Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 23 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Emergency
‹Get Out to the Country›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGet Out to the Country
Wykonawca / KompozytorEmergency
Data wydania1973
Wydawca Brian Records
NośnikWinyl
Czas trwania44:46
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
Winyl1
1) I Know What’s Wrong05:40
2) Jeremiah06:06
3) Take My Hand05:33
4) Confessions04:01
5) Early in the Morning03:21
6) The Flag04:00
7) Little Marie03:44
8) Get Out to the Country12:07
Wyszukaj / Kup

Monachijskie brzmienie soulu
[Emergency „Get Out to the Country” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Jeżeli wydaje wam się, że nie jest możliwe udane połączenie stylistyki typowo europejskiego rocka progresywnego z free-jazzem i amerykańskim soulem, zmienicie swoje zdanie, gdy tylko usłyszycie trzeci album niemieckiej formacji EMERGENCY. Płyta „Get Out To The Country” (nagrana i wydana dokładnie przed trzydziestu laty) powszechnie uważana jest za najważniejsze dokonanie w historii tego zespołu – i tak jest w rzeczywistości!

Sebastian Chosiński

Monachijskie brzmienie soulu
[Emergency „Get Out to the Country” - recenzja]

Jeżeli wydaje wam się, że nie jest możliwe udane połączenie stylistyki typowo europejskiego rocka progresywnego z free-jazzem i amerykańskim soulem, zmienicie swoje zdanie, gdy tylko usłyszycie trzeci album niemieckiej formacji EMERGENCY. Płyta „Get Out To The Country” (nagrana i wydana dokładnie przed trzydziestu laty) powszechnie uważana jest za najważniejsze dokonanie w historii tego zespołu – i tak jest w rzeczywistości!

