Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXVI

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Andrzej Białoszycki, Jerzy Wróblewski
‹Z archiwum Jerzego Wróblewskiego #11: Powrót Baxtera›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZ archiwum Jerzego Wróblewskiego #11: Powrót Baxtera
Scenariusz
Data wydania20 maja 2017
RysunkiJerzy Wróblewski
Wydawca ONGRYS
CyklZ archiwum Jerzego Wróblewskiego
ISBN978-83-65803-07-8
Format44s. 297×210mm
Cena24,90
Gatunekprzygodowy, western
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

O kowboju, co kulom się nie kłaniał
[Andrzej Białoszycki, Jerzy Wróblewski „Z archiwum Jerzego Wróblewskiego #11: Powrót Baxtera” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Pierwszy wydany w tym roku (a jedenasty w ogóle) tom „Z archiwum Jerzego Wróblewskiego” przynosi jeden z najciekawszych westernów narysowanych przez bydgoskiego autora – „Powrót Baxtera”. To pełnokrwista – z fabułą wymyśloną przez Andrzeja Białoszyckiego – opowieść z Dzikiego Zachodu, w której trup ściele się zaskakująco gęsto.

Sebastian Chosiński

O kowboju, co kulom się nie kłaniał
[Andrzej Białoszycki, Jerzy Wróblewski „Z archiwum Jerzego Wróblewskiego #11: Powrót Baxtera” - recenzja]

Pierwszy wydany w tym roku (a jedenasty w ogóle) tom „Z archiwum Jerzego Wróblewskiego” przynosi jeden z najciekawszych westernów narysowanych przez bydgoskiego autora – „Powrót Baxtera”. To pełnokrwista – z fabułą wymyśloną przez Andrzeja Białoszyckiego – opowieść z Dzikiego Zachodu, w której trup ściele się zaskakująco gęsto.

Andrzej Białoszycki, Jerzy Wróblewski
‹Z archiwum Jerzego Wróblewskiego #11: Powrót Baxtera›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZ archiwum Jerzego Wróblewskiego #11: Powrót Baxtera
Scenariusz
Data wydania20 maja 2017
RysunkiJerzy Wróblewski
Wydawca ONGRYS
CyklZ archiwum Jerzego Wróblewskiego
ISBN978-83-65803-07-8
Format44s. 297×210mm
Cena24,90
Gatunekprzygodowy, western
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Jerzy Wróblewski uwielbiał westerny – to żadna tajemnica. Chętnie do nich wracał jako widz w kinie, ale także – w późniejszych latach – jako twórca komiksów prasowych. Historią rodem z Dzikiego Zachodu była jedna z pierwszych jego opowieści rysunkowych, stworzona dla bydgoskiej popołudniówki „Dziennik Wieczorny” („Jeździec w masce” z 1959 roku), jak i jedna z ostatnich („Szlak mściciela” wydrukowany osiemnaście lat później). Początkowo fabuły wymyślał sam, natomiast przez ostatnie lata dostarczał mu je dziennikarz Andrzej Białoszycki – od 1972 roku był on praktycznie nadwornym scenarzystą Wróblewskiego. W „Archiwum…” pojawiło się już kilka ich wspólnych dzieł, jak chociażby kryminalne „Kryptonim Złota Doxa” i „Kryptonim Pająk” (1974) z minicyklu o kapitanie Jasnym oraz sensacyjne „Zemsta faraona” (1976) i „Brunatny Pająk” (1977-1978), których bohaterem był Adam Moran. Do tego dodać należy jeszcze westerny: „Ringo” (1970) oraz „Skarb Irokezów” (1976), których uzupełnieniem stał się teraz „Powrót Baxtera”.
To jeden z dłuższych (chociaż nie najdłuższy) komiks bydgoszczanina opublikowany na łamach poczytnego regionalnego dziennika. Swój żywot rozpoczął na początku października 1974 i ukazywał się nieprzerwanie prawie do połowy lutego następnego roku. W sumie uzbierało się osiemdziesiąt jeden trzykadrowych pasków, które na potrzeby „Archiwum” zostały opracowane przez Macieja Jasińskiego, głównego w ostatnim czasie promotora twórczości Jerzego Wróblewskiego. Na czym polegała modyfikacja? „Powrót Baxtera” pierwotnie ukazał się w formie typowej dla komiksów prasowych, a więc rysunków uzupełnionych pod spodem tekstem; Jasiński postanowił – i była to po raz kolejny decyzja ze wszech miar słuszna – przerobić je na dużo przyjaźniejszą dla współczesnego czytelnika wersję z „dymkami”. Dzięki czemu całość czyta się łatwiej, zwracając przy tym również większą uwagę na stronę graficzną.
Kim jest tytułowy Baxter? Bohater ten po raz pierwszy pojawił się w „Leworękim” – komiksie Wróblewskiego i Białoszyckiego publikowanym w „Dzienniku Wieczornym” na przełomie lat 1973/1974 – by wrócić na łamy tej gazety po niespełna roku. To rewolwerowiec, który jakiś czas temu rozstał się ze swoją profesją, „dziedzicząc” po niej jednak śmiertelnych wrogów. Teraz prowadzi zupełnie inne życie – ma kobietę (żonę?), z którą mieszka na ranczu, gdzie zajmuje się hodowlą bydła. Wiedzie mu się całkiem nieźle. Właśnie wraca z miasta po sprzedaży swego stada, co oznacza, że juki wypchane ma gotówką i prezentami. Ale wcale nie czeka go radosne powitanie. Z daleka zauważa bowiem unoszący się nad domem czarny dym. W środku znajduje ciała swoich pomocników – Mike’a i Starego Billa; nigdzie nie ma natomiast Jane. Jedyne, co może teraz zrobić, to pogrzebać ciała zamordowanych, a potem ruszyć na poszukiwania ukochanej. Problem tylko w tym, że nie wie nawet, kto ją porwał, choć może domyślać się dlaczego.
Następnego dnia pierwsze kroki Baxter kieruje do stacji dyliżansów, mając nadzieję, że jeźdźcy, którzy napadli na jego posiadłość, zatrzymają się tam, aby wymienić konie. Przeczucie go nie myli. Ba! udaje mu się nawet zobaczyć Jane, lecz… właśnie, rozwiązanie nie może być przecież tak proste. W przeciwnym wypadku komiks nie liczyłby osiemdziesięciu (plus jeden) odcinków. To dopiero początek przygód eksrewolwerowca, który będzie musiał przebyć jeszcze wiele mil, narazić się na wiele niebezpieczeństw i zabić wielu wrogów, aby doprowadzić dzieło do końca. Komiks prasowy w tamtych czasach bardzo przypominał powieści w odcinkach, które nierzadko powstawały na bieżąco. W czasie ich lektury rzuca się więc w oczy dość luźna forma i mnogość wątków, których podstawowym celem jest utrudnienie głównemu bohaterowi dotarcie do celu. Nie inaczej jest z „Powrotem Baxtera”. Białoszycki co rusz wymyśla coś nowego, wprowadza nowe postaci, na różne sposoby przerabia ten sam schemat – ktoś staje Baxterowi na drodze, więc ten musi się z nim (względnie: z nimi) rozprawić. I tak do samego końca.
Mimo tych zabiegów, które fabularnie rozbijają nieco spoistość opowieści, komiks czyta się płynnie i z zainteresowaniem. Uwagę przykuwa przede wszystkim tytułowy bohater – charyzmatyczny i zdeterminowany. Szlachetny, ale jednocześnie zdający sobie sprawę, z jakiego typu ludźmi ma do czynienia. To zaś przekłada się bezpośrednio na podejście do nich. Baxter nie okazuje im litości. Wręcz przeciwnie! Potrafi być wręcz zaskakująco okrutny, co w publikowanych wcześniej w „Archiwum” kowbojskich historiach Wróblewskiego się nie zdarzało. Całkiem możliwe, że Białoszycki tym razem dużo bardziej inspirował się krwawymi filmowymi spaghetti-westernami, a nie klasycznymi amerykańskimi opowiastkami z Dzikiego Zachodu, w których nawet gotowi na wszystko rewolwerowcy nierzadko wyżej stawiali szlachetność wobec wrogów, niż skuteczność w ich eliminowaniu. Co akurat w tym konkretnym przypadku należy uznać za plus. Dzięki temu Baxter nie jest chodzącym (czy raczej: jeżdżącym konno) spiżowym pomnikiem, lecz postacią z krwi i kości, napędzaną złością, a może nawet – biorąc pod uwagę finał – nienawiścią.
Graficznie jest tak samo dobrze, jak fabularnie. Choć oczywiście cały czas musimy pamiętać o tym, że mamy do czynienia z komiksem, który powstawał w formie gazetowych stripów. Do jego oceny trzeba zatem przyłożyć trochę inną miarę, niż do klasycznego albumu. Inne były wymogi, inne także możliwości poligraficzne. Wróblewski jednak jakby nic sobie z tego nie robił. Miał rozmach, którego zapewne nauczył się nieco wcześniej, pracując nad swymi pierwszymi „kolorowymi zeszytami” z cyklu „Podziemny front” (1971-1972) oraz „Kapitan Żbik” (od 1973 roku). To stopniowo zmieniało podejście rysownika; większą uwagę przywiązywał do szczegółów tła, mimiki czy filmowego sposobu kadrowania. Co w przypadku niewielkich „klatek”, w jakich musiał się mieścić, do prostych zadań nie należało. Ułatwieniem był natomiast na pewno fakt, że miał dla siebie cały kadr, którego nie dzielił ze scenarzystą – cały tekst znajdował się przecież pod rysunkiem. Podsumowując: „Powrót Baxtera” to udane dzieło. Ciekawe czy tak samo dobra okaże się zapowiadana w tomie dwunastym „Archiwum” komiksowa adaptacja powieści Janusza Przymanowskiego „Czterej pancerni i pies” (publikowana w „Dzienniku Wieczornym” w latach 1968-1969), która wyprzedziła dużo bardziej znane „Przygody pancernych i psa Szarika” (1970-1971) autorstwa Szymona Kobylińskiego.
koniec
12 lipca 2017

