Castle Party 2008: Być odważnym jak Wagner…Ernst Horn to współzałożyciel i lider Deine Lakaien, jednej z najbardziej popularnych w Polsce kapel z kręgu rocka gotyckiego i electro. Poza macierzystą formacją nagrywa także płyty solowe, przewodzi projektowi Helium Vola, a przed laty powoływał do życia Qntal. Przed drugim w historii Deine Lakaien występem na festiwalu Castle Party w Bolkowie zgodził się spotkać i porozmawiać z redaktorami „Esensji”.
Sebastian ChosińskiCastle Party 2008: Być odważnym jak Wagner…Ernst Horn to współzałożyciel i lider Deine Lakaien, jednej z najbardziej popularnych w Polsce kapel z kręgu rocka gotyckiego i electro. Poza macierzystą formacją nagrywa także płyty solowe, przewodzi projektowi Helium Vola, a przed laty powoływał do życia Qntal. Przed drugim w historii Deine Lakaien występem na festiwalu Castle Party w Bolkowie zgodził się spotkać i porozmawiać z redaktorami „Esensji”. Ernst Horn (w środku) Sebastianem Chosińskim (z lewej) oraz Pawłem Maleńczykiem (z prawej) Fot. Winicjusz Kasprzyk Sebastian Chosiński: Deine Lakaien to przede wszystkim Ty oraz Alexander Veljanov. Stoicie na czele zespołu od ponad dwudziestu lat. Musicie się doskonale rozumieć, choć – jak można sądzić – jesteście bardzo różnymi typami charakterologicznymi… Ernst Horn: Alexander jest człowiekiem zamkniętym, prawdopodobnie dlatego, że to właśnie na nim – jako wokaliście – skupia się uwaga publiczności. Swoją działalność traktuje jak swego rodzaju misję, co na pewno nie jest dla niego łatwe. Ja jestem bardziej otwarty, łatwiej się komunikuję, ale też trochę inne są moje zadania w zespole. Jestem odpowiedzialny za funkcjonowanie Deine Lakaien od strony technicznej, za współpracę z innymi muzykami. Sytuacja bardzo często wymaga, abym zawierał nowe znajomości, nawiązywał kontakty. SB: Dlaczego muzyk, który ukończył konserwatorium i odebrał wszechstronne wykształcenie w zakresie muzyki klasycznej, postanowił zająć się szeroko rozumianym rockiem? EH: Bo rock zawsze mnie interesował. Zacząłem słuchać takiej muzyki, mając czternaście, piętnaście lat. Gdy skończyłem osiemnaście, grałem już w różnych kapelach – ale nie na instrumentach klawiszowych, lecz perkusji. Później zwróciły moją uwagę organy eksperymentalne. I tak dotarłem do muzyki klasycznej i akademii muzycznej. SB: Ubiegłoroczny album nagrany z towarzyszeniem orkiestry był więc zapewne spełnieniem Twoich marzeń? EH: Nie tylko moich, Alexandra również – chociaż z różnych powodów. Dla Alexandra zawsze wielką inspiracją był Jacques Brel, chciał – tak jak on – zaśpiewać, mając za plecami orkiestrę, poczuć ten dreszczyk emocji. Zorganizowanie całego przedsięwzięcia nie było prostą sprawą. Ale kiedy już nam się udało – gdy zagraliśmy pierwsze koncerty, a potem wydaliśmy płytę – byliśmy bardzo zadowoleni. Tym bardziej że działania te zbiegły się z jubileuszem dwudziestolecia zespołu. Każdy z tych występów był więc dla nas jak święto. Poza tym ja sam zastanawiałem się, jak nasze utwory zabrzmią w orkiestrowych opracowaniach. Gramy je z elektronicznymi podkładami, gramy akustycznie, dlaczego by więc nie spróbować w jeszcze szerszym składzie i instrumentarium?