Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXVI

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Yves Swolfs
‹Durango #12: Dziedziczka›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDurango #12: Dziedziczka
Scenariusz
Data wydaniagrudzień 2016
RysunkiYves Swolfs
Wydawca Elemental
CyklDurango
ISBN9788394428679
Cena38,00
Gatunekwestern
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Górniczy protest na Dzikim Zachodzie
[Yves Swolfs „Durango #12: Dziedziczka” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Wątek rozpoczęty albumem „Kolorado” Yves Swolfs zamyka w kolejnej odsłonie serii – „Dziedziczce”. Niebieskooki, jasnowłosy rewolwerowiec staje tym razem po stronie zrewoltowanych górników, walczących z właścicielem kopalń, w których pracują, o lepsze warunki życia i wyższe płace. Przez moment można by się nawet zastanowić, czy Durango nie został socjalistą?

Sebastian Chosiński

Górniczy protest na Dzikim Zachodzie
[Yves Swolfs „Durango #12: Dziedziczka” - recenzja]

Wątek rozpoczęty albumem „Kolorado” Yves Swolfs zamyka w kolejnej odsłonie serii – „Dziedziczce”. Niebieskooki, jasnowłosy rewolwerowiec staje tym razem po stronie zrewoltowanych górników, walczących z właścicielem kopalń, w których pracują, o lepsze warunki życia i wyższe płace. Przez moment można by się nawet zastanowić, czy Durango nie został socjalistą?

Yves Swolfs
‹Durango #12: Dziedziczka›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDurango #12: Dziedziczka
Scenariusz
Data wydaniagrudzień 2016
RysunkiYves Swolfs
Wydawca Elemental
CyklDurango
ISBN9788394428679
Cena38,00
Gatunekwestern
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Durango trafił do miasteczka Nortonville w stanie Kolorado, aby wykonać kolejne zlecenie. Dopiero na miejscu dowiedział się, że osobą, która go wynajęła, jest Celia Norton, córka miejscowego potentata, właściciela kopalń, twardą ręką trzymającego pracujących dla niego górników. Stary bogacz wysługuje się w tym celu szeryfem Maxwellem, który za pieniądze swojego przełożonego stworzył nieliczną, ale działającą w bezwzględny sposób armię najemników. Przez moment był nawet skłonny przyjąć w jej szeregi tajemniczego przybysza, tyle że ten został wezwany właśnie po to, aby rozprawić się ze zbirami szeryfa. Ludzie Maxwella, kontrolujący niemal wszystko w miasteczku, odkryli w końcu rzeczywisty powód przyjazdu Durango i jego związek z Celią – w efekcie kobieta została pojmana, a rewolwerowiec… ukatrupiony. Tak przynajmniej mogło się wydawać. I z takim też przekonaniem Yves Swolfs – scenarzysta i rysownik komiksu w jednej osobie – pozostawił czytelników w finale poprzedniego tomu serii.
Ale gdyby Durango rzeczywiście zginął, nie doczekalibyśmy się kontynuacji cyklu. Zresztą chyba mało kto już wtedy, czytając pierwsze wydanie „Kolorado” (które ukazało się w 1992 roku), wierzył, że bohaterowi Swolfsa mogło przydarzyć się coś tak złego i ostatecznego. W każdym razie Maxwell i jego ludzie są na razie przekonani, że udało im się pozbyć największego zagrożenia. Na nowo panoszą się więc po okolicy, tropiąc potencjalnych buntowników. Pewnego dnia czterech ludzi szeryfa dociera do starych, opuszczonych górniczych chat nieopodal kopalni Carsona. Ze zdziwieniem zauważają, że w jednej z nich z komina unosi się dym. Przekonani, że może to być kryjówka poszukiwanego przez nich od dawna działacza związkowego, postanawiają zajrzeć do środka. I to jest ich wielki błąd. Zanim udaje im się przekroczyć próg domu, wszyscy giną od kul. Przed śmiercią patrzą jeszcze w twarz swego zabójcy i są piekielnie zaskoczeni. Domyślacie się już zapewne, kto jest tym bezwzględnym rewolwerowcem, zdolnym w ciągu kilku sekund położyć trupem czterech łotrów, prawda?
Zanim jednak wieść o ich śmierci dociera do Maxwella, otrzymuje on cios z innego kierunku. Ze szpitala psychiatrycznego w Denver, w którym zamknięto ją na wniosek ojca, zostaje uprowadzona Celia Norton – nie wiadomo, kto stoi za tym zuchwałym postępkiem ani w jakim celu porwanie zostało przygotowane. To znaczy nie wie tego szeryf, bo czytelnik jest akurat na bieżąco informowany przez autora. W każdym razie pętla wokół Maxwella zaczyna się zaciskać, chociaż on sam nie ma jeszcze świadomości tego faktu. Swolfs prowadzi fabułę „Dziedziczki” dwutorowo – oprócz wątku poświęconego tytułowemu bohaterowi serii, jest jeszcze drugi, w którym wiodącą rolę odgrywa James O’Leary. To ukrywający się w górniczej osadzie od kilku miesięcy związkowiec, którego celem jest wzniecenie buntu przeciwko Nortonowi. Biorąc jednak pod uwagę nastawienie drugiej strony i – nade wszystko – bezwzględność szeryfa, powstanie robotników może zakończyć się krwawą jatką. Zapobiec jej może tylko jedna osoba – Celia Norton. Przy wsparciu Durango.
„Dziedziczka” to dwunasta odsłona cyklu. Można zastanawiać się więc, czym belgijski autor mógłby jeszcze zaskoczyć czytelników. Kolejnym efektownym pościgiem konnym, względnie pojedynkiem strzeleckim? Niekoniecznie. Ale mimo to pojawia się w tym albumie element, którego wcześniej nie było. To robotnicza rewolta, zakończona przelewem krwi na ulicach miasta. Jakby Yves Swolfs chciał choć na chwilę wrócić do wątku podjętego prawie dekadę wcześniej w tomie „Strzały nad sierrą” (1985), w którym sportretował, przedstawiając go jako poświęcającego się dla innych romantycznego bohatera, niemieckiego marksistę Maximiliana von Ruhenberga. Stając po stronie górników walczących o lepszą przyszłość dla siebie i swoich dzieci, Durango okazuje sie poniekąd spadkobiercą jego idei. Choć prawdopodobnie znacznie bliższe prawdy byłoby wyjaśnienie, że kierował się po prostu poczuciem sprawiedliwości, któremu niejednokrotnie dawał wyraz w poprzednich częściach sagi.
Od strony graficznej nie zmieniło się w zasadzie nic. Nie musiało. A nawet nie powinno! Skoro już wcześniej Belg doprowadził swój styl do perfekcji, jakakolwiek jego korekta mogłaby oznaczać tylko zmianę na gorsze. Rysunki Swolfsa – kadrowanie, kolorystyka, przedstawienie postaci, dynamika scen akcji – są przecież bez zarzutu. To nie przypadek, że właśnie ta seria uczyniła go jednym z najpopularniejszych twórców komiksowych na świecie. Z drugiej strony prawdopodobnie po skończeniu pracy nad „Dziedziczką” poczuł się nią już trochę (a może nawet bardzo) zmęczony, o czym w pewnym sensie świadczy zakończenie albumu. Dość powiedzieć, że na kolejny tom przygód Durango wielbiciele leworękiego rewolwerowca musieli czekać aż cztery lata. W tym czasie Belg opublikował trzy części swojej nowej, nie mniej popularnej serii – gotyckiego horroru „Książę nocy”. Warto dodać jeszcze, że – podobnie jak najnowsza (dwunasta) odsłona „Jeremiaha” – dwunasty „Durango” wydrukowany został w dużo lepszej jakości, na grubszym papierze, a co najistotniejsze – bez podnoszenia przy tej okazji ceny.
koniec
2 stycznia 2017

