Tu miejsce na labirynt…: Oswajanie tęsknoty [New Bone „Longing” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Przyznam szczerze: przegapiłem tę płytę! Na swoje usprawiedliwienie dodam jedynie, że ukazała się ona w najgorszym możliwym momencie, czyli w połowie marca tego roku, kiedy to premier ogłosił ogólnokrajowy lockdown. Wszystko w jednej chwili stanęło w miejscu, album nie miał więc odpowiedniej promocji. A szkoda, bo „Longing” kwintetu New Bone to jedno z najciekawszych polskich wydawnictw jazzowych tego roku.
Tu miejsce na labirynt…: Oswajanie tęsknoty [New Bone „Longing” - recenzja]Przyznam szczerze: przegapiłem tę płytę! Na swoje usprawiedliwienie dodam jedynie, że ukazała się ona w najgorszym możliwym momencie, czyli w połowie marca tego roku, kiedy to premier ogłosił ogólnokrajowy lockdown. Wszystko w jednej chwili stanęło w miejscu, album nie miał więc odpowiedniej promocji. A szkoda, bo „Longing” kwintetu New Bone to jedno z najciekawszych polskich wydawnictw jazzowych tego roku.
New Bone ‹Longing›Utwory | | CD1 | | 1) Prologue | 00:56 | 2) Nanga Parbat | 10:06 | 3) Heritage | 08:57 | 4) Awakening | 08:43 | 5) Blufes | 08:49 | 6) Longing | 04:02 | 7) Head Dizziness | 04:52 | 8) So Confused | 05:54 | 9) Farewell | 09:26 |
To płyta szczególna. I nie, wcale nie dlatego, że ukazała się w chwili, gdy życie gospodarcze w Polsce zamarło, a artystyczne stanęło dosłownie nad przepaścią. Jej niezwykłość polega na jej nadzwyczaj osobistym charakterze. Album „Longing” narodził się bowiem – o czym informuje już sam tytuł – z tęsknoty. Tęsknoty i bólu spowodowanego odejściem bliskiego człowieka. W ten sposób lider krakowskiego kwintetu New Bone, trębacz Tomasz Kudyk, pożegnał swego – zmarłego pięć lat wcześniej, w marcu 2015 roku – ojca. Jan Kudyk był wielką postacią polskiego jazzu; przez kilka dekad kierował zespołem Jazz Band Ball Orchestra, cieszącym się sporą popularnością także na zachodzie Europy (zwłaszcza w Niemczech). Można więc podejrzeć, że Tomasz (rocznik 1976) odziedziczył miłość do muzyki, a zwłaszcza do jazzu, właśnie po ojcu – trębaczu i kompozytorze (jak syn). Utwory, jakie trafiły na „Longing”, powstały właśnie po śmierci Kudyka seniora – i stały się złożonym mu, jak najbardziej zasłużonym, hołdem. Grupa New Bone działa już prawie od ćwierćwiecza (precyzyjniej: od 1996 roku), chociaż na swój płytowy debiut musiała poczekać aż do 2004 roku, kiedy to ukazał się krążek „Something for Now”. W składzie formacji, obok lidera (przed paru laty zaangażowanego również w projekt „ Tribute to Andrzej Przybielski”), znaleźli się wówczas: saksofonista altowy Marcin Ślusarczyk, pianistka Joanna Gajda, kontrabasista Maciej Adamczak (jedyny muzyk, który nieprzerwanie występuje w zespole do dzisiaj) oraz perkusista Paweł Dobrowolski. Kolejne wydawnictwo, „It’s Not Easy”, ujrzało światło dzienne pięć lat później, a nagrane zostało już bez Gajdy i Dobrowolskiego, których zastąpili – odpowiednio – Paweł Kaczmarczyk oraz Arkadiusz Skolik. Dla tego ostatniego współpraca z New Bone okazała się jedynie epizodem w karierze, ponieważ podczas sesji do kolejnej płyty – „Destined” (2012) – został zastąpiony przez Dawida Fortunę (znanego także z występów w Cracow Jazz Collective, N.S.I. Quartet oraz High Definition Quartet). I ten skład nie okazał się trwały. Rok później zespół opuścili bowiem Marcin Ślusarczyk i Paweł Kaczmarczyk, na miejsce których przyjęto z kolei saksofonistę Bartłomieja Prucnala (grającego z Fortuną w Cracow Jazz Collective i N.S.I. Quartet) oraz pianistę Dominika Wanię (który swym talentem wspiera również między innymi międzynarodowy Kwartet Macieja Obary i dowodzony przez Piotra Damasiewicza Power of the Horns). Dopiero w tym momencie wszystkie elementy układanki znalazły się na właściwych miejscach, a muzycy mieli wystarczająco dużo czasu, aby się dotrzeć. Zaczęli od albumu „Follow Me” (2014), później była okazjonalna produkcja „Od-jazz-dowo” (2015), na którą trafiły kompozycje Jerzego Chruścińskiego (twórcy muzyki do spektakli zakopiańskiego Teatru Witkacego, z jakim New Bone kooperuje od lat), wreszcie – długo oczekiwana