Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Hawkwind
‹Silver Machine / Seven By Seven›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSilver Machine / Seven By Seven
Wykonawca / KompozytorHawkwind
Data wydania9 czerwca 1972
Wydawca United Artists Records
NośnikWinyl
Czas trwania10:00
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Robert Calvert, Dave Brock, Nik Turner, Del Dettmar, Michael (Dik Mik) Davies, Ian „Lemmy” Kilmister, Simon King
Utwory
Winyl1
1) Silver Machine04:38
2) Seven By Seven05:22
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Do odlotu – gotowi! Start!!!

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj trzeci album studyjny grupy Hawkwind.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Do odlotu – gotowi! Start!!!

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj trzeci album studyjny grupy Hawkwind.

Hawkwind
‹Silver Machine / Seven By Seven›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSilver Machine / Seven By Seven
Wykonawca / KompozytorHawkwind
Data wydania9 czerwca 1972
Wydawca United Artists Records
NośnikWinyl
Czas trwania10:00
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Robert Calvert, Dave Brock, Nik Turner, Del Dettmar, Michael (Dik Mik) Davies, Ian „Lemmy” Kilmister, Simon King
Utwory
Winyl1
1) Silver Machine04:38
2) Seven By Seven05:22
Wyszukaj / Kup
To oczywiste, że styl i przesłanie ideowe zespołu nie rodzi się od razu, że jest dłuższym procesem; zwłaszcza jeżeli mamy do czynienia z grupami powstającymi „oddolnie”, zakładanymi przez muzyków w młodym wieku. Podobnie rzecz miała się z brytyjskim (rodem z Londynu) Hawkwind, którego najbardziej znane oblicze ukształtowało się dopiero przy okazji pracy nad trzecim longplayem – zatytułowanym „Doremi Fasol Latido”. To nie oznacza, że wcześniejsze krążki były słabe. Nic z tych rzeczy! Zarówno debiutancki „Hawkwind” (1970), jak i późniejszy o rok „In Search of Space” zawierają sporo świetnej muzyki, ale portretują formację w momencie, kiedy jej liderzy – Dave Brock i Nik Turner – wciąż jeszcze zastanawiają się, jaką drogą podążyć. Tkwią więc w psychodelicznym folku charakterystycznym dla lat 60. ubiegłego wieku, jakby zastanawiając się, czy na rzeczy byłoby zaimplementowanie na większą skalę do swojej twórczości eksperymentalnych rozwiązań ze świata krautrocka. Ostatecznie tak właśnie uczynią, przykładając tym samym rękę do powstanie space-rocka.
Po wydaniu „In Search of Space” w składzie Hawkwind zaszły kolejne przetasowania personalne: z zespołem rozstali się basista Dave Anderson i perkusista Terry Ollis; ich miejsca zajęli – odpowiednio – Ian Kilmister, którego świat niebawem pozna pod pseudonimem „Lemmy”, oraz Simon King. Przyjrzyjmy się bliżej postaci Lemmy’ego (1945-2015), który profesjonalną karierę zaczynał jako dwudziestolatek, będąc gitarzystą rytmicznym rockandrollowej formacji The Rockin Vickers (nagrał z nią kilka singli). Po jej rozwiązaniu znalazł się – jako Ian Willis - w szeregach psychodelicznego Sam Gopal (vide longplay „Escalator” z 1969 roku), a następnie trafił do Opal Butterfly, w którym grał już wcześniej bębniarz Simon King. Był to już dla tego zespołu okres schyłkowy, więc trudno się dziwić, że obaj panowie rozglądali się za nowym pracodawcą. I właśnie wtedy – latem 1971 roku – pojawiła się szansa dołączenia do Hawkwind.
Z Simonem Kingiem sprawa była prosta, ale Ian szedł na przesłuchania w przekonaniu, że przyjdzie mu zastąpić gitarzystę Huw Lloyda-Langtona. Tymczasem okazało się, że Dave nie jest zainteresowany zatrudnianiem gitarzysty rytmicznego, za to bardzo szybko stało się oczywiste, iż – po dezercji Dave’a Andersona – grupa potrzebuje „na gwałt” basisty. Lemmy wskoczył więc w tę rolę praktycznie bez przygotowania i absolutnego braku doświadczenia. Na basie grał, jakby to była gitara rytmiczna, co z czasem stało się dla niego wręcz błogosławieństwem – stworzył bowiem tym sposobem nowy styl gry na tym instrumencie. Styl, który zaczął odgrywać w muzyce Brytyjczyków niepoślednią rolę, w pewnym sensie definiując hawkwindową odmianę space-rocka. W tym samym czasie Brock i Turner nawiązali okresową kooperację z jeszcze jednym artystą: chodzi o urodzonego w południowoafrykańskiej Pretorii Anglika Roberta Calverta (1945-1988), poetę i dramaturga, który w Hawkwind początkowo miał być jedynie (współ)autorem tekstów, później jednak został również scenicznym performerem i – okazjonalnie – wokalistą.

