Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXVI

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Yves Swolfs
‹Durango #17: Jessie›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDurango #17: Jessie
Scenariusz
Data wydaniamaj 2019
RysunkiYves Swolfs
PrzekładWojciech Birek
Wydawca Elemental
CyklDurango
ISBN978-83-951334-6-6
Format48s. 215x290mm
Cena38,00
Gatunekwestern
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Wśród skorpionów
[Yves Swolfs „Durango #17: Jessie” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Można odnieść wrażenie, że z biegiem lat Yves Swolfs tracił serce dla Durango. Kolejne tomy ukazywały się po kilkuletniej przerwie, a ich fabuła, choć wciąż nawiązywała do najlepszych tradycji spaghetti-westernu, stała się powtarzalna. Na „Jessie” – siedemnastą odsłonę serii – czytelnicy musieli czekać cztery lata. Jednocześnie dane było im po raz kolejny przyzwyczajać się do nowej formy ilustracji, tym razem autorstwa Włocha Giuseppe Ricciardiego.

Sebastian Chosiński

Wśród skorpionów
[Yves Swolfs „Durango #17: Jessie” - recenzja]

Można odnieść wrażenie, że z biegiem lat Yves Swolfs tracił serce dla Durango. Kolejne tomy ukazywały się po kilkuletniej przerwie, a ich fabuła, choć wciąż nawiązywała do najlepszych tradycji spaghetti-westernu, stała się powtarzalna. Na „Jessie” – siedemnastą odsłonę serii – czytelnicy musieli czekać cztery lata. Jednocześnie dane było im po raz kolejny przyzwyczajać się do nowej formy ilustracji, tym razem autorstwa Włocha Giuseppe Ricciardiego.

Yves Swolfs
‹Durango #17: Jessie›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDurango #17: Jessie
Scenariusz
Data wydaniamaj 2019
RysunkiYves Swolfs
PrzekładWojciech Birek
Wydawca Elemental
CyklDurango
ISBN978-83-951334-6-6
Format48s. 215x290mm
Cena38,00
Gatunekwestern
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
W latach 80. XX wieku kolejne tomy „Durango” ukazywały się nadzwyczaj regularnie – rok po roku. Dopiero w następnej dekadzie Yves Swolfs zaczął robić sobie dłuższe przerwy, poświęcając czas innym cyklom komiksowym. Aż wreszcie w 1998 roku opublikował „Bez litości” i mogło się wydawać, że tym samym zamknął trzynastoodcinkową opowieść o błękitnookim leworęcznym rewolwerowcu. Dopiero osiem lat później okazało się, że jednak nie. Jeden z najbardziej znanych komiksowych bohaterów rodem z Dzikiego Zachodu powrócił bowiem w albumie „Krok do piekła” (2006), który stał się początkiem trylogii stworzonej do spółki z francuskim grafikiem Thierrym Girodem. Kontynuowano ją w „El Cobra” (2009), a zwieńczono w „Zmierzchu ścierwojada” (2012). I znów wszystko wskazywało na to, że to już finał całej historii, tym bardziej że Girod odszedł do innych obowiązków.
Ale, jak widać, Durango uzależnił od siebie nie tylko czytelników, lecz także swojego pomysłodawcę. W 2016 roku, po czteroletnim oczekiwaniu, wielbiciele serii uraczeni zostali jej siedemnastą odsłoną – „Jessie”. Chociaż po rozstaniu z Girodem Swolfs mógł sam narysować ciąg dalszy, wolał skorzystać z usług innego ilustratora. Tak doszło do jego kooperacji z włoskim rysownikiem Giuseppem Ricciardim, który na co dzień ukrywa się pod pseudonimem Iko. Do chwili nawiązania współpracy z belgijskim scenarzystą, ten urodzony w 1974 roku neapolitańczyk nie miał szczególnych osiągnięć – mógł się pochwalić zaledwie czterema tomami powstałej do fabuły Christophe’a Beka, serii heroic fantasy „Ténèbres” (2009-2013), publikowanej przez wydawnictwo Soleil, czyli to samo, które patronuje „Durango” od 2006 roku. Można się więc domyślać, że za wyborem Ricciardiego stało przede wszystkim szefostwo oficyny, któremu zależało na tym, aby nie kasować serii po wydaniu pod jej szyldem zaledwie trzech tomów.
Akcja „Jessie” (2016) rozgrywa się po wydarzeniach opisanych w trylogii stworzonej wespół z Girodem. Z walki z bezlitosnym biznesmenem Steinerem i jego ludźmi Durango wychodzi tak mocno pokiereszowany fizycznie i psychicznie, że potrzebuje dłuższego odpoczynku. Tym sposobem trafia do niewielkiego miasteczka Hancock, w którym urząd szeryfa od lat sprawuje jego stary znajomy Larry Haynes. Na pierwszy rzut oka zdaje się, że życie płynie tu leniwym nurtem, mieszczanie są bogobojni, a ci, którym jednak do Boga daleko, wszystkie swoje sprawy i zachcianki załatwiają w saloonie prowadzonym przez Elmera i Angie Maxwellów. Ale na Dzikim Zachodzie nie ma tak naprawdę spokojnych miasteczek; Hancock również skrywa mroczną tajemnicę sprzed lat – to sprawa niewyjaśnionego napadu i wielkiego łupu, który rozpłynął się w powietrzu. I zapewne nigdy nie zostałaby ona rozwiązana, gdyby nie efekt domina wywołany pojawieniem się pewnej pięknej blondwłosej dziewczyny o imieniu Jessie.
Zatrudnia się ona jako prostytutka w saloonie Maxwellów, ale do swoich podstawowych obowiązków wcale się nie garnie; grzebie za to w biurku swojego szefa i na dodatek zostaje na tym przyłapana. Wściekły Elmer ukarałby ją za to zapewne przykładnie, gdyby nie interwencja szeryfa. Problem w tym, że także swemu wybawcy dziewczyna nie chce powiedzieć, co ją sprowadziło do Hancock. Haynes zdając sobie jednak sprawę, że tutaj nieznajomej grozi niebezpieczeństwo, postanawia odwieźć ją rejsowym dyliżansem do najbliższego miasta, przez które przejeżdża pociąg. Nigdy jednak nie docierają do Blanding. Po drodze bowiem dyliżans zostaje zaatakowany, Larry śmiertelnie raniony, a blondwłosa piękność uprowadzona. To wystarczający zbieg okoliczności, aby do śledztwa włączył się – dotąd trzymający się na uboczu – Durango. Rewolwerowiec załatwia sprawę po swojemu, co oznacza, że w dalszym ciągu albumu nie brakuje ani konnych pościgów, ani pojedynków strzeleckich, ani stosu trupów.
A wszystko to przyprawione nagłymi zwrotami akcji i sarkastycznymi dialogami. W „Jessie”, podobnie jak we wcześniejszych odsłonach serii, nie sposób doszukać się pozytywnych bohaterów. Owszem, możemy uznać, że wcielający się w „karzące ramię sprawiedliwości” Durango jest tym, któremu kibicujemy, ale jakżeż trudne byłoby osiągnięcie porozumienia z nim, gdybyśmy byli katolickimi księżmi, a on postanowił wyspowiadać się ze swoich grzechów właśnie u nas. Jeżeli jednak uznamy, że celem podstawowym jest ukaranie najpodlejszych z podłych, to tak, prawda, nie znaleźlibyśmy lepszego narzędzia niż leworęki rewolwerowiec. Jest więc, jak i inni, skorpionem, ale przynajmniej gryzie tych, którym się należy. Istotniejszą zmianą, jaką zafundowano czytelnikom w „Jessie”, jest nowe oblicze grafiki. Iko ma inną kreskę, niż Swolfs i Girod. To wprawdzie wciąż jest rysunek realistyczny, ale zdecydowanie bardziej trzymany w ryzach, o nadzwyczaj wyrazistych konturach, co czasami sprawia wrażenie toporności.
Być może wynika to z braku doświadczenia i w kolejnych odsłonach serii będzie ewoluować, a może taki jest po prostu, ukształtowany podczas pracy nad „Ténèbres”, styl Włocha – wtedy raczej nie ma co liczyć na zmianę. Zresztą… czy w ogóle doczekamy się kolejnego tomu „Durango”, skoro w ubiegłym roku Swolfs zapoczątkował – pod egidą wydawnictwa Lombard – nową serię westernową „Lonesome”. Z okładki pierwszego tomu (narysowanego przez Belga!) patrzy na nas – uzbrojony w karabin – główny bohater, który… ma jasne włosy i błękitne oczy. Tylko po sposobie, w jakim trzyma broń, można wywnioskować, że jest praworęczny.
koniec
16 sierpnia 2019

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Normanie, powtarzasz się
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

2 VI 2024

„Zielony Goblin powraca” to oryginalnie 850 numer „Amazing Spider-Man”. U nas wszedł w skład dziesiątego tomu serii ukazującej się w ramach linii Marvel Fresh.

więcej »

Galaktyczny syndrom sztokholmski
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

1 VI 2024

Marvel to mistrz rozmieniania się na drobne. Jeśli jakiś pomysł zaskoczył, możemy być pewni, że za chwilę powstanie milion kopiujących go komiksów. Tak właśnie stało się z Mroczną Phoenix, której potęga przez kolejne pokolenia scenarzystów jest uszczuplana. Na przykład w takich historiach jak „Avengers: Wejście Feniksa”.

więcej »

Góra, czyli punkt kulminacyjny
Marcin Osuch

31 V 2024

Makoto Fukamachi, japoński fotograf uczestniczący w wyprawach wysokogórskich, podąża śladami Habu Jojiego, jednego z najwybitniejszych himalaistów z Kraju Kwitnącej Wiśni. Spotykając się z kolejnymi osobami, które miały do czynienia z Jojim, Fukamachi odkrywa przed czytelnikami historię tego tajemniczego człowieka. Tom pierwszy „Szczytu bogów” kończy się, gdy wspinacz wchodzi na arenę międzynarodową.

więcej »

Polecamy

Ambasadorka pokoju

Niekoniecznie jasno pisane:

Ambasadorka pokoju
— Marcin Knyszyński

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Spisek i agentka Pinkertona
— Sebastian Chosiński

Łotr łotra łotrem pogania
— Sebastian Chosiński

Samotnik bez Imienia
— Sebastian Chosiński

Pociągiem do Piekła
— Sebastian Chosiński

Kobra kąsa zawsze dwa razy
— Sebastian Chosiński

Gdzie diabeł nie może, tam Durango pośle…
— Sebastian Chosiński

Nie taki wampir straszny jak o nim mówią
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Zrodziło go Piekło
— Sebastian Chosiński

Górniczy protest na Dzikim Zachodzie
— Sebastian Chosiński

U podnóża Gór Skalistych
— Sebastian Chosiński

Tegoż autora

Nad piękną i modrą Odrą
— Sebastian Chosiński

Braterski hołd
— Sebastian Chosiński

Jazzowe oblicze noise’u i post-rocka
— Sebastian Chosiński

Kto nie ryzykuje, ten… w spokoju nie żyje
— Sebastian Chosiński

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.