresa pt. "Król Bezmiarów". Nie rozumiem dlaczego osoba pisząca zachetę napisała "Trzy tajemnicze córki Demina" itd. (co jest tu nie istotne), a rozchodzi sie o to że ta persona wprowadza ludzi w błąd. Jakie trzy córki, tam była jedna córka i dwie wnuczki (które ten "demin" spłodził z własną córką) (przyczepił bym się do tego "Demina" bo według mojej pamięci to on się nazywał Demon i coś tam dalej, ale że nie pamiętam to pominę ta sprawę). A teraz osobiste refleksje. Po przeczytaniu pierwszego tomu, postanowiłem dać Kresowi szansę i kupiłem na aukcji tom drugi, jakiż był mój zawód gdy wreszczie przebrnąłem przez ta lekturę (naprawdę duży). Może było to spowodowane że wcześniej skończyłem czwarty tom o Diunie Herberta (cudowny jak każdy tom, cóż Diuna for ever) przyktórym Kres wydał mi się wyjałowiony ze wszystkiego, co z tego że jest "szybka akcja i dynamiczne jej zwroty, a bohaterowie są jacyś tam" już nie pamiętam (cytat oczywiscie to nie jest ale moje wspomnienia), dla mnie to były flaki z olejem, dno, kaszana. A tak się zachwycałem Kresem po przeczytaniu "Wiatr i deszcz" w Feniksie, nie raz jeszcze w życiu miałem poznac uczucie zawodu. Dla mnie to ten dział jest obojętny, ale niektóre z prezentowanych ksiązek nie powinny sie tam pojawić. fan Diuny Od redakcji: Skoro to on spłodził, to były to jego córki, a nie wnuczki. Osoba matki dwóch kolejnych córek nie ma w tej kwestii znaczenia... A jeśli chodzi o kwestię umieszczania danej pozycji w tym dziale: jak sama nazwa wskazuje, są w nim pozycje nadesłane do Esensji przez wydawców. Z opisem przygotowanym także przez wydawcę. |