Hawkwind
‹Doremi Fasol Latido›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDoremi Fasol Latido
Wykonawca / KompozytorHawkwind
Data wydania24 listopada 1972
Wydawca United Artists Records
NośnikWinyl
Czas trwania41:39
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Dave Brock, Nik Turner, Del Dettmar, Michael (Dik Mik) Davies, Ian „Lemmy” Kilmister, Simon King
Utwory
Winyl1
1) Brainstorm11:33
2) Space is Deep06:20
3) One Change00:50
4) Lord of Light06:59
5) Down Through the Night03:04
6) Time We Left This World Today08:43
7) The Watcher04:09
Wyszukaj / Kup
Nie licząc tych, którzy mieli okazję zobaczyć zespół podczas występów na żywo, słuchacze poznali jego nowe oblicze, czyli z Calvertem, Lemmym i Kingiem, w czerwcu 1972 roku, kiedy to ukazał się singiel z dwiema premierowymi kompozycjami: „Silver Machine” oraz „Seven By Seven”. Ta pierwsza została zarejestrowana 13 lutego podczas koncertu charytatywnego pod hasłem „Greasy Truckers” w londyńskim klubie Roundhouse. Można tylko podejrzewać, jak dużym była ona dla fanów zaskoczeniem: ten numer bowiem to – zaśpiewany przez Roberta i Iana – zbrutalizowany rock and roll, ozdobiony psychodelicznym solem gitary Dave’a i pojawiającymi się w tle syntezatorami, na których grali Del Dettmar i Michael Davies (Dik Mik). Na pozór utwór ten łączył dwa nieprzystające do siebie światy, a jednak wszystko idealnie „zagrało”, tworząc zupełnie nową jakość. Nic zatem dziwnego, że energetyczno-motoryczny „Silver Machine” szybko trafił do żelaznego repertuaru Hawkwind, stając się kolejnym jej evergreenem. „Seven By Seven” został z kolei nagrany w studiu – tym samym, w którym grupa zarejestruje później „Doremi Fasol Latido” – i ma zupełnie inny charakter. Znacznie większą rolę odgrywają w nim instrumenty akustyczne (gitara Brocka, flet Turnera), do tego dochodzi jeszcze melodeklamacja, a następnie bardzo przejmujący śpiew Calverta, pojawiający się na tle coraz bardziej rozpędzonej sekcji rytmicznej.
Test studia Rockfield znajdującego się (od 1963 roku) w tak samo nazywającej się wiosce położonej na pograniczu walijsko-angielskim wypadł pomyślnie, więc wczesną jesienią muzycy udali się tam ponownie. Sesja miała miejsce we wrześniu i październiku 1972 roku, natomiast longplay trafił do sprzedaży – za sprawą United Artists (tylko w Japonii dystrybucja trafiła w ręce Liberty Records) – już w listopadzie. Widać amerykańskiej wytwórni bardzo zależało na jak najszybszym zdyskontowaniu rosnącej popularności brytyjskiej formacji. Czym zresztą trudno być zaskoczonym. Na longplay trafiło siedem kompozycji: najwięcej, bo cztery, dostarczył Brock, po jedynej – Turner i Lemmy oraz (choć to jedynie niespełna minutowa miniatura) Dettmar. Ten rozrzut kompozytorski wcale jednak nie zaszkodził spójności albumu. Twórcom poszczególnych „piosenek” udało się bowiem znaleźć wspólny, psychodeliczno-spacerockowy, mianownik.
Na otwarcie wybrano „Brainstorm” – numer najdłuższy, którego autorem był, co musiało świadczyć o jego rosnącej pozycji w Hawkwind, Nik Turner. Co ciekawe, wbrew temu, co można by oczekiwać, saksofon ani flet wcale nie wybijają się tutaj na pierwszy plan; sporo za to jest gitary, syntezatorów i różnorodnych efektów elektronicznych. A dodajmy do tego jeszcze rozpędzoną sekcję rytmiczną. W efekcie materia utworu jest niesamowicie gęsta, co można docenić zwłaszcza przy okazji rozbudowanej części instrumentalnej. W „Space is Deep” dominuje – zgodnie z tytułem – tematyka kosmiczna, a więc głównie – przynajmniej we wstępie – syntezatory i elektroniczne świsty i szumy. Dalej robi się bardziej psychodelicznie (i jest to jeszcze psychodelia mocno tkwiąca korzeniami w latach 60.), wreszcie – rockandrollowo. A skoro pojawia się rock and roll, to i nastrój robi się luźniejszy i optymistyczniejszy. Aczkolwiek w finale Dave skłania słuchaczy do głębszej refleksji, sięgając po swoje gitary akustyczne (sześcio- i dwunastostrunową). Stronę A longplaya domyka syntezatorowy „One Change” wymyślony i zagrany jedynie przez Dela Dettmara.

