Shooting Dogs
Michael Caton-Jones
‹Shooting Dogs›
Opis dystrybutora
Bohaterem filmu jest pewien duchowny, który w czasie okrutnych walk międzyplemiennych (Tutsi przeciw Hutu) w stolicy Rwandy, Kigali, zaprzyjaźnia się z młodym nauczycielem.
Utwory powiązane
Namnożyło się nam filmów o ludobójstwie w Ruandzie ostatnimi czasy. Co rzadkie przy takich zrywach – wszystkie są bardzo dobre i „Shooting Dogs” nie stanowi w tej kwestii wyjątku. Obserwujemy kolejny poruszający epizod tragedii, z tym że o ile „Hotel Ruanda” i „Czasem w kwietniu” prezentowały punkt widzenia Ruandyjczyków, tak film Catona-Jonesa w centrum zdarzeń stawia dwóch Brytyjczyków. Równie bezsilnych wobec zachowawczej postawy ONZ, co ludność Tutsi. Na marginesie – ciekawe, że każdy z dramatów o Ruandzie jest przepustką do kariery dla jakiegoś utalentowanego aktora – „Hotel Ruanda” dla Sophie Okonedo, „Czasem w kwietniu” dla Idrisa Elby, a „Shooting Dogs” dla Claire-Hope Ashitey, którą mieliśmy już przyjemność oglądać niedawno w „Ludzkich dzieciach”.
KW – Konrad Wągrowski [8]
Wstrząsające. Może nie porywające od strony formalnej, może bez nowatorskich pomysłów na ukazanie tragedii, ale dzięki paradokumentalnej formie rzecz wygląda bardzo, bardzo prawdziwie i przerażająco. Dużo udało się umieścić w tym filmie - przyczyny wewnątrzafrykańskiej nienawiści, dwuznaczne podejście białych do dramatu Afrykanów, bezsilność, a właściwie nadal nieumiejętność podjęcia właściwych kroków wobec tragedii i zwykłe tchórzostwo do wzięcia na siebie odpowiedzialności przez ONZ. A do tego w sposób niebanalny podane pytania o obecność czy nieobecność Boga przy masakrach dokonywanych przez ludzi i o to, co jest właściwe w takich, wymykających się ludzkiemu pojmowaniu, sytuacjach. Do tego znów wspaniała kreacja Johna Hurta, który na starość daleki jest od ról pechowych astronautów czy przestraszonych gejów i odgrywa postacie silne, zdeterminowane i wyraziste.