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Normanie, powtarzasz się
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

2 VI 2024

„Zielony Goblin powraca” to oryginalnie 850 numer „Amazing Spider-Man”. U nas wszedł w skład dziesiątego tomu serii ukazującej się w ramach linii Marvel Fresh.

więcej »

Galaktyczny syndrom sztokholmski
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

1 VI 2024

Marvel to mistrz rozmieniania się na drobne. Jeśli jakiś pomysł zaskoczył, możemy być pewni, że za chwilę powstanie milion kopiujących go komiksów. Tak właśnie stało się z Mroczną Phoenix, której potęga przez kolejne pokolenia scenarzystów jest uszczuplana. Na przykład w takich historiach jak „Avengers: Wejście Feniksa”.

więcej »

Góra, czyli punkt kulminacyjny
Marcin Osuch

31 V 2024

Makoto Fukamachi, japoński fotograf uczestniczący w wyprawach wysokogórskich, podąża śladami Habu Jojiego, jednego z najwybitniejszych himalaistów z Kraju Kwitnącej Wiśni. Spotykając się z kolejnymi osobami, które miały do czynienia z Jojim, Fukamachi odkrywa przed czytelnikami historię tego tajemniczego człowieka. Tom pierwszy „Szczytu bogów” kończy się, gdy wspinacz wchodzi na arenę międzynarodową.

więcej »

Polecamy

Ambasadorka pokoju

Niekoniecznie jasno pisane:

Ambasadorka pokoju
— Marcin Knyszyński

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Wyłącz ten telewizor!
— Marcin Osuch

(Trochę) Anty-Żbik
— Marcin Osuch

Krótko o komiksach: Nie dla dzieci
— Marcin Osuch

Historia w obrazkach: Konkwistadorzy!
— Sebastian Chosiński

Piąty bieg, Cyklonie, piąty bieg!
— Konrad Wągrowski

Bumelanci i cwaniacy
— Sebastian Chosiński

Jankesi z Podhala
— Sebastian Chosiński

O okrutnym podboju Jukatanu
— Sebastian Chosiński

Światy zaginione i przypomniane
— Sebastian Chosiński

Wiekopomne dzieło króla Długouchych
— Konrad Wągrowski

Tegoż autora

Nad piękną i modrą Odrą
— Sebastian Chosiński

Braterski hołd
— Sebastian Chosiński

Jazzowe oblicze noise’u i post-rocka
— Sebastian Chosiński

Kto nie ryzykuje, ten… w spokoju nie żyje
— Sebastian Chosiński

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.