Hawkwind
‹Urban Guerilla / Brainbox Pollution›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułUrban Guerilla / Brainbox Pollution
Wykonawca / KompozytorHawkwind
Data wydania27 lipca 1973
Wydawca United Artists Records
NośnikWinyl
Czas trwania09:20
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Robert Calvert, Dave Brock, Nik Turner, Del Dettmar, Michael (Dik Mik) Davies, Ian „Lemmy” Kilmister, Simon King
Utwory
Winyl1
1) Urban Guerilla03:39
2) Brainbox Pollution05:41
Wyszukaj / Kup
Po przełożeniu winylowego krążka na drugą stronę słuchacze otrzymują wydłużoną – w porównaniu do singlowej – wersję „Lord of Light”. Introdukcja zaskakuje nieco swą eksperymentalną formą, z której po kilkudziesięciu sekundach wykluwa się motoryczna sekcja i zadziorna gitara, mogąca kojarzyć się ze stylistyką proto-punka. Czy to powinno budzić wielkie zdziwienie? Niekoniecznie. Późniejsi artyści punkowi – ci z połowy lat 70. ubiegłego wieku – chętnie przecież sięgali po inspiracje Hawkwind. Aczkolwiek w „Lord of Light” sporo jest także psychodelicznego hard rocka. Ot, typowa dla londyńczyków zabójcza mieszanka! Po takiej dawce emocji „Down Through the Night” sprawdza się idealnie jako ich – oparty na dźwiękach instrumentów akustycznych – wyciszacz. Potrzebny tym bardziej, że chwilę później rozbrzmiewa energetyczny „Time We Left This World Today”. To prawie dziewięć minut typowo hawkwindowego czadu, w którym psychodelia miesza się z proto-punkiem, a poza tym po raz pierwszy w takim zakresie dostają szansę, aby zaistnieć saksofon i… bas. Można by więc uznać ten numer za wstęp do finałowego „The Watcher” – pierwszej kompozycji napisanej dla Hawkwind przez Lemmy’ego. Tyle że to muzyka kompletnie niekojarząca się z późniejszymi dokonaniami Iana, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę, że otwiera ją partia gitary akustycznej, a w dalszej części numer skręca mocno w stronę „czarnego” bluesa.
Tytuły dotychczasowych wydawnictw Hawkwind, choć mogły wydać się zaskakujące, to jednak dawało się jej rozgryźć bez podpowiedzi. Z „Doremi Fasol Latido” było inaczej. Przesłanie ideowe wymagało uzupełnień ze strony artystów. Ci oczywiście dorobili legendę, oznajmiając, że na krążek trafiły „rytualne pieśni kosmiczne”, „hymny bitewne”, wreszcie – „gwiezdne pieśni pochwalne”. Tytuł natomiast miał odwoływać się do muzyki sfer, a każda z nazw dźwięków odpowiadała konkretnemu ciału niebieskiemu z naszego Układu Słonecznego: „do” – Mars, „re” – Słońce, „mi” – Merkury, „fa” – Saturn, „sol” – Jowisz, „la” – Wenus oraz „ti” (będące zniekształconą formą „si) – Księżyc. Jak na to zareagowali fani Hawkwind i – szerzej – ówczesnego rocka? Cóż, skoro nie był dla nich wielką przeszkodą w pokochaniu francuskiej Magmy język kobaïański, to dlaczego mieliby odrzucić kosmiczne „odloty” Brocka i Turnera?
Na początku 1973 roku w zachodnich Niemczech i Austrii pojawił się w sprzedaży singiel promujący „Doremi Fasol Latido”. Na stronę A trafiła przycięta do czterech minut i inaczej zmiksowana wersja „Lord of Light”, na stronę B z kolei – koncertowe wykonanie „Born to Go” (podobnie jak „Silver Machine” nagrane w londyńskim Roundhouse 13 lutego 1972 roku). To kolejny klasyczny numer Hawkwind – bardzo dynamiczny, hardrockowo-psychodeliczny, mający w tej wersji o tyle większą wartość, iż zaśpiewał tam Robert Calvert. Z nim jako głównym wokalistą zespół zarejestrował również, tym razem w londyńskim studiu Olympic, dwa kolejne numery: „Urban Guerilla” oraz „Brainbox Pollution”. Wydano je na singlu pod koniec lipca 1973 roku. W porównaniu z materiałem zawartym na „Doremi Fasol Latido” to był mały krok wstecz. Chyba że członkowie Hawkwind z miejsca założyli, iż te dwa kawałki to dla nich zabawa z rockandrollową formą. Bo to jest oczywiście rock and roll, jaki Elvis Presley nagrałby, będąc po kilkudniowym intensywnie „kwasowym” tripie.
Warto dodać jeszcze, że wspomniane wcześniej koncertowe wersje „Silver Machine” i „Born to Go” ukazały się pierwotnie na podwójnym składankowym longplayu „Greasy Truckers Party” (1973), na którym trafiły także utwory innych wykonawców: głównie walijskiego Man i Brinsleya Schwarza. Był to oczywiście tylko wybór. Całość ujrzała światło dzienne – na trzech kompaktach – dopiero w 2007 roku. Pełen występ Hawkwind wydano również przed siedmioma laty w okazjonalnym jedenastopłytowym boxie „This is Your Captain Speaking… Your Captain is Dead (The Albums and Singles 1970-1974)”.
koniec
3 grudnia 2022
„Silver Machine / Seven By Seven”
Skład:
Robert Calvert – śpiew
Dave Brock – śpiew, gitara elektryczna, gitary akustyczne 6- i 12-strunowa
Nik Turner – saksofon altowy, flet, śpiew
Del Dettmar – syntezatory
Michael Davies (Dik Mik) – syntezatory
Ian Kilmister (Lemmy) – gitara basowa, śpiew
Simon King – perkusja

