– Jestem pewny, że Potocki, zaczynając książkę, miał do dyspozycji wersję skróconą, przepisaną przez Wordena, tę, która ukryta została w żelaznej szkatułce. Natomiast pierwotny, obszerniejszy rękopis znalazł w Saragossie polski oficer. Niech za dowód posłuży jeszcze jeden cytat. – Staruszek otworzył pierwszą stronę powieści – „…na stołach i szafach pozostały jedynie błahe drobiazgi. Tylko na podłodze, w kącie, zauważyłem kilka zapisanych zeszytów. Przejrzałem ich zawartość. Był to rękopis hiszpański” – jak widać, pisma nie znajdowały się w żelaznej szkatułce, co świadczyłoby, że mogły być jakimś cudem ocalałą, przechowaną przez kogoś starą wersją pamiętnika van Wordena.
– Czy to nie zbyt daleko idące dywagacje? – zapytałem pełen wątpliwości, czy ów człowiek nie stara się na siłę dopasować faktów do swojej teorii.
Staruszek uśmiechnął się.
– A gdybym panu powiedział, że trzymałem w ręku oryginalną, hiszpańską wersję Rękopisu; wersję o wiele obszerniejszą od tej, którą dostał Potocki od polskiego oficera walczącego pod Saragossą?
„Rękopis zapodziany w Saragossie” – nawiązujący do genialnego dzieła Jana Potockiego – jest tętniącą humorem epicką opowieścią, inteligentnie ubarwioną śmiałą, acz poetycką erotyką. Nie jest to jednak prosta kontynuacja Rękopisu znalezionego w Saragossie, już choćby z tego powodu, że główna akcja powieści toczy się współcześnie. Utwór dowcipnie nawiązuje do wielkiej literatury i błyskotliwie łączy wątki związane z naukami hermetycznymi, muzyką, historią i teologią. Dzięki realistycznym opisom i rozbudowanym dialogom nieskrępowanie wkracza w najśmielsze obszary wyobraźni, gdzie czekają nas skomplikowane zagadki, zaszyfrowane kody i szatańskie intrygi. Przez powieść przewija się cała gama pełnokrwistych postaci, wśród których znajdziemy namiętne kobiety, szalonych profesorów, sympatycznych duchownych, podejrzanych medyków, muzyków jazzowych i filharmonicznych, a nawet samego Jana Sebastiana Bacha. Należałoby również wspomnieć o budzących grozę fenomenach powstałych pod wpływem alchemii, kabały i obsesyjnych snów. Najważniejsze wszakże wydaje się, że znowu możemy spotkać pewnego dzielnego oficera gwardii wallońskiej…
Świetna książka, wspaniale się czyta, wciąga tak, że trudno się oderwać, styl autora też kapitalny. Polecam!