Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Mike Carey, Peter Gross, Ryan Kelly, Dean Ormston
‹Lucyfer #4: Boska komedia›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLucyfer #4: Boska komedia
Scenariusz
Data wydaniasierpień 2009
RysunkiDean Ormston, Peter Gross, Ryan Kelly
Wydawca Egmont
CyklLucyfer
Cena59,00
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk

Niebiańsko-piekielne przesilenie
[Mike Carey, Peter Gross, Ryan Kelly, Dean Ormston „Lucyfer #4: Boska komedia” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Czwarty tom sagi o Lucyferze został opatrzony przewrotnym, nawiązującym do klasycznego poetyckiego tekstu z epoki średniowiecza, tytułem „Boska komedia”. Mimo że opowiada o najbardziej dramatycznych od początku serii przeżyciach Pana Piekieł, nie wzbudza tak wielkich emocji, jak należałoby się spodziewać. Zapewne dlatego, że scenarzysta Mike Carey postawił tym razem na czystą akcję, spychając na dalszy plan rozważania filozoficzno-etyczne, będące motorem napędowym wcześniejszych odsłon cyklu.

Sebastian Chosiński

Niebiańsko-piekielne przesilenie
[Mike Carey, Peter Gross, Ryan Kelly, Dean Ormston „Lucyfer #4: Boska komedia” - recenzja]

Czwarty tom sagi o Lucyferze został opatrzony przewrotnym, nawiązującym do klasycznego poetyckiego tekstu z epoki średniowiecza, tytułem „Boska komedia”. Mimo że opowiada o najbardziej dramatycznych od początku serii przeżyciach Pana Piekieł, nie wzbudza tak wielkich emocji, jak należałoby się spodziewać. Zapewne dlatego, że scenarzysta Mike Carey postawił tym razem na czystą akcję, spychając na dalszy plan rozważania filozoficzno-etyczne, będące motorem napędowym wcześniejszych odsłon cyklu.