Emergency
‹Get Out to the Country›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGet Out to the Country
Wykonawca / KompozytorEmergency
Data wydania1973
Wydawca Brian Records
NośnikWinyl
Czas trwania44:46
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
Winyl1
1) I Know What’s Wrong05:40
2) Jeremiah06:06
3) Take My Hand05:33
4) Confessions04:01
5) Early in the Morning03:21
6) The Flag04:00
7) Little Marie03:44
8) Get Out to the Country12:07
Wyszukaj / Kup
Na tak wysoką jej ocenę złożyło się kilka elementów; najistotniejszym z nich jest jednak aranżacyjny geniusz Hanusa Berki. Chociaż nie jest on wcale kompozytorem większości repertuaru (podpisał zaledwie trzy z ośmiu utworów), to właśnie jego aranżacje i produkcja zdecydowały o wspaniałości i ponadczasowości tego materiału. „Dawniej to ja pisałem wszystkie piosenki. EMERGENCY grało moją muzykę, to ja byłem EMERGENCY. Dzisiaj pisze czworo z nas, co oznacza dopływ świeżej krwi, nowe życie dla tej muzyki” – mówił Berka w jednym z wywiadów udzielonych w roku 1973. I nie sposób nie przyznać mu racji!
Płytę otwiera dynamiczny, przywodzący na myśl „Paint In Black” Rolling Stonesów, utwór zatytułowany „I Know What’s Wrong”. To takie EMERGENCY w pigułce; jest tu bowiem wszystko, co wyróżnia styl zespołu: soulowy, pełen feelingu wokal Petera Bischofa, jazzujące pianino Veita Marvosa, bluesowo-rockowa sekcja rytmiczna Yerzego Ziebrowskiego i Bernda Knaaka, w końcu pojawiające się na razie jeszcze tylko w tle dęciaki Berki. To jeden z tych numerów, które podczas koncertów kapeli na pewno natychmiast podrywały publikę do szaleńczej zabawy. Bo choć, jak na dzisiejsze standardy, kawałek ten jest dość długi (trwa prawie sześć minut), to nawet gdyby trwał drugie tyle – zapewne nikt, oczywiście poza radiowymi prezenterami, nie wnosiłby z tego powodu żadnych protestów.
Jeszcze dłuższy jest „Jeremiah”, ale muzycznie dzieje się w nim tak dużo, że momentami można odnieść wrażenie, iż jest to niemal suita. Zaczyna się jak nastrojowa, sentymentalna ballada, leniwie śpiewana przez Bischofa (trochę w stylu Geffa Harrisona z 2066 & THEN), później jednak, w refrenie, nastrój ulega całkowitej zmianie i mamy do czynienia ze skoczną piosenką z bluesowo-country’owym rodowodem (brakuje chyba tylko gitary slide). Ostatnia minuta jednak ponownie wprawia nas w zdumienie: najpierw nieco rozmytą psychodeliczną syntezatorową solówką, a następnie kilkoma iście bachowskimi dźwiękami organów.
„Take My Hand” to nad wyraz motoryczne połączenie popu i śpiewu gospel. Bischof i wspomagający go w chórkach Richard Palmer-James nieźle się bawią, wyśpiewując wokalizy w stylu – wtedy wprawdzie jeszcze nieznanego – Bobby’ego McFerrina czy… już znanej Urszuli Dudziak. Nakładające się na siebie i przeplatające się nawzajem plany wokalne pozwalają dostrzec cały aranżacyjny kunszt i błysk geniuszu Berki! Jednym z dwóch singlowych przebojów, pochodzących z tej płyty, była piosenka „Confessions”. Otóż to – piosenka! I, uwierzcie, nie ma w tym słowie nic uwłaczającego. To delikatny popowy numer, o którego uroku decyduje przewijający się w tle saksofon barytonowy. Najkrótszym (nieco ponad trzy minuty), ale i najpiękniejszym, utworem jest natomiast „Early In The Morning”. Hipnotyczna, psychodeliczna ballada, jakie śpiewano głównie w Stanach Zjednoczonych w połowie lat sześćdziesiątych, gdy triumfy święcili tacy wykonawcy, jak The Mamas & The Papas („California Dreamin’”), Scott McKenzie („San Francisco”), The Hollies („The Air That I Breathe”), America („Horse With No Name”) czy Gene Pitney („Something’s Gotten Hold On My Heart”). Takie kołysanki mogłyby unieść do nieba najbardziej zatwardziałego grzesznika na skrzydłach wspaniale imitujących całą symfoniczną orkiestrę instrumentów klawiszowych.
Drugim utworem, który zyskał miano przeboju, był „The Flag”. I znów robi się „czarno": począwszy od saksofonowego wstępu, aż po – bardzo bliski poczynaniom mistrza soulu Jamesa Browna – śpiew Bischofa. Powiem więcej: wokal Niemca przypomina momentami… Czesława Niemena z czasów jego współpracy z Niebiesko-Czarnymi, gdy – niemal dekadę wcześniej – śpiewał on „Czas jak rzeka” i „Wiem, że nie wrócisz”.
W podobnym klimacie utrzymana jest piosenka „Litlle Marie”. I chociaż nawiązuje ona do przeszłości (lat sześćdziesiątych), to jednak wyprzedziła też o kilka lat modę, jaka niebawem podbije całą Europę – niestety, w niezwykle prymitywnej, skrajnie kiczowatej formie (jakiej hołdować będą wykonawcy pokroju Africa Simone itp.). To mógł być zresztą kolejny wielki hit EMERGENCY – nie był chyba tylko dlatego, że nikt nie wpadł na to, aby wydać go na singlu. Album zamyka kompozycja tytułowa, skonstruowana w myśl zasady Alfreda Hitchcocka. I jakkolwiek mistrz suspensu odniósł ją do dzieł filmowych, ale sądzę, że spokojnie można ją zastosować także do innych przejawów artystycznej działalności człowiek): najpierw jest trzęsienie ziemi, a później już tylko… napięcie rośnie! Powoli z muzycznego chaosu wyłania się fenomenalny rockowy kawałek o bluesowej harmonii, któremu pikanterii dodają free-jazzowe partie saksofonów i kontrastujące z nimi, pełne klasycznego piękna, solo na flecie. Numer ten kończy się po dwunastu minutach i to właśnie sprawia największy ból, albowiem takie utwory mogłyby ciągnąć się w nieskończoność.
„Get Out To The Country” – przez dziennikarza branżowego pisma „Sounds” określone mianem idealnej „syntezy rocka i jazzu” – to jedna z najbardziej oryginalnych płyt w historii kraut-rocka. Owszem, można wskazywać na dług, jaki muzycy EMERGENCY zaciągnęli wobec amerykańskich mistrzów soulu (co powinno automatycznie obniżać stopień owej „oryginalności”), ale nie sposób nie doceniać odwagi w poszukiwaniu nowych brzmień i nowych rozwiązań. Berka nigdy nie bał się eksperymentowania i niemal zawsze ze swoich eksperymentów wychodził obronną ręką. O wielkości zespołu świadczy zaś jeszcze jeden, zdawałoby się, dzisiaj już niezbyt istotny fakt: płytę tę nagrano w ciągu zaledwie… sześciu dni! A więc i tyle wystarczy, by stworzyć arcydzieło. Pod jednym jednakże warunkiem: trzeba być w pełni świadomym, do czego się dąży – nawet gdy ma to być eksperyment.
koniec
1 września 2003
Peter Bischof – śpiew, instrumenty perkusyjne
Richard Palmer-James – gitara elektryczna, gitara akustyczna, chórki
Veit Marvos – organy, syntezator, fortepian, mellotron, piano Fendera
Hanus Berka – saksofony: sopranowy, tenorowy, barytonowy; flet, mellotron, piano Fendera
Yerzy Ziembrowski – gitara basowa
Bernd Knaak – perkusja, instrumenty perkusyjne

