Tu miejsce na labirynt…: Uderzenie z siłą wodospadu [Starlite Motel „Awosting Falls” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Trzech Norwegów i tylko jeden Amerykanin – tak wygląda narodowościowy podział w kwartecie Starlite Motel. A jednak to przedstawiciel USA zdaje się odgrywać w nim najważniejszą rolę. To on zmontował skład i zorganizował sesję nagraniową. On również narzucił temat płyty – instrumentalną opowieść o jeziorze Minnewaska i wodospadach Awosting.
Tu miejsce na labirynt…: Uderzenie z siłą wodospadu [Starlite Motel „Awosting Falls” - recenzja]Trzech Norwegów i tylko jeden Amerykanin – tak wygląda narodowościowy podział w kwartecie Starlite Motel. A jednak to przedstawiciel USA zdaje się odgrywać w nim najważniejszą rolę. To on zmontował skład i zorganizował sesję nagraniową. On również narzucił temat płyty – instrumentalną opowieść o jeziorze Minnewaska i wodospadach Awosting.
Starlite Motel ‹Awosting Falls›Utwory | | CD1 | | 1) A Beautiful Nightmare | 07:14 | 2) Starlite | 04:44 | 3) The Art of Silence | 07:04 | 4) The Prince of the Face of the Bull | 05:18 | 5) Suspended Veil | 12:12 | 6) Minnewaska | 02:47 | 7) A Thousand Thousanths | 06:00 |
Nazwać ich supergrupą – żadna przesada. Wszak każdy z muzyków tworzących Starlite Motel miał już wcześniej spore dokonania na scenie jazzowej. Projekty, w które się angażowali, i płyty, w powstaniu których mieli swój udział – można by wymieniać bardzo długo. Dlatego skupimy się jedynie na najważniejszych osiągnięciach. Pomysł powołania do życia zespołu zrodził się w głowie amerykańskiego mistrza organów Hammonda Jamiego Safta, wieloletniego współpracownika Johna Zorna (Electric Masada, Moonchild, The Dreamers) oraz współtwórcy Slobber Pup, Plymouth i Metallic Taste of Blood. Kompletując nową formację, do współpracy zaprosił on trzech norweskich muzyków, dotąd kojarzonych głównie z free jazzem (choć nie tylko). Saksofonista Kristoffer Berre Alberts udzielał się w grupach Cortex, Saka i Snik; (kontra)basistę Ingebrigta Håkera Flatena można usłyszeć na albumach The Thing, Nu Ensemble, natomiast perkusista Gard Nilssen gra między innymi w sPacemoNkey, Maciej Obara International oraz założonym przez siebie Acoustic Unity. Pomysłodawcą utworzenia Starlite Motel był Saft, więc on także wziął na siebie obowiązek zorganizowania sesji nagraniowej. Zaprosił Skandynawów do Nowego Yorku (co miało miejsce w grudniu 2014 roku) i oddał im do dyspozycji własne studio – Potterville International Sound. Później, nie wiedzieć czemu, taśmy przeleżały niemal rok w archiwum, nim poddano je miksowi i masteringowi (w Bergen); wreszcie po kilku kolejnych miesiącach ujrzały one światło dzienne nakładem renomowanej portugalskiej wytwórni Clean Feed. Materiał otrzymał tytuł „Awosting Falls”, który odnosi się do przepięknych krajobrazowo terenów w dolinie rzeki Hudson w paśmie gór Shawangunks. Tam, nie więcej niż sto mil od Nowego Jorku, na obszarze chronionego parku stanowego, podczas intensywnego spaceru można podziwiać jeziora Minnewaska i Awosting; dodatkową atrakcją tego ostatniego są wodospady. I o nich właśnie postanowił opowiedzieć Jamie Saft. Że wybrał do tego nie swoich rodaków, ale Norwegów – chyba specjalnie nie dziwi. Wszak i oni przyzwyczajeni są do wciąż jeszcze dzikiej i nieokiełznanej górskiej przyrody. Nić porozumienia na tym tle zawrzeć więc było łatwo. Na debiutancki album Starlite Motel (swoją drogą ciekawe czy będą kolejne?) składa się siedem kompozycji, w których free jazz miesza się z rockiem, a nawet metalem. Pod tym względem „Awosting Falls” może mierzyć się zarówno ze wspomnianymi już Metallic Taste of Blood, jak i Slobber Pup. w każdym z przypadków podobne jest podejście do materii muzycznej, a za wspólny mianownik robi charakterystyczne brzmienie Hammondów Jamiego Safta. Dziwić mogą jedynie te naleciałości hardrockowe i heavymetalowe. Ale tylko do momentu, gdy dowiadujemy się, że w czasach chmurnej i durnej młodości klawiszowiec był wielkim fanem takich zespołów, jak Black Sabbath, Judas Priest czy AC/DC. Fascynacja jazzem pojawiła się u niego dopiero później, ciężkimi brzmieniami nigdy