Mike Carey, Peter Gross, Ryan Kelly, Dean Ormston
‹Lucyfer #4: Boska komedia›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLucyfer #4: Boska komedia
Scenariusz
Data wydaniasierpień 2009
RysunkiDean Ormston, Peter Gross, Ryan Kelly
Wydawca Egmont
CyklLucyfer
Cena59,00
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Po niezwykle udanych trzech pierwszych albumach „Lucyfera” – „Diable na progu”, „Dzieciach i potworach” oraz „Potępieńczych związkach” – w tomie czwartym, oryginalnie opublikowanym przed sześcioma laty, tytułowy bohater dostaje chwilowej, miejmy nadzieję, zadyszki. Duża w tym wina scenarzysty Mike’a Careya, który wcześniejszymi historiami tak wyśrubował poziom, że prawie niemożliwym stało się dorównanie mu w kolejnych odsłonach cyklu. W każdym serialu musi zresztą nastąpić moment przesilenia, kiedy jedne wątki się zamyka, aby za chwilę otworzyć nowe. Opada wówczas napięcie, a do fabuły wkrada się pewne rozluźnienie. W przypadku opowieści o upadłym aniele i ekswładcy Piekieł przytrafiło się to akurat w zeszytach od dwudziestego pierwszego do dwudziestego ósmego, które złożyły się na zbiorcze wydanie „Boskiej komedii”. I chociaż autor scenariusza zalicza małe wahania formy, mimo wszystko wciąż mamy do czynienia z jedną z najciekawszych serii komiksowych ostatnich lat. I z jednym z najbardziej charyzmatycznych bohaterów.
Czwarty album składa się z dwóch dłuższych (trzyczęściowych) oraz dwóch krótszych opowieści. Te bardziej rozbudowane swymi tytułami nawiązują do słynnego czternastowiecznego alegorycznego poematu Dantego Alighieri, choć Carey akurat prowadzi czytelnika w przeciwnym kierunku niż ten, który zaserwował włoski poeta – w komiksie najpierw bowiem odwiedzamy Raj („Paradiso”), by następnie zajrzeć do Czyśćca („Purgatorio”). Rozpoczynając pierwszą historię, scenarzysta sięgnął po wątek opowiedziany w finale drugiego tomu. Umierający po starciu z Lucyferem, Michał Demiurg zdążył jeszcze stworzyć nowy Wszechświat, który po jego śmierci dostał się pod panowanie tego, który z rozgrywki wyszedł obronną ręką. Istnienie konkurencyjnego Kosmosu może jednak zagrozić odwiecznemu porządkowi rzeczy, dlatego też Bóg wysyła do Gwiazdy Zarannej archanioła Michała z poleceniem przekonania go, aby podporządkował się woli Stwórcy i zamknął doń wrota. Niosący Światło nie ma jednak najmniejszej ochoty spełniać tego żądania – bez wahania sprzeciwia się edyktowi Pana, dążąc do bezpośredniego z Nim starcia. Na potwierdzenie swojej odmowy rozbija bramę i otwiera tym samym niezliczoną ilość drzwi do swego nowego królestwa. Odtąd mogą przekraczać je wszyscy niezadowoleni z jarzma niebios. Na efekty tej niecodziennej migracji nie trzeba zresztą długo czekać. Przez wrota przenikają bowiem także ci, którzy chcą wydrzeć Lucyferowi z rąk jego władztwo, co musi zakończyć się kolejnym spektakularnym pojedynkiem.
Momentami można odnieść wrażenie, że Pan Piekieł nie przemyślał do końca swojej decyzji. Bo czy w przeciwnym wypadku skazywałby sam siebie na tak poważne zagrożenie? Chyba że był to jedynie element prowadzonej przez niego gry, w której miał tę przewagę nad konkurentami, że znał ich posunięcia na co najmniej kilka ruchów naprzód… Przeciwko Lucyferowi występują bowiem potężne Basanosy, wyklęte plemię, którego przywódcy przybrali postać kart tarota. By dostać się do opanowanego przez Gwiazdę Zaranną świata, posługują się – jak kluczem – znaną już z poprzednich odsłon cyklu Jill Presto, piosenkarką z Las Vegas. Marząc o wielkiej karierze, kobieta zaprzedała im swą duszę, teraz zaś nadszedł moment spłacenia zaciągniętego długu. Niosący Światło zostaje kompletnie zaskoczony interwencją nieproszonych i agresywnych gości. W pewnym momencie zdaje się nawet, że w starciu z nimi znajduje się na z góry straconej pozycji – wtedy jednak nadciąga niespodziewana odsiecz. Tylko czy nie przybywa ona zbyt późno?
W „Znakach na ścianie” Carey opowiada poboczną historię czarodziejki Esa-Kiry, pół-człowieka i pół-konia, która wyrusza do pałacu Lucyfera, aby ostrzec go przed zagrożeniem. Nie zastaje go jednak i wraca do swego rodzinnego Jasnowzgórza, które w tym czasie zostaje opanowane przez dwunogów. Po latach, dręczona wyrzutami sumienia, postanawia sprawdzić, czy pozostawiony przez nią znak przydał się na coś Panu Piekieł. „Purgatorio” (także składające się z trzech części) stanowi bezpośrednie nawiązanie do pierwszej historii. Poznajemy w nim nie tylko dalsze losy Gwiazdy Zarannej, ale również innych, dobrze już znanych postaci cyklu. Po raz kolejny na kartach komiksu goszczą więc demonica Mazikeen (stojąca teraz na czele Rady Wojennej Lilim na wygnaniu) oraz Elaine Belloc, dziewczynka ze świata ludzi, nieustająca w poszukiwaniu swojej widmowej przyjaciółki Mony Doyle. Tym razem przychodzi jej odegrać niezwykle istotną rolę, która w bezpośredni sposób wpływa na położenie Niosącego Światło. W dużej mierze będzie to możliwe dzięki ohydnemu z wyglądu, ale wspaniałemu z charakteru upadłemu cherubinowi Gaudium, wysłanemu przez archanioła Michała na pomoc Elaine. Gaudium – i jego starsza siostra Sfero – jest również głównym bohaterem „Kradzieży z włamaniem”, ostatniej opowieści czwartego tomu, notabene najzabawniejszej ze wszystkich dotychczas wypełniających „Lucyfera”. I choć można się nieco zżymać na jego przerysowaną głupotę, to jednak jest on bezsprzecznie zabawny i wnosi do – ponurej przecież historii – nieco ożywczej (auto)ironii.
W „Boskiej komedii” Mike Carey postawił na akcję. Większą część komiksu zajmuje rozgrywka pomiędzy Basanosami a Lucyferem; wszystko pozostałe podporządkowane jest temu właśnie wątkowi. To sprawia, że album wydaje się zaskakująco monotematyczny. Mimo że scenarzysta wprowadza nowe postaci, sygnalizuje nowe wątki, które zapewne doczekają się rozwinięcia w kolejnych rozdziałach, tym razem brakuje w warstwie fabularnej finezji i maestrii typowych dla wcześniejszych części. Zdecydowanie nie wyszło dziełu na dobre chwilowe odsunięcie głównej figury na boczny tor. Okazuje się bowiem, że – w przeciwieństwie do „Sandmana” – Careyowi nie udało się jeszcze stworzyć tak wyrazistych postaci drugoplanowych, które byłyby w stanie unieść ciężar opowieści pod nieobecność tytułowego bohatera. Od strony graficznej nie czeka czytelnika żadne zaskoczenie – ani pozytywne, ani negatywne. Panowie Peter Gross („Paradiso”), Ryan Kelly („Paradiso”, „Purgatorio”) oraz Dean Ormston („Znaki na ścianie”, „Purgatorio” i „Kradzież z włamaniem”) wciąż są w świetnej formie i idealnie rozumieją się z autorem scenariusza. A że całość charakteryzuje się nieznacznym spadkiem poziomu – najmniejsza jest w tym właśnie ich wina. Należy mieć nadzieję, że po kilku głębszych oddechach Lucyfer powróci w… dobrej formie. Bo przecież trochę głupio zabrzmiałoby stwierdzenie: „jeszcze potężniejszy”.
koniec
9 października 2009