płyta, choć nie zapominajmy o smutnych okolicznościach jej powstania, „Longing” (2020). Nagrania zarejestrowano jeszcze przed pandemią koronawirusa, to jest w grudniu 2019 roku, w studiu Polskiego Radia w Warszawie. Wśród dziewięciu utworów nie zabrakło kompozycji rozbudowanych, w których kwintet pozwolił sobie na porywające zespołowe improwizacje zahaczające o free; głównie jednak na „Longing” usłyszeć można jazz nieco bardziej tradycyjny, o rodowodzie postbopowym. Całość otwiera, definiująca charakter albumu, elegijna miniatura zagrana jedynie przez Kudyka na trąbce („Prologue”). To niespełna minuta, ale pozwala dogłębnie odczuć smutek, jaki zagościł w sercu artysty po stracie ojca. Równie nostalgicznie i przejmująco brzmi znacznie dłuższy „Nanga Parbat”, którego tytuł nawiązuje do jednego z najwyższych szczytów świata – ośmiotysięcznika, który zyskał w Polsce ponurą sławę w styczniu 2018 roku z powodu śmierci himalaisty Tomasza Mackiewicza. Możliwe, że Tomasz Kudyk nawiązał w tej kompozycji właśnie do tamtych wydarzeń – i stąd jej na przemian łagodnie melancholijny, to znów mocno niepokojący charakter. Po raz pierwszy słyszymy tu także duet dęciaków, który będzie motorem napędowym nie tylko tego jednego utworu, lecz całej płyty. Podobnie zresztą jak fortepian w jednej chwili usłużnie wspierający sekcję dętą z drugiego planu, w innej – wybijający się na plan pierwszy i raczący słuchaczy bardziej bądź mniej stonowanymi improwizacjami. Po subtelnym otwarciu w „Heritage” robi się dynamiczniej, głównie za sprawą partii trębacza. Ale pozostali muzycy także nie próżnują; sporo dzieje się zwłaszcza w warstwie rytmicznej, do czego – obok Adamczaka i Fortuny – przyczynia się także Dominik Wania. W drugiej części utworu to on gra „pierwsze skrzypce”, pozwalając sobie na bardzo emocjonalny, doskonale skonstruowany pod względem dramaturgicznym popis solowy. „Awakening” z kolei przenosi nas w lata 50. ubiegłego wieku, kiedy na światowych scenach triumfy święcili artyści pokroju Charliego Parkera, u boku którego powoli rozbłyskała gwiazda Milesa Davisa. Bartłomiej Prucnal wciela się tu właśnie w rolę „Birda”, wczesnym Davisem staje się natomiast Kudyk. Wolne tempo i leniwie snująca się melodia z miejsca bowiem przywodzą na myśl klimat piwnicznych klubów, w których rodził się i dojrzewał bebop. „Blufes” można uznać za swoistą wariację bluesową, aczkolwiek czystego bluesa nie ma tu zbyt wiele. Sporo za to jest improwizacji: począwszy od „przybrudzonego” saksofonu, poprzez sterylną trąbkę, aż po łączący oba te środki wyrazu fortepian. Tytułowy „Longing” to, nie licząc prologu, najkrótszy fragment płyty. Ale też najbardziej przejmujący. Kudyk twórczo rozwija w nim motyw z introdukcji, zapraszając do dialogu Wanię. Hołdem złożonym ojcu lidera jest także przeróbka „Head Dizziness” – utworu, jaki w 1976 roku pojawił się na tak właśnie zatytułowanym longplayu Jazz Band Ball Orchestra wydanym w Republice Federalnej Niemiec. To prawie pięciominutowa porcja bardzo tradycyjnego i energetycznego jazzu, z trąbką brzmiącą niemal tak potężnie, jak puzon. Mocy nie brakuje również kompozycji „So Confused”, której ton nadają grające unisono dęciaki. Całość wieńczy natomiast – i absolutnie nie jest to przypadek – „Farewell”. Marszowy rytm, wybijany przez werbel, mocniej zaakcentowany w pierwszej i ostatniej sekwencji, może kojarzyć się z pogrzebową procesją. Czas pomiędzy wypełniają za to nieco odważniejsze próby zmierzenia się z formą free – głównie podejmowane przez pianistę, którego jednak skutecznie trzyma na „uwięzi” Dawid Fortuna. Chciałoby się poprosić: Więcej takich płyt! Byłoby to jednak nie na miejscu. Podobna muzyka – tak uczuciowa i intymna – rodzi się bowiem – najczęściej – w sytuacjach skrajnych, gdy artysta chce podzielić się swym bólem z innymi. Gdy pragnie go oswoić i pogodzić się z nim. Niech więc lepiej następca „Longing” tryska optymizmem. Wszak ostatnimi czasy to towar zdecydowanie deficytowy. Skład: Tomasz Kudyk – trąbka, skrzydłówka Bartłomiej Prucnal – saksofon altowy Dominik Wania – fortepian Maciej Adamczak – kontrabas Dawid Fortuna – perkusja
|