zaś nie przeminęła. W efekcie od czasu do czasu Saft raczy nas produkcjami, które mogą zainteresować zarówno zwolenników form bardziej wyrafinowanych, jak i tych gustujących w przekazie, w którym prostota idzie ręka w rękę z siłą uderzenia. Jak w wodospadach. Na początek płyty muzycy umieścili „A Beautiful Nightmare” – ponad siedmiominutowy utwór, który idealnie definiuje styl Starlite Motel. Zaczyna się nastrojowo, od niepokojąco brzmiących organów Safta, do którego wkrótce dołączają Berre Alberts (na saksofonie tenorowym) oraz serwujący niezwykle gęsty rytm Nilssen i Håker Flaten. Z każdą minutą zespół rozkręca się – i chociaż można odnieść wrażenie, że każdy z instrumentalistów uprawia własne poletko, w rzeczywistości kapitalnie się uzupełniają. Hammondy przydają całości potęgi, z kolei saksofon – nieprzewidywalności; tym samym niezwykle ważną rolę pełni sekcja rytmiczna, której głównym zadaniem jest utrzymanie wszystkiego w ryzach. I to udaje się nawet wtedy, gdy skandynawsko-amerykański kwartet przeistacza się w walec miażdżący każdego, kogo spotyka na swej drodze. W „Starlite” ręce pełne roboty ma Gard – raz, że gra na bębnach, dwa, że odpowiada także za efekty elektroniczne, które narzucają ton całości. Z nich „wyrastają” późniejsze improwizacje basu (potraktowanego przez Ingebrigta jak gitara solowa) oraz saksofonu altowego, który z czasem wybija się na plan pierwszy. Ostatnie słowo należy jednak do klawiszowca; Jamie stopniowo godzi rywalizujących ze sobą Norwegów i subtelna partią organową wieńczy całość. W „The Art of Silence” ponownie króluje, przynajmniej w pierwszej części, elektronika; później jednak do głosu dochodzi duet saksofonowo-organowy, w efekcie czego Nilssen może skupić się już tylko na motorycznej partii perkusji. Saft tym razem sięga zaś nie po Hammondy, ale organy… kościelne, dzięki czemu przydaje tej kompozycji filozoficzno-sakralnego charakteru. Jest to o tyle istotne, że kolejna kompozycja na liście – „The Prince of the Face of the Bull” – to potężna dawka jazzowo-metalowego czadu. Wokół wolnego i ciężkiego rytmu owija się jak bluszcz freejazzowa improwizacja saksofonu; nastroju niepokoju przydają też rozwibrowane Hammondy, które, jak mantrę, obsesyjnie powtarzają ten sam motyw. Po takiej dawce energii przydałaby się chwila wytchnienia; można na nią liczyć w najdłuższym na albumie utworze „Suspended Veil”. Saft bardzo umiejętnie buduje tu napięcie, to on wyznacza tempo i tonację, do których dostosowują się pozostali instrumentaliści. Jedynie Kristoffer stara się wyłamać z przyjętych reguł, ale szybko zostaje przywołany do porządku przez Garda i Ingebrigta, którzy spychają go na dalszy plan, zajmując honorowe miejsce tuż obok lidera. „Minnewaska” to niespełna trzyminutowa miniatura, w której jednak dzieje się sporo. Nastrojowe Hammondy na otwarcie mogą nieco zmylić, albowiem szybko dołącza do nich niezwykle zadziorny saksofon oraz nie po raz pierwszy łamiąca wszelkie zasady rytmiki perkusja. Jakby tych atrakcji było mało, dochodzą jeszcze noise’owe efekty elektroniczne. Nagrany przez Starlite Motel materiał zamyka „A Thousand Thousanths” – motoryczny, ale zaskakująco lekki w brzmieniu utwór, który równie dobrze mógłby znaleźć się na płycie jakiejś formacji spod znaku space-rocka. Jest to zasługą bardzo przestrzennych syntezatorów, na których gra Jamie Saft. Dzięki nim Amerykanin nadaje kompozycji transowy charakter, co sprawia, że kolejne minuty upływają praktycznie niezauważalnie. Niestety, skoro wszystko ma swój koniec, nie inaczej jest i z „Awosting Falls” – po czterdziestu pięciu minutach wyprawa na drugi brzeg Atlantyku dobiega końca. Czas mocno potrząsnąć głową i z Shawangunks wrócić nad Wisłę, Odrę, Wartę czy gdzie tam mieszkacie. Wszak i w pobliżu Waszego domu mogą być równie piękne miejsca. I tak samo można je podziwiać, zabierając ze sobą muzykę Safta i jego norweskich przyjaciół. Skład: Kristoffer Berre Alberts – saksofon altowy, saksofon tenorowy Jamie Saft – organy Hammonda, syntezatory, gitara hawajska Ingebrigt Håker Flaten – gitara basowa Gard Nilssen – perkusja, instrumenty perkusyjne, efekty elektroniczne
|