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Urodziny Pająka
Marcin Knyszyński

20 V 2024

Ale dużo czytania będzie w najnowszym albumie z cyklu „The Amazing Spider-Man. Epic Collection”! Jest to tom najbardziej wypełniony materiałami dodatkowymi, podsumowaniami, esejami, wypowiedziami twórców i wspominkami. Okazja jest w końcu nie byle jaka – człowiek-pająk skończył trzydzieści lat! Dokładnie tyle – mamy wszak rok 1992.

więcej »

Film animowany w gratisie
Marcin Osuch

19 V 2024

Czy tom trzynasty serii może być pechowy? Na pewno dla Jona Arbucle’a, pod tym względem niewiele się zmienia.

więcej »

Sześćdziesiąt lat minęło…
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

18 V 2024

„Wasp: Małe światy” to pozycja, po którą powinien sięgnąć każdy fan Marvela znad Wisły. Głównie z pobudek patriotycznych. W większości jest bowiem zilustrowana przez naszego człowieka w Ameryce – Katarzynę Niemczyk, ukrywającą się pod pseudonimem Kasia Nie.

więcej »

Polecamy

Ambasadorka pokoju

Niekoniecznie jasno pisane:

Ambasadorka pokoju
— Marcin Knyszyński

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Saga Młota dobiega końca
— Andrzej Goryl

Zamknięta w opowieści
— Agata Włodarczyk

Coś kontra nic
— Marcin Knyszyński

Na właściwych torach
— Marcin Knyszyński

Krótko o komiksach: Ostry zakręt
— Marcin Knyszyński

Po krawędzi monety
— Marcin Knyszyński

Kto jest godzien?
— Marcin Knyszyński

Początek uniwersum
— Marcin Knyszyński

Nie przegap: Maj 2021
— Esensja

Wolności!
— Marcin Knyszyński

Tegoż autora

Jazzowe oblicze noise’u i post-rocka
— Sebastian Chosiński

Kto nie ryzykuje, ten… w spokoju nie żyje
— Sebastian Chosiński

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.