Komentarze

02 I 2017   09:35:40

Dla mnie jeden ze słabszych tomów w serii. Mocno przegadany mało akcji.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Normanie, powtarzasz się
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

2 VI 2024

„Zielony Goblin powraca” to oryginalnie 850 numer „Amazing Spider-Man”. U nas wszedł w skład dziesiątego tomu serii ukazującej się w ramach linii Marvel Fresh.

więcej »

Galaktyczny syndrom sztokholmski
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

1 VI 2024

Marvel to mistrz rozmieniania się na drobne. Jeśli jakiś pomysł zaskoczył, możemy być pewni, że za chwilę powstanie milion kopiujących go komiksów. Tak właśnie stało się z Mroczną Phoenix, której potęga przez kolejne pokolenia scenarzystów jest uszczuplana. Na przykład w takich historiach jak „Avengers: Wejście Feniksa”.

więcej »

Góra, czyli punkt kulminacyjny
Marcin Osuch

31 V 2024

Makoto Fukamachi, japoński fotograf uczestniczący w wyprawach wysokogórskich, podąża śladami Habu Jojiego, jednego z najwybitniejszych himalaistów z Kraju Kwitnącej Wiśni. Spotykając się z kolejnymi osobami, które miały do czynienia z Jojim, Fukamachi odkrywa przed czytelnikami historię tego tajemniczego człowieka. Tom pierwszy „Szczytu bogów” kończy się, gdy wspinacz wchodzi na arenę międzynarodową.

więcej »

Polecamy

Ambasadorka pokoju

Niekoniecznie jasno pisane:

Ambasadorka pokoju
— Marcin Knyszyński

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Spisek i agentka Pinkertona
— Sebastian Chosiński

Łotr łotra łotrem pogania
— Sebastian Chosiński

Samotnik bez Imienia
— Sebastian Chosiński

Wśród skorpionów
— Sebastian Chosiński

Pociągiem do Piekła
— Sebastian Chosiński

Kobra kąsa zawsze dwa razy
— Sebastian Chosiński

Gdzie diabeł nie może, tam Durango pośle…
— Sebastian Chosiński

Nie taki wampir straszny jak o nim mówią
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Zrodziło go Piekło
— Sebastian Chosiński

U podnóża Gór Skalistych
— Sebastian Chosiński

Tegoż autora

Nad piękną i modrą Odrą
— Sebastian Chosiński

Braterski hołd
— Sebastian Chosiński

Jazzowe oblicze noise’u i post-rocka
— Sebastian Chosiński

Kto nie ryzykuje, ten… w spokoju nie żyje
— Sebastian Chosiński

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.