„Doremi Fasol Latido”
Skład:
Dave Brock – śpiew, gitara elektryczna, gitary akustyczne 6- i 12-strunowa
Nik Turner – saksofon altowy, flet, śpiew
Del Dettmar – syntezatory
Michael Davies (Dik Mik) – generator dźwięku, efekty elektroniczne
Ian Kilmister (Lemmy) – gitara basowa, gitara akustyczna, śpiew
Simon King – perkusja

„Urban Guerilla / Brainbox Pollution”
Skład:
Robert Calvert – śpiew
Dave Brock – śpiew, gitara elektryczna, gitary akustyczne 6- i 12-strunowa
Nik Turner – saksofon altowy, flet, śpiew
Del Dettmar – syntezatory
Michael Davies (Dik Mik) – generator dźwięku
Ian Kilmister (Lemmy) – gitara basowa, śpiew
Simon King – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Sunshine reggae znad Renu
Sebastian Chosiński

3 VI 2024

Jeśli zaglądacie w to miejsce, znacie już dokonania zespołu Can, czyli niemieckich prekursorów krautrocka, całkiem nieźle. Wiecie, że wiele można było się po nich spodziewać. Że potrafili zaskoczyć. Czy jednak oczekiwalibyście, że nagrają płytę w stylu… reggae? Na dodatek z inklinacjami soulowymi, funkowymi i dyskotekowymi? Na szczęście, jest na „Flow Motion” również kilkanaście minut muzyki, która może przypaść do gustu wielbicielom ich wcześniejszych płyt.

więcej »

Non omnis moriar: Gdyby Corea urodził się w Słowacji…
Sebastian Chosiński

1 VI 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj solowy debiut słowackiego pianisty jazzowego Gabriela Jonáša.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Odlicz jeszcze raz: Eins, zwei, drei, vier, fünf…
Sebastian Chosiński

27 V 2024

Przed tygodniem zachwycałem się w tym miejscu koncertowym albumem Can „Live in Brighton 1975”. Dzisiaj chronologicznie przyszła kolej na zarejestrowany mniej więcej pół roku później „Live in Stuttgart 1975”. Niestety, tym razem zachwytów nie będzie. Zwłaszcza nad drugim dyskiem w tym dwupłytowym zestawie.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Gdyby Corea urodził się w Słowacji…
— Sebastian Chosiński

„Praska Wiosna”, praska jesień
— Sebastian Chosiński

Płyń, Pavel, płyń!
— Sebastian Chosiński

Jak to jest płynąć „trzecim nurtem”…
— Sebastian Chosiński

Siła jazzowych orkiestr
— Sebastian Chosiński

Brom w wersji fusion
— Sebastian Chosiński

Praga pachnąca kanadyjską żywicą
— Sebastian Chosiński

Znad Rubikonu do Aszchabadu
— Sebastian Chosiński

Gustav, Praga, Brno i Jerzy
— Sebastian Chosiński

Jazzowa „missa solemnis”
— Sebastian Chosiński

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.