Nagrań dokonano w Studio 70 w Monachium w czerwcu i lipcu 1973 roku.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Od free jazzu do hard rocka
Sebastian Chosiński

23 V 2024

Zespół Acid Mothers Reynols, czyli połączone siły japońskiego Acid Mothers Temple i argentyńskiego Reynols, przyzwyczaił nas już do tego, że jego muzyka – wyrastająca z inspiracji awangardowo-psychodelicznych – niesie ze sobą sporo emocji. Nie brakuje ich również na krążku „Vol. 3”, który wieńczy majestatyczna, niemal trzynastominutowa kompozycja „Lemurian Tsunami Inside a Hat”.

więcej »

Braterski hołd
Sebastian Chosiński

21 V 2024

W 1977 roku bracia Francis i Didier Lockwoodowie powołali do życia zespół Surya, z którym nagrali tak samo nazywającą się płytę (jedyną w dorobku). Czterdzieści siedem lat później światło dzienne ujrzał natomiast album zatytułowany „New Surya”, którym Francis – z wielką pomocą młodego skrzypka Johana Renarda – postanowił oddać hołd swemu wielkiemu bratu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Zimowy lament w cieniu Jupitera
Sebastian Chosiński

17 V 2024

Bywają takie formacje – także w świecie jazzu – które działają od wielu lat, ale niekoniecznie przekłada się to na bogactwo ich dyskografii. Takim właśnie przykładem może być prowadzony przez saksofonistę Johana Jutterströma szwedzki sekstet STHLM svaga, który doczekał się właśnie dopiero drugiej w swoim dorobku płyty – „Plays Carter, Plays Mitchell, Plays Shepp”. W jej tytule nieprzypadkowo pojawiają się nazwiska wielkich mistrzów jazzu.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

Braterski hołd
— Sebastian Chosiński

Jazzowe oblicze noise’u i post-rocka
— Sebastian Chosiński

Kto nie ryzykuje, ten… w spokoju nie żyje
— Sebastian Chosiński

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.