… Lubię wyzwania, a to było dla nas naprawdę dużym. Przede wszystkim należało dokonać transkrypcji utworów Deine Lakaien na orkiestrę symfoniczną. SB: Taka płyta to osiągnięcie pewnego punktu kulminacyjnego w Waszej karierze. Co może być dalej? EH: (długa pauza) Pomysły przychodzą do głowy zazwyczaj podczas pracy. Zabierając się za komponowanie, zawsze towarzyszy mi myśl, żeby zrobić coś nowego, czego nikt by się po mnie nie spodziewał. Teraz chodzi mi po głowie nagranie kompozycji bardziej elektronicznych, inspirowanych na przykład Bachem. Jestem zafascynowany jego fugami, więc może pójdę w tym kierunku. SB: Każdy artysta ma swoje ulubione dzieła: malarz – obrazy, pisarz – książki. Które ze swoich dokonań uważasz za najważniejsze? EH: Trudne pytanie. Jeśli chodzi o Deine Lakaien, to chyba… „Silver Tapes”, czyli płytę znaną też pod tytułem „1987”. Nie jest to może nasz najlepszy album, ale podchodziłem do tych nagrań bardzo osobiście i wciąż są mi bardzo bliskie. Z innych swoich projektów cenię też „Liod” Helium Vola. SB: W czym szukasz inspiracji do pracy? EH: Czasami jest to muzyka, ale nie zawsze. Zauważyłem już dawno, że do komponowania zainspirować mnie mogą bardzo różne rzeczy – chociażby instalacje artystyczne. Nierzadko jest to też literatura: bardzo chętnie czytam Stanisława Lema, a ostatnimi laty odkryłem dla siebie Michela Houllebecqa oraz Władimira Sorokina. Zaskoczył mnie zwłaszcza jego „Lód”. To, co najbardziej pociąga mnie w sztuce, co daje mi impuls, to odwaga poszukiwania nowych rozwiązań, nowych dróg. Nie tak dawno miałem okazję być ponownie w Bayreuth, gdzie co roku odbywa się Festiwal Wagnerowski. Wjeżdżając do miasta, zobaczyłem podobiznę tego kompozytora i pomyślałem sobie: był taki wielki, odważny w tym, co robił, powinienem być taki jak on. SB: Od poprzedniego albumu Deine Lakaien z premierowym materiałem („April Skies”) minęły już trzy lata. Kiedy możemy spodziewać się nowej płyty? EH: W tej chwili nie jestem w stanie powiedzieć. Alexander zamierza wydać późną jesienią nowy album solowy. Będzie pewnie bardzo zajęty, więc ja wykorzystam ten czas, żeby popracować nad kolejnym krążkiem Helium Vola. Wstępnie planuję jego premierę na styczeń 2009 roku. Dla mnie to znakomita odskocznia, szansa na współpracę z muzykami klasycznymi, na tworzenie kompozycji polifonicznych – coś zupełnie innego niż Deine Lakaien. Polecam! 1 sierpnia 2008 Podziękowania dla Winicjusza Kasprzyka, dzięki któremu rozmowa z Ernstem Hornem doszła w ogóle do skutku, oraz dla Pawła Maleńczyka, który służył pomocą w roli tłumacza. |
Ze skrzypkiem jazzowym i klasycznym rozmawia Sebastian Chosiński.
więcej »Oto co zrecenzowaliśmy w październiku – jeśli coś ciekawego wam umknęło to akurat zdążycie nadrobić w weekend.
więcej »Rok po nagraniu doskonałej płyty „Dark Morning” i na niespełna dwa miesiące przed publikacją – wypełnionego gwiazdami – albumu „Saxesful” postanowiliśmy dowiedzieć się od twórcy obu płyt, trębacza Piotra Schmidta, jak rozpoczęła się jego przygoda z jazzem, co dała mu współpraca z pianistą Wojciechem Niedzielą oraz czy jako pedagog widzi w swoim otoczeniu młodych artystów, którzy w przyszłości mogą wpłynąć na oblicze polskiego jazzu…
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Kto nie ryzykuje, ten… w spokoju nie żyje
— Sebastian Chosiński
W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński
Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński
Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński
Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński
„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński
Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński
W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński
Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński
Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński